Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Bahrajnu
03.04.0500:00
12222wyświetlenia
Tegoroczne wydarzenia na torze w Sakhirze zostały zepchnięte na nieco dalszy plan z powodu śmierci Jana Pawła II. Ze zrozumiałych względów (żałoba narodowa) stacja TV4 nie przeprowadziła bezpośredniej transmisji z drugiej sesji kwalifikacyjnej i z wyścigu, jednak dzisiejsze zmagania kierowców można było śledzić na antenie niemieckiej stacji RTL. O śmierci Papieża przypominały nam czarne nosy bolidów Ferrari, a także naklejka na kasku Jarno Trullego z napisem "Thank You Pope". Ponadto na podium zabrakło polewania zastępującym w Bahrajnie szampana napojem gazowanym i choć na pierwszy rzut oka mogła zwłaszcza nas, Polaków, razić trochę nadmierna radość kierowców, to jednak należy pamiętać o tym, że wyścig ten odbywał się w kraju arabskim.
Trzeci wyścig sezonu 2005 przyniósł kolejną dominującą postawę Fernando Alonso, który po uzyskaniu najlepszych czasów w obydwu sesjach kwalifikacyjnych, w wyścigu także okazał się niepokonany. Co prawda w początkowej fazie rywalizacji sporą presję na kierowcy Renault wywierał Michael Schumacher, jednak nawet nie zdążyliśmy się przekonać, czy była to zasługo szybkości bolidu F2005, czy też być może mniejszej ilości paliwa w baku. Po zaledwie 12 okrążeniach awaria hydrauliki zmusiła Niemca do wycofania się z wyścigu i wygląda na to, że przyspieszenie debiutu nowego auta raczej nie opłaciło się. Po odpadnięciu z walki starszego z braci Schumacherów Alonso mógł już spokojnie skupić się na kontrolowaniu przebiegu wyścigu, odnosząc bez większych problemów drugie zwycięstwo z rzędu. Do mety nie dojechał jednak ponownie drugi kierowca Renault, Giancarlo Fisichella - tym razem z walki Włocha wyeliminowała awaria silnika i to już na samym początku wyścigu. Francuska stajnia nie powiększyła zatem swojej przewagi nad spisującą się rewelacyjnie Toyotą, ale za to Alonso ma już 10 punktów przewagi nad Trullim w klasyfikacji generalnej kierowców.
Oprócz Trullego, który drugi raz z rzędu stanął na drugim stopniu podium, bardzo dobrze wypadł dzisiaj także jego partner, Ralf Schumacher. Gdyby nie błąd popełniony podczas sobotnich kwalifikacji, Niemiec miałby z pewnością duże szanse na podium, a tak musiał zadowolić się czwartą pozycją. Tym niemniej japońska stajnia łącznie zdobyła aż 13 punktów i do Renault ma tylko 9 punktów straty w klasyfikacji konstruktorów po trzech wyścigach. Na najniższym stopniu podium stanął tymczasem Kimi Raikkonen, który po wyjątkowo pechowym początku sezonu wreszcie uzyskał przyzwoity rezultat. Jest to głównie zasługa spokojnej jazdy, choć Fin podobnie jak i wielu innych kierowców nie uniknął dzisiaj błędów na zdradliwej nawierzchni toru w Bahrajnie.
O wiele bardziej widowiskowo pojechał za to drugi kierowca McLarena, Pedro de la Rosa, zastępujący w tym wyścigu Juana Pablo Montoyę. Hiszpan stoczył wiele emocjonujących pojedynków i okazał się nie mniej waleczny od Montoi. Co prawda dwukrotnie przesadził z opóźnieniem hamowania, najpierw podczas pojedynku z Takumą Sato, a następnie w trakcie walki z Rubensem Barrichello, ale za każdym razem dopadał ponownie swoją ofiarę i sukcesywnie przedzierał się na coraz wyższe miejsca. Najbardziej efektownie wyglądał pojedynek z Markiem Webberem na ostatnich okrążeniach, po którego wygraniu de la Rosa awansował na piątą pozycję. W dodatku Hiszpan ustanowił najlepszy czas przejazdu jednego okrążenia i nie ma już chyba wątpliwości, że McLaren dysponuje bardzo dobrym bolidem. Zwycięstwo jest już zatem tylko kwestią czasu, a póki co stajnia z Woking awansowała na trzecią pozycję w klasyfikacji konstruktorów. Miejmy nadzieję, że swoją postawą de la Rosa zasłużył sobie dzisiaj na posadę głównego kierowcy w jednym z zespołów, gdyż jako tester z pewnością nie wykorzystuje swojego pełnego potencjału.
Zespół Williams musiał zadowolić się dzisiaj zaledwie trzema punktami, choć zanosiło się na znacznie więcej. Niestety Nicka Heidfelda z walki wyeliminowała awaria silnika, co w sumie nie powinno nikogo dziwić, gdyż Niemiec jako jedyny kierowca z czołówki w Bahrajnie pojechał z tym samym silnikiem, który w Malezji umożliwił mu stanięcie na podium. Silnik ten musiał zatem wytrzymać dwa pełne weekendy Grand Prix w ekstremalnych warunkach i niestety nie przeszedł tej próby pomyślnie. Tymczasem Webber po efektownym poślizgu 20 okrążeń przed końcem wyścigu, w trakcie którego stracił dwa miejsca, na koniec miał już bardzo zniszczone opony i pomimo wszelkich wysiłków nie zdołał utrzymać za swoimi plecami de la Rosy. Ostatecznie Australijczyk finiszował na szóstej pozycji.
Na ostatnich pozycjach punktowanych finiszowali Felipe Massa (Sauber) i David Coulthard (Red Bull), niewątpliwie korzystając z problemów kilku kierowców z czołówki. Dobre jednak i to, zwłaszcza w przypadku zespołu Sauber, który początku sezonu 2005 zdecydowanie nie mógł zaliczyć do udanych. Zdobyte przez Massę dwa punkty powinny zapewnić dodatkową motywację dla szwajcarskiej stajni, która świętowała w Bahrajnie 200 start w wyścigach Formuły 1. Coulthard miał tymczasem szansę na nieco większy zarobek punktowy, gdyby nie fatalny występ na kwalifikacjach. Do tego doszły jeszcze kolizje z Barrichello i Christijanem Albersem na początku wyścigu, nie z winy Szkota zresztą, które na szczęście nie spowodowały zbyt wielkich uszkodzeń bolidu RB1. Dzięki temu kierowca Red Bull dojechał bezpiecznie do mety i może poszczycić się zarobkiem punktowym w każdym z trzech rozegranych dotąd w tym sezonie wyścigów.
Na pozostałych miejscach finiszowali Barrichello, Tiago Monteiro (Jordan) i kierowcy z zespołu Minardi, Patrick Friesacher oraz Albers, przed którymi sklasyfikowany został co prawda Jacques Villeneuve, jednak bolid kierowcy zespołu Sauber ucierpiał w bezpośrednim starciu z autem Coultharda na jednym z ostatnich okrążeń i Kanadyjczyk ze względu na uszkodzenie zawieszenia musiał wycofać się z wyścigu. Gdyby nie to, być może udałoby mu się finiszować na ósmej pozycji. Jeszcze większego pecha miał drugi kierowca Red Bull, Christian Klien, który ze względu na zgaśnięcie silnika nie ruszył do okrążenia rozgrzewającego. Mechanikom nie udało się jednak ponownie uruchomić silnika w boksach, co świadczyło najprawdopodobniej o problemach z elektryką bolidu i w tej sytuacji wyścig dla Austriaka zakończył się jeszcze przed startem. Szkoda, gdyż siódma pozycja startowa dawała realne szanse na zarobek punktowy.
Barrichello wyścig rozpoczął z ostatniej pozycji, gdyż zespół Ferrari zdecydował się na wymianę silnika w jego bolidzie, podejrzewając, iż był on przyczyną awarii skrzyni biegów. W wyścigu Brazylijczyk do pewnego momentu radził sobie bardzo dobrze, jednak jazda z ustawieniami Michaela Schumachera, pasującymi bardziej do stylu jazdy siedmiokrotnego mistrza świata, spowodowała zbyt szybkie zużycie opon. Wszystko to oczywiście było następstwem przejechania zaledwie kilku okrążeń podczas treningów i w tej sytuacji końcówka wyścigu stanowiła dla Barrichello istną katorgę. Ostatecznie kierowca Ferrari linię mety przekroczył jako dziewiąty i po wyścigu stwierdził tylko, że chciałby jak najszybciej zapomnieć o tym weekendzie.
Bez punktu Bahrajn opuściła także ekipa B.A.R. Jensona Buttona z walki wyeliminowała awaria sprzęgła zaraz po drugim postoju, natomiast w bolidzie Sato wysiadły hamulce. Tak czy inaczej biorąc pod uwagę nienajlepsze osiągi bolidów 007 obaj kierowcy spisali się całkiem nieźle i gdyby nie awarie, wyścig ukończyliby najprawdopodobniej na punktowanych miejscach. Ostatniego pechowca, Naraina Karthikeyana (Jordan), z wyścigu wyeliminowała awaria elektryki.