Montoya odniósł drugie zwycięstwo na Monzy

04.09.0500:00
Marek Roczniak
16062wyświetlenia

Pomimo problemów z lewą tylną oponą w końcówce wyścigu, Juan Pablo Montoya został zwycięzcą tegorocznej edycji Grand Prix Włoch. Wbrew powszechnie panującej opinii o niewiarygodnej szybkości bolidów Renault na starcie, Kolumbijczyk po zgaśnięciu pięciu czerwonych świateł nie uległ Fernando Alonso i do pierwszego postoju w boksach utrzymywał niewielką, aczkolwiek bezpieczną przewagę nad liderem klasyfikacji generalnej. Później przewaga ta urosła do blisko 12 sekund, jednak problemy z lewą tylną oponą kilka okrążeń przed końcem wyścigu zmusiły kierowcę McLarena do zwolnienia tempa jazdy. W przeciwieństwie do wyścigu w Turcji Montoya zachował tym razem stalowe nerwy i nie dopuścił do utraty pierwszej pozycji na rzecz Alonso, odnosząc tym samym szóste zwycięstwo w karierze, w tym drugie na torze Monza.

Na najniższym stopniu podium stanął drugi kierowca Renault, Giancarlo Fisichella, który po niezbyt udanym występie na kwalifikacjach przed własną publicznością, w wyścigu spisał się już bez zarzutu. Włoch do pierwszego postoju w boksach jechał co prawda cały czas na ósmej pozycji, jednak odbył go na tyle późno, iż po zakończeniu pierwszej rundy postojów był już trzeci i tak już zostało do końca wyścigu. Jedynym kierowcą mogącym dzisiaj pozbawić go zaledwie drugiej wizyty na podium w tym sezonie, był Kimi Raikkonen. Fin ze względu na wymianę silnika wyścig rozpoczął dopiero z 11 pozycji z dosyć dużą ilością paliwa w baku. Niestety kierowca McLarena na starcie nie zdołał zyskać ani jednego miejsca i dosyć długo musiał jechać za wolniejszym od niego Jacquesem Villeneuve'em. Kiedy Kanadyjczyk zjechał w końcu do boksów na pierwszy postój, Raikkonen miał już blisko pół minuty straty do prowadzącego Montoi. Wygrana wydawała się być niemal poza zasięgiem, jednak Raikkonen nie poddawał się, a strategia tylko jednego postoju dawała mu realną szansę na pokonanie co najmniej jednego z kierowców Renault.

Cały plan legł w gruzach, gdy tuż za połową wyścigu z prawej tylnej opony w bolidzie Fina zaczęły odpadać kawałki gumy. Ze względu na sporą liczbę okrążeń pozostałych do końca wyścigu zespół zdecydował się na wymianę uszkodzonej opony, co kosztowało Raikkonena spadek na 12 pozycję. Nie mając specjalnie innego wyjścia "Iceman" przystąpił ponownie do odrabiania strat i po 44 okrążeniach był już czwarty, mając niespełna cztery sekundy straty do Fisichelli. Tak duże tempo jazdy niosło jednak za sobą spore ryzyko i ceną za nie był poślizg na 45 okrążeniu, w wyniku którego kierowca McLarena stracił czwartą pozycję. Dosyć szybko udało mu się ją odzyskać, jednak na dogonienie Fisichelli było już za późno i Fin musiał zadowolić się pięcioma punktami. Tym samym Alonso powiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej kierowców do 27 punktów i już podczas kolejnego wyścigu będzie miał szansę na przypieczętowanie pierwszego tytułu mistrzowskiego. Tymczasem McLaren może już w zasadzie tylko liczyć na pokonanie Renault w klasyfikacji konstruktorów, bowiem traci do francuskiej stajni tylko osiem punktów.

Kolejno na piątej i szóstej pozycji finiszowali kierowcy Toyoty, Jarno Trulli i Ralf Schumacher. Trulli tuż po starcie z piątej pozycji zdoła wyprzedzić Takumę Sato, jednak jeszcze przed końcem pierwszego okrążenia uległ kierowcy B.A.R, a na kolejnym został wyprzedzony przez obydwu kierowców Ferrari, przy czym Michael Schumacher awans na szóstą pozycję zawdzięczał ścięciu drugiej szykany i na czwartym okrążeniu musiał w końcu przepuścić Włocha, gdyż inaczej zostałby ukarany. W trakcie pierwszej rundy postojów Trulli zyskał trzy kolejne miejsca, ale jednocześnie został pokonany przez Fisichellę i w tej sytuacji musiał zadowolić się czwartą pozycją. Później został jeszcze wyprzedzony przez Raikkonena, jednak mimo to mógł uznać domowy wyścig za dosyć udany, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną formę Toyoty. Ralf Schumacher podczas pierwszej rundy postojów także zyskał dwa miejsca, a następnie udało mu się pokonać Jensona Buttona i tym sposobem japońska stajnia zdobyła w Grand Prix Włoch aż siedem punktów. Do pokonania Ferrari brakuje jej obecnie tylko osiem punktów.

Największą niespodziankę sprawił dzisiaj niewątpliwie zastępca niedysponowanego Nicka Heidfelda w zespole Williams, Antonio Pizzonia. Brazylijczyk o wyznaczeniu na zastępcę dowiedział się zaledwie na pół godziny przed rozpoczęciem sobotnich treningów, a że nie brał udziału w ostatnich testach na Monzy, czekało go dosyć trudne zadanie, tym bardziej, że do kwalifikacji musiał przystąpić jako pierwszy kierowca. Efektem tego była zaledwie 16 pozycja startowa, jednak Pizzonia nie przejął się tym zbytnio i już na starcie zyskał dwa miejsca, a po pierwszym, bardzo późnym postoju w boksach, był już dziesiąty. Następnie jak gdyby nigdy nic w trakcie drugiej rundy postojów przeskoczył zarówno obydwu kierowców Ferrari, jak i Buttona, kończąc wyścig na siódmej pozycji. Zważywszy na zaistniałe okoliczności, Brazylijczyk spisał się po prostu rewelacyjnie i na prawdę szkoda, że marnuje się tylko jako kierowca testowy. Tymczasem uważany za znacznie bardziej utalentowanego kierowcę Mark Webber po kolizji z Davidem Coulthardem na pierwszym okrążeniu musiał zjechać do boksów po nowe przednie skrzydło i wyścig ukończył dopiero na 14 pozycji.

Ostatni punkt zdobył Button, co zważywszy na trzecią pozycję startową jest dosyć mizernym osiągnięciem. Jak widać bardzo dobra postawa zespołu B.A.R na kwalifikacjach była jedynie zasługą mniejszej ilości paliwa, co w wyścigu oznaczało utratę kilku miejsc podczas każdej z rundy postojów. Prawdę mówiąc gdyby nie konieczność wymiany opony w bolidzie Rubensa Barrichello, Button dzisiejszy wyścig ukończyłby poza punktowaną ósemką. Tymczasem Takuma Sato szansę na wywalczenie chociażby jednego punktu stracił ze względu na problemy z tankowaniem paliwa podczas pierwszego postoju, przez co boksy odwiedzał w tym wyścigu aż trzykrotnie. W efekcie Japończyk finiszował dopiero na 15 pozycji, ale pewnie i tak miał tylko niewielką szansę na zarobek punktowy. Dziewiąty na mecie zameldował się Felipe Massa (Sauber), zyskując w trakcie dzisiejszego wyścigu aż sześć miejsc, co należy traktować jako całkiem przyzwoite osiągnięcie, tym bardziej, że - choć wydaje się to dosyć nieprawdopodobne - do mety dojechali tym razem wszyscy kierowcy bez wyjątku.

Zespół Ferrari podobnie jak i ekipa B.A.R w miarę udany występ na kwalifikacjach na torze Monza zawdzięczał tylko i wyłącznie niezbyt dużej ilości paliwa w bolidach Michaela Schumachera i Rubensa Barrichello. Już po pierwszej rundzie postojów stało się jasne, że włoska stajnia może co najwyżej liczyć na jeden punkt w domowym wyścigu. W końcu jednak nawet i tego nie udało się zdobyć, bowiem Barrichello musiał odbyć dodatkowy postój w boksach ze względu na konieczność wymiany lewej tylnej opony (nie tylko firma Michelin miała dzisiaj problemy z wytrzymałością tej konkretnej opony). W tej sytuacji Barrichello został sklasyfikowany na 12 pozycji, natomiast Schumacher zamknął pierwszą dziesiątkę. Pierwszy raz od 1995 roku zespół Ferrari nie zdobył ani jednego punktu w Grand Prix Włoch i dalszy komentarz jest chyba raczej zbędny. Z pozostałych kierowców warto zwrócić uwagę na nienajlepszy występ partnera Massy, Jacquesa Villeneuve'a (11 pozycja) oraz reprezentantów Red Bull, Christiana Kliena i Davida Coultharda, którzy wyścig ukończyli odpowiednio na 13 i 15 pozycji. Oprócz kolizji pomiędzy Coulthardem i Webberem, tuż po starcie zderzyli się ze sobą także Narain Karthikeyan (Jordan) i Christijan Albers (Minardi). Ten ostatni został dodatkowo ukarany przejazdem przez boksy, kończąc wyścig na ostatniej pozycji.

KOMENTARZE

7
radek
05.09.2005 02:43
a ja lubie wszystkich a najbardziej Alonso i Kimiego
Martol
05.09.2005 10:04
O pechu to może tylko mówić Raikkonen bo gdyby nie ta rozwalająca się opona to miał szanse na zajęcie nawet drugiego miejsca , a kto wie czy nie na wygranie wyścigu ,a tak za tydzień możemy zobaczyć tyumfującego Flavio (boże jak ja nie nawidzę tego gościa) :)
zi3000
05.09.2005 06:36
Z Webberem to jakas dziwna sprawa, albo ma pecha okrutnego, albo powinien przesiasc sie na rower, bo idzie mu to znacznie lepiej niz ostatnie starty w F1 i mam wrazenie ze jak Frank mial na poczatku sezonu oglosic kto bedzie jezdzil jako kierowcy wyscigowi to powinien podac Heidfelda i Pizzonie. Bo o ile faktycznie moze miec pecha to jest jeszcze taka sprawa ze zbyt czesto uczestniczy w kolizjach, a to juz nie pech. Jak to mowia nie sztuka jest uczestniczyc w wypatku z nie swojej winy, sztuka jest w nim nie uczestniczyc.
Arczyn
04.09.2005 09:54
Webberowi się autko nie sprawdza, za to lepiej sprawdza się Heidfeldowi a nawet Pizzonii co jeździ raz na rok :D :D :D
Hindus
04.09.2005 08:07
Jest wielu swietnych kierowców testowych, lepszych od "prawdziwych kierowców wyścigowych"... np. A.Wurz, R. Zonta, A.Pizzonia, Niektórzy sa po prostu za bardzo przereklamowani!!:P
KIU
04.09.2005 07:50
Webber jest o wiele leprzy tylko autko sie nie sprawdza
robert.palilo
04.09.2005 07:26
Pizzonia rewelacja! Przyszły sezon z Nico Rosbergem u Franka. Trzeba pogonić Webbera, który po prostu jest słaby (zawala każdy start).