Z blogu Lotus Renault GP: Kung Fu w Szanghaju

Zespół ponownie opisał przebieg dnia poświęconego na działalność na rzecz sponsorów i mediów
14.04.1111:52
Inf. prasowa
1683wyświetlenia

Zespół Lotus Renault GP na swoim blogu ponownie opisał przebieg dnia poświęconego na działalność na rzecz sponsorów i mediów przed nadchodzącym wyścigiem. Tym razem rzecz działa się w Szanghaju, a stajni z Enstone towarzyszyła niemiecka ekipa telewizyjna.

Dwadzieścia dwa miliony ludzi. Zanieczyszczone powietrze, korki uliczne, klaksony, brzęczący dźwięk motorowerów, stragany, ulice rojące się od ludzi. Przyjechaliśmy do Szanghaju, który jest zupełnie inny niż spokojne i zielone okolice Enstone. Podczas gdy nasz poprzedni postój na drugie Grand Prix sezonu miał miejsce w intensywnym i wilgotnym upale Kuala Lumpur, to ten postój odbywa się w pokrytej kurzem metropolii Szanghaju - najbardziej zaludnionym mieście w Chinach i jednym z największych na świecie.

Z optymistycznym nastawieniem po drugim podium w takiej samej liczbie wyścigów, zespół LRGP przyjechał w poniedziałek i rozpoczął wyprawę po kolejny sukces, instalując się na torze w Szanghaju przez ostatnie 24 godziny. Z Nickiem Heidfeldem w dobrym nastroju po finiszu na solidnym trzecim miejscu w Kuala Lumpur, wyruszyliśmy do centrum miasta z niemiecką ekipą telewizyjną na sesję filmową. W tym sezonie mamy kilku Niemców w F1, a media postanowiły cieszyć się sukcesem jednego ze swoich rodaków (w tym wypadku Nicka), towarzysząc nam w kilku czynnościach pośród 22 milionów mieszkańców miasta wokół nas!

W środę po południu wyruszyliśmy autobusem do dzielnicy Yu Garden. To miejsce, znajdujące się na południe od The Bund (obszar biegnący wzdłuż rzeki Huangpu), który jest magnesem przyciągającym turystów, dzięki układowi historycznych pawilonów. Ulice były niegdyś labiryntem wąskich alejek, które teraz poszerzono wraz ze wzrostem liczby turystów. Wyraźnym potwierdzeniem faktu, że chodziliśmy w historycznej dzielnicy turystycznej w 21. wieku była mieszanka głównie starych budynków, rozrzuconych wśród kilku nowych (po mojej lewej stronie była słynna herbaciarnia Huxining, a z prawej strony symbol globalizacji w pełnej krasie w postaci lokalu Starbucks - zobaczcie zdjęcie w galerii. Tak czy owak, wystarczy tej pogawędki rodem z Lonely Planet, gdyż w końcu przybyliśmy tutaj w celu wykonania sesji zdjęciowej z Nickiem Heidfeldem, więc do dzieła.

Mieliśmy dwie przerwy w trakcie dwóch godzin filmowania. Pierwszą spędziliśmy w herbaciarni Huxining (tak, w tej, którą właśnie zauważyliśmy). Przeszliśmy przez most, a następnie w górę wąskimi schodami i dotarliśmy na osobliwe pierwsze piętro słynnej chińskiej herbaciarni. Popijając herbatę z odpowiednio nazwanych liści Lotusa, Nick wraz ze swoim trenerem Jamesem przesiadywali w eleganckim miejscu i miło spędzali czas. James, pokazując swoje prawdziwe angielskie korzenie, czuł się jak w domu, popijając filiżankę dobrej herbaty. Drugi dom, James! Zerkając w górę, zauważyłem obramowany portret Jej Wysokości Królowej, która również odwiedziła herbaciarnię ponad dwadzieścia lat temu. Jeśli jest ona wystarczająca dobra dla Jej Wysokości, to była również dobra dla nas.

Jednak zanim zaczęliśmy czuć się zbyt komfortowo, zostaliśmy zabrani do miasta na bardziej energiczny i z niecierpliwością oczekiwany trening Kung Fu. Nie chcąc brać w tym udziału, obserwowaliśmy z boku jak Nick wykorzystywał część swojej energii podczas sesji z ekspertem Longwu Kungfu Center. Najpierw Kung Fu, później trochę ćwiczeń Nunchaku (nie pytajcie) - wszyscy staliśmy daleko z tyłu i podziwialiśmy. Nick całkiem dobrze wszedł w rytm (zobaczcie zdjęcia w galerii) i trudno było nam odejść, ale potrzebowaliśmy trochę odpoczynku przed pierwszym dniem na torze jutro. Wcześniej miałem bardzo mało do czynienia z centrami sztuk walki, a najbliższą rzeczą, jaką mogę sobie z tym skojarzyć, był film Karate Kid z lat 80-tych. Poniekąd spodziewałem się, że Mr. Miyagi pojawi się w rogu sali treningowej. Niestety tak się nie stało, a my wyruszyliśmy, podróżując w korkach ulicznych w godzinach szczytu w Szanghaju
.

Zobacz także: Zdjęcia powiązane z powyższym tekstem

Źródło: lotusrenaultgp.com

KOMENTARZE

3
MaxKapsel
14.04.2011 12:59
Też mnie to najpierw zdziwiło - jaki liść Lotusa? o co kaman? "płatki" przedniego skrzydła zalali wrzątkiem? Dopiero po chwili pamięć zaskoczyła, że przecież angielskie słowo "lotus" oznacza... lotos. Więc kwiat "lotusa" jest też jak najbardziej OK...;) Mogło być gorzej, mogli, zamiast na herbatkę, pójść do miejscowego chińskiego medyka, który by im (a przynajmniej żeńskiej części personelu) zaproponował stosowanie HRT (Hormone Replacing Therapy)...;)
kemot
14.04.2011 11:45
Dobrze, że nie kwiat lotusa ; d
Ralph1537
14.04.2011 10:22
"liście lotusa" - pewnie dlatego tam byli