Albon: F1 miała szczęście, że nie doszło do poważnego wypadku
Taj nie rozumie, dlaczego Q2 wystartowało pomimo wciąż trwającej akcji z użyciem dźwigu.
14.11.2016:36
995wyświetlenia
Embed from Getty Images
Alex Albon uważa, że Formuła 1 miała dużo szczęścia, iż podczas kwalifikacji do GP Turcji nie doszło do ani jednego poważnego incydentu.
Chociaż kierowcy Red Bulla prezentowali konkurencyjną formę w deszczowej czasówce, to Taj przyznaje, że popołudnie było dla niego bardzo stresującym doświadczeniem.
Albon wspomniał kontrowersyjny moment ze startu Q2, gdy sesja ruszyła pomimo tego, że na torze cały czas powiewały żółte flagi a na poboczu znajdował się dźwig ściągający za barierki bolid Nicholasa Latifiego.
Alex Albon uważa, że Formuła 1 miała dużo szczęścia, iż podczas kwalifikacji do GP Turcji nie doszło do ani jednego poważnego incydentu.
Chociaż kierowcy Red Bulla prezentowali konkurencyjną formę w deszczowej czasówce, to Taj przyznaje, że popołudnie było dla niego bardzo stresującym doświadczeniem.
Mogę zrozumieć, dlaczego ludziom się to podobało. Gdybym sam oglądał to w telewizji, też byłbym zadowolony z widowiska. Za kierownicą nie było już tak wesoło. Gdy na mokrym torze wrzucasz szósty czy siódmy bieg, opony zaczynają kręcić się w miejscu a bolid ślizga się po całym torze. To nic fajnego.
Myślę, że mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia, że któryś z incydentów nie zakończył się poważnym wypadkiem. Było kilka zdarzeń, które mogły do tego doprowadzić, chociażby na dojeździe do trzeciego zakrętu.
Lubię jazdę w trudnych warunkach. Lubię weekendy, gdy trzeba postarać się trochę bardziej. Jednocześnie uważam jednak, że był to najprawdopodobniej krok w kierunku przesadnego zagrożenia, naprawdę.
Albon wspomniał kontrowersyjny moment ze startu Q2, gdy sesja ruszyła pomimo tego, że na torze cały czas powiewały żółte flagi a na poboczu znajdował się dźwig ściągający za barierki bolid Nicholasa Latifiego.
To nie było nic dobrego. Domyślam się, że chcieli zdążyć ze wszystkim przed zachodem słońca. Stąd pośpiech. Ta decyzja była jednak po prostu głupia. Przecież mogliśmy poczekać pięć minut, aby dźwig zjechał z toru.
Myślę, że musiało tu dojść do jakiegoś nieporozumienia. Nie wierzę, że stało się tak celowo. Po prostu trudno jest mi zrozumieć, jak można było podjąć tę decyzję, wiedząc, że na torze wciąż jest dźwig.
Spodziewałem się komunikatu o tym, że sesja rozpocznie się za pięć minut. Do startu Q2 pozostała minuta i pomyślałem wtedy, że dźwig musiał mieć naprawdę dobre tempo. Oczywiście realia były zgoła inne, po prostu nie było wystarczająco dużo czasu na zakończenie wszystkich prac porządkowych.