Analiza GP Malezji: Mistrz robi swoje

Drugie w tym sezonie podsumowanie występu każdego z zespołów
11.04.1117:46
Grzegorz Filiks
9040wyświetlenia

Co prawda mamy za sobą już drugi wyścig tegorocznych mistrzostw, ale główny temat naszej analizy pozostał właściwie niezmieniony i jest nim oczywiście Sebastian Vettel oraz Red Bull Racing. Aktualny mistrz świata zwycięża drugi raz z rzędu, drugi raz z rzędu Lewis Hamilton nie jest w stanie go powstrzymać - sytuacja staje się niepokojąca pod względem emocji walki o tytuł. Jest jednak światełko w tunelu w postaci konkurencyjności McLarena, która daje nadzieję, że jeszcze nie wszystko przesądzone.

Co do samych niedzielnych zawodów, to jakiekolwiek narzekanie po nich na brak walki byłoby grzechem. Oglądaliśmy bowiem jazdę bok w bok, zaskakujące rozstrzygnięcia, akcję niekiedy pełną dramaturgii, no i piękny lot Witalija Pietrowa. Czas więc bliżej przyjrzeć się postawie każdego z zespołów.


Red Bull Racing: Sebastian Vettel P1, Mark Webber P4
Vettel jak na mistrza świata przystało najwyraźniej zaczyna jeździć z zimną krwią i jest to bardzo dobry sygnał dla jego szans na obronę tytułu. W Malezji model RB7 już nie był tak bezkonkurencyjny, jak dwa tygodnie temu w Australii, mimo to bez większych problemów Czerwonym Bykom znów udało się wygrać. Dla Sebastiana ważny był start do wyścigu, który po raz kolejny wyszedł mu chyba perfekcyjnie, potem Niemiec już tylko kontrolował sytuację i przełożeni nawet nie pozwolili mu korzystać z prawdopodobnie sprawnego w jego bolidzie KERS, by nie kusić losu. Webber tym weekendem udowodnił, że jego powolność na Albert Park była jednorazowym skokiem w bok. Owszem, zaliczył fatalny start, ale w dużej mierze przez niedziałający bardzo istotny w tym momencie KERS. Można też wypominać jego cztery zmiany opon, podczas gdy zdecydowana większość zjeżdżała do boksów trzy razy. Jednakże sam z siebie nie popełnił w tamtą niedzielę większego błędu, zaprezentował rozsądne tempo przypieczętowane najszybszym okrążeniem w wyścigu, dostarczył emocji i otarł się o podium zgarniając 12 punktów, które później mogą okazać się bezcenne.


McLaren: Jenson Button P2, Lewis Hamilton P8
W ich bolidzie najwyraźniej drzemie naprawdę spory potencjał i nawet jeśli tor Sepang oraz warunki na nim panujące bardziej odpowiadały MP4-26 niż RB7, to jednak kolejne grand prix mogą być dla stajni z Woking jeszcze bardziej udane. Hamilton po świetnych kwalifikacjach zmarnował szansę na wygranie wyścigu, częściowo za sprawą niemrawego startu, ale bardziej z powodu problemów z doborem opon, jak i utrzymaniem ich we właściwej kondycji. Nawet jeśli bolid Brytyjczyka ucierpiał w kolizji z Alonso, to i tak najpewniej czwarty pit-stop był w jego przypadku nieunikniony. Ósma lokata po tak obiecującym weekendzie to dla niego prawdziwa porażka. W tę niedzielę jak na dłoni było widać, ile może dać delikatna i zarazem szybka jazda, którą prezentował Button. Są takie wyścigi, kiedy to Jenson dostaje nagrodę za swoje niepospolite umiejętności i ten był jednym z nich. Po szarżach w Australii tutaj postanowił pojechać w swoim starym stylu, co się po prostu opłaciło. Więcej niż drugiego miejsca nie dało się chyba tym razem osiągnąć.


Lotus Renault GP: Nick Heidfeld P3, Witalij Pietrow P17
W tym zespole chyba zaczyna działać magia Lotusa. Zeszły rok zważając na sytuację był dla nich dobry, ale ten najpewniej będzie o wiele lepszy - z regularną walką w czołówce. Rywalizacja z Ferrari to sygnał dysponowania naprawdę napawającą optymizmem konkurencyjnością, a za nimi jak na razie nie widać żadnego zagrożenia w postaci zbliżającego się pod względem osiągów zespołu. Dodatkowym czynnikiem, który zapewne powiększył uśmiech Erika Boulliera była postawa Heidfelda. Doświadczony Niemiec udowodnił, że wciąż jest szybki, a jego wyścigowa mądrość i rutyna to rzecz bezcenna. Przesunięcie się na starcie z szóstego na drugie miejsce jest wielkim wyczynem i nie ma co do tego wątpliwości - to Formuła 1, a więc rywalizacja z najlepszymi kierowcami świata. Trochę rozczarował spadek Nicka w tabeli po pierwszym pit-stopie, ale ostatecznie udało się odzyskać podium i nie można zapominać, że zawody te nie były z pewnością łatwe. Pietrow z kolei najpierw swoją postawą chciał utwierdzić nas w przekonaniu, że po sezonie 2010 przeżył przemianę, po czym przypomniał sobie o swoich skłonnościach do błędów. Co prawda start znów mu wyszedł i to cieszy, jednak w niedzielę popełnił w sumie trzy błędy i tym razem powiedzenie do trzech razy sztuka okazało się jak najbardziej prawdziwe. Kto zbytnio kusi los, ten ma nauczkę - dla Pietrowa była nią urwana kolumna kierownicy i przymus wycofania się z rywalizacji. Szkoda, ponieważ osiem punktów nie chodzi piechotą, a właśnie tyle Rosjanin mógł zdobyć.


Ferrari: Felipe Massa P5, Fernando Alonso P6
Scuderia ma za słabe tempo kwalifikacyjne, by walczyć o czołowe pozycje w czasówce i co do tego nie ma już wątpliwości. W wyścigu ich osiągi wyglądają lepiej, ale trudno myśleć o zwycięstwie, gdy startuje się z połowy pierwszej dziesiątki. W związku z tym Ferrari na razie koncentruje się na zbieraniu, jak największej liczby punktów, choć co najmniej kilkanaście oczek już zdążyło im w tym sezonie przelecieć koło nosa. Na Sepang Massa potwierdził, że nie jest kierowcą takiej klasy, co Alonso i nawet bez popełnienia większego błędu przy dużym potknięciu Hiszpana stać go na finisz zaledwie jedną lokatę przed nim. Patrząc na występ Brazylijczyka w Malezji można go pochwalić tylko za niezły start oraz wolę walki z rywalami, a przecież tej niedzieli była szansa na podium. Alonso też takową okazję miał, lecz przedobrzył przy próbie wyprzedzenia Hamiltona. Może warto było zachować większą ostrożność i wyczekać odpowiedniego momentu, jednakże łatwo się mówi siedząc przed telewizorem. To wyścigi, więc czasami dochodzi do takich sytuacji, a w bolidzie Hiszpana dodatkowo nie działał system DRS, więc miał on utrudnioną walkę na prostej startowej i musiał atakować w innych miejscach. Teraz jednak w Maranello uwaga z pewnością będzie zwrócona nie na kierowców, a na inżynierów oraz projektantów, ponieważ 150° Italia musi jak najszybciej znacząco poprawić swą konkurencyjność, głównie w kwalifikacjach.


Sauber: Kamui Kobayashi P7, Sergio Perez - nie ukończył
Kolejny bardzo solidny wyścig w wykonaniu tego zespołu, choć tym razem finiszować udało się tylko Kobayashiemu. Japończyk zasługuje na brawa nie tylko za zdobycie sześciu punktów, ale i również - a może przede wszystkim - za niesamowite pojedynki z Schumacherem oraz Webberem, będące okrasą całych zawodów. W przypadku Kamuiego zdecydowano się zastosować ryzykowną strategię dwóch pit-stopów i to się opłaciło. Perez pewnie nie zdobyłby na Sepang żadnego oczka, lecz ukończenie rywalizacji to też jakieś osiągnięcie, a dla debiutanta dodatkowo bezcenne doświadczenie. Przyczyna jego wycofania się wskazuje na to, że Meksykanin miał po prostu pecha, jako że wjechał w kawałki innego bolidu rozrzucone na torze i uszkodził swoje auto. Ogólnie rzecz biorąc wyraźnie widać, że C30 ma dobre osiągi, umożliwiające walkę o punktowane lokaty, a z każdym grand prix może być nawet lepiej.


Mercedes: Michael Schumacher P9, Nico Rosberg P12
Srebrnym Strzałom najzwyczajniej w świecie brakuje tempa. Aktualnie mogą się ścigać o miejsca pod koniec pierwszej dziesiątki, w dodatku Sauber depcze im po piętach, czego Ross Brawn z pewnością się nie spodziewał. Niemiecki zespół nie ma wiele do stracenia, więc w Malezji eksperymentował ze strategią, przytrzymując swoich kierowców na torze w nadziei na deszcz, lecz tym razem pogoda nie była jego sprzymierzeńcem. Kierownictwo Mercedesa może jedynie cieszyć dobra postawa Schumachera, który pokazał parę ciekawych manewrów wyprzedzania i zdobył dwa punkty, a wiele więcej tą konstrukcją raczej nie dało się wywalczyć. Tym samym nadal są wątpliwości czy siedmiokrotny mistrz świata w konkurencyjnym samochodzie byłby już tylko cieniem siebie sprzed lat, czy może walczyłby o podium i zwycięstwa. Rosberg zaliczył tymczasem fatalny występ i po słabym starcie spadł w środek stawki, skąd już nie zdołał się wydostać. To nie był jego dzień.


Force India: Paul di Resta P10, Adrian Sutil P11
Di Resta jak na debiutanta spisuje się nadspodziewanie dobrze - zaprezentował równe tempo i nie popełnił błędów. Dzięki temu zdobył punkt, a co więcej pokonał doświadczonego zespołowego partnera w swoim zaledwie drugim wyścigu F1. Szkot miał nawet szansę na dziewiąte miejsce, ale utrzymanie za plecami Schumachera dysponującego świeższymi oponami i najprawdopodobniej szybszym bolidem było ponad jego siły. Sutilowi w przeciwieństwie do swojego partnera weekend nie układał się od początku. Najpierw pojawiły się problemy ze skrzynią biegów, których nie rozwiązano na kwalifikacje, w niedzielę zaś po kolizji z Barrichello Niemiec musiał wykonać nadplanowy zjazd do pit-stopu, tym samym został pozbawiony szans na dobry rezultat. Force India po dosyć słabych zimowych testach radzi sobie całkiem nieźle i niewykluczone, że zasługą tego jest świeża krew w zespole w osobie di Resty, który nie dość że sam radzi sobie dobrze, to na dodatek z pewnością stanowi większą motywację dla Sutila, by ten dawał z siebie więcej.


Toro Rosso: Sebastien Buemi P13, Jaime Alguersuari P14
Buemi walczył jak mógł i miał szansę na punkty, jednak problemy z ogranicznikiem prędkości w alei serwisowej, czego następstwem była dotkliwa kara 10 sekundowego postoju u swoich mechaników zniszczyła jego wyścig. Na osłodę pomimo takich strat udało mu się dojechać do mety przed zespołowym kolegą Alguersuarim, który w niedzielę na Sepang był po prostu wolny, a opony w jego bolidzie niszczyły się w ekspresowym tempie. Jednym słowem zawody te były porażką dla Toro Rosso, choć Buemi raczej nie zaliczy ich do takich, o których trzeba jak najszybciej zapomnieć, bo w ekipie z Faenzy obecnie pokonanie partnera jest bezcenne.


Team Lotus: Heikki Kovalainen P15, Jarno Trulli - nie ukończył
Kovalainen przejechał świetne zawody, niejednokrotnie strasząc kierowców zespołów środka stawki, by ostatecznie minąć linię mety tuż za plecami Alguersuariego na piętnastej lokacie. Trulli miał kłopoty od samego startu - najpierw z systemem zapobiegającym zgaszeniu silnika, potem po swoim pit-stopie przyblokował koło i wypadł na zakręcie nr 1, co z pewnością kosztowało go kilka sekund oraz spowodowało dyskomfort jazdy przez kolejnych kilkanaście okrążeń na spłaszczonej oponie. Gdy w końcu szczęście się do niego uśmiechnęło, czego dowodem było wyprzedzenie Glocka, jego bolid odmówił posłuszeństwa na dobre za sprawą awarii sprzęgła. Cóż, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - dla Team Lotus wyścig ten był z pewnością kolejnym testem niezawodności samochodu oraz jego konkurencyjności, która zaczyna wyglądać coraz lepiej. Jak tak dalej pójdzie, za kilka grand prix możemy być świadkami walki tej stajni np. z Williamsem.


Virgin: Timo Glock P16, Jerome D'Ambrosio - nie ukończył
Glock stoczył zwycięską walkę z Trullim, choć Włoch i tak potem wycofał się z rywalizacji. Niemniej jednak dla Niemca podjęcie rywalizacji z zawodnikiem Team Lotus było pozytywnym sygnałem, w dodatku udało mu się pojechać tylko na dwa pit-stopy i ukończyć zawody. D'Ambrosio podążając za swoim partnerem miał pecha, ponieważ jego jednostka napędowa zgasła po uderzeniu w wysoką tarkę na 43. okrążeniu. Zespół pomimo dysponowania niekonkurencyjnym samochodem stara się wykonywać dobrą pracę na torze i jak na razie jakoś im to wychodzi.


HRT: Vitantonio Liuzzi - nie ukończył, Narain Karthikeyan - nie ukończył
Bolid F111 po wyposażeniu w nowe przednie skrzydło oraz nos przejechał znacznie większą liczbę okrążeń, niż dwa tygodnie temu w Australii i ku zaskoczeniu wielu obaj kierowcy HRT komfortowo zakwalifikowali się do wyścigu. Co prawda żaden z nich nie ukończył niedzielnej rywalizacji, ale Liuzziemu udało się przejechać zdecydowaną większość dystansu, co oczywiście jest pozytywnym sygnałem. Warto też uwzględnić, że szefostwo stajni zdecydowało się wycofać swoich zawodników z wyścigu ze względów bezpieczeństwa, więc Włoch być może byłby w stanie dojechać do mety. Najważniejsze jest zdobycie dodatkowych cennych danych o nowej konstrukcji, na których będzie można bazować w przyszłości.


Williams: Rubens Barrichello - nie ukończył, Pastor Maldonado - nie ukończył
Williams w drugim weekendzie nowego sezonu drugi raz boleśnie rozczarowuje. FW33 na razie nie jest ani choć trochę szybki, ani niezawodny, co w Malezji było jeszcze bardziej widoczne, niż dwa tygodnie temu na ulicach Albert Park. Maldonado stara się dorównać tempem Barrichello i choć przegrał z nim w kwalifikacjach na Sepang, to jednak jego możliwości w porównaniu z zespołowym partnerem nadal pozostają zagadką. Bądź co bądź do tej pory to nie Wenezuelczyk zachwycał osiągami, a Brazylijczyk raził ich brakiem. W niedzielnym wyścigu Williams nie istniał i nawet gdyby jakimś cudem Barrichello udało się dojechać do mety, to prawdopodobnie zameldowałby się na niej jako ostatni, aczkolwiek trzeba uczciwie przyznać, że Rubens spadł na koniec stawki po ponoć niezawinionej kolizji z Sutilem. W Grove muszą jak najszybciej poprawić swój samochód, bo tak złego początku sezonu ekipa Franka Williamsa nie miała od bardzo dawna.

KOMENTARZE

5
Karas56
12.04.2011 04:37
nie widzialem......ale widzialem za to w poprzednim sezonie jak Webber w pierwszym bloku quala czesto smigal na intermeidiatach..ot taka nadwyzka nad konkurencja
nuciula
12.04.2011 09:20
Wydaje mi się, że Weberowi nie tylko KERS, ale i DRS pod koniec wyścigu szwankował, a może czegoś nie widziałem. Jadąc za Heidfeldem dostawał pozwolenie na jego użycie, ale na grafice napis DRS nie podświetlał się na zielono. Nie zauważyłem też, aby na prostej startowej otwierało mu się tylne skrzydło, po dostaniu pozwolenia na użycie DRS. Albo coś szwankowało, albo Weber w ferworze walki zapomniał, że dysponuje takim systemem. Z ujęcia kamery skierowanej na kokpit, pod koniec prostej startowej widać było, że Weber z czyś się usilnie mocował... Czy ktoś jeszcze to widział?
Lolkoski
11.04.2011 06:35
Bardzo dobre podsumowanie, z Vettelem niestety prawda oby McLaren zaczął poważnie walczyć z RBR, bo inaczej Vettel może znacznie odjechać w klasyfikacji, i - niestety - dużo prawdy o Williamsie, mam jednak nadzieję, że się chłopaki podniosą
mlospeed
11.04.2011 04:35
[quote]Kierownictwo Mercedesa może jedynie cieszyć dobra postawa Schumachera, który pokazał parę ciekawych manewrów wyprzedzania i zdobył dwa punkty, a wiele więcej tą konstrukcją raczej nie dało się wywalczyć. Tym samym nadal są wątpliwości czy siedmiokrotny mistrz świata w konkurencyjnym samochodzie byłby już tylko cieniem siebie sprzed lat, czy może walczyłby o podium i zwycięstwa.[/quote] Naprawdę przyjemnie się to czyta :)) Mistrz robi swoje ;P
punksnotdead
11.04.2011 04:08
Seria tych artykułów po GP to strzał w 10. Bardzo przyjemnie się to czyta.