Mansell: Ciężko wyobrazić sobie porażkę Red Bulla

"Red Bull wciąż będzie trudny do pokonania" - mówi mistrz świata z 1992 roku.
15.07.1110:56
Karol Zając
1492wyświetlenia

Ferrari ostatnio wyraźnie się zbliżyło do Red Bulla w osiągach, jednak Nigel Mansell nie sądzi, by ekipa Christiana Hornera miała się o co obawiać.

Zwycięzca 31 wyścigów w Formule 1 był jednym z sędziów podczas rundy na Silverstone, gdzie Fernando Alonso przerwał dominację Red Bulla w połowie drogi do końca tegorocznych mistrzostw świata.

Niektórzy komentatorzy uważają zwycięstwo Hiszpana za przełomowy punkt sezonu pomimo, że Red Bull wciąż ma ponad 100 punktową przewagę nad McLarenem, podczas gdy strata Alonso do Sebastiana Vettela w klasyfikacji jest niewiele mniejsza. Rezultat (w Wielkiej Brytanii) był świetny zarówno dla Ferrari, jak i F1 - cytuje słowa Mansella niemiecki Speed Week.

Red Bull był jak zawsze mocny zdobywając 2 i 3 miejsce, co w połączeniu z wyraźnym prowadzeniem w obu klasyfikacjach mistrzostw świata nie jest problemem. Red Bull jest wciąż bardzo, bardzo trudnym przeciwnikiem do pokonania - ostrzegł Brytyjczyk.

Partner zespołowy Fernando Alonso - Felipe Massa zgadza się z tym stwierdzeniem: Moje doświadczenia w 2008 i 2007 roku pokazują, że wszystko się może zdarzyć - nawet jeśli ten sezon będzie bardzo trudny. Vettel musiałby popełnić wiele błędów - podsumował Brazylijczyk.

Źródło: onestopstrategy.com

KOMENTARZE

8
BlindWolf
15.07.2011 09:19
Polecenia dla kierowców w czasie wyścigu -to nielegalna sprawa i naganna -wiadomo. Każdy zespół przed wyścigiem ma jakąś strategię i polecenia nie są nielegalne chyba ,że partacz je wykonuje .Mnie nie dziwiło ,że wyskakuje ktoś w czasie startu przed Webbera -wiele startów miał nieudanych w tym sezonie i nie tylko on . Jakież piękne wtedy zamieszanie na czele stawki , a Webber i tak drugi :)
IceMan11
15.07.2011 03:44
@Kamikadze2000 - nie zapominaj, że tutaj też niektórzy posuwają się do tego stopnia, że piszą jakoby w bolid Marka mniej dmuchali, że go po prostu sabotują. Czy to nie chore!? ;D
Kamikadze2000
15.07.2011 02:16
@BlindWolf - może i Vettel jest tym formalnym nr 1, ale to nie znaczy, że Webber ma go przepuszczac! Na formula1.pl niektórzy nawet posuwali się do opinii, że Webber celowo przepuścił Vettela na starcie, bo zespół mu kazał. Czy to nie chore!? Seba po prostu jest lepszym kierowcą, więc nie dziwi fakt, iż jest przed nim i zespół na niego stawia. Webber w zeszłym roku pokazał, jakim go można zaufaniem traktowac. GP Korei dobitnie to pokazało... ;/
jpslotus72
15.07.2011 01:57
@THC-303 Nie mniejszą przewagę miał np. Lotus w 1978 (tylko że Team Orders zabraniały Petersonowi walki z Andrettim) i McLaren w 1988 - ale w tym przypadku była przynajmniej prawdziwa rywalizacja między Senną a Prostem... W 1992 Patrese raczej nie wchodził Mansellowi w drogę. Szkoda, że sytuacja w tegorocznym RBR przypomina raczej tę z Lotusa i Williamsa, niż z McLarena 1988 (Senna - Prost) czy 1984 (Lauda - Prost) - kiedy była dominacja zespołu, ale przynajmniej jego kierowcy walczyli ze sobą na równych prawach.
THC-303
15.07.2011 12:19
Jezeli wygra start to dostanie pozwolenie, dlaczego miałby przepuszczać Vettela jeśli ten jechałby po pewne 18 pkt? jpslotus72 Zdanie Mansella jest o tyle ważkie, że jest chyba tym mistrzem, który miał największą przewagę techniczną w roku zdobycia tytułu ;]
BlindWolf
15.07.2011 11:24
Z Vettelem może powalczyć tylko Webber pod warunkiem ,że wygra PP , dobrze wystartuje , a przede wszystkim dostanie pozwolenie na to wszystko od zespołu . W klasyfikacji zespołowej bez zmian - walka o drugie i trzecie miejsce .
KaeRZet
15.07.2011 09:19
Mimo wszystko Red Bull nadal ma przewage. Zastanawiał bym się czy Ferrari będzie przed McLaren-em ?
jpslotus72
15.07.2011 09:11
Tyle już było wypowiedzi w podobnym tonie (pokonanie Red Bulla w obu klasyfikacjach będzie w tym roku tak trudne, że praktycznie niemożliwe - cała nadzieja konkurencji w błędach i ewentualnych awariach Vettela), że proponuję napisać na padoku oświadczenie o takiej treści (jak w poprzednim nawiasie) i puścić w obieg do podpisu - a później opublikować z listą "sygnatariuszy". Nie musieliby się powtarzać...