Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Japonii

10.10.0400:00
Marek Roczniak
16076wyświetlenia

Po wyjątkowo nieudanym występie w inauguracyjnej Grand Prix Chin, Michael Schumacher powrócił dzisiaj do formy, jaką prezentował poza nielicznymi wyjątkami przez cały sezon 2004. Pomimo niewielkiej ilości okrążeń przejechanych podczas bardzo mokrych piątkowych treningów, braku sobotnich treningów i przeniesionych na niedzielę rano kwalifikacji, które odbyły się w zgoła odmiennych warunkach niż piątkowe treningi, Niemiec nie popełnił żadnych błędów, zdobywając najpierw 63 pole position w karierze, a następnie odnosząc 13 zwycięstwo w tym sezonie i to w dominującym stylu. Kierowca Ferrari prowadził od startu do mety, mając na koniec 14 sekund przewagi nad swoim młodszym bratem - Ralfem. Przewaga ta byłaby jeszcze większa, ale mając pewne zwycięstwo w garści starszy z braci Schumacherów ostatnie okrążenia pokonał w dosyć wolnym tempie, zapewniając firmie Bridgestone pewne zwycięstwo w domowym wyścigu o Grand Prix Japonii. Szczęście opuściło jednak tym razem zwycięzcę poprzednich dwóch wyścigów - Rubensa Barrichello, który tak jak Schumacher przed dwoma tygodniami najpierw popełnił błąd na kwalifikacjach i chociaż w wyścigu dzielnie przebijał się do przodu, to jednak podczas nieudanej próby wyprzedzenia Davida Coultharda w walce o piątą pozycję uszkodził przednie zawieszenie w swoim bolidzie i musiał wycofać się z wyścigu. Tym samym drugi raz z rzędu tylko jeden kierowca Ferrari zdołał wywalczyć punkty.

Wyścig na torze Suzuka to także powrót do dobrej formy Ralfa Schumachera, który w poprzednim wyścigu również miał szansę na uzyskanie dobrego rezultatu, gdyby nie kolizja z Coulthardem. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - dzięki tej kolizji Niemiec w dzisiejszych kwalifikacjach za każdym razem wyjeżdżał na tor w momencie, gdy panowały najlepsze warunki do jazdy i dzięki temu zakwalifikował się na drugiej pozycji, nie pozwalając jej sobie odebrać nikomu podczas wyścigu. Jest to dopiero pierwsza wizyta na podium młodszego z braci Schumacherów w tym sezonie, którego ze względu na słabą formę zespołu Williams i wypadek na torze Indianapolis, wiążący się z ponad trzymiesięczną przerwą w ściganiu, nie zaliczy on raczej do zbyt udanych. Kto wie, być może była to ostatnia okazja do stanięcia na podium w najbliższej przyszłości, bo chociaż do końca sezonu został jeszcze jeden wyścig, to jednak w Brazylii Niemiec może nie mieć już tyle szczęścia, a w przyszłym sezonie czeka go przesiadka do mającej trudności nawet ze zdobywaniem punktów Toyoty. Tymczasem dzisiejszego wyścigu do zbyt udanych z pewnością nie zaliczy partner Ralfa - Juan Pablo Montoya, którego ze względu na dosyć odległą pozycją startową czekała dzisiaj trudna przeprawa. Kolumbijczyk jak zwykle dzielnie brnął do przodu, wygrywając kilka efektownych pojedynków i chociaż błąd popełniony podczas próby wyprzedzenia Jarno Trullego na 22 okrążeniu kosztował go utratę dwóch pozycji, to jednak i tak nie mógł liczyć na więcej niż dwa punkty, które zawdzięcza głównie kolizji pomiędzy Barrichello i Coulthardem.

Na trzeciej i czwartej pozycji wyścig ukończyli kierowcy z zespołu B.A.R - Jenson Button i Takuma Sato. Dla Buttona jest to już dziesiąta wizyta na podium w tym sezonie, będąca podobnie jak w poprzednich dwóch wyścigach zasługą dwustopowej strategii, która tym razem umożliwiła mu pokonanie jadącego na trzy stopy kolegi z zespołu. Sato był oczywiście trochę zawiedziony, że nie udało mu się ukończyć domowego wyścigu na podium, ale tak czy inaczej spisał się dzisiaj bardzo dobrze i pomimo ciążącej na nim sporej presji nie popełnił żadnych błędów, no może poza obraniem nieco mniej efektywnej strategii. Japończyk już na starcie został wyprzedzony przez Buttona, ale po kilku okrążeniach został przepuszczony przez partnera, aby móc wykorzystać do maksimum jazdą z mniejszą ilością paliwa w baku. Był to ładny gest ze strony Brytyjczyka i przykład rozsądnej gry zespołowej, która umożliwiła obydwu kierowcom jazdę w otwartej przestrzeni. Ostatecznie trzy stopy okazały się mniej trafnym wyborem, ale cała ekipa B.A.R może być zadowolona ze swego setnego występu, gdyż po pierwsze udało się powiększyć przewagę nad Renault w klasyfikacji generalnej konstruktorów, a poza tym zarówno Honda, jak i Sato raczej nie zawiedli swoich kibiców. Dla prezentującego coraz bardziej dojrzałą postawę Japończyka był to wręcz najbardziej udany występ w domowym wyścigu, choć trzeba przyznać, że w poprzednich dwóch edycjach Grand Prix Japonii także spisał się znakomicie.

Piąty na mecie zameldował się Fernando Alonso. Hiszpan pomimo mniejszej ilości postojów nie był w stanie pokonać Sato, o Buttonie już nie wspominając. Sprawa jest prosta - zespół Renault nie przypadkowo dwa wyścigi temu został pokonany w klasyfikacji konstruktorów przez ekipę B.A.R, która w tym sezonie dysponuje lepszym bolidem i ma już obecnie 16 punktów przewagi. W tej sytuacji walka o wicemistrzostwo w klasyfikacji zespołowej jest już w zasadzie przesądzona i tylko podwójne zwycięstwo przy najwyżej dwóch punktach zdobytych przez B.A.R w Brazylii może umożliwić powrót na drugą pozycję. Innymi słowy musiałby się zdarzyć cud, gdyż przy obecnej formie francuskiej stajni jest to nierealne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę dzisiejszą postawę Jacquesa Villeneuve'a. Kanadyjczyk co prawda zdołał uzyskać lepszy czas od Alonso podczas kwalifikacji, ale w wyścigu okazało się, że ustawienia bolidu R24 nie zostały zbyt dobrze dobrane na długodystansowe przejazdy i to był koniec nadziei na zdobycz punktową. Jest to z pewnością zasługa pogody, która zmusiła zespoły do dobieraniu ustawień bolidów do jazdy na suchej nawierzchni w ciemno i siłą rzeczy najbardziej dotknęło to Villeneuve'a, który nadal słabo zna R24. Ostatecznie mistrz świata z 1997 roku linię mety przekroczył jako dziesiąty kierowca.

Kimi Raikkonen finiszował na szóstej pozycji i najchętniej od razu zapomniałby o tym wyścigu, w którym ze względu na odległą pozycję startową podobnie jak swój przyszły partner - Montoya nie mógł w zasadzie liczyć na dobry rezultat. Do tego doszła jeszcze kolizja podczas próby dublowania niezbyt uważnego Timo Glocka, co doprowadziło do niewielkiego uszkodzenia zawieszenia i ostatnie okrążenia Fin musiał pokonać ze zdwojoną uwagą. Jeszcze bardziej niezadowolony z dzisiejszego wyścigu może być drugi kierowca z zespołu McLaren - Coulthard, choć do pewnego momentu wydawało się, że uda mu się finiszować na piątej lub nawet czwartej pozycji. Wszystko jednak legło w gruzach, gdy na 38 okrążeniu próbował go wyprzedzić Barrichello. Brazylijczyk po wyścigu przyznał, że trochę zbyt znienacka zaatakował kierowcę McLarena i miał on prawo go nie zauważyć. Następstwem kolizji było uszkodzenie zawieszenie w bolidach obydwu kierowców i co za tym idzie przedwczesny koniec udziału w wyścigu.

Kierowcy z zespołu Sauber - Giancarlo Fisichella i Felipe Massa Grand Prix Japonii ukończyli kolejno na ósmej oraz dziewiątej pozycji i chociaż tylko jednemu z nich udało się zdobyć zaledwie jeden punkt, to jednak obaj byli bardzo zadowoleni ze swojej dzisiejszej postawy. Dla Fisichelli jest to już piąty z rzędu zarobek punktowy i jest to niewątpliwie powód do zadowolenia. W zasadzie jedynym zmartwieniem Włocha była przejażdżka po poboczu okalającym zakręt Spoon na 16 okrążeniu, kiedy to ze względu na dyskusję przez radio na temat potencjalnej usterki stracił na chwilę koncentrację i spóźnił się z hamowaniem. Zdołał jednak opanować auto i po powrocie na tor kontynuował jazdę. Tymczasem Massa wystartował z końca stawki i przez cały wyścig toczył zaciętą walkę z rywalami, wyprzedzając w samej końcówce Villeneuve'a. Ostatecznie Brazylijczyk musiał obejść się tylko smakiem, kończąc wyścig tuż za punktowaną ósemką, ale i tak był usatysfakcjonowany.

Jarno Trulli po obiecującej postawie podczas kwalifikacji i w początkowej fazie wyścigu, swój debiutancki występ w barwach Toyoty ukończył dopiero na 11 pozycji, ale jeśli weźmiemy pod uwagę małą znajomość bolidu TF104B i zmienną pogodę podczas całego weekendu, należy to uznać za obiecujący rezultat. Tym bardziej, że reprezentujący japońską stajnię od początku sezonu 2003 Olivier Panis, dla którego był to ostatni wyścig Formuły 1 w karierze, na mecie zameldował się dopiero jako 14 kierowca, mając już dwa okrążenia straty do lidera. Nie jest to być może najlepszy sposób na zakończenie ponad 10-letniej kariery, ale tak to już czasem bywa.

Z pozostałych kierowców do mety dojechali Christian Klien (Jaguar), kierowcy z zespołu Jordan - Nick Heidfeld i Timo Glock, a także Gianmaria Bruni (Minardi). Oprócz Coultharda i Barrichello wyścigu nie ukończyli tymczasem drudzy kierowcy z zespołów Jaguar i Minardi - Mark Webber i Zsolt Baumgartner. Webbera z walki wyeliminowały problemy z układem chłodzenia silnika, przez które w kokpicie panowała coraz większa temperatura. W końcu stało się to na tyle dokuczliwe, iż jedynym rozwiązaniem było wycofanie się z wyścigu, gdyż próby usunięcia usterki podczas postojów nie przyniosły żadnego efektu. Z kolei Baumgartner tuż po ostatnim postoju popełnił błąd i tak jak podczas kwalifikacji wypadł z toru.