Stella: Nie mamy oczywistego rozwiązania problemu team orders

Szef McLarena tłumaczy podejście zespołu z sobotniego sprintu.
03.11.2410:11
Nataniel Piórkowski
369wyświetlenia
Embed from Getty Images

McLaren przyznaje, że stosowane przez zespół podejście do poleceń zespołowych może przyprawić o ból głowy, ale podkreśla, że w jego sytuacji nie ma jednego prostego rozwiązania.

Stajnia z Woking obroniła dwie czołowe pozycje w sobotnim sprincie, ale na mecie jako pierwszy zameldował się nie ruszający z pierwszego pola Oscar Piastri a jego partner z ekipy Lando Norris.

Brytyjczyk przez długi czas domagał się przez radio przepuszczenia przez Australijczyka, obawiając się zagrożenia ze strony Charlesa Leclerca i Maxa Verstappena. Zespół zwlekał jednak z wydaniem takiego polecenia aż do samej końcówki rywalizacji. Ostatecznie Piastri oddał prowadzenie niedługo przed zarządzeniem wirtualnej neutralizacji.

Szef stajni - Andrea Stella, przyznał, że zarządzanie sytuacją nie jest proste, ale trudno sprawić, aby obaj kierowcy byli zadowoleni z podejmowanych działań.

Utrudnianie sobie życia jest czymś naturalnym - szczególnie gdy masz dwóch kierowców zdolnych wygrywać wyścigi i bolid, którym można walczyć o najwyższe laury. W takiej sytuacji trzeba zaakceptować fakt, iż nie ma łatwych rozwiązań. Wprost przeciwnie, trzeba radzić sobie z różnymi potencjalnymi trudnościami.

Ale jak już powiedziałem - ciężko pracowaliśmy na to, aby znaleźć się w tej "trudnej" sytuacji i wszyscy jesteśmy teraz po tej samej stronie, zarówno zespół jak i kierowcy. Zawsze gdy rozmawiam z moimi zawodnikami, mówię im, że jest to najpewniej najtrudniejsza rzecz, z jaką musimy zmierzyć się w naszych karierach.

W tym przypadku wiedzieliśmy, że chcemy dokonać zamiany pozycji. Ale czekaliśmy, aż za Lando powstanie wystarczająco duża luka. Obawialiśmy się, że w przypadku mało optymalnego momentu, w użyciu może znaleźć się DRS i naruszymy tym samym jedną z naszych podstawowych zasad, czyli zapewnienie ekipie maksymalnej zdobyczy punktowej.

Tak więc obserwowaliśmy sytuację na torze i czekaliśmy na powstanie kilkusekundowej przerwy. Trwało to kilka okrążeń.

Na początku ścigania Leclerc wcale nie wydawał się taki wolny. Nie czułbym się komfortowo wystawiając Oscara na jego atak. Nawet gdy różnica między nami a Charlesem wynosiła dwie sekundy, to okrążenie później topniała do 1,2s. Musieliśmy więc czekać na odpowiednią okazję.

Nie chcieliśmy popadać w niezdrową ekscytację i tworzyć sytuacji, w której nie dowieziemy do mety tylu punktów, ile byliśmy w stanie zdobyć. Wiedzieliśmy, że mamy czas, o ile nie pojawi się ryzyko samochodu bezpieczeństwa. Gdy tylko zobaczyliśmy, że istnieje prawdopodobieństwo neutralizacji, przyspieszyliśmy cały proces.