Robert Kubica - Droga do powrotu (Część 1)

Za nami osiem lat śledzenia nieprawdopodobnej historii. Przyszedł czas, by ją opisać...
25.12.1809:01
Mateusz Szymkiewicz
11055wyświetlenia
Zgodnie z teorią przedstawioną przez Roberta Kubicę w rozmowie z serii „Beyond the grid”, dostanie się do Formuły 1 to dopiero wierzchołek góry lodowej. Zupełnie inną kwestią jest ugruntowanie swojej pozycji w mistrzostwach, by móc przejść do trzeciego etapu: zostania mistrzem świata lub założenia czerwonego kombinezonu.

W latach 2006-2010 Kubica zrealizował dwa pierwsze warunki w spektakularny sposób. Bez żadnego wsparcia finansowego, pochodząc z kraju bez tradycji wyścigowych, Robert wdrapał się na sam szczyt sportów motorowych. Gdy już się tam znalazł, czarował środowisko oraz kibiców niemal na każdym kroku: finisz na punktowanej pozycji w debiucie, podium w zaledwie trzecim starcie, pole position w Bahrajnie w 2008 roku, historyczne zwycięstwo w Montrealu, czy genialny sezon 2010 w barwach Renault, gdy - możemy śmiało powiedzieć - Robert był szybszy od własnego bolidu.



Karierę kierowcy, który w oczach wielu był przyszłym mistrzem świata, przerwał dramatyczny wypadek z rajdu Ronde di Andora. Wydarzenia z lutego 2011 roku odmieniły na zawsze życie Kubicy oraz cały polski motorsport. Skutki uderzenia w źle przymocowaną barierę Robert odczuwa do dzisiaj, jego prawa ręka cudem została uratowana przez lekarzy, a jej mobilność jest bardzo ograniczona. Mimo powrotu do motorsportu, kibice Polaka mogli na pewnym etapie stracić wszelkie złudzenia, że jeszcze zobaczą swojego bohatera na polach startowych wyścigu Grand Prix. Najpierw trwająca kilkanaście miesięcy cisza ze strony Roberta, następnie wieloletnie profesjonalne starty w zupełnie innej kategorii jaką są rajdy, a później...

No właśnie. W poniższym artykule przedstawimy wam drogę, jaką Kubica musiał przebyć do upragnionego powrotu do Formuły 1. Na wstępie pewną kwestię trzeba postawić jasno: nie byłoby to możliwe bez wyjątkowego charakteru Roberta, jego siły woli oraz osiągów na torze przed wypadkiem. Zupełnie szczerze, ilu czynnych kierowców z tak długą przerwą w wyścigowym życiorysie byłoby atrakcyjnych dla zespołów? W głowie pojawia się pustka, ponieważ mamy do czynienia z hollywoodzką historią, wręcz nierealną jak na brutalny świat F1.

Dostać się do Formuły 1, ugruntować pozycję, zostać mistrzem świata lub otrzymać kontrakt w Ferrari... Ponowne spełnienie pierwszego warunku zajęło niemal osiem lat. Wróćmy zatem do momentu, który odmienił wszystko.

2011 - Wypadek

Robert Kubica nigdy nie krył się ze swoją fascynacją do rajdów i debiut w tej kategorii zaliczył pod koniec 2004 roku w Rajdzie Barbórka za kierownicą Mitsubishi Lancera. Kolejna większa aktywność w rajdówce musiała poczekać do 2009 roku, ze względu na starty Polaka w Formule 1 oraz zapisy kontraktowe z BMW Sauber, które zabraniały mu udziału w innych seriach. Po latach Kubica przyznał, że rajdy były dla niego sposobem na poprawienie siebie jako kierowcy. Celem było zostanie bardziej kompletnym zawodnikiem, by móc znaleźć coś, czym nie dysponują inni. Nie byłem zadowolony z tego jak dobrym jestem kierowcą. Chciałem więcej. Uważałem, że rajdy mogą mi to dać i tak było - powiedział 34-latek w rozmowie z Tomem Clarksonem.

Na początku lutego 2011 roku potwierdzono udział Kubicy w lokalnym włoskim rajdzie Ronde di Andora. Impreza rozgrywana tuż po pierwszej turze przedsezonowych testów F1 w Walencji, miała składać się z czterech przejazdów odcinka specjalnego Val Merula o długości trzynastu kilometrów. Do dyspozycji Polaka po raz pierwszy trafiła Skoda Fabia S2000, której obsługą zajęło się DP Autosport, natomiast na prawym fotelu zasiadł pilot Jakub Gerber. Niewiele zabrakło, a Robert ostatecznie wycofałby się ze startu w Ligurii, ze względu na napięty terminarz oraz skomplikowany dojazd na miejsce bezpośrednio z testów bolidu Renault R31. Ostatecznie do startu przekonał go jeden z kolegów, współodpowiedzialny za przygotowanie Ronde di Andora.



6 lutego z samego rana rozpoczęto lokalny rajd i już na pierwszym odcinku Robert Kubica miał bardzo poważny wypadek. Na jednym z prawych zakrętów Polak stracił kontrolę nad samochodem, prawdopodobnie przez mokry asfalt oraz wybrzuszenie spowodowane korzeniem drzewa. Skoda Fabia S2000 uderzyła przodem w źle przymocowaną stalową barierę znajdującą się po zewnętrznej części wirażu, która przebiła silnik oraz ścianę grodziową rajdówki. W rezultacie bariera dostała się do kabiny i zraniła kierowcę, którego prawa ręka została zmiażdżona, natomiast noga po tej samej stronie uległa złamaniu. Jakub Gerber z całego zdarzenia wyszedł bez szwanku i po chwili opuścił wrak, prosząc nadjeżdżające załogi o wezwanie pomocy.

Zgodnie z relacją świadków, Kubica po wypadku był przytomny i rozmawiał, narzekając na zimno oraz prosząc o wodę. Z kolei Jakub Gerber dodał, że początkowo nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkich obrażeń doznał Robert oraz jak dużo stracił krwi, głównie z powodu konstrukcji fotela kubełkowego. W celu wydobycia kierowcy konieczne było rozcięcie karoserii, a następnie helikopterem przetransportowano go do szpitala Świętej Korony w Pietra Ligure. Polak był intubowany, a na miejsce trafił w stanie krytycznym, w związku z czym lekarze skupili się na utrzymaniu Kubicy przy życiu, a dopiero później na uratowaniu ręki.

Pierwsze doniesienia prasowe nie wykluczały, że konieczna będzie amputacja górnej kończyny i jak się z czasem okazało, media nie do końca minęły się z prawdą... Robert doznał wielokrotnych złamań prawej ręki i najbardziej ucierpiał bark, łokieć, kość przedramienia oraz dłoń. Ponadto doszło do uszkodzeń układu nerwowego oraz ścięgien, a także wystąpiły problemy z płucami, na skutek utraty od pięciu do sześciu litrów krwi. Pierwsza operacja prowadzona przez profesora Igora Rosello trwała siedem godzin, a po niej Kubica znalazł się w śpiączce farmakologicznej.

Następnego dnia Robert został wybudzony i zwracał uwagę na ból nogi oraz ręki. Z kolei 18 lutego przeniesiono go z oddziału intensywnej terapii na ortopedię. Dla Polaka był to początek serii operacji, które miały mu przywrócić sprawność ręki. Sam proces rehabilitacji został oszacowany przez lekarzy na 6-8 miesięcy. Jak się jednak z czasem okazało, prawa ręka Roberta już nigdy nie wróci do sprawności sprzed wypadku i to ona będzie główną przeszkodą przed szybkim powrotem do bolidu. Co gorsza, część kolejnych zabiegów cofała postępy Kubicy nawet o kilka miesięcy. Ostatecznie kierowca opuścił szpital 23 kwietnia, a powrót do zdrowia odbywał się pod okiem doktora Riccardo Ceccarelliego.



Tragedia Roberta wywołała duże poruszenie w Formule 1 i wkrótce w szpitalu byli obecni właściciel Renault - Gerard Lopez, szef Eric Boullier, ówczesny zespołowy partner Witalij Pietrow, Fernando Alonso czy Flavio Briatore. Włoch po ujrzeniu Kubicy był na tyle pozytywnie nastawiony, że stwierdził, iż realnym terminem jego powrotu do kokpitu bolidu F1 będzie majowe Grand Prix Hiszpanii. Rzeczywistość była jednak brutalna i ponowne starty w najwyższej kategorii pozostawały w sferze marzeń na długie lata.

Renault w związku z utratą kierowcy musiało zareagować i kokpit Kubicy przejął jego partner z okresu startów w BMW Sauber - Nick Heidfeld. Cały padok wysyłał również Polakowi życzenia jak najszybszego powrotu do zdrowia za pośrednictwem filmików, zdjęć czy napisów na bolidach w jego ojczystym języku.

Po latach Robert zdradził, że w chwili wypadku dysponował podpisanym kontraktem z Ferrari, ważnym od sezonu 2012, a unieważnieniu uległo również porozumienie z Fordem. Zwycięzca Grand Prix Kanady 2008 miał testować Fiestę WRC na asfaltowych odcinkach, a współpraca nie wykluczała udziału w większych rajdach.

2012 - Powrót w wielkim stylu

Od momentu opuszczenia szpitala przez Roberta tak naprawdę nie pojawiały się żadne konkretne informacje na temat jego aktualnego stanu zdrowia. Kierowca podjął decyzję o „kontrolowanym przekazie” i niemal ograniczał się do wypowiedzi dla oficjalnych kanałów Renault lub w jego imieniu występowali ówczesny menedżer - Daniele Morelli, czy lekarz Riccardo Ceccarelli. Sam Kubica unikał konkretnej odpowiedzi na temat możliwej daty powrotu, lecz ludzie z jego obozu początkowo zakładali rozpoczęcie we wrześniu testów w symulatorze, a także start w Grand Prix Brazylii 2011.

Z czasem jednak było jasne, że rychły powrót Polaka do Formuły 1 będzie niemożliwy. W październiku doktor Ceccarelli informował o koniecznych kilku miesiącach dalszej rehabilitacji, a w listopadzie Robert przekazał Renault, że nie będzie gotowy na starty w sezonie 2012. Pod koniec miesiąca zespół powoli przekształcany w Lotusa potwierdził zakontraktowanie Kimiego Raikkonena, a niespełna dwa tygodnie później było już jasne, że jego partnerem zostanie Romain Grosjean.

W ciągu ostatnich tygodni pracowałem bardzo, bardzo ciężko, jednak doszedłem do wniosku, że nie będę gotowy na sezon 2012. Zadzwoniłem do zespołu i poinformowałem ich o sytuacji. To była trudna decyzja, jednak rozsądna. Wiem również, że zespół musi przygotować się do przyszłego sezonu i kolejne przesuwanie terminów nie byłoby odpowiednie. Moja rehabilitacja wciąż jest bardzo zachęcająca, a lekarze są pod wrażeniem. Po prostu potrzebuję więcej czasu, gdyż chcę być w 100 procentach gotowy, nim zaangażuję się w cokolwiek związanego z jazdą - powiedział wówczas Kubica.

Co gorsza, na początku stycznia 2012 roku gruchnęła informacja o złamaniu prawej nogi przez Roberta. Polak poruszając się wokół własnej posesji poślizgnął się i upadł, łamiąc kość piszczelową. Trzy dni później Kubica przeszedł operację, natomiast lekarze odradzili mu wszelkie aktywności fizyczne na okres od dwóch do trzech tygodni.

W marcu dobiegły pierwsze wiadomości na temat testów Polaka za kierownicą samochodu rajdowego. Robert otrzymał do dyspozycji Skodę Fabię WRC i sprawdzał ją na trasach Ligurii. Jak donosił wówczas Mikołaj Sokół, tempo krakowianina było ponoć ekstremalnie dalekie od spacerowego, a przejażdżka podobno nie była pierwszą od czasu wypadku. Z kolei w czerwcu zawodnik zdecydował się na zoperowanie łokcia po nieudanych testach w symulatorze jednej z ekip z niższych serii. Dzięki temu kierowca będzie mógł w pełni skręcać kierownicą. Wcześniej nie był w stanie obrócić dłoni w trakcie trzymania kierownicy i musiał ją puszczać przy skręcaniu w lewo - ujawnił doktor Ruggero Testoni.

Na początku sierpnia pojawiły się pierwsze sygnały, że wkrótce możemy być świadkami powrotu Kubicy do motorsportu. Najpierw media donosiły o testach Polaka za kierownicą rajdówki w specyfikacji S2000, natomiast kilka tygodni później Autosport potwierdził, że Robert ma za sobą jazdę Fordem Fiestą WRC. Przełom nastąpił 7 września, gdy oficjalnie ogłoszono udział Kubicy w lokalnym włoskim rajdzie - Ronde Gomitolo di Lana. Zawodnik przystąpił do zmagań za kierownicą Subaru Imprezy WRC, a na prawym fotelu zasiadł Giuliano Manfredi. Sam rajd był również pierwszą okazją, by zdać sobie sprawę z ograniczeń prawej ręki Kubicy. Zawodnik zdecydował się porzucić manualną skrzynię biegów na rzecz łopatki umieszczonej po lewej stronie kierownicy.



W trakcie zmagań Robert dał jednak jasno do zrozumienia, że ręka nie jest dla niego przeszkodą podczas wyczynowego prowadzenia samochodu. W imprezie składającej się z czterech odcinków specjalnych Kubica dosłownie zmiażdżył konkurencję, wygrywając z przewagą prawie minuty nad następną załogą. Jako ciekawostkę warto dodać, że kilku rywali wiedząc o udziale Roberta w Ronde Gomitolo di Lana zdecydowało się na dodatkowe testy... Pierwszy rajd po wypadku był także pierwszą okazją dla dziennikarzy na rozmowy z Robertem i wówczas zadeklarował, że w sezonie 2013 chce przystąpić do Rajdowych Mistrzostw Świata, by zrozumieć w jakim kierunku mogą potoczyć się jego sportowe losy.

Już tydzień później Kubica wziął udział w San Martino di Castrozza zaliczanym do Mistrzostw Włoch, tym razem współpracując z Jakubem Gerberem. Przebieg rajdu był dla Polaka bardzo burzliwy i już na odcinku testowym zaliczył przygodę, kiedy opona wyznaczająca tor jazdy dostała się pod jego Subaru i wpadł do rowu pełnego wody. Uszkodzenia samochodu były jednak minimalne i tego samego dnia Kubica wziął udział w superoesie, gdzie po błędzie w jednym z zakrętów uzyskał siódmy czas. Następnego dnia były zaplanowane cztery odcinki specjalne i w trakcie drugiego Robert wypadł z trasy, rozbijając samochód o drzewa. Załodze szczęśliwie nic się nie stało, jednakże poważne uszkodzenia Subaru Imprezy oznaczały koniec dalszej jazdy.

Do końca roku Kubica zaliczył jeszcze trzy rajdy, współpracując z innym włoskim pilotem - Emanuelem Inglesim. W Rally di Bassano kierowca dalej korzystał z Subaru Imprezy, lecz od Trofeo ACI Como nastąpiła przesiadka do Citroena C4 WRC. Podobnie jak podczas powrotu, rywale nie mieli żadnych szans z Kubicą, który cieszył się z kolejnych zwycięstw. Wisienką na torcie miał być udział we francuskim Rallye du Var, który w 2012 roku był popisem Polaka. Zawodnik wygrał dziewięć pierwszych OS'ów i drugiego dnia przystąpił z przewagą aż pięciu minut nad kolejną załogą. Mimo to na jedenastym odcinku błąd popełnił pilot, przez co Kubica wypadł z trasy, uderzył w drzewo, a Citroen C4 WRC w następstwie pożaru doszczętnie spłonął.

2013 - Chciał potrenować, został mistrzem świata

Kubica rozpoczął rok od powrotu na tor wyścigowy. W styczniu Robert zasiadł za kierownicą Renault Megane Trophy na 3,5 kilometrowym torze San Martino di Lago. Zawodnik pokonał 95 okrążeń, a jak zdradził Jerry Canevisio, szef zespołu obsługującego samochód Polaka, jego tempo było bardzo dobre. 24 stycznia Mercedes zaprosił Kubicę na hiszpański obiekt Ricardo Tormo, gdzie udostępnił mu model klasy C wykorzystywany w serii DTM. Niemiecki producent miał bardzo jasne zamiary wobec Kubicy: zatrudnienie go w roli kierowcy wyścigowego na sezon 2013. Robert przejechał 114 okrążeń, lecz tabela czasów nie została publicznie opublikowana. Pojawiły się jednak przecieki, że kierowca był szybszy o pół sekundy od czołowego zawodnika Mercedesa - Gary'ego Paffetta.

Udało mi się opanować Mercedesa i czułem się bardzo komfortowo za kierownicą, nawet pomimo tak długiej przerwy w jeździe autem ze sporym dociskiem. Jestem bardzo zadowolony ze swoich osiągów podczas pierwszego dnia testów i nie miałem żadnych problemów w samochodzie - powiedział po testach Kubica. W połowie lutego stało się jednak jasne, że Robert zrezygnował z perspektywy powrotu na tor wyścigowy. Jedyna wolna posada w Mercedesie ostatecznie trafiła do Pascala Wehrleina, po wcześniejszej odmowie Polaka. Podłoże tej decyzji nie jest do końca jasne i spekulowano, że kością niezgody między byłym zawodnikiem F1 a Toto Wolffem jest chęć jednoczesnego zaangażowania się w rajdy z innym producentem. Robert był bardzo szybki podczas testów w Walencji, jednakże widzi on siebie gdzie indziej, niestety - stwierdził Wolff w oficjalnym komunikacie.

Nieformalna współpraca Kubicy z Mercedesem trwała jednak dalej i w kwietniu sam zainteresowany potwierdził, że odbył sesję w symulatorze ekipy F1 ulokowanej w brytyjskim Brackley. Mam dobre relacje z Mercedesem, gdyż pracowałem trochę w ich symulatorze. Za każdym razem, gdy tam jestem, widzę, że mój stan się poprawia. To bardzo pozytywne, jednak nie wiem, co przyniesie przyszłość.



14 marca oficjalnie ogłoszono plany Roberta Kubicy na sezon 2013, który związał się w rajdach z Citroenem. Francuski producent zdecydował się udostępnić Polakowi model DS3 RRC, którym miał wystąpić w czterech imprezach zaliczanych do Mistrzostw Europy oraz siedmiu w ramach Mistrzostw Świata w kategorii WRC2. Z kolei pilotem został doświadczony Maciej Baran, w przeszłości wieloletni partner z prawego fotela Michała Sołowowa.

Kierowca odnosząc się do profesjonalnego zaangażowania w rajdy, przyznał, że traktuje je jako proces rehabilitacji prawej ręki. Dałbym wszystko, żeby wrócić do F1. Są małe światełka w tunelu, aby kiedyś znów jechać dobrym tempem bolidem F1. Może nie za rok, nie za dwa, ale miejmy nadzieję jak najszybciej będę mógł wrócić do prowadzenia samochodów jednomiejscowych i to nie tylko dla zabawy. Gdybyśmy teraz pojechali do Barcelony, to nie miałbym większych problemów z prowadzeniem bolidu, jednak już przykładowo w Monte Carlo byłoby mi znaczniej trudniej - powiedział Kubica na konferencji prasowej. Przed Polakiem stało również nowe wyzwanie, jakim były rajdy szutrowe. Dotychczas Robert rywalizował tylko na asfalcie, a w jego programie przeważały zmagania na luźnej nawierzchni.

Mistrzostwa Europy były dla Kubicy pełne wzlotów i upadków. Swój pierwszy start w 2013 roku zaliczył w Rajdzie Wysp Kanaryjskich, gdzie zadziwił wszystkich piekielnie szybkim tempem. Polska załoga po ośmiu odcinkach pierwszego dnia była na prowadzeniu z przewagą aż minuty i siedmiu sekund nad Janem Kopecky'm, fabrycznym kierowcą Skody oraz wicemistrzem IRC z 2012 roku. Po wznowieniu zmagań, na dziesiątym OS'ie Kubica popełnił błąd opóźniając dohamowanie do prawego zakrętu, uderzając z wysoką prędkością w bariery, niszcząc przy tym zawieszenie samochodu. Dla Kubicy oraz Barana był to koniec dalszej jazdy. W Rajdzie Azorów rozgrywanym na szutrze, Robert zwyciężył cztery odcinki specjalne, lecz na jedenastym podwójnie rolował po zahaczeniu o skarpę. Mimo uszkodzeń zawieszenia, Polak dokończył OS, a także przystąpił do reszty rajdu, w którym popisał się szóstym wynikiem. Na Korsyce główną przeszkodą był samochód, który uniemożliwił walkę o jak najlepszy wynik przez niesprawne hamulce oraz przegrzewający się silnik. Po szóstym odcinku załoga zdecydowała się wycofać. Czwartym i ostatnim występem w ramach ERC był wrześniowy Rajd Polski. Kubica na odcinku kwalifikacyjnym był najszybszy i jako pozycję startową wybrał czwartą. Jego łupem padły dwa OS'y, lecz na siódmym przejeździe jako wicelider rajdu urwał przednie koło po uderzeniu w kamień. Po dojeździe na metę okazało się, iż uszkodzenia Citroena są na tyle poważne, że o dalszym udziale w zmaganiach nie ma mowy.



Zupełnie inną historią były starty w Rajdowych Mistrzostwach Świata, które Kubica zdominował w kategorii WRC2. Debiut Roberta przypadł na Rajd Portugalii, który przy okazji były jego pierwszym startem na szutrze. Występ był dosyć burzliwy za sprawą problemów z samochodem. W trakcie rajdu Polak musiał borykać się z uszkodzoną chłodnicą, rozerwaną oponą oraz usterką hydrauliki, która uniemożliwiła korzystanie z łopatki zmiany biegów. Z tego powodu Kubica dwukrotnie wracał do zmagań w ramach systemu Rally2, co było równoznaczne z karą doliczenia kilkunastu minut do rezultatu rajdu. Trzeciego dnia Polak na końcowych odcinkach plasował się w czołówce i debiut w WRC ukończył na szóstym miejscu w swojej klasie.

Kolejne dwa występy - Rajd Akropolu oraz Rajd Sardynii - były popisem załogi Kubica-Baran. Na greckich trasach Robert kontrolował sytuację od startu do mety i nawet problemy z hamulcem ręcznym czy ostrożna jazda finałowego dnia nie była w stanie odebrać mu wygranej w WRC2. Polak zameldował się na mecie z przewagą prawie półtorej minuty nad kolejnym Jurijem Protasowem. W Sardynii niebiesko-czerwony Citroen był poza zasięgiem konkurencji. Robert mimo drobnego incydentu pierwszego dnia, po którym uszkodził tył samochodu, wygrywał odcinek za odcinkiem i odniósł drugi tryumf z rzędu, tym razem z przewagą aż czterech minut i siedemnastu sekund nad kolejnym w klasie Al-Kuwarim. Ponadto Kubica w klasyfikacji generalnej zajął dziewiąte miejsce, wyprzedzając Khalida Al Qassimi w Citroenie WRC. Na trasach Finlandii polska załoga musiała uznać wyższość lokalnego bohatera - Jariego Ketomy. Robert ukończył wymagający rajd na drugim miejscu, a w generalce zamknął pierwszą dziesiątkę.

Najlepszy występ w sezonie Kubica zanotował podczas Rajdu Niemiec. Dla kierowcy była to pierwsza runda WRC rozgrywana na asfalcie i podczas niej wrócił na zwycięską ścieżkę. W przeciwieństwie do zmagań w Akropolu i na Sardynii, Kubica musiał toczyć wyrównany pojedynek do samej mety. Mimo jazdy pierwszego dnia z urwanym spoilerem oraz wybitą szybą, a później z otwartą klapą bagażnika, Polak był w stanie wygrywać odcinki z Elfynem Evansem za kierownicą Forda Fiesty R5. Po czterech dniach zmagań załoga Kubica-Baran wygrała w WRC2 z przewagą zaledwie 12,6 sekundy nad Brytyjczykiem, a w generalce zajęła piątą lokatę, najlepszą w historii polskich kierowców konkurujących w WRC (nie licząc Rajdu Polski 1973). Co najważniejsze, Kubica został samodzielnym liderem klasyfikacji punktowej w swojej kategorii. W październiku zmagania przeniosły się do Francji, gdzie Robert podtrzymał zwycięską passę i zdeklasował Evansa, zajmując również dziewiąte miejsce w głównym zestawieniu. Ostatnim występem w WRC2 był Rajd Hiszpanii na mieszanej nawierzchni, gdzie Kubica i Baran dopisali piątą wygraną w sezonie z komfortową przewagą ponad czterech minut. Co najważniejsze, załoga przypieczętowała mistrzostwo świata w kategorii WRC2, osiągając największy sukces w polskim motorsporcie. W tamtym momencie tytułem wicemistrza JWRC mógł pochwalić się Michał Kościuszko, a rajdowymi czempionami Europy byli Krzysztof Hołowczyc i Sobiesław Zasada.

Mimo wielkiego osiągnięcia, Robert tonował nastroje i od razu przypomniał, dlaczego zdecydował się na profesjonalne starty w rajdach. Moja ręka nadal nie jest idealna, jednak wystarczy do szybkiej i bezpiecznej jazdy. Wiem, że czeka mnie długa droga i mam nadzieję, że stan mojej ręki nadal może się poprawiać. Myślę, że najważniejsza jest wiara i praca nad tym. Dopóki nie odzyskam pełnej sprawności nie poddam się, a moja motywacja pozostanie bardzo wysoka. Nadal mogę dobrze jeździć, jednak bardzo chciałbym wrócić tam, gdzie byłem przedtem. Nie dlatego, że rajdy są drugorzędną kategorią sportów motorowych, a ponieważ przez wiele lat pracowałem na wejście do Formuły 1, później kilka sezonów wyrabiałem sobie stabilną pozycję i nagle wszystko się zatrzymało - powiedział kierowca.



Po ukończeniu programu na sezon 2013, Kubica otrzymał od Citroena szansę startu w Rajdzie Wielkiej Brytanii za kierownicą modelu DS3 WRC. Polak zastąpił etatowego zawodnika - Khalida Al Qassimi. Mimo to przygotowania do imprezy na terenie Walii bardzo poważnie zakłóciła decyzja Macieja Barana o natychmiastowym zakończeniu współpracy. Robert zdecydował się pojechać z włoskim pilotem Michele Ferrarą i jak przyznał, sytuacja z przestawieniem się na komendy w innym języku była dla niego mało komfortowa. Bardzo chciałem wystartować w Wielkiej Brytanii. Dla mnie to był miły moment i nie mogłem się go doczekać, nawet jeśli to duże wyzwanie. Teraz przejście z powrotem na włoski jest trudniejsze niż nauka od zera. Wszystko jest inne. Przywykłem do innych dźwięków i pozostałych rzeczy - stwierdził świeżo ukoronowany mistrz kategorii WRC2.

Dla Roberta i Citroena była to okazja na zbadanie gruntu przed potencjalną współpracą w sezonie 2014. Polak nie ukrywał, że jeżeli ma pozostać w rajdach, to tylko na najwyższym poziomie i na wszystkie eliminacje. Z kolei francuski producent chciał zobaczyć jak Kubica spisze się za kierownicą auta w specyfikacji WRC. Po pierwszych trzech odcinkach Rajdu Wielkiej Brytanii zawodnik z Polski plasował się na siódmym miejscu w klasyfikacji, ze stratą 35 sekund do liderującego Ogiera. Drugiego dnia już na pierwszym przejeździe Kubica dachował, źle oceniając punkt hamowania na śliskiej drodze. Robert wrócił do rywalizacji w ramach systemu Rally2, co zakończyło się naliczeniem karnych 30 minut, lecz na jedenastym OS'ie znów rolował, tym razem dwukrotnie. Po tym zdarzeniu załoga Kubica-Ferrara postanowiła przerwać udział w rajdzie.

7 grudnia Robert stawił się na gali FIA, podczas której odebrał nagrodę za mistrzowski tytuł w WRC2. Prócz tego polski kierowca został uznany osobowością roku, którą wybierają szanowani w środowisku dziennikarze. W ich oczach historia powrotu na profesjonalny poziom po wypadku, który mógł kosztować Kubicę życie, zasługiwała na szczególne uznanie. Jak pokazały kolejne lata, to była dopiero rozgrzewka...

Robert Kubica - Droga do powrotu (Część 2)

Robert Kubica - Droga do powrotu (Część 3)

KOMENTARZE

11
chris99
30.12.2018 04:16
Dobry artykuł. Dzięki. Jeśli F1 trafiła by do TVP, to chciałbym oglądać bez komentowania. Na szczęście mam Eleven.
derwisz
26.12.2018 05:58
Podobno TVP stara się o prawa do pokazywania F1. Właśnie na Naziemnej Telewizji Cyfrowej pojawił się TVP SPORT w jakości HD więc można by F1 oglądać w niekodowanej telewizji i to w jakości HD. Fajna perspektywa. Jedyną już nie przysłowiową kroplą ale całą łyżką dziegciu w tej beczce miodu mogliby być komentatorzy. TVP nie ma profesjonalnych komentatorów sportowych do większości dyscyplin a juz do sportów motorowych to w ogóle. Skąd oni wezmą komentatorów klasy Sokoła czy też tych którzy prowadza studio w Eleven? Idealnym rozwiązaniem byłoby przejęcie praw razem z obsadą komentatorską, ale nie sądzę aby Eleven na to się zgodził.
dulk
26.12.2018 12:13
[quote="Masio"]No bo skoro mając niesprawną rękę był w stanie wygrywać pojedyncze odcinki specjalne z takim Ogierem czy Loebem, to co on mógłby zrobić będąc w pełni sprawny? Na pewno dużo więcej.[/quote] w wygrywaniu z Ogierem nie chodziło najczęściej o rękę tylko posiadanie topowego fabrycznego samochodu/zespołu + doświadczenie
Masio
25.12.2018 06:07
Tak jak już wcześniej wspominałem, po wypadku przekreśliłem jego definitywny powrót do Formuły 1. Jednak bardzo cieszę się z tego, że nie miałem racji. W międzyczasie nie mogłem pojąć, dlaczego bierze udział w rajdach, skoro to właśnie w rajdzie omal nie stracił życia. Nie mniej jednak życzyłem mu jak najlepiej w każdym rajdzie czy jakiś wyścigu jakiejś innej kategorii (jak m. in. ten wyścig co zajął 3 miejsce w Belgii w 2016 roku). Ostatnio natomiast miałem takie przemyślenia: że gdyby nie było tego wypadku w 2011 roku i jego kariera w F1 toczyła się dalej, a po jakimś czasie przeszedłby do WRC (skoro rajdy to jego druga pasja), to mógłby tam też zrobić fantastyczną karierę. No bo skoro mając niesprawną rękę był w stanie wygrywać pojedyncze odcinki specjalne z takim Ogierem czy Loebem, to co on mógłby zrobić będąc w pełni sprawny? Na pewno dużo więcej. Ale wiadomo, pogdybać zawsze można. Bardzo dobry artykuł. Czekam na kolejną część.
idylla
25.12.2018 03:59
Bardzo dobry artykuł, fajnie mieć "skondensowaną" historię powrotu pomimo tego, że śledziło się wydarzenia w miarę na bieżąco. Co do pozytywnego zaskoczenia w przyszłym sezonie nie mam wątpliwości, że ten facet tego dokona.
kawbandos
25.12.2018 02:08
Ludzie, którzy odwrócili się od Kubicy po wypadku, teraz powrócili jako kibice sukcesu.
marios76
25.12.2018 12:59
@cwiek Niektorzy wrecz odwrocili sie od niego po wypadku, bo zmarnowal sobie kariere w F1. Zawiodl ich na swoj sposob i stali sie zawistni czy zlorzeczacy. Kariera Kubicy w F1czy nawet wczesniejsza, a pozniejsza na pewno, pokazala jakim jestesmy narodem. Duza czesc z nas, rodakow jest zazdrosna, zawistna, czepliwa w stosunku do sasiada zza sciany, a co dopiero przez internet, do obcych ludzi. Ja nawet w rodzinie mialem przyklad podejscia do Roberta, gdzie jak byly sukcesy w F1 to byl cool, a po wypadku taki i owaki. No coz, widocznie czesc spoleczenstwa tragedie jest w stanie zrozumiec tylko, gdy ich dotknie bezposrednio. Czy chcemy tego, czy nie Kubica jest najlepszym polskim kierowca czy wysciowym, czy rajdowym i tym co sie choc troche na motosporcie znaja, nie musi NIC udowadniac. Znajdzie sie tez stado frajerow, gdzie sukces przypisza okolicznosciom, bolidowi, przypadkowi, byle tylko nie jemu. :D Oczywiscie takich typow nawet mi nie zal, czesto jest to jedyny sosob, by zawistnym podejsciem i komentarzami, odroine sobie ulzyli, najlepiej ujmujac komus, komu sie dzieki talentowi i ogromowi pracy, lepiej w zyciu powiodlo. Zycze wszystkim, bysmy od swiat, z Nowym rokiem, mieli na forum i w zyciu jak najmniej takich frustratow, by cieszyc sie mozliwoscia zamienienia kilku zdan w temacie, bez roztrzasania gownianych wypowiedzi.
cwiek
25.12.2018 12:39
@marios76 Sceptykom umiejącym tylko krytykować Kubicę i pisać/mówić jak to on nie umie jeździć należałoby zadać dwa pytania: 1. Czemu ten rozbijający się RK notował w WRC wyniki jakich nie notował żaden inny polski kierowca rajdowy? 2. Czemu aby znów mieć Polaka w F1 musieliśmy czekać na RK? Skoro jest tak słaby i dostał się ponownie to chyba nie powinno być problemem znalezienie lepszego kierowcy z Polski i danie mu szansy w F1? Zadałem już takie pytania niejednemu przemądrzałemu. Lubię, jak motają się przy odpowiedzi a na koniec i tak słyszę eeeee,eeeee,eeee :D
marios76
25.12.2018 12:01
@temal O ile to nie byla sciema, widzialem rtg z pokruszonymi koscmi nad nadgarstkiem. Oczywiscie oprocz tego obrazenia byly potworne. Robert przezyl, wyzdrowial (biorac pod uwage gdzie byl, a gdzie jest, tak wyzdrowial!) i rozpoczyma klejny rozdzial w karierze pt. podniesc Williamsa z kolan. Ja Kibicuje mu od gokartow i bede kibicowal, chocby jezdzil na drzwiacn od stodoly, bo jest niesamowitym talentem, swietnym czlowiekiem z charakterem i charyzma! Powtorne ogladanie go w F1 bedzie dla mnie czyms fantastycznym i mam nadzieje, ze bedzie na co popatrzyc. :)
temal
25.12.2018 11:18
Przyznam się że jak zobaczyłem kilka lat temu rękę Roberta to też miałem wątpliwości ale po testach w Reno i plotkach o testach w symulatorach odrazu byłem pewien że w końcu mu się to uda. Przypuszczam również że w przyszłym sezonie również nas wszystkich pozytywnie zaskoczy bez względu na formę Williamsa.
marios76
25.12.2018 09:29
Fajna tresc. Sceptykom talentu Roberta przypomne, ze we wszystkim w co wsiadl, robil wrazenie- i na szefotwie i na kibicach. :)