Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Malezji

17.03.0200:00
Marek Roczniak
13549wyświetlenia

Ralf Schumacher wygrywając czwartą edycję Grand Prix Malezji zaliczył jednocześnie czwarte zwycięstwo w karierze. Było to jednak stosunkowo łatwe zwycięstwo dla Niemca, ponieważ już na samym początku wyścigu kierowcy, którzy wyścig ten rozpoczynali z pierwszej linii startowej - Michael Schumacher (Ferrari) oraz Juan Pablo Montoya (Williams) po kolizji na pierwszym zakręcie w zasadzie od razu przestali się liczyć w walce o zwycięstwo. Wszystko zaczęło się od bardzo dobrego startu Montoi, dzięki któremu Kolumbijczyk zdołał zrównać się z kierowcą Ferrari przed pierwszym zakrętem, jednak podczas pokonywania tego zakrętu obaj kierowcy jechali zbyt blisko siebie i to doprowadziło do niewielkiej kolizji, w wyniku której z bolidu Michaela Schumachera odpadł przedni spojler, a następnie dostał się pod koła bolidu Williams. Zanim Montoya uwolnił się od przeszkody, stracił 10 pozycji, natomiast kierowcę Ferrari czekał przymusowy postój w boksach. W tym momencie stało się jasne, iż starszy z braci Schumacherów nie będzie się już liczył w walce o zwycięstwo, natomiast Montoya dosyć szybko zaczął odrabiać straty i już po siedmiu okrążeniach znajdował się na szóstej pozycji. W tym momencie sędziowie uznali jednak, iż za spowodowanie kolizji na pierwszym zakręcie należy się Kolumbijczykowi kara i chociaż musiał on tylko przejechać przez strefę boksów bez zatrzymywania się na 10 sekund, to jednak nawet samo przejechanie tej strefy przy obowiązującym tam limicie prędkości wiązało się ze znaczną stratą czasową. Przyznając tę karę sędziowie najwyraźniej chcieli naprawić swój błąd z poprzedniego wyścigu, w którym za spowodowanie karambolu tuż po starcie ani Rubens Barrichello, ani Ralf Schumacher nie zostali ukarani.

Tymczasem prowadzenie wyścigu objął właśnie drugi kierowca z zespołu Ferrari - Barrichello i jeszcze do połowy wyścigu wydawało się, iż to właśnie Brazylijczyk będzie głównym kandydatem do zwycięstwa. Sprawy przybrały jednak inny obrót, kiedy okazało się, że Ralf Schumacher zdecydował się tylko na jeden postój w boksach, a ponieważ Barrichello nie zdołał wypracować odpowiednio dużej przewagi przed odbyciem drugiego postoju, sprawa zwycięstwa była już przesądzona. Na domiar złego 17 okrążeń przed końcem wyścigu silnik w bolidzie prowadzonym przez Brazylijczyka dokonał żywota w kłębach dymu, pozbawiając tym samym kierowcę Ferrari zarobku punktowego w drugim wyścigu z rzędu. Podobne kłopoty wyeliminowały również z wyścigu kierowców z zespołu McLaren - Kimi Raikkonena oraz Davida Coultharda. Dla Montoi i Michaela Schumachera była to bardzo dobra wiadomość, ponieważ dzięki temu kierowcy ci Grand Prix Malezji ukończyli na drugiej i trzeciej pozycji. W ten sposób zespół Williams po raz pierwszy od przedostatniego wyścigu sezonu 1996 - Grand Prix Portugalii zarobił 16 punktów w jednym wyścigu, co pozwoliło na objęcie prowadzenia w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Michael Schumacher tymczasem zachował pozycję lidera w klasyfikacji generalnej kierowców, ale nad kierowcami z zespołu Williams ma raczej niezbyt dużą przewagę. Miejmy nadzieję, że zespół McLaren rozwiąże w krótkim czasie problemy z wytrzymałością swoich bolidów, bo w przeciwnym razie stajnia ta może mieć problemy nawet z utrzymaniem trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej konstruktorów.

Miłą niespodziankę sprawił w tym wyścigu swoją nienaganną postawą Jenson Button. Kilka okrążeń przed końcem wyścigu Brytyjczyk był jeszcze na najlepszej drodze do stanięcia po raz pierwszy w swojej dotychczasowej karierze na podium, jednak tylko i wyłącznie ze względu na awarię zawieszenia dosłownie na ostatnim okrążeniu został wyprzedzony przez Michaela Schumachera. Tak czy inaczej zarobił w tym wyścigu trzy punkty i w ten sposób udowodnił nie tylko, że jest utalentowanym kierowcą, ale również zademonstrował postęp uczyniony przez zespół Renault w stosunku do poprzedniego sezonu, w którym występował jeszcze pod nazwą Benetton. Szkoda tylko, że drugi kierowca reprezentujący barwy tego zespołu - Jarno Trulli nie miał szansy wykazać się w tym wyścigu, ponieważ ze względu na kłopoty z silnikiem jazdę zakończył już na dziesiątym okrążeniu.

Na ostatnich punktowanych pozycjach (piątej i szóstej) wyścig ukończyli kierowcy z zespołu Sauber - Nick Heidfeld oraz Felipe Massa. Ze względu na głównego sponsora, którym jest malezyjski koncern naftowy Petronas, Grand Prix Malezji jest nieformalnie uważane za domowy wyścig dla zespołu Sauber i choćby z tego względu, ten skądinąd bardzo dobry rezultat jest ważny, zwłaszcza, że w trzech poprzednich edycjach tego wyścigu kierowcy reprezentujący barwy tej stajni nie zdobyli ani jednego punktu. Do tego dochodzi również fakt, iż dla Massy, który jest jednym z czterech tegorocznych debiutantów, jest to pierwszy zarobek punktowy w zaledwie drugim wyścigu zaliczanym do Mistrzostw Świata Formuły Jeden.

Szansę na zdobycie pierwszego punktu miał również inny debiutant - Allan McNish. Niestety ze względu na częste wizyty w boksach drugiego kierowcy z zespołu Toyota - Miki Salo, spowodowane kłopotami technicznymi, mechanicy z tego zespołu nie mogli znaleźć odpowiednich opon dla Szkota podczas jego drugiego i zarazem ostatniego postoju i to kosztowało go utratę jakże cennej, szóstej pozycji. Nie umniejsza to jednak bynajmniej dobrej postawy Szkota, który wyścig ten rozpoczynał dopiero z 19 pozycji. Salo do momentu wystąpienia problemów z systemem kontroli trakcji także spisywał się bez zarzutu i przez blisko dziesięć okrążeń jechał nawet na szóstej pozycji. Pomimo tych kłopotów Fin zdołał jednak dojechać do mety na 12 pozycji i to, że wyścig ukończyły obydwa bolidy zespołu Toyota, także należy traktować jako dobre osiągnięcie.

Jacques Villeneuve Grand Prix Malezji ukończył na ósmej pozycji. Biorąc pod uwagę obecną formę zespołu BAR trudno było się chyba spodziewać lepszego rezultatu. Nie zmienia to jednak faktu, iż zespół ten czeka dużo pracy, jeśli chce on myśleć o regularnym zdobywaniu punktów. Wytrzymałość bolidów BAR004 także pozostawia wiele do życzenia, ponieważ Olivier Panis ze względu na dręczące go przez cały weekend problemy ze sprzęgłem nie zdołał dojechać do mety. To samo odnosi się również do zespołu Jaguar, chociaż w tym przypadku sytuacja wydaje się być znacznie trudniejsza.

Kierowcy z zespołu Jordan - Giancarlo Fisichella oraz Takuma Sato szansę na uzyskanie dobrego rezultatu w tym wyścigu stracili po niefortunnej kolizji między sobą już na drugim okrążeniu. Winny był Sato, który spóźnił się z hamowaniem przed jednym z zakrętów i uderzył w tył bolidu Fisichelli, co zmusiło obydwu kierowców do odbycia nieplanowanych postojów w boksach. Jedynym pocieszeniem dla całego zespołu jest chyba tylko niezawodność bolidów, które bez większych problemów zniosły trudy całego wyścigu. Tuż po wyścigu Japończyk oczywiście przeprosił od razu Fisichellę i pozostaje mieć tylko nadzieję, że całe zajście nie będzie miało negatywnego wpływu na dalszą współpracę tych kierowców.

Z pozostałych kierowców wyścig ukończył tylko Heinz-Harald Frentzen. Niemiec niestety nie zdołał zamienić 11 pozycji startowej na lepszy rezultat, ponieważ podobnie jak w poprzednim wyścigu kłopoty z systemem kontroli startu spowodowały zbyt dużą stratę już na samym początku wyścigu. Frentzen był jednak zadowolony z szybkości i niezawodności bolidu Arrows A23 w tym wyścigu i to napawa go optymizmem na przyszłość.