Relacja z wyjazdu na rundę GT1 w Brnie
"Zakochałem się... Zakochałem się w GT1"
27.05.1011:17
4189wyświetlenia
Zakochałem się... Zakochałem się w GT1. Seria jest, co najmniej zachęcająca podczas transmisji, jednak wrażenia, jakie płyną z obcowania z nią z bliska sprawiają, że naprawdę ciężko jest mi wyobrazić sobie coś lepszego.
O co chodzi?
Samochody ścigające się w GT1 to istne cuda. Niby to tylko wyścigowe wersje modeli spotykanych na drogach, ale podobieństwa z tym, co możemy kupić w salonie kończą się na nazwie. Maserati swojego 600 konnego potwora zbudowało najpierw w wersji na tor, wersja drogowa powstała jako dodatek tylko po to, by spełnić regulaminy FIA i dostać homologację.
Inne auta też pewnie nie „znają się” zbyt dobrze ze swoimi seryjnymi kolegami. Moc nawet w malutkim, jak na standardy serii, ośmiocylindrowym silniku Forda nie spada poniżej 560 koni. Dodajmy do tego wyścigowy wydech, a otrzymamy mieszankę dźwięku, dla którego warto stracić słuch. Dźwięk Corvetty potwierdza, że Jankesi na robieniu silników się znają, Japończycy wpakowali pod maskę Nissana GT-R grom, którzy uderza osiem tysięcy razy na minutę, a plujące ogniem co zakręt V12 z Lamborghini i Maserati rozrywają uszy. Nie wiem jak wy, ale ja mógłbym się oprzeć o barierkę i godzinami rozkoszować tym widokiem.
Pasja...
... Unosi się w powietrzu podczas GT1. Byłem niesamowicie zaskoczony, kiedy zobaczyłem, że szef SRO - Stephane Ratel ogląda wyścig na torze pod telebimem. Ciekawe, jak Bernie ogląda F1... Tu każdy wie, gdzie i po co jest. Mimo wysokiej rangi imprezy nie ma nawet zalążków „wojny dziennikarskiej”. Niezależnie od tego, czy rozmawia się z kibicem, członkiem ekipy, dziennikarzem czy oficjelem FIA liczy się tylko i wyłącznie motorsport. Po wypadku Giorgio Bartocciego wszyscy byli przygnębieni, a kiedy dowiedzieliśmy się, że żyje, wszyscy poczuliśmy ulgę.
Jeśli czasem zabrakłoby wrażeń związanych z GT1, to wystarczy przejść się na głębsze części padoku i obejrzeć GT3, Lamborghini Super Trofeo czy Porsche Carrera Cup Italia, o seryjnych super autach nawet nie wspominam, bo jest ich tyle, że łatwo stracić rachubę. Po zakończeniu jazd wszystkich serii na tor wyjeżdżają „taksówki”, by przewieźć ludzi wokół toru. Kolejki, problemy? Nigdy! Jeśli tylko są chętni jeździ się do ostatniej kropli w baku.
Wyższe dobro
Mimo tego, że wszyscy rozkoszują się wyścigami, to jednak nikt nie zapomina, co tutaj jest najważniejsze - miejsce na mecie. Szczególnie zespoły pamiętają. Po zbyt szybkim pit-stopie zespołu Ferrari w GT3 po alei serwisowej latały słuchawki mechaników. Chłopaki z Sumo klęli, gdy postój pozbawił Krumma pozycji lidera, a reakcje ekip Maserati i Forda podczas kolizji ich samochodów były równie żywiołowe, jak w przypadku kierowców. Niektórzy z ekipy Matecha prawie popłakali się ze szczęścia, a Grosjean przez całą drogę na podium komplementował wysiłki mechaników podczas postoju słowami „świetny, taki jak w Formule 1”.
Pit-stop ze względu na swą długość jest ważnym punktem wyścigu. W każdej ekipie jest ktoś, kto pilnuje by wszystko przebiegło bez zakłóceń i zgodnie z regulaminem. Wystarczy podejść centymetr za blisko, a ten ktoś bez mrugnięcia okiem i bardzo dosadnie zagwarantuje wam bliskie spotkanie z podłogą na środku garażu.
Żal...
... Czuję ogromny żal, ponieważ bardzo chciałbym pojechać chociaż na jeszcze jedną rundę, a najprawdopodobniej nie będzie to możliwe w tym roku. Dla mnie GT1 jest po prostu esencją ścigania i wygląda na to, że nie jestem osamotniony w swojej opinii. Pewien fotograf z Francji, który pewnie już pakuje się na GP Turcji powiedział, że F1 jako seria jest świetna, ale woli GT1, ponieważ atmosfera pracy podczas rundy Formuły 1 znacznie odbiega od tego, co spotykamy na Gran Turismo.
Życzę serii jak najlepiej. Auta są świetne, tory całkiem niezłe, a format weekendu całkiem przystępny. Do sukcesu brakuje tylko jakiegoś bardzo znanego nazwiska, które pozwoliłby przyciągać tłumy. Gdyby tak Coulthard zmienił dyscyplinę...
Zobacz także:
O co chodzi?
Samochody ścigające się w GT1 to istne cuda. Niby to tylko wyścigowe wersje modeli spotykanych na drogach, ale podobieństwa z tym, co możemy kupić w salonie kończą się na nazwie. Maserati swojego 600 konnego potwora zbudowało najpierw w wersji na tor, wersja drogowa powstała jako dodatek tylko po to, by spełnić regulaminy FIA i dostać homologację.
Inne auta też pewnie nie „znają się” zbyt dobrze ze swoimi seryjnymi kolegami. Moc nawet w malutkim, jak na standardy serii, ośmiocylindrowym silniku Forda nie spada poniżej 560 koni. Dodajmy do tego wyścigowy wydech, a otrzymamy mieszankę dźwięku, dla którego warto stracić słuch. Dźwięk Corvetty potwierdza, że Jankesi na robieniu silników się znają, Japończycy wpakowali pod maskę Nissana GT-R grom, którzy uderza osiem tysięcy razy na minutę, a plujące ogniem co zakręt V12 z Lamborghini i Maserati rozrywają uszy. Nie wiem jak wy, ale ja mógłbym się oprzeć o barierkę i godzinami rozkoszować tym widokiem.
Pasja...
... Unosi się w powietrzu podczas GT1. Byłem niesamowicie zaskoczony, kiedy zobaczyłem, że szef SRO - Stephane Ratel ogląda wyścig na torze pod telebimem. Ciekawe, jak Bernie ogląda F1... Tu każdy wie, gdzie i po co jest. Mimo wysokiej rangi imprezy nie ma nawet zalążków „wojny dziennikarskiej”. Niezależnie od tego, czy rozmawia się z kibicem, członkiem ekipy, dziennikarzem czy oficjelem FIA liczy się tylko i wyłącznie motorsport. Po wypadku Giorgio Bartocciego wszyscy byli przygnębieni, a kiedy dowiedzieliśmy się, że żyje, wszyscy poczuliśmy ulgę.
Jeśli czasem zabrakłoby wrażeń związanych z GT1, to wystarczy przejść się na głębsze części padoku i obejrzeć GT3, Lamborghini Super Trofeo czy Porsche Carrera Cup Italia, o seryjnych super autach nawet nie wspominam, bo jest ich tyle, że łatwo stracić rachubę. Po zakończeniu jazd wszystkich serii na tor wyjeżdżają „taksówki”, by przewieźć ludzi wokół toru. Kolejki, problemy? Nigdy! Jeśli tylko są chętni jeździ się do ostatniej kropli w baku.
Wyższe dobro
Mimo tego, że wszyscy rozkoszują się wyścigami, to jednak nikt nie zapomina, co tutaj jest najważniejsze - miejsce na mecie. Szczególnie zespoły pamiętają. Po zbyt szybkim pit-stopie zespołu Ferrari w GT3 po alei serwisowej latały słuchawki mechaników. Chłopaki z Sumo klęli, gdy postój pozbawił Krumma pozycji lidera, a reakcje ekip Maserati i Forda podczas kolizji ich samochodów były równie żywiołowe, jak w przypadku kierowców. Niektórzy z ekipy Matecha prawie popłakali się ze szczęścia, a Grosjean przez całą drogę na podium komplementował wysiłki mechaników podczas postoju słowami „świetny, taki jak w Formule 1”.
Pit-stop ze względu na swą długość jest ważnym punktem wyścigu. W każdej ekipie jest ktoś, kto pilnuje by wszystko przebiegło bez zakłóceń i zgodnie z regulaminem. Wystarczy podejść centymetr za blisko, a ten ktoś bez mrugnięcia okiem i bardzo dosadnie zagwarantuje wam bliskie spotkanie z podłogą na środku garażu.
Żal...
... Czuję ogromny żal, ponieważ bardzo chciałbym pojechać chociaż na jeszcze jedną rundę, a najprawdopodobniej nie będzie to możliwe w tym roku. Dla mnie GT1 jest po prostu esencją ścigania i wygląda na to, że nie jestem osamotniony w swojej opinii. Pewien fotograf z Francji, który pewnie już pakuje się na GP Turcji powiedział, że F1 jako seria jest świetna, ale woli GT1, ponieważ atmosfera pracy podczas rundy Formuły 1 znacznie odbiega od tego, co spotykamy na Gran Turismo.
Życzę serii jak najlepiej. Auta są świetne, tory całkiem niezłe, a format weekendu całkiem przystępny. Do sukcesu brakuje tylko jakiegoś bardzo znanego nazwiska, które pozwoliłby przyciągać tłumy. Gdyby tak Coulthard zmienił dyscyplinę...
Zobacz także:
KOMENTARZE