Mosley przeprasza i nie zamierza odchodzić ze stanowiska
Prezydent FIA wystosował list do wszystkich organizacji związanych z motosportem
02.04.0811:01
3756wyświetlenia
Max Mosley przeprosił wszystkich członków FIA za krępującą sytuację spowodowaną ostatnimi rewelacjami dotyczącymi jego prywatnego życia, jednak dał też jasno do zrozumienia, że jest w pełni oddany swojej roli prezydenta ciała zarządzającego sportem motorowym.
W liście wysłanym we wtorek do wszystkich szefów państwowych klubów FIA, wszystkich członków Senatu FIA, Światowej Rady Sportów Motorowych oraz Światowej Rady Automobilizmu, Mosley określił zarzuty na temat jego seksualnych wyczynów 'tajną' operacją, która ma na celu zdyskredytowanie jego osoby. Szef FIA zaprzeczył również twierdzeniom gazety, iż te czyny miały jakikolwiek związek z nazizmem. Jednocześnie wyjawił, że zamierza wkroczyć na drogę sądową przeciw brytyjskiej bulwarówce News of the World za publikację artykułu.
W liście tym Mosley pisze:
Z informacji przekazanych mi przez nieskazitelnie wiarygodne źródło bliskie brytyjskiej policji oraz agencjom bezpieczeństwa jest mi wiadomym, że przez ostatnich kilka tygodni prowadzona jest tajna akcja wywiadowcza dotycząca mojego prywatnego życia, która została zorganizowana przez grupę specjalizującą się w tego typu przedsięwzięciach. Jej powody oraz to, na czyje życzenie jest prowadzona, są mi nieznane. Dotarły do mnie również podobne, lecz mniej wiarygodne, informacje z Francji.
Ubolewam nad tym, że dane wam było zapoznanie się z rezultatami tychże tajnych akcji wywiadowczych i jest mi bardzo przykro, jeśli wy lub klub poczuliście się urażeni. Jestem niezadowolony z faktu upubliczniania mojej wysoce prywatnej aktywności, która jest - określając to najdelikatniej - krępująca, które opublikował brytyjski tabloid z jednoczesnym stwierdzeniem, że ma to jakiś związek z nazizmem. Jest to stwierdzenie całkowicie fałszywe. Jest wbrew prawu w wielu krajach upublicznianie tego typu prywatnych szczegółów z życia osoby bez podania poważnej przyczyny. Publikacje na łamach The News of the World są zupełnie bezpodstawnym atakiem na moją prywatność i zamierzam wkroczyć na drogę prawną przeciw gazecie w Wielkiej Brytanii i innych jurysdykcjach.
Chociaż pojawiły się głosy wzywające Mosleya do rezygnacji po ukazaniu się skandalizujących zdjęć, w swoim liście stwierdza on, że otrzymał wspierające głosy od wielu osób, które pragną, aby pomimo kontrowersji pozostał na swoim stanowisku.
Otrzymałem bardzo dużą liczbę wiadomości z głosami sympatii i wsparcia od ludzi wewnątrz FIA oraz motosportu i ogólnie organizacji samochodowych, sugerujących, że moje prywatne życie nie ma związku z moją pracą, i że powinienem nadal pełnić swoją funkcję.- napisał Mosley.
Jestem wdzięczny i zgodnie z waszymi głosami wsparcia zamierzam postąpić zgodnie z tą radą.
Poświęcę teraz pewien czas na osoby odpowiedzialne za przedstawianie tego typu materiałów opinii publicznej, jednak przede wszystkim muszę naprawić szkody wyrządzone mojej najbliższej rodzinie, która stała się niewinną i niczego nie podejrzewającą ofiarą tegoż rozmyślnego i wyrachowanego ataku na prywatność. Możecie jednak być pewni, że nie dopuszczę do tego, by te wydarzenia wstrzymały moje oddanie pracy na rzecz FIA.
List jest pierwszym publicznym oświadczeniem ze strony Mosleya po publikacji w niedzielnym wydaniu brukowca News of the World. Mosley planowo powinien zjawić się na najbliższym Grand Prix Bahrajnu, jednak wydaje się coraz bardziej prawdopodobnym, że będzie musiał opuścić to wydarzenie. Pomimo faktu, że wybryki Mosleya spowodowały duże zainteresowanie i reakcję ze strony mediów, dotychczas żaden z zespołów Formuły Jeden czy też producentów nie wypowiedział się w tej sprawie.
Źródło: Autosport.com
KOMENTARZE