Horner: Silnik Renault jest w tyle o dwa lub trzy lata

Brytyjczyk wątpi, że krytyka Renault skutecznie ograniczyła opcje Red Bulla na sezon 2016.
08.10.1509:42
Nataniel Piórkowski
1284wyświetlenia


Szef Red Bull Racing - Christian Horner uważa, że w obecnej sytuacji Renault potrzebuje dwóch lub trzech sezonów, na zbliżenie się poziomem osiągów swego silnika do jednostek Mercedesa i Ferrari.

Francuski konstruktor i stajnia z Milton Keynes cieszyli się udaną współpracą u końca ery silników V8, zdobywając cztery podwójne tytuły mistrzowskie pomiędzy 2010 i 2013 rokiem. Po wprowadzeniu hybrydowych jednostek V6, Renault nie udało się utrzymać topowego poziomu, a liczne awarie i problemy techniczne wzbudzały coraz większą frustrację u kadry kierującej pracami Red Bulla.

Ostra krytyka wyrażana przez sezon 2014 i 2015, doprowadziła w końcu do załamania się relacji pomiędzy koncernem Mateschitza i Renault, zmuszając Red Bulla do poszukiwania alternatywnego dostawcy jednostek napędowych na rok 2016. Pomimo niepewności z jaka mierzą się teraz RBR oraz Toro Rosso, Horner podkreśla, że w perspektywie długoterminowej jego pracodawca podjął właściwą decyzję.

Od kiedy doszło do zmiany przepisów dotyczących jednostek napędowych, pojawił się zupełnie nowy układ sił. Mamy tak naprawdę dwa silniki, dzięki którym można rywalizować o zwycięstwa w Grand Prix i z przykrością to stwierdzam: Renault nie należy do tego grona. Wygląda na to, że powrót do konkurencyjnych osiągów zajmie im przynajmniej dwa lub trzy lata. Jako klienci płacący za dostawę jednostek napędowych, nie możemy sobie pozwolić na tak długie czekanie - podkreślił Horner.

Zapytany o to, czy przez ostrą krytykę wyrażaną w stosunku do Renault, Red Bull zniechęcił do siebie innych producentów, z którymi mógłby wejść we współpracę począwszy od sezonu 2016, Brytyjczyk odrzekł: Nie sądzę. Być może jesteśmy winni bycia szczerymi, niezależnie od tego czy chodzi o komentarze moje, Adriana Neweya, Helmuta Marko czy te płynące od najważniejszej osoby w tej układance, czyli Dietricha Mateschitza, który koniec końców płaci za wszystkie rachunki. Nie sądzę, aby nasze stanowisko w tej sprawie mogło wywrzeć wpływ na innych producentów.