Analiza czwartkowej decyzji WMSC
"Decyzja oparta na faktach i realiach" - pisze uznany serwis Grandprix.com
29.07.0719:10
3569wyświetlenia
Gdy Ron Dennis pojawił się przed dziennikarzami po sześciogodzinnych obradach Światowej Rady Sportów Motorowych FIA (WMSC) w Paryżu, powiedział:
Kara pasuje do przestępstwa.
Zgodnie z literą prawa FIA, McLaren mógł zostać uznany za winnego, ale zespół padł ofiarą nieuczciwego pracownika. W takich okolicznościach podejmowanie jakichkolwiek kroków przeciwko zespołowi wymagałoby dużej ilości dowodów świadczących o spisku, a te najwyraźniej nie istniały.
W istocie istnieje argument - którego McLaren mógł użyć w sądzie - że Ferrari także mogłoby zostać uznane za winne, gdyby zostało wezwane przed Światową Radę. Wszystko z powodu rzekomej aktywności ich byłego pracownika Nigela Stepneya, ale Włochom można by także postawić zarzut próby popsucia reputacji Formuły 1. Te argumenty mogą nie być do końca zgodne z prawdą, ale mimo to mogłyby zostać użyte w sądzie.
Tak naprawdę tylko kilka osób w kręgach F1 sądziło, że McLaren użyłby jakichkolwiek danych Ferrari do zyskania przewagi. Zespół ma nieskazitelną reputację. Rada badała wszelkie dostępne informacje, także dokumenty sądowe, np. zeznanie Mike'a Couglana. Miała więc możliwość uczciwego osądu czy McLaren jako zespół zrobił coś niewłaściwego.
Pomimo tego Ferrari zareagowało na werdykt WMSC ze złością, twierdząc, że McLaren
został uznany winnym złamania artykułu 151c Międzynarodowego Kodeksu Sportowego, a więc postąpił 'w nieuczciwy w sposób, czyli godzący w interesy rywalizacji i generalnie sportów motorowych'. Ferrari twierdzi, że decyzja Rady
legalizuje nieuczciwe zachowanie w Formule 1 i wyznacza bardzo niebezpieczny precedensi jest to
wysoce szkodliwe dla wiarygodności sportu. Zespół zapowiedział kontynuowanie działań prawnych we Włoszech i Anglii.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie: skąd w mediach pojawiło się tyle negatywnych publikacji odnośnie McLarena? Zwłaszcza we włoskiej prasie, która twierdziła, że informacje oparte są na poufnych zeznaniach Coughlana. Ważne jest też to, czy przecieki te nie wpłynęły bardziej na pogorszenie reputacji Formuły 1 niż sama afera wokół McLarena. Kluczowym pytaniem w tej sprawie jest to, kto dostarczał te informacje i doprowadził tym samym do swoistego "procesu w mediach".
Jest ograniczona liczba podejrzanych w tej sprawie i nie trzeba być Sherlockiem Holmesem aby wywnioskować, że oprócz Couglana i pracowników sądu w Londynie (większość najprawdopodobniej nie ma regularnego kontaktu z włoskimi dziennikami), dostęp do tych informacji mieli McLaren, FIA i Ferrari. McLaren nie mógł nic zyskać na ujawnieniu tych informacji, a FIA miała więcej do stracenia niż do zyskania. Oznacza to, że głównym podejrzanym jest tutaj Ferrari, które twierdzi jednak, że nie przekazało żadnych informacji, i że włoska prasa wszystko wymyśliła.
McLaren najwyraźniej uważa, że wszystkie historie opublikowane w prasie zostały stworzone w celu zniszczenia jego reputacji i niewykluczone, że zostaną podjęte w tej sprawie odpowiednie kroki prawne, chociaż prawdopodobnie nie byłoby to zbyt mądre posunięcie dla obydwu stron konfliktu. Wszystko to pokazuje jednak jak duża wrogość istnieje obecnie pomiędzy obydwoma zespołami.
Źródło: GrandPrix.com
KOMENTARZE