Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Monako

23.05.0400:00
Marek Roczniak
13302wyświetlenia
Wyścigi w Monako często obfitują w wiele niespodzianek i tak też było w tym roku. Podczas dzisiejszego wyścigu miały miejsce aż trzy dosyć dziwne incydenty, które zakończyły się wyeliminowaniem z walki dwóch kandydatów do zwycięstwa i to w dosyć dramatyczny sposób. Wszystko zaczęło się od skrócenia dystansu wyścigu o jedno okrążenie, za co odpowiedzialny był kierowca Toyoty - Olivier Panis, który doprowadził do przerwania pierwszej próby rozpoczęcia wyścigu. Francuz miał ewidentne problemy ze swoim bolidem i został zapchany do boksów, ale w końcu udało mu się rozpocząć wyścig z drobnym opóźnieniem. Kierowcy Renault - Jarno Trulli i Fernando Alonso jak zwykle wystartowali bardzo dobrze i przed pierwszym zakrętem zajmowali czołowe pozycje. Wyprzedzony przez Alonso Jenson Button spadł na trzecie miejsce, a tuż za nim znalazł się jego partner z zespołu B.A.R - Takuma Sato. Japończyk popisał się wspaniałym startem, mijając startujących dosyć ociężale kierowców Ferrari oraz Kimi Raikkonena (McLaren), co zapewniło mu awans na czwarte miejsce. Raikkonen także zdołał wyprzedzić Michaela Schumachera, który wylądował na szóstej pozycji.

Już na pierwszym okrążeniu Christian Klien (Jaguar) wpadł na bandę i ze względu na uszkodzenie przedniego zawieszenia zakończył udział w wyścigu. W dodatku z bolidu Austriaka odpadł i zawieruszył się gdzieś wart 250 tys. USD diament, który w ramach reklamy firmy Steinmetz przyklejony był do nosa Jaguara R5. Incydent ten nie doprowadził jednak do wypuszczenia na tor samochodu bezpieczeństwa - stało się to dopiero na trzecim okrążeniu, kiedy to zamontowany w bolidzie Sato silnik Hondy dokonał swojego żywota w kłębach dymu. Dym całkowicie zasłonił drogę i chociaż kilku kierowców zdołało po omacku pokonać fragment toru w okolicy basenu pływackiego, to jednak w końcu stało się to, co było nie uniknione. Jadący na ósmej pozycji David Coulthard (McLaren) nie widząc przed sobą drogi drastycznie zwolnił tempo jazdy i ułamek sekundy później w tył jego bolidu uderzył Giancarlo Fisichella (Sauber). Bolid Włocha wzbił się w powietrze, a następnie wylądował kołami do góry. Obydwu kierowcom nic się na szczęście nie stało, ale oczywiście nie powrócili już do wyścigu. Raikkonen i Michael Schumacher przesunęli się o jedno miejsce w górę, a wznowienie wyścigu nastąpiło pod koniec siódmego okrążenia.

Pierwszą rundę postojów zapoczątkował Juan Pablo Montoya i było to dosyć dużym zaskoczeniem, gdyż Kolumbijczyk uzyskał słaby czas w kwalifikacjach. Kierowca Williamsa po postoju znalazł się tuż za dosyć wolno jadącym Nickiem Heidfeldem (Jordan), który w dodatku nie spieszył się z odbyciem postoju. Dla Montoi oznaczało to tylko jedno - ogromną stratę. Tymczasem Trulli i Alonso swoje postoje odbyli tuż przed Michaelem Schumacherem i to było jeszcze większym zaskoczeniem, jako że przewaga bolidów Renault na kwalifikacjach wcale nie była zasługą dużo mniejszej ilości paliwa w baku. Po prostu były szybsze od Ferrari. Schumacher zdołał jednak zyskać jedno miejsce podczas pierwszej rundy postojów, spychając Buttona na czwartą pozycję.

Wydawało się, że do końca wyścigu nie wydarzy się już nic specjalnie ciekawego, jako że kierowcy Renault utrzymywali bezpieczną przewagę nad Michaelem Schumacherem. Względny spokój zakłócił jednak wypadek Alonso, który wydarzył się na 42 okrążeniu. Hiszpan próbował zdublować Ralfa Schumachera po zewnętrznej w tunelu i kiedy znalazł się na nieuczęszczanej i zarazem brudnej stronie toru, stracił nagle przyczepność, co skończyło się dosyć gwałtownym zderzeniem z bandą. Rozwścieczony Alonso po wydostaniu się z wraku bolidu miał wyraźne pretensje do kierowcy Williamsa, że chciał przepuścić go akurat w takim miejscu, ale prawdę mówiąc mógł przewidzieć taki rozwój wypadków, więc wina leżała również po jego stronie.

Na torze po raz drugi pojawił się samochód bezpieczeństwa, jednak o dziwo momentu tego do odbycia drugiego postoju w boksach nie wykorzystał Michael Schumacher. W efekcie Niemiec objął prowadzenie wyścigu, gdyż Trulli i Button po postojach znaleźli się kolejno na drugiej i trzeciej pozycji. Schumachera i Trullego rozdzielał jednak Montoya, który znajdował się wówczas na piątej pozycji, mając już jedno okrążenie straty do lidera. W momencie kiedy wszyscy zastanawiali się nad obraną przez Ferrari strategią i czy mogła ona umożliwić Schumacherowi wygranie wyścigu, stało się coś zupełnie nieprawdopodobnego. Tuż przed wznowieniem wyścigu Niemiec chciał rozgrzać hamulce w swoim bolidzie, ale wybrał na to dosyć nieodpowiednie miejsce, czyli środek tunelu, w którym panuje mrok. Jadący tuż za nim Montoya został kompletnie zaskoczony gwałtownym hamowaniem kierowcy Ferrari i niestety nie zdołał uniknąć kolizji. Schumacher stracił panowanie nad swoim bolidem i wpadł na bandę, kończąc tym samym udział w wyścigu. Po wyścigu sędziowie uznali, iż Montoya nie jest winny spowodowania tej kolizji.


Po tym incydencie walkę o pierwszą pozycję do końca wyścigu toczyli między sobą Trulli i Button. Szczególnie emocjonujące były ostatnie okrążenia, na których wykorzystując obecność dublowanych kierowców Button zdołał zmniejszyć dystans dzielący go od Włocha. Ten jednak zachował stalowe nerwy i do końca nie popełnił błędu, odnosząc w pełni zasłużone pierwsze zwycięstwo w karierze. W dodatku jako pierwszy przełamał dotychczasową dominację Ferrari, co jest równie imponujące. Nie wiadomo co prawda, jak dużo paliwa w baku miał Michael Schumacher przed incydentem w tunelu i czy wystarczyłoby mu go do końca wyścigu, ale tak czy inaczej to Trulli wywalczył pole position i w wyścigu nie popełnił żadnych błędów, pokazując tym samym, że nie jest wcale gorszym kierowcą od Alonso. Dla Buttona drugie miejsce także jest godnym podziwu osiągnięciem i chociaż niewiele zabrakło mu do zwycięstwa, to jednak kierowca B.A.R musi przyznać, że w Monako Trulli był po prostu lepszy, co pokazał już na kwalifikacjach.

Na pocieszenie dla Ferrari na najniższym stopniu podium stanął Rubens Barrichello, który w dzisiejszym wyścigu był dużo wolniejszy od pozostałych kierowców, chociaż obrał podobną strategię postojów w boksach. Co prawda podobnie jak jego partner zrezygnował z odbycia drugiego postoju podczas neutralizacji, ale w końcu i tak musiał zjechać do boksów na 55 okrążeniu, a na mecie miał już blisko okrążenie straty do lidera. Tym niemniej wizyta na podium jest dla Brazylijczyka z pewnością miły prezentem na 32 urodziny. Na czwartej pozycji finiszował Montoya, który zdołał przetrwać kolizję z Michaelem Schumacherem i pomimo początkowych problemów związanych z jazdą za bardzo wolnym Heidfeldem (notabene w końcu udało mu się wyprzedzić Niemca) zdobył aż pięć punktów, co biorąc pod uwagę niską pozycję startową jest przyzwoitym osiągnięciem.

Korzystając z licznych incydentów i problemów technicznych, które z walki wyeliminowały między innymi Marka Webbera (Jaguar), Raikkonena i Ralfa Schumachera, na pozostałych pozycjach punktowanych finiszowali Felipe Massa (Sauber), Cristiano da Matta (Toyota), Heidfeld i Panis. Kolejność ta byłaby najprawdopodobniej nieco inna, gdyby nie karny przejazd przez boksy, jaki da Matta musiał odbyć ze względu na ociąganie się z przepuszczaniem dublujących go kierowców. Tak czy inaczej kosztował on Brazylijczyka najwyżej jedno miejsce i najważniejsze, że nie pozbawił go pierwszych punktów w tym sezonie. W sumie japońska stajnia zdobyła dzisiaj cztery punkty i w klasyfikacji konstruktorów przesunęła się na siódme miejsce. Zespół Sauber także awansował o jedną pozycję, przeskakując ekipę McLarena, która pomimo obiecującej postawy na kwalifikacjach nie zdobyła ani jednego punktu. Zespół Jordan także nie może narzekać, gdyż podobnie jak Toyota wywalczył pierwsze punkty w tym sezonie i kto wie, czy przypadkiem nie ostatnie. Smakiem obszedł się tymczasem zespół Minardi, gdyż reprezentujący barwy tej stajni Zsolt Baumgartner wyścig ukończył tuż za punktowaną ósemką. Poza tym do mety nie dojechali drudzy kierowcy z zespołów Jordan i Minardi - Giorgio Pantano i Gianmaria Bruni.

Po dzisiejszym wyścigu przewaga Michaela Schumachera nad Barrichello w klasyfikacji generalnej kierowców zmalała do 12 punktów. Jeszcze bardziej do Niemca zbliżyli się Button i Trulli, których dzieli od niego już mniej niż 20 punktów. Alonso spadł tymczasem na szóstą pozycję, gdyż oprócz partnera z zespołu Renault przeskoczył go również Montoya. Jak na razie zespół Ferrari nie ma specjalnych powodów do obaw, gdyż zarówno w indywidualnej, jak i zespołowej klasyfikacji dysponuje wyraźną przewagę nad rywalami. Dzisiejsza postawa Renault świadczy jednak o tym, że na bardzo krętych torach bolid R24 jest w stanie rywalizować i nawet wygrywać z F2004. Być może walka o tytuł mistrzowski nie jest jeszcze przesądzona, ale na razie chyba trochę za wcześnie, aby o tym mówić. Tak czy inaczej kolejny wyścig już za tydzień i to na torze, na którym w zeszłym roku dominowały opony Michelin.