Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Australii

03.03.0200:00
Marek Roczniak
16023wyświetlenia

Całkowita dominacja Ferrari podczas sesji treningowych, sesji kwalifikacyjnej oraz rozgrzewki została w końcu zwieńczona 54 zwycięstwem Michaela Schumachera w karierze. Niemiec był jednak jedynym kierowcą z zespołu Ferrari, który dojechał do mety wyścigu o Grand Prix Australii 2002, ponieważ startujący z pole position Rubens Barrichello już na pierwszym okrążeniu został wyeliminowany z wyścigu przez młodszego z braci Schumacherów - Ralfa. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, który z kierowców był bardziej winny, ponieważ z jednej strony Brazylijczyk wielokrotnie zmieniał kierunek jazdy, blokując tym samym Niemca, by następnie trochę zbyt wcześnie rozpocząć hamowanie przed pierwszym zakrętem, a z drugiej strony kierowca z zespołu Williams nie zachował bezpiecznej odległości i w momencie zderzenia jechał już najprawdopodobniej za szybko, aby zdążyć wyhamować przed pierwszym zakrętem do odpowiedniej prędkości. Tak czy inaczej następstwem tej kolizji był karambol, w którym uczestniczyło siedmiu kolejnych kierowców: Giancarlo Fisichella (Jordan), kierowcy z zespołu Sauber - Felipe Massa i Nick Heidfeld, Jenson Button (Renault), Olivier Panis (BAR) oraz kierowcy z zespołu Toyota - Mika Salo i Allan McNish. Na szczęście żadnemu kierowcy nic się nie stało, jednak organizatorzy wyścigu zdecydowali się tylko na wypuszczenie samochodu bezpieczeństwa, a nie na przerwanie wyścigu i w ten sposób większość kierowców biorąca udział w tym karambolu straciła szansę na ponowny start w zapasowym bolidzie.

Jak to zwykle w życiu bywa, strata jednych kierowców oznaczała zysk innych. Z karambolu tego skorzystali w pierwszej kolejności kierowcy, którzy znaleźli się na dwóch pierwszych pozycjach - David Coulthard (McLaren) oraz Jarno Trulli (Renault). Los bywa jednak bardzo przewrotny i ani jeden z nich nie dojechał do mety. Trulli po stoczeniu ekscytującego pojedynku z Michaelem Schumacherem padł ofiarą śliskiej nawierzchni toru w miejscu, w którym miał miejsce karambol, natomiast Szkota z wyścigu wyeliminowały problemy ze skrzynią biegów. Po tym wszystkim mogliśmy się jeszcze emocjonować walką o pierwszą pozycję pomiędzy jedynym pozostałym w wyścigu kierowcą z zespołu Williams - Juanem Pablo Montoyą i Michaelem Schumacherem. Pojedynek ten zakończył się jednak dosyć szybko, ponieważ Kolumbijczyk pomimo wszelkich starań nie był w stanie powstrzymać dysponującego znacznie lepiej przygotowanym bolidem Niemca i musiał zadowolić się drugą pozycją. Na trzeciej pozycji wyścig ukończył inny z zeszłorocznych debiutantów - Kimi Raikkonen. Fin na początku wyścigu w wyniku karambolu stracił kilka pozycji, jednak szybko je odzyskał wykorzystując obydwie wizyty samochodu bezpieczeństwa na torze i większość wyścigu spędził jadąc w niewielkiej odległości za Montoyą. Co prawda tuż po postoju w boksach miał szansę znaleźć się przed Kolumbijczykiem, ale opóźnił zbytnio hamowanie przed pierwszym zakrętem i znalazł się ponownie na trzeciej pozycji. Mimo to Raikkonen był i tak bardzo zadowolony z uzyskanego rezultatu - pierwszej wizyty na podium w karierze i to już w pierwszym wyścigu po przejściu do zespołu McLaren.

Karambol na pierwszym okrążeniu spowodował, iż kierowcy startujący z dalszych pozycji stanęli przed szansą zdobycia punktów w tym wyścigu. Okazji tej nie zmarnował przede wszystkim Eddie Irvine, który przez cały wyścig jechał w pierwszej szóstce, a dzięki kłopotom Trullego i Coultharda finiszował na czwartej pozycji. Drugi kierowca z zespołu Jaguar - Pedro de la Rosa miał jednak mniej szczęścia, gdyż szansę za zarobek punktowy stracił przez problemy z elektryką bolidu, ale przynajmniej zdołał ukończyć wyścig. Szef zespołu - Niki Lauda przyznał, że trzy punkty zdobyte w tym wyścigu przez Irlandczyka to zasługa tylko i wyłącznie szczęśliwego zbiegu okoliczności, ponieważ jak pokazała sesja kwalifikacyjna, bolid R3 w chwili obecnej jest w stanie konkurować chyba tylko z bolidami zespołu Minardi i z pewnością wymaga jeszcze wiele pracy.

Kolejnym po Coulthardzie i de la Rosie kierowcą, który szansę na ukończenie Grand Prix Australii na punktowanej pozycji stracił ze względu na problemy techniczne, był jeden z dwóch tegorocznych debiutantów, którzy przetrwali karambol na pierwszym okrążeniu - Takuma Sato. Kierowca z zespołu Jordan wkrótce po wyprzedzeniu de la Rosy na siódmym okrążeniu zaczął mieć problemy z elektroniką bolidu, których nie dało się usunąć w trakcie wyścigu i po przejechaniu zaledwie 12 okrążeń Japończyk musiał wycofać się z wyścigu. Znacznie więcej szczęścia miał drugi debiutant - Mark Webber, chociaż także i on nie uniknął pewnych problemów (trwający ponad 30 sekund postój w boksie). Pod koniec wyścigu Australijczyk musiał jeszcze odpierać ataki kierowcy z zespołu Toyota dysponującego szybszym bolidem, jednak z zadania tego wywiązał się bardzo dobrze i ku uciesze licznie zgromadzonej australijskiej publiczności wyścig ukończył na piątej pozycji. Wprost trudno jest opisać radość całego zespołu Minardi z zarobionych dwóch punktów w tym wyścigu. Wystarczy tylko wspomnieć, że na podobny rezultat stajnia ta czekała prawie osiem lat (ostatni raz dwa punkty dla zespołu Minardi wywalczył w 1994 roku Pierluigi Martini podczas wyścigu o Grand Prix Francji).

Ostatni punkt w wyścigu i tu również wielka niespodzianka, wywalczył Mika Salo dla debiutującego zespołu Panasonic Toyota Racing. Fin co prawda nie zdołał wyprzedzić Webbera pod koniec wyścigu, jednak mimo to zapewnił swojemu zespołowi zarobek punktowy już w pierwszym wyścigu i za to należą mu się wielkie brawa, tak jak i całemu zespołowi. Z pozostałych dwóch kierowców, którzy również mieli szansę na ukończenie tego wyścigu na punktowanej pozycji do mety dojechał tylko Alex Yoong (Minardi) na siódmej pozycji, natomiast Jacques Villeneuve (BAR) tuż przed połową wyścigu wypadł z toru i rozbił swój bolid po niespodziewanej awarii tylnego spojlera.