Kolles skrytykował FIA za obecne problemy Formuły 1

Jego zdaniem, Federacja nie chciała słuchać jakie skutki może wywołać wprowadzenie jednostek V6
15.04.1512:53
Mateusz Szymkiewicz
1575wyświetlenia

Colin Kolles postanowił skrytykować FIA za wywołanie obecnych problemów zespołów F1 i brak jakiejkolwiek reakcji.

Kolles, który w przeszłości pełnił funkcję szefa ekip Jordan, MF1, Force India oraz HRT, a także doradcy Caterhama w sezonie 2014, skrytykował w jednej z niedawnych rozmów FIA za bałagan jaki panuje w kontekście obecnych jednostek napędowych. Jego zdaniem, przy wprowadzaniu silników V6 jedyny głos rozsądku miał Bernie Ecclestone.

Myślę, że mamy ogromny problem w kontekście przepisów dotyczących jednostek napędowych - powiedział Niemiec. Było wiele spotkań i praktycznie wszystkie były poświęcane silnikom. Obecny prezydent FIA był przestrzegany przed problemami, jakie teraz występują. On po prostu nie chciał tego słuchać. Pan Ecclestone chciał to wszystko zatrzymać, ale FIA była uparta we wprowadzaniu czegoś, co jest teraz dla każdego w Formule 1 problemem.

W dalszej części wypowiedzi Kolles skrytykował Jeana Todt'a, a także szefa Mercedesa - Toto Wolffa, za rzekome blokowanie pomysłów, mających stanowić rozwiązanie części obecnych problemów. On [Wolff] zaprzecza wszystkiemu i blokuje każdą rzecz. Poza tym obecny prezydent FIA praktycznie w ogóle nie ingeruje w Formułę 1. Ma inne priorytety - zakończył 47-latek.

KOMENTARZE

3
Kamikadze2000
15.04.2015 06:26
Zmiany w 2014 roku były grzebaniem w tym, co było dobre. No i doszło do spaprania dobrego mechanizmu. Ograniczenie aero było słuszną drogą, ale wprowadzenie tych kosiarek nie przyniosło żadnych konkretnych korzyści, a wręcz przeciwnie. To wielka porażka nie tylko FIA, ale i całej F1. Jedynie Merc może się z tych zmian cieszyć.
jpslotus72
15.04.2015 02:30
Podczas weekendu w Chinach Bernie znowu prowadził na padoku agitację w sprawie wprowadzenia od 2017 zmian, których efektem mają być mocniejsze, głośniejsze i tańsze silniki. Największy opór faktycznie pochodzi ze strony Mercedesa - nie dysponuję dosłownym cytatem, ale wg relacji, na jaką natrafiłem (http://f1news.autoroad.cz/novinky/50490-mercedes-se-brani-kritice-neblokujeme-vse-co-se-tyka-motoru/), Bernie określił Wolffa jako "tego, który grzebie F1". Co się stało, już się nie odstanie - ale przyszłość jest wciąż otwarta. Chodzi tu jednak o bardziej podstawową koncepcję funkcjonowania F1, niż konkretna specyfikacja silników. Hybrydowe V6 mają być odpowiedzią na oczekiwania koncernów samochodowych, dla których technologiczne owiązanie F1 z być motywem dla zaangażowania się w ten sportowy biznes. Czy to jedyna koncepcja, dla której nie ma żadnej alternatywy? Ja nie mówię "tak" czy "nie", uważam tylko, że należy się głębiej zastanowić nad innymi koncepcjami funkcjonowania F1. Jeśli F1, kierująca się oczekiwaniami ze strony koncernów samochodowych, przybierze taki kształt, który spowoduje odpływ zainteresowania ze strony kibiców, to jaki w końcu owe koncerny będą miały z tego pożytek? Jako poligon technologiczny bez szerokiej widowni jest to zbyt kosztowne. Ci, którzy angażują swoje środki, mają w tym swój interes i chcą robić na tym interes, ale ostatecznie jest on uzależniony od zainteresowania (bezpośredniego, medialnego itd.) ze strony odbiorców. Interes można robić na takiej F1, która przyciąga odbiorców jak jeden biegun magnesu, a nie odpycha ich, jak biegun przeciwny... To nie jest temat na 5 min. i szybką odpowiedź - mogę tylko powtórzyć, że przemyślenia wymaga (moim zdaniem) podstawowa koncepcja funkcjonowania F1 jako sportowo-biznesowo-medialnego zjawiska (choć to może trochę naiwne, sport wciąż chcę pisać na pierwszym miejscu), a nie tylko konkretna specyfikacja silników, która jest jedną z pochodnych tej koncepcji.
Pawel J
15.04.2015 02:06
Coraz mniej ludzi rozumie f1 a to co miało służyć ograniczeniom kosztów je potęguje. FIA namieszała a teraz olewa temat. Bernie pewnie już ma demencję i nie rozumie nowoczesnych praw rynku choć niektórym jego działaniom szczególnie na polu techniki nie można odmówić racji. Chyba trochę zbyt uwierzył w elitarność tego sportu.