Carlos Sainz wygrywa po niesamowitej walce w Singapurze
Dzisiejszy wyścig zdecydowanie był najciekawszym w sezonie.
17.09.2316:05
3242wyświetlenia
Embed from Getty Images
Singapur na zawsze zostanie zapamiętany jako pierwszy w historii nocny wyścig. Poza tym jest to jedyna runda, która zawsze balansuje na granicy 2 godzin ścigania. To powoduje oczywiste problemy dla kierowców, a to znowu przekłada się na błędy i ciekawe rozstrzygnięcia. Przed tegoroczną rundą nadzieje były podobne, gdyż w sobotę oba Red Bulle nie zakwalifikowały się do Q3.
W czołówce tylko Charles Leclerc zaryzykował start na miękkich oponach, co zdecydowanie mu się opłaciło, gdyż wyprzedził George'a Russella. Swoich sił próbował też Lewis Hamilton, ale zupełnie przestrzelił hamowanie do pierwszego zakrętu. Znalazł się tym samym przed Russellem, ale musiał oddać pozycję na rzecz kolegi zespołowego, jak również Lando Norrisa.
Na drugim okrążeniu Yuki Tsunoda zakończył rywalizację po kontakcie z rywalem. Przebita opona nie pozwoliła na dalszą jazdę. Po tym incydencie sytuacja na torze się uspokoiła i przez pierwsze kilkanaście kółek oglądaliśmy zaciekłe oszczędzanie opon.
Sytuację diametralnie zmienił Logan Sargeant, który nie wytrzymał presji Singapuru i uszkodził przednie skrzydło, rozrzucając po torze masę odłamków włókna węglowego. Sędziowie postanowili o wyjeździe samochodu bezpieczeństwa. To skłoniło całą stawkę poza Red Bullami (oraz Bottasem), by zjechać po świeże opony. Fortel Red Bulla niemal się udał, gdyż Sainz wyjechał tuż przed Verstappenem.
Na podwójnym zjeździe stracił Leclerc, który na tor wrócił na Norrisem. Jednak prawdziwy dramat odbył się w Red Bullu, gdyż nieco nadwyrężone twarde opony nie potrafiły zapewnić żadnej przyczepności, co pozwoliło rywalom z łatwością wyprzedzać mistrzowską ekipę. Ich sytuacja ustabilizowała się gdy wylądowali na pozycji szóstej i siódmej.
W ciekawą walkę uwikłał się Alonso, próbując wyprzedzić Perza, jednak próba się nie udała, a do skóry Hiszpana dobrał się Ocon. Dla kierowcy Astona nie był to szczęśliwy dzień. Wcześniej już otrzymał karę doliczenia 5 sekund za błąd przy wjeździe do alei serwisowej. Po tej akcji Red Bull już ostatecznie stracił tempo i chwilę później zjechał po świeże pośrednie opony, poświęcając wiele pozycji na torze.
Dla Verstappena zaczęło się odzyskiwanie pozycji, ale wygrana była poza zasięgiem bez kompletnie szalonych scenariuszy. Wszystko wskazywało więc na procesję do mety, ale nagle awarii uległ samochód Ocona. Sędziowie zdecydowali o ogłoszeniu wirtualnej neutralizacji, co nie zachęcało do zjazdu po nowe opony. Jednak Mercedes postawił na ryzyko i założył błyszczący komplet pośrednich Pirelli.
Od tej chwili w garażu Sainza i Norrisa zaczęła się nerwówka, gdyż Mercedes okazał się niewiarygodnie szybki. Przewaga rywali malała w oczach i jasne było, że dojdzie do niesamowitej walki na torze. Na kilka kółek przed metą Russell z Hamiltonem dojechali do Norrisa i zaciekle go atakowali. Sainz wiedział, że Norris musi wytrzymać do mety, gdyż jeśli ulegnie McLaren, on będzie łatwym celem dla czarnych samochodów.
Hiszpan od tego momentu zachowywał się jak partner i przyjaciel Anglika, gdyż dawał mu przy każdej okazji DRS, dzięki czemu McLaren mógł desperacko bronić się przed Russellem. Ten ostatni naciskał tak mocno, że w końcu musiało dojść do przesilenia. Młodszy z kierowców Mercedesa nie wytrzymał presji i wjechał w bandy, kończąc swoją walkę. Było już za późno, by Hamilton wyprzedził rywali i tylko uzupełnił najniższy stopień podium.
W ten sposób byliśmy świadkami najbardziej emocjonującego wyścigu w sezonie. Carlos Sainz jak nikt inny zasłużył dziś na zwycięstwo. Dlatego każdy na podium był zadowolony z swojego wyścigu, a najbardziej zadowoleni byli kibice. Słowem uzupełnienia, Verstappen zakończył zawody na piątej pozycji, ale tym razem to nie Red Bull był w świetle reflektorów.
Pogoda na koniec sesji:
Temperatura toru: 35°C
Temperatura powietrza: 29°C
Prędkość wiatru: 2,2 km/h
Wilgotność powietrza: 77%
Sucho
Singapur na zawsze zostanie zapamiętany jako pierwszy w historii nocny wyścig. Poza tym jest to jedyna runda, która zawsze balansuje na granicy 2 godzin ścigania. To powoduje oczywiste problemy dla kierowców, a to znowu przekłada się na błędy i ciekawe rozstrzygnięcia. Przed tegoroczną rundą nadzieje były podobne, gdyż w sobotę oba Red Bulle nie zakwalifikowały się do Q3.
Leclerc zyskuje na starcie
W czołówce tylko Charles Leclerc zaryzykował start na miękkich oponach, co zdecydowanie mu się opłaciło, gdyż wyprzedził George'a Russella. Swoich sił próbował też Lewis Hamilton, ale zupełnie przestrzelił hamowanie do pierwszego zakrętu. Znalazł się tym samym przed Russellem, ale musiał oddać pozycję na rzecz kolegi zespołowego, jak również Lando Norrisa.
Na drugim okrążeniu Yuki Tsunoda zakończył rywalizację po kontakcie z rywalem. Przebita opona nie pozwoliła na dalszą jazdę. Po tym incydencie sytuacja na torze się uspokoiła i przez pierwsze kilkanaście kółek oglądaliśmy zaciekłe oszczędzanie opon.
Sargeant zaczyna emocje
Sytuację diametralnie zmienił Logan Sargeant, który nie wytrzymał presji Singapuru i uszkodził przednie skrzydło, rozrzucając po torze masę odłamków włókna węglowego. Sędziowie postanowili o wyjeździe samochodu bezpieczeństwa. To skłoniło całą stawkę poza Red Bullami (oraz Bottasem), by zjechać po świeże opony. Fortel Red Bulla niemal się udał, gdyż Sainz wyjechał tuż przed Verstappenem.
Na podwójnym zjeździe stracił Leclerc, który na tor wrócił na Norrisem. Jednak prawdziwy dramat odbył się w Red Bullu, gdyż nieco nadwyrężone twarde opony nie potrafiły zapewnić żadnej przyczepności, co pozwoliło rywalom z łatwością wyprzedzać mistrzowską ekipę. Ich sytuacja ustabilizowała się gdy wylądowali na pozycji szóstej i siódmej.
W ciekawą walkę uwikłał się Alonso, próbując wyprzedzić Perza, jednak próba się nie udała, a do skóry Hiszpana dobrał się Ocon. Dla kierowcy Astona nie był to szczęśliwy dzień. Wcześniej już otrzymał karę doliczenia 5 sekund za błąd przy wjeździe do alei serwisowej. Po tej akcji Red Bull już ostatecznie stracił tempo i chwilę później zjechał po świeże pośrednie opony, poświęcając wiele pozycji na torze.
Mercedes autorem dreszczowca w Singapurze
Dla Verstappena zaczęło się odzyskiwanie pozycji, ale wygrana była poza zasięgiem bez kompletnie szalonych scenariuszy. Wszystko wskazywało więc na procesję do mety, ale nagle awarii uległ samochód Ocona. Sędziowie zdecydowali o ogłoszeniu wirtualnej neutralizacji, co nie zachęcało do zjazdu po nowe opony. Jednak Mercedes postawił na ryzyko i założył błyszczący komplet pośrednich Pirelli.
Od tej chwili w garażu Sainza i Norrisa zaczęła się nerwówka, gdyż Mercedes okazał się niewiarygodnie szybki. Przewaga rywali malała w oczach i jasne było, że dojdzie do niesamowitej walki na torze. Na kilka kółek przed metą Russell z Hamiltonem dojechali do Norrisa i zaciekle go atakowali. Sainz wiedział, że Norris musi wytrzymać do mety, gdyż jeśli ulegnie McLaren, on będzie łatwym celem dla czarnych samochodów.
Hiszpan od tego momentu zachowywał się jak partner i przyjaciel Anglika, gdyż dawał mu przy każdej okazji DRS, dzięki czemu McLaren mógł desperacko bronić się przed Russellem. Ten ostatni naciskał tak mocno, że w końcu musiało dojść do przesilenia. Młodszy z kierowców Mercedesa nie wytrzymał presji i wjechał w bandy, kończąc swoją walkę. Było już za późno, by Hamilton wyprzedził rywali i tylko uzupełnił najniższy stopień podium.
W ten sposób byliśmy świadkami najbardziej emocjonującego wyścigu w sezonie. Carlos Sainz jak nikt inny zasłużył dziś na zwycięstwo. Dlatego każdy na podium był zadowolony z swojego wyścigu, a najbardziej zadowoleni byli kibice. Słowem uzupełnienia, Verstappen zakończył zawody na piątej pozycji, ale tym razem to nie Red Bull był w świetle reflektorów.
Pogoda na koniec sesji:
Temperatura toru: 35°C
Temperatura powietrza: 29°C
Prędkość wiatru: 2,2 km/h
Wilgotność powietrza: 77%
Sucho