Podsumowanie wyścigu o Grand Prix USA

30.09.0100:00
Marek Roczniak
8513wyświetlenia
Niespełna miesiąc po atakach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton Formuła Jeden zawitała do Stanów Zjednoczonych. Kierowcy mieli nadzieję, iż poprzez emocjonujący wyścig zapewnią licznie zgromadzonej na torze Indianapolis amerykańskiej publiczności chwilę zapomnienia od bolesnych wspomnień i cel ten chyba udało się zrealizować. Podczas wyścigu tego mogliśmy podziwiać kilka interesujących pojedynków, w tym również o pozycję lidera, a szansę na odniesienie zwycięstwa miało w zasadzie aż czterech kierowców. Pierwsza część wyścigu zdecydowania należała do Rubensa Barrichello. Kierowca Ferrari tuż po starcie wyprzedził Mikę Hakkinena (McLaren) oraz Ralfa Schumachera (Williams). Na początku trzeciego okrążenia udało mu się również wyprzedzić drugiego kierowcę z zespołu Williams - Juana Pablo Montoyę, a już na piątym okrążeniu Brazylijczyk objął prowadzenie wyścigu po tym, jak przepuścił go partner z zespołu Ferrari - Michael Schumacher. Od tego momentu Barrichello zaczął się szybko oddalać od pozostałych kierowców, ponieważ podobnie jak w poprzednim wyścigu zdecydował się na dwa postoje w boksach. Po obyciu pierwszego z nich pod koniec 27 okrążenia spadł na piątą pozycję i kiedy prowadzenie objął ponownie Michael Schumacher, inicjatywę przejął Montoya, który w tym momencie był już tuż za plecami Niemca. Przez kilka kolejnych okrążeń dystans dzielący obydwu kierowców wahał się w granicach jednej sekundy, jednak kiedy w końcu Kolumbijczyk zbliżył się na odległość umożliwiającą atak, nie zmarnował okazji i po wyprzedzeniu czterokrotnego mistrza świata na początku 34 okrążenia został trzecim z kolei liderem wyścigu. Z prędkości Montoi należało wnioskować, iż to właśnie on będzie toczył decydującą walkę o zwycięstwo z Barrichello, podobnie jak i w poprzednim wyścigu. Niestety wkrótce po odbyciu jedynego zaplanowanego na ten wyścig postoju w boksach Kolumbijczyk z walki został wyeliminowany przez awarię układu hydraulicznego. Na domiar złego drugi kierowca z zespołu Williams - Ralf Schumacher, któremu ze względu na obraną strategię dwóch postojów i tak wiodło się nienajlepiej także odpadł z wyścigu.

Bynajmniej nie był to jeszcze koniec emocji w tym wyścigu, ponieważ po jedynym postoju w boksach Michaela Schumachera na prowadzenie wyszedł Hakkinen. Fin także zamierzał odbyć tylko jeden postój, ale za to dosyć późny i właśnie przez to w pierwszej połowie wyścigu jechał niezbyt szybko, jednak kiedy w baku pozostała niewielka ilość paliwa mógł znacznie przyspieszyć i wkrótce stał się realnym zagrożeniem dla Barrichello. Brazylijczyk co prawda powrócił na prowadzenie po postoju kierowcy z zespołu McLaren pod koniec 46 okrążenia, jednak cztery okrążenia później musiał odbyć drugi postój w boksach, a ponieważ nie udało mu się zyskać wystarczającej przewagi, po powrocie na tor znalazł się za Hakkinenem na drugiej pozycji. Nie wszystko było jeszcze stracone, ponieważ kierowca Ferrari zaczął się zbliżać do Fina w końcowej fazie wyścigu, jednak sześć okrążeń przed końcem wyścigu zaczął mieć kłopoty z silnikiem i pomimo wszelkich starań po przejechaniu trzech okrążeń z dymiącym silnikiem musiał się w końcu poddać. Być może Barrichello nie zdołałby wyprzedzić Fina, ale sześć punktów otrzymane za drugą pozycję pozwoliłoby mu na zrównanie się punktami z Davidem Coulthardem w klasyfikacji generalnej kierowców. Los zadecydował jednak inaczej i dzięki temu, że Barrichello nie zdołał ukończyć wyścigu, Szkot finiszował na trzeciej pozycji i w ten sposób tylko umocnił się na drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej.

Zwycięstwem tym Hakkinen udowodnił, że jest jeszcze dobrym kierowcą i nawet dysponując nieco słabszym bolidem udało mu się nawiązać walkę z kierowcami Ferrari. Jednak nawet dla Fina zwycięstwo to było sporym zaskoczeniem, ponieważ za przewinienie popełnione podczas rozgrzewki poprzedzającej wyścig, a polegające na wyjechaniu z boksów na tor pomimo obowiązującego w tym momencie zakazu sędziowie postanowili unieważnić najlepsze okrążenie uzyskane przez Hakkinena podczas sobotniej sesji kwalifikacyjnej i przez to musiał on wystartować z czwartej, a nie z drugiej pozycji. Fin nie przejął się jednak zbytnio tym faktem i odniósł w pełni zasłużone zwycięstwo. Na tej podstawie możemy żywić nadzieję, iż po rocznej przerwie zobaczymy jeszcze sympatycznego Fina za kierownicą bolidu Formuły Jeden. Zdobywając czternaście punktów w tym wyścigu zespół McLaren zagwarantował już sobie drugą pozycję w klasyfikacji generalnej konstruktorów, natomiast zespół Williams musi się zadowolić trzecią pozycją, zresztą na tyle sobie chyba zasłużył.

Na pozycjach od czwartej do szóstej wyścig ukończyli Jarno Trulli (Jordan), Eddie Irvine (Jaguar) oraz Nick Heidfeld (Sauber). Kilka godzin po wyścigu sędziowie badający bolid Jordan prowadzony przez Trullego stwierdzili, iż deska poślizgowa umieszczona na spodzie bolidu jest zbyt cienka i na tej podstawie Włoch został zdyskwalifikowany. Decyzja ta została jednak anulowana 26 października (już po zakończeniu sezonu 2001) przez Międzynarodowy Sąd Apelacyjny, który doszukał się błędów proceduralnych i dzięki temu Trulli zachował trzy punkty zdobyte w Grand Prix Stanów Zjednoczonych. W związku z tym Irvine i Heidfeld zostali ostatecznie sklasyfikowani według pierwotnego rezultatu - na piątej i szóstej pozycji, natomiast drugi kierowca z zespołu Jordan - Jean Alesi za siódmą pozycję nie otrzymał ani jednego punktu. Tak czy inaczej wszyscy czterej kierowcy bardzo dobrze spisywali się podczas tego wyścigu i tylko szkoda trochę Alesiego, który swojego jubileuszowego - 200 wyścigu Formuły Jeden nie zdołał ukończyć na punktowanej pozycji. Anulacja dyskwalifikacji Trullego spowodowała również, iż po tym wyścigu w klasyfikacji generalnej konstruktorów zespół Jordan miał tylko dwa punkty mniej od zespołu Sauber, do którego z kolei cztery punkty tracił zespół British American Racing, natomiast zespół Jaguar znalazł się ponownie za zespołem Benetton.