Największe fiaska poleceń zespołowych
Sprawdzamy, gdzie polecenia płynące ze strony zespołu miały najgorszy wpływ na losy GP
13.07.1120:02
8593wyświetlenia
Nikt specjalnie nie lubi, gdy mówi się mu, co ma zrobić, tym bardziej jeśli jest się kierowcą wyścigowym, który pragnie wygrywać grand prix - to więcej niż pewne.
Po tym, jak w niedzielę Christian Horner poprosił Marka Webbera o utrzymanie różnicy do swojego zespołowego kolegi - Sebastiana Vettela, polecenia zespołowe powróciły do Formuły 1. Postaramy się przejrzeć historię by zobaczyć, gdzie polecenia płynące ze strony zespołu miały najgorszy wpływ na losy Grand Prix.
Fernando Alonso i Felipe Massa / Hockenheimring 2010
Fernando Alonso i Sebastian Vettel walczyli o prowadzenie na starcie ubiegłorocznego Grand Prix Niemiec, co w pełni wykorzystał Felipe Massa, awansując na pierwszą pozycję.
Podczas jazdy na czele stawki, Brazylijczyk został wezwany przez Ferrari do przepuszczenia swego kolegi z zespołu - Fernando Alonso poprzez użycie sławnej już dziś sentencji
Fernando is faster than you(pol. „Fernando jest od ciebie szybszy”). Przerodziło się to jednak w totalna farsę, bowiem Rob Smedley w zbyt klarowny sposób przekazał Massie polecenie i w dodatku nie starał się ukryć swojej frustracji z wynikłej sytuacji. Massa ze swej strony uczynił manewr oddania pozycji Alonso tak ewidentnym, jak tylko można to sobie było wyobrazić.
Smedley powiedział potem do Massy przez radio:
OK. Dobry chłopak. Teraz tylko trzymaj się go, dodając w bardzo ponurym tonie słowo
Przepraszam. Fernando wygrał wtedy wyścig, ku niezadowoleniu wielu fanów. Ferrari zostało ukarane za swoje działania grzywną w wysokości 100 tysięcy dolarów, ale później - pomimo rozpatrzenia sprawy przez Światową Radę Sportów Motorowych - włoski zespół uniknął dalszych konsekwencji, a polecenia zespołowe zostały zalegalizowane.
Rene Arnoux i Alain Prost / Paul Ricard 1982
Zanim przejdziemy do sedna sprawy, odpowiedzmy sobie na pytanie: Jeśli prowadzisz w swoim domowym grand prix, jadąc bolidem zespołu, którego siedziba znajduje się w kraju organizującym wyścig, to chcesz wygrać bez względu na cenę? To samo czuł Rene Arnoux w swej ojczyźnie w 1982 roku, a mając na uwadze, że Francuz nie wygrał wyścigu już od ponad dwóch lat, było to naprawdę słodkim uczuciem. Tyle że Renault miało w tej sprawie inne zdanie.
Producent jednostek napędowych był zdesperowany, aby za plecami potencjalnego mistrza świata z Francji znajdował się silnik Renault, dlatego postanowili skupić całe swe wysiłki na Alainie Proście, który w wyścigu jechał 20 sekund za Arnoux, ale posiadał ogromne wsparcie od zespołu. Arnoux ignorował jak obłąkany informacje płynące z garażu, aby odpuścić, a tym samym wygrał wyścig, ale tylko po to, aby rozpętało się piekło.
Wielu członków zespołu twierdziło, że Arnoux chciał przepuścić Prosta, jednakże ten wszystkiemu zaprzeczał. Prost - choć zdenerwowany - mówił później, że jego zdaniem zespół zapewniał obu kierowcom równe szanse, w które - co oczywiste - wierzył także Arnoux. Zamieszanie nie trwało długo. Arnoux opuścił zespół wraz z końcem sezonu.
Ayrton Senna i Alain Prost / Imola 1989
Wiele kart historii zostało zapisanych tematami wielkiej walki toczonej między Alainem Prostem i Ayrtonem Senną. Dwie legendy zespołu McLaren zakończyły czas wzajemnych startów w jednym teamie skakaniem sobie do gardeł, jednakże rozpad ich więzi sięgał kilku wcześniejszych zdarzeń, w szczególności wyścigu na Imoli w 1989 roku.
Wyścig rozpoczął się całkiem normalnie. Senna zdołał uciec, podczas gdy Prost z trudem odpierał ataki Ferrari Nigela Mansella. Wyścig został wstrzymany po przejechaniu czterech okrążeń po tym, jak partner zespołowy Mansella - Gerhard Berger wypadł z toru w zakręcie Tamburello, a jego bolid stanął w płomieniach. Austriak wyszedł na szczęście z całego incydentu z zaledwie połamanymi żebrami i oparzeniami drugiego stopnia.
Podczas restartu Prost ruszył lepiej od Senny i prowadził w wyścigu, ale Brazylijczyk wyprzedził go w nawrocie Tosa. Obaj kierowcy dojechali do mety na czele - Senna wygrał, a Prost był drugi. Po wyścigu okazało się jednak, że kierowca, który jako pierwszy wjedzie w pierwszy zakręt utrzyma swą pozycję i co za tym idzie - również zwycięstwo w wyścigu. W opinii Prosta było to jednoznaczne zerwanie tej umowy, a wojna między dwoma kierowcami rozpoczęła się wtedy na dobre.
Michael Schumacher i Rubens Barrichello / A1 Ring 2002
Przed Grand Prix Austrii w sezonie 2002, Schumacher miał już na swoim koncie cztery zwycięstwa i jedno trzecie miejsce na pięć rozegranych do tego momentu wyścigów. Jego prowadzenie w mistrzostwach było ogromne, dysponował samochodem szybszym niż jakikolwiek inny, a piąty tytuł mistrza świata Niemiec miał już niemal w kieszeni.
Kiedy więc kolega z zespołu - Rubens Barrichello prowadził w wyścigu po starcie z pierwszego pola, można było spodziewać się, że Ferrari pozwoli mu na pierwsze zwycięstwo w sezonie. W końcu Michael był drugi, więc nie tracił punktów do swego najgroźniejszego rywala w walce o mistrzowską koronę - Juana Pablo Montoi... Mógł jednak powiększyć przewagę o dodatkowe cztery punkty i na tym właśnie zleżało Ferrari.
Barrichello został więc poproszony o przepuszczenie Schumachera i podobnie jak jego rodak Massa osiem lat później, posłusznie wykonał zalecenie zespołu w sposób najbardziej oczywisty, ze wszystkich możliwych. Ceremonia wręczenia trofeów na podium była totalną farsą. Obaj kierowcy byli zakłopotani, a Schumacher czuł, że to Rubens powinien stanąć na najwyższym stopniu podium. Wtedy to na szefa zespołu spadły złe słowa ze strony mediów, fanów, a w dodatku ogromna kara finansowa. Pięć wyścigów później - 21 lipca - Schumacher zapewnił sobie kolejny tytuł mistrza.
Didier Pironi i Gilles Villenueve / Imola 1982
Dwóch zespołowych partnerów sprzecza się ze sobą, w dodatku twierdząc, że może to dawać rozrywkę fanom, ale kiedy te relacje kończą się tragicznie, to jest to już zupełnie inna historia. We wczesnej fazie sezonu 1982 były już wyłączenia z rywalizacji, protesty, strajki kierowców, ale wydarzenia, jakie rozegrały się na Imoli doprowadziły do utarty przez sport jednego z czołowych zawodników.
Po wielu zawirowaniach wokół FOCA (Stowarzyszenia Konstruktorów Formuły 1), niektóre zespoły zbojkotowały Grand Prix San Marino z powodu dyskwalifikacji Nelsona Piqueta i Keke Rosberga rundę wcześniej. Z tego powodu do wyścigu przystąpiło zaledwie 14 bolidów i sytuacja ta znacznie zwiększała szanse Ferrari na zwycięstwo w ojczyźnie, a Tifosi masowo wspierali kierowców Scuderii - Didiera Pironiego oraz Gillesa Villenueve'a. Renault było szybsze, ale miało problemy z niezawodnością, przez co odpadło z wyścigu, a rywalizacja o zwycięstwo została w rękach kierowców spod znaku wierzgającego rumaka. Na trzecim miejscu pewnie jechał Michele Alboreto. Ferrari poleciło więc obu samochodom jak największą minimalizację potencjalnego ryzyka.
Wtedy to zapanowało zamieszanie po tym, jak prowadzący Villenueve zobaczył na swej tablicy informacyjnej wiadomość:
Hold position(pol. utrzymuj pozycję), jednakże Pironi pomyślał, że obaj kierowcy mogą się ścigać. Wyprzedził więc Kanadyjczyka, ale Gilles pomyślał, że miało to tylko stanowić rozrywkę dla tłumu kibiców i wkrótce potem powrócił na czoło. Na ostatnim okrążeniu Francuz zdołał ponownie wyprzedzić Villeneuve'a, który jednak nie był już w stanie odzyskać miejsca i w rezultacie to Pironi wygrał wyścig.
Na podium jasnym było, że Gilles nie był zadowolony. Myśląc, że wyścig jest już jego, na ostatnim okrążeniu zobaczył wyprzedzający go bolid Pironiego, co w jego opinii było złamaniem panujących zasad i nigdy więcej nie odezwał się już z tego powodu do Francuza. Dwa tygodnie później Villenueve zginął w wypadku podczas treningu przed Grand Prix Belgii na torze Zolder.
Źródło: badgergp.com
KOMENTARZE