Alonso: Brak mi słów, by opisać pecha, który trapił nas w Australii

Pomimo mocnego tempa Alpine, Hiszpan opuszcza Melbourne bez ani jednego punktu.
10.04.2210:26
Nataniel Piórkowski
1693wyświetlenia


Fernando Alonso przyznał, że brakuje mu słów po niezwykle pechowym weekendzie w Melbourne, w którym pomimo bardzo konkurencyjnego tempa Alpine nie zdobył ani jednego punktu.

W sobotę Hiszpan miał tempo, aby wywalczyć w kwalifikacjach jedną z czołowych pozycji - zamiast tego ukończył Q3 na dziesiątym miejscu, doświadczając usterki układu hydraulicznego na swym najszybszym okrążeniu.

Dwukrotny mistrz świata oraz Alpine zdecydowali się na skorzystanie z alternatywnej strategii i rozpoczęcie niedzielnego wyścigu na twardych oponach.

Gdy po kraksie Sebastiana Vettela na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, kierowca z Oviedo zameldował się u swych mechaników po ogumienie wykonane z pośredniej mieszanki. Zjazd ten okazał się jednak zbyt wczesny i pod koniec wyścigu lider Alpine musiał wykonać dodatkowy, nieplanowany pit stop.

Zapytany o odczucia po wyścigu, Alonso powiedział: Prawdę mówiąc brak mi słów.

Ciężko zaakceptować, że wszystko obraca się przeciw nam. Z drugiej strony za nami tylko trzy wyścigi. Do końca sezonu wciąż pozostaje 20 eliminacji. Prędzej czy później uśmiechnie się do nas szczęście.

Jak dotąd jednak straciliśmy pewne szóste miejsce w Arabii. Tutaj wydaje mi się, że mogliśmy celować w szóstą lub siódmą lokatę, przynajmniej przed samochodem bezpieczeństwa. W dodatku, gdy weźmiemy pod uwagę to, co wydarzyło się wczoraj, mielibyśmy bardzo realne szanse na podium w związku z odpadnięciem Maxa.

Sądzę, że mieliśmy wystarczająco konkurencyjne tempo, aby pokonać George'a. Na tym torze byliśmy dużo szybsi od Mercedesa. Straciliśmy więc szansę.

Po późnym postoju Alonso mógł teoretycznie wykorzystać przewagę świeżych pośrednich opon, aby zawalczyć o odzyskanie kilku pozycji. Zawodnik teamu z Enstone wyjaśnia jednak, że jego wysiłki pokrzyżował pociąg kierowców korzystających z DRS, powstały za Lance'em Strollem.

Było ciężko. Wyjechaliśmy z alei serwisowej i przed nami znajdowały się cztery bolidy jadące w pociągu z DRS. Jeśli bolidy jadą w odstępach, to wyprzedzasz je jeden po drugim, ale gdy trzymają się w zbitej grupie i wszystkie aktywują DRS, jest to po prostu niemożliwe. Zrujnowaliśmy opony.

Tak jak powiedziałem, za nami ciężki wyścig. Nic nie możemy już na to poradzić. Nie wolno nam oglądać się za siebie. Trzeba patrzeć w przyszłość. Imola to nasza kolejna okazja.