Analiza: Szarża mistrzów na niebezpiecznych ulicach Księstwa
Tegoroczna edycja wyścigu w Monte Carlo z pewnością przejdzie do historii Formuły 1
30.05.1113:50
11426wyświetlenia
Grand Prix Monako, czyli klejnot w koronie Formuły 1 rozbłysnął na nowo i to w taki sposób, jakiego dawno nie widzieliśmy. Kręte uliczki Monte Carlo znów przypomniały światu, że jazda po nich na limicie nie zapewnia kierowcy bezpieczeństwa i każdy kto ociera się tam o bariery ma to, co charakteryzuje prawdziwego mężczyznę.
Wyścigowy weekend w Księstwie dostarczył dobrej dawki emocji, a patrząc na zmagania najlepszych motorsportu po raz kolejny można było poczuć niezwykłą atmosferę, nieodłącznie towarzyszącą tym zawodom. Mieliśmy okazję być świadkami, jak kierowcy dopieszczają swoją pewność siebie, stopniowo szarżując coraz bardziej na wytyczonej historycznej pętli, jak tracą kontrolę nad maszyną i jednocześnie swoim bezpieczeństwem, jak nieustępliwie ścigają się bok w bok, przyprawiając nawet widzów o wzmożony ruch klatki piersiowej, w końcu jak najmłodszy mistrz smakuje szampana po pierwszym triumfie w wyjątkowym Grand Prix Monako.
Teraz, gdy już opadły emocje, można przyjrzeć się jeszcze raz - tym razem bardziej z bliska - niedzielnym wydarzeniom i wyciągnąć najważniejsze wnioski. Otóż DRS w połączeniu z KERS jak wszyscy się spodziewali nie przyniósł na ulicach Księstwa takich korzyści, jak w poprzednich wyścigach, aczkolwiek bez dwóch zdań widocznie ułatwił wyprzedzanie i dzięki tym systemom paru zawodników przedarło się przez szerokie plecy rywali, co jeszcze w zeszłym roku byłoby dla nich niemożliwe. Jednym z najważniejszych aktorów spektaklu F1 znów były opony Pirelli, chociaż w tę niedzielę z grami strategicznymi wygrała chyba czysta rywalizacja na umiejętności. Kto swą jazdą po ulicach Monako zasłużył na uznanie, a kto rozczarował? Sprawdźmy.
Red Bull Racing: Sebastian Vettel P1, Mark Webber P4
Czerwone Byki powtórzyły wyniki z Hiszpanii, dzięki czemu umocniły się na swych pozycjach w klasyfikacji generalnej, po raz kolejny dając rywalom powód do zmartwienia. Vettel mimo bezbłędnego startu i początkowego prowadzenia raczej nieoczekiwanie dosyć szybko stracił pierwsze miejsce po wizycie w boksach, podczas której zdezorientowani mechanicy z powodu problemów z komunikacją radiową błędnie założyli mu miękkie opony obsługując go na dodatek przez powstałe zamieszanie dłużej niż konkurencja. Ostatecznie jednak przypadkowo zmieniona strategia w połączeniu z rozważną jazdą Niemca oraz szczęśliwymi wyjazdami samochodu bezpieczeństwa dały mu upragnione zwycięstwo, choć przed wywieszeniem czerwonej flagi z pewnością nie czuł się komfortowo, mając tuż za sobą dwóch rywali w szybkich bolidach oraz z założonymi dużo nowszymi kompletami ogumienia. Webber w ten weekend nie przypominał tego samego zawodnika, który w poprzednim sezonie zdominował Grand Prix Monako, aczkolwiek pojechał na poziomie prezentowanym przez siebie od początku tego sezonu i zdobył cenne punkty. Warto też wziąć pod uwagę, że Australijczyk najpierw doświadczył problemów na treningach, w wyścigu zaś stracił bardzo wiele czasu przez wspomniany błąd obsługi Red Bulla w alei serwisowej (wjechał do boksów zaraz za Vettelem) i po pierwszym pit-stopie wrócił na tor w połowie drugiej dziesiątki stawki, w związku z czym o podjęciu walki z pierwszą trójką mógł już definitywnie zapomnieć.
Ferrari: Fernando Alonso P2, Felipe Massa - nie ukończył
Scuderia w tym wyścigu prezentowała bardziej konkurencyjne tempo, niż chociażby tydzień temu w Hiszpanii za sprawą charakterystyki toru Monte Carlo, na którym wydajność aerodynamiczna nie odgrywa aż tak dużej roli (brak szybkich zakrętów) oraz doboru opon Pirelli na to grand prix. Tegoroczny bolid skonstruowany w Maranello bowiem nie może poszczycić się najlepszym nadwoziem, jak i ma problemy z uzyskiwaniem dobrego tempa na twardszych mieszankach ogumienia. Alonso od początku weekendu był szybki, ale w kwalifikacjach nie stanowił realnego zagrożenia dla Red Bulli i McLarenów, choć skorzystał na pechu Hamiltona. Podczas samego wyścigu jechał rozważnie i raczej nie miał okazji do podjęcia bezpośredniej walki - ta przyszła dopiero na końcu zawodów, gdy to próbował wyprzedzić Vettela i odebrać mu zwycięstwo, jednak nie dał rady, a po wstrzymaniu wyścigu było już po wszystkim, ponieważ wtedy Niemiec na ostatnie okrążenia mógł już zmienić zużyte opony bez ponoszenia straty czasowej. Niemniej drugą pozycję Alonso bezsprzecznie należy uznać za spory sukces. Massa podobnie jak zespołowy kolega utrzymuje swój stały poziom osiągów, ale w jego przypadku niestety jest on od dawna słaby. Czasówka w wykonaniu Brazylijczyka po raz kolejny przeciętna, same zawody w początkowej fazie nieco lepsze, na dodatek okraszone śmiałym manewrem na Rosbergu. Niestety w połowie dystansu Felipe rozbił bolid podczas walki z Hamiltonem i nawet jeśli padł ofiarą nierozważnej jazdy rywala, to jednak już po raz trzeci z rzędu nie zdobył ani jednego punktu, podczas gdy Alonso regularnie kończy wyścigi w czołówce. To nie wróży dobrze przyszłości Massy.
McLaren: Jenson Button P3, Lewis Hamilton P6
Co prawda zdobyli podium, ale to nie był ich weekend. Wszystko zaczęło się psuć w Q3, gdy ekipa z Woking zapomniała, że w Monako incydenty na torze to chleb powszedni i zaryzykowała późne wypuszczenie Hamiltona. Na pierwszym pomiarowym kółku Anglika spowolnił Massa, a chwilę później Sergio Perez zaliczył dużą kraksę. Po wznowieniu sesji już nie było szans na wykręcenie jakiegokolwiek dobrego czasu, a dodatkowo Hamilton popełnił błąd, przez co skasowano mu i tak słaby czas. Do tej pory tempo bolidu z numerem 3 było świetne, może nie na pole position - jak buńczucznie twierdził sam zainteresowany - ale była to pierwsza przegapiona sprawa w ten weekend. Później było już tylko gorzej. W wyścigu Lewis starał się jak lew, by odrobić straty, ale z biegiem czasu zaczynała się wdzierać w jego poczynania frustracja. Efektem były dwie kary i dwaj „skasowani” rywale. Słynny wywiad po zawodach był dobrym obrazem tego, jak się ułożył dla niego weekend. Nie zamierzamy z niczego usprawiedliwiać Hamiltona, ale naszym zdaniem gdybyśmy mieli więcej takich szczerych wypowiedzi, to F1 wróciłaby do swoich dawnych dobrych czasów, gdy kierowcy nie przejmowali się sztucznym PR. Jenson miał realną szansę na zwycięstwo, tempo było bardzo dobre i praktycznie wszystko przygotowane do walki na kilku ostatnich okrążeniach. Z pewnością byłby to jeden z najlepszych pojedynków ostatnich lat, gdyż w czołowej trójce mieliśmy trzech mistrzów świata na oponach o różnym poziomie zużycia. Niestety ból w nodze Witalija Pietrowa uniemożliwił nam oglądanie walki, a dla Jensona był to praktycznie koniec zawodów. Trzecie miejsce to nie tragedia, ale apetyty były zdecydowanie większe.
Sauber: Kamui Kobayashi P5, Sergio Perez - nie wziął udziału
Bardzo pechowy weekend i całe szczęście, że Sergio nie ucierpiał poważnie w swojej kraksie. Na pewno szkoda tego wypadku, ponieważ tempo w kwalifikacjach miał obiecujące. Kamui zaś borykał się ze słabszymi osiągami w sobotę, jednak w niedzielę pojechał kolejny bardzo dobry wyścig i zaliczył piąte miejsce. Znakomity wynik dla Saubera, który wydaje się przewodzić środkowi stawki, a nawet gdy czasami prezentuje nieco słabsze tempo, to i tak wygrywa z rywalami dzięki odpowiedniej strategii. Szwajcarska ekipa wydaje się być mądrze prowadzona, zabezpieczona finansowo dzięki meksykańskiemu kapitałowi, a do tego posiadająca niesamowicie dobrze zapowiadających się kierowców. Czego chcieć więcej?
Force India: Adrian Sutil P7, Paul di Resta P12
Hinduska stajnia kwalifikacje pojechała średnio, lecz połowa drugiej dziesiątki to realnie patrząc obecnie ich prawdziwe miejsce w stawce. Podczas wyścigu była szansa na dobre punkty nawet oboma bolidami, ale Di Resta przesadził ze śmiałymi atakami i po spowodowaniu kolizji z Alguersuarim otrzymał karę przejazdu przez aleję serwisową, co pogrzebało jego szanse na dobry rezultat. Sutil z kolei w pierwszej fazie zawodów zjeżdżając tylko raz do pit-stopu wykorzystał zjawisko wykruszania się kierowców z przodu i zaszedł naprawdę wysoko w klasyfikacji - mógł nawet myśleć o dojechaniu do mety w pierwszej piątce, ale broniąc się przed naciskającymi kierowcami z tyłu i jednocześnie korzystając z mocno zużytych supermiękkich opon popełnił błąd, który mógł go kosztować bardzo wiele, na szczęście skończyło się tylko na uszkodzeniu opony, a jej wymiana za sprawą wyjazdu samochodu bezpieczeństwa nie przyniosła dużej straty czasowej. Zajęcie siódmego miejsca oraz zdobycie sześciu punktów to spora korzyść dla Adriana, ponieważ dzięki temu poszybował w górę klasyfikacji generalnej, zostawiając z tyłu zespołowego partnera.
Lotus Renault GP: Nick Heidfeld P8, Witalij Pietrow - nie ukończył
Weekend w ich wykonaniu zaczął się od zapowiedzi walki o zwycięstwo. Po wynikach można stwierdzić, że Renault chyba potrzebuje rozgłosu, bo ich tempo wydaje się coraz bardziej słabnąć. W efekcie zaliczyli ósmą lokatę i kraksę Witalija. Na pewno nie był to idealny weekend. Oczywiście Monako nie jest torem prezentującym dokładnie tempo ekip, ale już od paru zawodów nie widać w tej stajni postępu. Nieustannie zawodzi Heidfeld, który jeździ bez błysku i często wolniej od Pietrowa, zwłaszcza w kwalifikacjach. Rosjanin za to poprawił się znacznie w stosunku do zeszłego sezonu, ale w dalszym ciągu nie jest to jakiś wybitny poziom. Ogólnie rzecz biorąc Renault jest w ślepej uliczce i bez Roberta Kubicy lub innego porządnego kierowcy nie widać zbyt dużych możliwości poprawy.
Williams: Rubens Barrichello P9, Pastor Maldonado - nie ukończył
Ekipa z Grove zaliczyła w Monako swój najlepszy wyścigowy weekend w tym roku. Tempo prezentowało się bardzo dobrze, a Pastor Maldonado udowodnił, że ulice Księstwa wyjątkowo mu pasują. Kwalifikacje przebiegły bardzo pozytywnie, a zapowiedzi walki o pierwsze punkty wydawały się całkiem realne. W wyścigu również wszystko szło bardzo dobrze do pewnego momentu. Po restarcie spowodowanym wypadkiem Witalija Pietrowa do Pastora Maldonado dojechał Lewis Hamilton i dla tego pierwszego oznaczało to koniec wyścigu. Anglik zaatakował w pierwszym zakręcie, a Wenezuelczyk nie zamierzał odpuścić. To nie mogło skończyć się inaczej niż kraksą. Niestety uwidocznił się tu brak doświadczenia Maldonado, bo może i Hamilton ponosił winę za sam wypadek, ale w sytuacji gdy ktoś już jest po wewnętrznej na tak ciasnym torze to zdecydowanie lepiej mu odpuścić i tym samym dojechać do mety. Barrichello był wolniejszy od swojego partnera, ale to on zdobył pierwsze w tym sezonie punkty dla Williamsa. Brazylijczyk pojechał spokojny wyścig, a w Monte Carlo jest to coś naprawdę cennego. Williams może być sfrustrowany odpadnięciem Pastora, ale na pocieszenie zostały im punkty Rubensa, tak więc ogólnie mogą uznać ten weekend jako dobry prognostyk na przyszłość.
Toro Rosso: Sebastien Buemi P10, Jaime Alguersuari - nie ukończył
Z duetu Toro Rosso w Monako o wiele bardziej widoczny był Alguersuari, ale to Buemi pojechał lepiej i wywiózł z Księstwa zdobycz punktową. Szwajcar od początku tego sezonu dominuje nad zespołowym partnerem i nie inaczej było tym razem. Jego rozsądna jazda, stronienie od niepotrzebnej walki z innymi kierowcami oraz wykorzystanie błędów ścigających się z przodu pozwoliło ukończyć rywalizację w pierwszej dziesiątce, co jest sukcesem. Alguersuari z kolei zaliczył fatalne kwalifikacje, w których przegrał nawet z oboma reprezentantami Team Lotus, w wyścigu zaś najpierw został uderzony przed Di Restę, a potem wziął udział w wielkiej kraksie, której raczej nie mógł uniknąć. Bądź co bądź Hiszpan najpewniej nie osiągnąłby dobrego wyniku nawet gdyby los oszczędził mu problemów ze zbyt zaciekle atakującymi rywalami. Jeśli Jaime myśli o nawiązaniu choćby równorzędnej walki z Buemim, to jak najszybciej musi nauczyć się umiejętności dbania o opony Pirelli. Toro Rosso natomiast powinno wziąć się za wprowadzanie ulepszeń do bolidu, ponieważ po obiecującej konkurencyjności z zimowych testów już niewiele pozostało.
Mercedes: Nico Rosberg P11, Michael Schumacher - nie ukończył
Na pewno liczyli na coś więcej, niestety tempo wyścigowe okazało się fatalne. Schumacher fatalnie wystartował i od początku miał problemy z utrzymaniem za sobą rywali - poza dobrym manewrem wyprzedzenia Hamiltona w nawrocie nie miał nic więcej do powiedzenia. Doszła do tego awaria przed połową rywalizacji i tak skończyła się dla Niemca niedziela w Monako. Bardzo rozczarowujący wynik po całkiem dobrych kwalifikacjach. Rosberg również nie zaliczy tego weekendu do udanych. Zajął w wyścigu ostatecznie 11 miejsce i borykał się z podobnymi problemami w tempie, co Michael. Mercedes z pewnością już nie ma najmniejszych szans na walkę o mistrzostwo - strata punktowa stała się ogromna, a nie widać też w ekipie Rossa Brawna jakiejkolwiek możliwości zrobienia dużego kroku w przód. Czyżby zapowiadał się kolejny niewyraźny sezon?
Team Lotus: Jarno Trulli P13, Heikki Kovalainen P14
Najlepszy rezultat tej ekipy w tegorocznym sezonie. Wykazali się bardzo dobrą niezawodnością i wykorzystali błędy tych rywali, którzy skończyli wyścig na barierach. Warto zwrócić uwagę na kolejny solidny wyścig Trullego, który w kwalifikacjach odstaje nieco od Kovalainena, ale w niedzielę potrafi ostatnio wycisnąć wszystko z bolidu i ukończyć zawody bez żadnych przygód. Tempo nie pozwala im w dalszym ciągu na bezpośredni bój ze środkiem stawki, aczkolwiek ponownie byli dość blisko tej sztuki, a Mike Gascoyne na pewno nie złoży broni i będzie starał się ulepszać bolid. W piątek Tony Fernandes ogłosił wielki triumf w rozprawie dotyczącej ich nazwy, jednak prawdę mówiąc niewiele ona wyjaśniła i dalej jesteśmy świadkami zamieszania w tej kwestii.
Virgin: Jerome D'Ambrosio P15, Timo Glock - nie ukończył
Ekipa pod przewodnictwem Johna Bootha podczas weekendu na charakterystycznych ulicach Monte Carlo prezentowała się naprawdę dobrze i było to najpewniej jedno z tych grand prix, w którym mogła osiągnąć satysfakcjonujący wynik, aczkolwiek być może takowy rzeczywiście osiągnęła, ponieważ piętnaste miejsce d'Ambrosio jest w pewnym sensie sukcesem. W kwalifikacjach swoją jazdą błysnął Glock - nie tylko ocierając się o bariery, ale i o pokonanie Alguersuariego oraz obu kierowców Team Lotus. Niemiec sam przyznał, że jego okrążenie w tej czasówce było jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek pokonał. Podczas wyścigu Virgin utrzymywał dobre wrażenie z soboty, niestety szybki Glock po raz kolejny w tym sezonie doświadczył pecha i musiał wycofać się z rywalizacji za sprawą awarii amortyzatora, a jak pokazuje dalszy przebieg zawodów, miał szansę na naprawdę dobre miejsce - niedaleko od strefy punktowej. D'Ambrosio jechał swoim tempem i wykorzystując wyjazd samochodu bezpieczeństwa na zmianę opon znalazł się nawet przed reprezentantami stajni z Norfolk, ale po zabrudzeniu ogumienia podczas przepuszczania dublującego zawodnika nie zdołał obronić swojej pozycji w walce z Kovalainenem i Trullim.
HRT: Vitantonio Liuzzi P16, Narain Karthikeyan P17
Po kontrowersyjnej decyzji o dopuszczeniu ich do wyścigu minięcie linii mety dwoma bolidami zdecydowanie należy uznać za sukces. Oczywiście, finisz w tym sporcie to rzecz ważna, ale ktoś w Hispanii chyba zapomina, że liczą się jeszcze osiągi... Te ponownie były na żenująco niskim poziomie, gdyż HRT mogłoby walczyć z bolidami GP2 i nie ma pewności, czy by wygrali. Można powiedzieć więcej - ich tempo było ledwie o 1-2 sekundy lepsze od bolidów Formuły Renault 3.5! Zobaczymy czy pomogą im zapowiadane poprawki w Kanadzie, jednak póki co ta ekipa nie zasługuje na miejsce w najwyższej kategorii wyścigowej.
KOMENTARZE