Turcja zagrożona utratą GP po aferze politycznej
Ceremonia rozdania nagród na podium po GP Turcji została zamieniona w demonstrację polityczną
29.08.0619:27
1419wyświetlenia
Drugi w historii wyścig o Grand Prix Turcji, który został rozegrany w ostatni weekend na cieszącym się coraz większą popularnością torze Istanbul Park, zapewnił nam sporo emocji, jeśli chodzi o sportową rywalizację. Okazuje się jednak, że organizatorzy tej imprezy chcieli ją zamienić w demonstrację polityczną, przynajmniej jeśli chodzi o ceremonię rozdania nagród na podium.
Korzystając z faktu, że wyścig oglądały przed telewizorami miliony widzów na całym świecie, władze Turcji postanowiły oddelegować do wręczenia trofeum Felipe Massie prezydenta Tureckiej Republiki Północnego Cypru, Mehmeda Ali Talata. Problem w tym, że państwo to jest uznawane jedynie przez kilka krajów (m.in. Turcję i Kirgistan), a więc od razu pojawiły się zarzuty o próbę wykorzystania wyścigu Formuły 1 do swoistej manifestacji politycznej.
Pojawił się także oficjalny protest władz Republiki Cypryjskiej, które określiły całe zajście jako "nie do przyjęcia prowokacyjne widowisko". W odpowiedzi na to FIA postanowiła wszcząć dochodzenie w celu wyjaśnienia okoliczności tego zajścia i kto zanim stoi, jako że z uwagi na chęć zachowania politycznej neutralności nie może pozwolić sobie na to, aby coś takiego powtórzyło się w przyszłości.
Pozostaje pytanie, w jaki sposób zostaną ukarane sportowe władze Turcji za dopuszczenie do takiego zajścia. Organizatorzy wyścigu przyznali, że pojawienie się na podium Mehmeta Ali Talata było działaniem zamierzonym i że celowo zwlekali z poinformowaniem władz F1 o tym, kto będzie wręczał trofea aż do ostatniego momentu. Max Mosley podobno omal nie wypluł herbaty na ekran telewizora po ujrzeniu podpisu "Prezydent Tureckiej Republiki Północnego Cypru".
W tej sytuacji w grę może nawet wchodzić odebranie Turcji prawa do organizowania wyścigu F1 i innych imprez sportowych nadzorowanych przez FIA. Nie wykluczone więc, że w najgorszym przypadku w przyszłym sezonie odbędzie się zaledwie 16 wyścigów.
Źródło: GrandPrix.com, Wikipedia.org
Korzystając z faktu, że wyścig oglądały przed telewizorami miliony widzów na całym świecie, władze Turcji postanowiły oddelegować do wręczenia trofeum Felipe Massie prezydenta Tureckiej Republiki Północnego Cypru, Mehmeda Ali Talata. Problem w tym, że państwo to jest uznawane jedynie przez kilka krajów (m.in. Turcję i Kirgistan), a więc od razu pojawiły się zarzuty o próbę wykorzystania wyścigu Formuły 1 do swoistej manifestacji politycznej.
Pojawił się także oficjalny protest władz Republiki Cypryjskiej, które określiły całe zajście jako "nie do przyjęcia prowokacyjne widowisko". W odpowiedzi na to FIA postanowiła wszcząć dochodzenie w celu wyjaśnienia okoliczności tego zajścia i kto zanim stoi, jako że z uwagi na chęć zachowania politycznej neutralności nie może pozwolić sobie na to, aby coś takiego powtórzyło się w przyszłości.
Pozostaje pytanie, w jaki sposób zostaną ukarane sportowe władze Turcji za dopuszczenie do takiego zajścia. Organizatorzy wyścigu przyznali, że pojawienie się na podium Mehmeta Ali Talata było działaniem zamierzonym i że celowo zwlekali z poinformowaniem władz F1 o tym, kto będzie wręczał trofea aż do ostatniego momentu. Max Mosley podobno omal nie wypluł herbaty na ekran telewizora po ujrzeniu podpisu "Prezydent Tureckiej Republiki Północnego Cypru".
W tej sytuacji w grę może nawet wchodzić odebranie Turcji prawa do organizowania wyścigu F1 i innych imprez sportowych nadzorowanych przez FIA. Nie wykluczone więc, że w najgorszym przypadku w przyszłym sezonie odbędzie się zaledwie 16 wyścigów.
Źródło: GrandPrix.com, Wikipedia.org
KOMENTARZE