Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Brazylii

01.04.0100:00
Marek Roczniak
14779wyświetlenia
David Coulthard odniósł dziesiąte zwycięstwo w wyścigach Formuły Jeden. Tuż po wyścigu jeden z członków zespołu McLaren powiedział, iż był to jeden z najlepszych wyścigów w wykonaniu Szkota i chyba miał rację, aczkolwiek gwiazdą wyścigu był zdecydowanie Juan Pablo Montoya (Williams). Wszystko zaczęło się od kłopotów mistrza świata z 1999 roku - Miki Hakkinena (McLaren) podczas startu. W bolidzie Fina zgasł silnik i nie pomogło nawet rozpaczliwe machanie rękami - wszyscy kierowcy ruszyli z miejsc i nie było już mowy o przerwaniu startu. Usunięcie bolidu Hakkinena z prostej startowej wymagało krótkiej neutralizacji wyścigu, a tuż po opuszczeniu toru przez samochód bezpieczeństwa Montoya popisał się wspaniałym lotnym startem (czego z pewnością nauczył się podczas wyścigów amerykańskiej serii CART) i wyprzedził Michaela Schumachera (Ferrari) po zażartym pojedynku na sekwencji zakrętów Senna "S", znajdujących się na końcu prostej startowej toru Interlagos. Od tego momentu Kolumbijczyk pewnie jechał na pierwszej pozycji, aż do 39 okrążenia, kiedy to w tył jego bolidu wjechał zdublowany chwilę wcześniej Jos Verstappen (Arrows). Holender najwyraźniej przegapił moment, w którym należy rozpocząć hamowanie, bądź też nie wziął pod uwagę obecności Montoi i w ten sposób doszło do kolizji, po której obaj kierowcy musieli wycofać się z wyścigu ze względu na zbyt poważne uszkodzenia bolidów. Wprost trudno mi było uwierzyć, iż tak doświadczony kierowca jak Verstappen popełnił tego rodzaju błąd, ale w końcu jest tylko człowiekiem. Szkoda tylko, że w ten sposób Montoya stracił szansę na wygranie wyścigu, co byłoby nie lada sensacją, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż był to zaledwie trzeci wyścig Formuły Jeden na jego koncie. Tak czy inaczej Kolumbijczyk pokazał na co go stać i prędzej czy później wygra swoją pierwszą, "Wielką Nagrodę". Dalsza cześć wyścigu należała już do Davida Coultharda, chociaż w momencie, kiedy nasiliły się opady deszczu, Szkot wraz z zespołem McLaren zbyt długo zwlekał ze zmianą opon i dzięki temu Michael Schumacher objął prowadzenie. Niemiec miał jednak wyraźne problemy z utrzymaniem bolidu na mokrej nawierzchni toru i to spowodowało, iż w krótkim czasie Coulthard go dogonił, a następnie wyprzedził i w tej kolejności obaj kierowcy dojechali do mety. Był to raczej niecodzienny widok, ponieważ to zwykle Szkot popełniał więcej błędów, zwłaszcza w trudnych warunkach pogodowych.

Na trzeciej pozycji wyścig ukończył Nick Heidfeld (Sauber) i jest to spora niespodzianka, chociaż w głównej mierze jest to wynik niepowodzeń innych kierowców w tym wyścigu. Niemiec w równej walce pokonał tylko Jarna Trullego (Jordan), ale dobre i to. Drugi kierowca z zespołu Sauber - Kimi Raikkonen przez większą część wyścigu jechał blisko Heidfelda, a dopiero pod jego koniec zaczął mieć problemy z utrzymaniem bolidu na śliskiej nawierzchni toru i ostatecznie nie dojechał do mety. Drugi kierowca z zespołu Jordan (Heinz-Harald Frentzen) także nie dotrwał do końca wyścigu, ale nie ze swojej winy, bowiem w bolidzie Niemca wysiadła elektryka. Zanim to się stało, Frentzen zajmował trzecią pozycję i był na najlepszej drodze do dowiezienia jej do mety, jako że w momencie awarii do końca wyścigu brakowało już tylko osiem okrążeń. Czwarty na mecie był Olivier Panis (BAR), przy czym Francuz miał realną szansę na ukończenie wyścigu na trzeciej pozycji, ale zaprzepaścili ją mechanicy podczas zmiany opon, kiedy zaczął padać deszcz. Tak czy inaczej Panis był jednym z najbardziej aktywnych kierowców w tym wyścigu i z pewnością zasłużył sobie na co najmniej trzy punkty. Partner Francuza w zespole British American Racing - Jacques Villeneuve na początku wyścigu odbył nieplanowaną wizytę w boksach i od tego momentu miał niewielką szansę na ukończenie wyścigu w pierwszej szóstce, chociaż pod koniec wyścigu jechał dosyć szybko, jednak on także stracił mnóstwo czasu przez mechaników, którzy nie mogli znaleźć odpowiednich opon i ostatecznie wyścig ukończył na siódmej pozycji. Dopiero piąty był Trulli, do czego w głównej mierze przyczynił się wybór nieodpowiednich opon, natomiast ostatni punkt w tym wyścigu zdobył Giancarlo Fisichella. Biorąc pod uwagę obecną formę zespołu Benetton jest to spore osiągnięcie.

Szansę na zdobycie punktów w tym wyścigu miało jeszcze dwóch kierowców: pierwszy z nich to Jean Alesi (Prost), który pod koniec wyścigu został wyprzedzony przez Fisichellę oraz Villeneuve'a i wyścig ostatecznie ukończył na ósmej pozycji, a drugi to Eddie Irvine (Jaguar), który po poślizgu na 53 okrążeniu wycofał się z wyścigu w momencie, kiedy zajmował szóstą pozycję. Rubens Barrichello (Ferrari) trzeci wyścig z rzędu brał udział w kolizji z niemieckim kierowcą. W tym przypadku był to Ralf Schumacher (Williams), podobnie zresztą jak i w poprzednim wyścigu. Jednak tym razem Barrichello nie wyszedł z kraksy obronną ręką, ponieważ od razu odpadł z wyścigu, natomiast Niemiec co prawda doczołgał się do boksów, ale po powrocie na tor miał cztery okrążenia straty do lidera i to był koniec nadziei na wywalczenie jakichkolwiek punktów w tym wyścigu.

Na to zwycięstwo zespół McLaren chyba specjalnie nie liczył i było ono raczej wynikiem krótkiej niedyspozycji zespołu Ferrari. Dopiero na następny wyścig, który odbędzie się na torze Imola, planowane były znaczące poprawki w konstrukcji bolidu MP4-16 i po jego odbyciu będzie można powiedzieć, czy włoska stajnia nadal dysponuje przewagą. Miejmy również nadzieję, że do walki o tytuł mistrzowski włączą się kierowcy z zespołu Williams, ponieważ dobry samochód już mają, potrzeba im tylko nieco więcej szczęścia. Tego ostatniego jak na razie brakuje również Hakkinenowi.