Horner rozczarowany słowami Wolffa o faulu taktycznym
"W tym incydencie przypisywanie większej części winy jednej stronie jest dość karkołomne".
12.09.2118:49
1520wyświetlenia
Embed from Getty Images
Christian Horner jest rozczarowany sformułowaniem użytym przez Toto Wolffa, który stwierdził, że nieudany manewr wyprzedzania Maxa Verstappena na Lewisie Hamiltonie można traktować jako faul taktyczny.
Zdaniem Hornera incydent do jakiego doszło na 26. kółku pomiędzy faworytami w rywalizacji o mistrzowską koronę, należy ocenić jako incydent wyścigowy. Szef Red Bull Racing z dużą ostrożnością podchodzi do oceny zachowania obu kierowców, uznając, że obaj ponoszą częściową winę za kolizję.
Christian Horner jest rozczarowany sformułowaniem użytym przez Toto Wolffa, który stwierdził, że nieudany manewr wyprzedzania Maxa Verstappena na Lewisie Hamiltonie można traktować jako faul taktyczny.
Zdaniem Hornera incydent do jakiego doszło na 26. kółku pomiędzy faworytami w rywalizacji o mistrzowską koronę, należy ocenić jako incydent wyścigowy. Szef Red Bull Racing z dużą ostrożnością podchodzi do oceny zachowania obu kierowców, uznając, że obaj ponoszą częściową winę za kolizję.
Ten incydent mocno różni się od tego z Silverstone. Max miał prawo do tego, aby otrzymać trochę więcej miejsca w drugim zakręcie. Kontakty się zdarzają.
Jestem rozczarowany tym, że Toto nazwał to zdarzenie faulem taktycznym. Myślę, że był to incydent wyścigowy i trzeba dziękować za to, że nikt nie ucierpiał.
Max miał prawo oczekiwać trochę większej przestrzeni pracy po zewnętrznej. Wiadomo, że zawsze można się spierać, ale myślę, że gdybyśmy przyjęli zasadę złotego środka, to nazwalibyśmy to incydentem wyścigowym.
Zawsze można twierdzić, że Max powinien był wydostać się z potrzasku zjeżdżając na pobocze po lewej stronie. Można też przekonywać, że to Lewis powinien zostawić mu więcej miejsca. W tym incydencie przypisywanie większej części winy jednej stronie jest dość karkołomne.
Generalnie nie powinniśmy się byli nawet znaleźć w takiej sytuacji - mieliśmy jednak słaby pit stop. Max trzymał tempo. W pierwszym zakręcie Lewis dał mu wystarczająco dużą przestrzeń, ale później zbyt mocno zamknął przed nim drzwi.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że halo wykonało swoją pracę. Był to dziwaczny incydent, bo Max spadł praktycznie na Mercedesa. Na szczęście nikt nie został ranny.