Timo Glock dla Wyprzedź Mnie! - historia krótkiego wywiadu

Przedstawiamy wzruszającą opowieść o pasji, poświęceniu i heroicznej walce z niemiecką korpo
10.07.1318:52
Paweł Zając
4975wyświetlenia
Gdy tylko doszło do mnie, że będę miał opcję wyjazdu na DTM, w mojej głowie od razu roztoczyła się wizja długiej i pasjonującej rozmowy z Timo Glockiem. Miesiące mijały, wyjazd był coraz bliżej, a ja wyobrażałem sobie jak Timo zdradza mi wszystkie sekrety, opowiada o swoim debiucie w Jordanie, a także w końcu mówi o sezonie 2010 - kiedy rzekomo wystraszył się jazdy w Renault i poszedł do nowo powstałego Virgin Racing.

Wcześniej nigdy nie byłem na DTM, nawet na trybunach i nie wiedziałem jak to wygląda. Na Formule Renault 3.5 czy nawet Mistrzostwach Świata GT1 jak chcieliśmy wywiad, to po prostu szliśmy do zespołu i załatwialiśmy taki od ręki. Łudziłem się, że tutaj zrobię tak samo. W piątek przyjechałem na tor kilka minut przed dwunastą, a na parkingu było już sporo aut. To jednak nie zabiło jeszcze moich płonnych nadziei, nie zrobił tego także ogromny, dwupiętrowy domek gościnny.


Motorhome BMW podczas wyścigów DTM

Kiedy do niego wszedłem zaczęło do mnie dochodzić, że moja wybujała fantazja zagalopowała ze 300 kilometrów w głąb pustyni i wracając pewnie zdechnie z pragnienia. Najpierw musiałem uporać się z niewiastą w nazwijmy to "recepcji". Bardzo chciała się dowiedzieć dla kogo piszę, ale jak wypowiedziałem [color=#3c88b8]Wyprzedź Mnie![/color] to twarz całkiem przyzwoitej Niemki dziwnie zbladła i stwierdziła, że określenie polski serwis internetowy jej wystarczy. Wtem niczym gazela na safari pognała po rzecznika prasowego BMW, który na moje pytanie- Interviewen mit Timo Glocken? odpowiedział siarczystym NEIN!.

Wtedy ostatecznie zderzyłem się z korporacją, która przed udostępnieniem kierowcy musi dowiedzieć się o tobie rzeczy, o których sam nie wiesz. Zaproponowano mi jednak wpadnięcie na sesję "przy stoliku" (w Audi użyli dokładnie tego samego zwrotu, a Mercedes ma dumne "spotkaj ekipę" - jakby nie można było powiedzieć grupową...). Przebieg takiej sesji zależy od ilości dziennikarzy na spotkaniu z danym zawodnikiem. Jak jest nas dużo to zazwyczaj wszyscy skupiają się na sprawach bieżących i wymieniają zadawaniem pytań. Gdy jednak jakimś cudem zainteresowania nie ma i dziennikarzy pojawia się tylko kilku (lub jest dużo czasu w przypadku pierwszym) zazwyczaj kończy się na tym, że każdy praktycznie robi sobie wywiad jeden na jeden, a reszta się przysłuchuje i czeka na swoją kolej.

Rozgrzewkę na DTM miałem u Mercedesa, kiedy to chciałem zapytać Juncadellę i Paffetta o potwierdzenie udziału w nadchodzących testach na Silverstone. Tam jednak zadałem w sumie 3 pytania, więc było szybko i przyjemnie. W BMW pojawiłem kilka minut przed czasem. Dobrze zrobiłem, bo ta sama przyzwoita Niemka kazała mi się zarejestrować i tym razem musieliśmy wspólnie przebić się przez proces przeliterowania nazwy naszego serwisu. Potem otworem stanęło przede mną drugie piętro, po którym mogłem się rozejrzeć. Dowiedziałem się, że niemieckie korpo faktycznie nie dało mi wywiadu dla zasady, bo Timo zdecydowanie nie był zbyt zajęty.


Timo Glock podczas spotkania z dziennikarzami

Kiedy przyszła odpowiednia pora kierowcy zajęli miejsca przy stolikach. Wokół Glocka było jeszcze trzech innych dziennikarzy i od razu zaczęła się sesja grupowo-indywidualna. Na pierwszy ogień poszedł jakiś Niemiec, więc rzecz jasna szprechali po swojemu i nie wiem o czym gadali. Później było podobnie, a ja cyknąłem Timo kilka fotek i grzecznie podziękowałem kelnerowi za ofertę przygarnięcia czegoś mokrego. Rzecznika w BMW mają zdecydowanie dobrego, bo jak tylko domyślił się, że nasze wywiady są mało grupowe, to od razu zmaterializował się przy naszym stoliku i próbował kierować ruchem. Szczęście w nieszczęściu było takie, że jako jedyny nie korzystałem z niemieckiego i mimo tego, że lista moich pytań uległa drastycznemu skróceniu to i tak mogłem ją w miarę spokojnie zadać.

W miarę kolejnych pytań coraz bardziej odchodzących od DTM widziałem jak na twarzy Herr PR Meister coraz większy grymas niezadowolenia, więc postanowiłem spiąć poślady i załatwić to szybko, zresztą Timo i tak nie był zbyt rozmowny, być może przez karę cofnięcia na starcie. Tak czy inaczej, wywiad z byłym kierowcą F1 jest i po trzech minutach boju, zdobyłem coś takiego:

Jak odnajdujesz się w nowym środowisku? Różnica pomiędzy F1, a DTM musi być dość spora.

Tak, na pewno. F1 i DTM są zupełnie inne i nie bardzo można je porównywać. Potrzeba czasu, żeby się przyzwyczaić i wcale nie jest tak łatwo. W przeszłości inni kierowcy Formuły 1 mieli tutaj problemy z szybką jazdą. Ja mam już za sobą pierwsze podium i coraz lepiej czuję samochód, więc staram się poprawiać krok po kroku.

Więc więcej doświadczenia przełoży się na lepsze wyniki?

Tak, więcej doświadczenia powinno pozwolić na równiejszą jazdę podczas każdego wyścigu, co przełoży się na lepsze wyniki.


Timo Glock w akcji na Lausitzringu

Ciężko było opuścić F1?

Szczerze mówiąc nie. Pod koniec zeszłego roku spotkałem się ze swoją ekipą i było jasne, że będę musiał odejść. Mieli problemy, co oznaczało dla mnie zmianę, którą zaakceptowałem i to wszystko.

Będziesz starał się wrócić do Formuły 1, czy skupisz się na karierze w samochodach sportowych?

Nie wiem. Teraz skupiam się na DTM i zobaczymy co będzie później. Póki co, wszystko dobrze się układa i nie mam powodu, żeby rozglądać się za innymi opcjami. Nie wiadomo jednak, co będę robił za kilka lat.

Kiedy przechodziłeś do Virgin Racing, spodziewałeś się, że będzie aż tak ciężko? Że przez 3 lata będziesz mógł walczyć tylko z innymi nowymi zespołami?

Od początku było wiadomo, że pierwsze dwa lata będą trudne. W trzecim roku plan zakładał zebranie odpowiedniego budżetu, który pozwoliłby nam na wykonanie odpowiedniego kroku naprzód, niestety nie udało się tego zrobić i zostaliśmy w tym samym miejscu. Szkoda, bo pracują tam naprawdę dobrzy ludzie, jednak bez pieniędzy nie da się nic zrobić.

Myślisz, że są jakieś szanse, aby w przyszłym roku, kiedy wejdą nowe przepisy, Marussia mogła walczyć o punkty?

Ciężko powiedzieć. Wszystko zależy tak naprawdę od budżetu. Jeśli nie będą mieli odpowiednich pieniędzy, to będzie im ciężko.

    KOMENTARZE

    5
    agentwrogiegoukladu
    16.07.2013 07:52
    Pal licho wywiad - wprowadzenie doskonałe. A wywiad najlepiej zrobić z kimś kto jest lub był blisko kierowców i inżynierów w danym zespole i lubi opowiadać - wtedy mogłaby być szansa usłyszeć trochę fajnych historii bez PR-owej wody.
    ROOK
    12.07.2013 01:14
    [color=white].[/color] I jeszcze dodam — moim zdaniem wywiad (tzn. odpowiedzi) totalnie bezbarwne i niewarte całego zachodu. Zastanawiam się właśnie z czego to wynika i kto zatem byłby najlepszy do wywiadowania? [color=white].[/color] [color=white].[/color] 1. Aktualny kierowca F1 nie, bo z jego ust płynie tylko czysty PR. [color=white].[/color] [color=white].[/color] 2. Świeżo były kierowca F1 też jak widać nie — bo albo chce mówić wyłącznie o teraźniejszości, albo wciąż liczy na powrót do F1 — słowa prawdy na nikogo nie powie. [color=white].[/color] Wychodzi na to, że najlepiej robić wywiad kierowcą, który już definitywnie zakończył karierę (i najlepiej nie wieki temu). Już wiem! Musicie zrobić wywiad z Michaelem Schumacherem! :)
    Kamikadze2000
    11.07.2013 12:59
    Mi niestety "utkwił w gardle" jego pierwszy pełny sezon w Toyocie. Odtąd ten koleś coraz bardziej mnie irytował - cieszę się, że tak jak kolejny "wynalazek" Bourdais już nie jeździ w F1. I oby więcej wracać nie chciał. ;]
    adnowseb
    10.07.2013 06:44
    SUPER! Udało się Wam. Gdy Timo przychodził do F1, byłem pełen nadziei,że osiągnie wiele sukcesów w tej serii.Niestety bardzo się myliłem,zmarnował swój talent. Kibicowałem mu w niższych seriach ,doceniając jego technikę i styl jazdy. Szkoda,że nie mógł pochwalić się takimi występami w F1.
    ROOK
    10.07.2013 05:05
    [color=white].[/color] Całkiem fajne wprowadzenie do wywiadu… :) [color=white].[/color] Aha, fajnie by też było, gdyby format strony przewidywał podawanie autorstwa zdjęcia (autora bądź agencji). Nie trzeba nas tym jakoś specjalnie zamęczać (można podawać w stopce artykułu), ale warto wszystkich przyzwyczajać do faktu, że zdjęcia też mają swoich autorów, którzy włożyli w nie swój wysiłek i całe swoje mistrzostwo (np. tradycyjnie powalając kadry… ;-))