Mercedes ciekawy rozstrzygnięć tegorocznego GP Singapuru

Zespół ma w pamięci ubiegłoroczne problemy z oponami na torze Marina Bay.
12.09.1617:01
Nataniel Piórkowski
2280wyświetlenia


Szef działu sportów motorowych Mercedesa - Toto Wolff przyznaje, że jest ciekawy tego, czy jego zespołowi udało się rozpracować i wyeliminować problemy z ubiegłorocznego GP Singapuru.

W ubiegłym sezonie Srebrne Strzały od początku weekendu na Marina Bay nie prezentowały konkurencyjnych osiągów, osłabiane problemami z ogumieniem.

Chociaż po wyścigu Mercedes zorganizował specjalne spotkanie, mające na celu określenie powodów rozczarowującego występu, Wolff otwarcie stwierdza, że tegoroczna edycja wyścigu w Singapurze będzie stanowiła poważną weryfikację wypracowanych wtedy wniosków.

W trakcie briefingu odbyliśmy dyskusję na temat GP Singapuru. Rok temu nie byliśmy tak wystarczająco konkurencyjni i sądzę, że wiemy, dlaczego tak było. Wyciągnęliśmy wnioski, które pomogły nam odzyskać formę w kolejnych wyścigach, a także w całym kolejnym sezonie. Singapur będzie więc testem, który pokaże, czy nasze działania były właściwe - wyjaśniał Wolff.

Austriak podkreślił, że ubiegłoroczne problemy Mercedesa na ulicznym torze Marina Bay nie były spowodowane jednym błędem, ale mieszanką czynników związanych z ustawieniami bolidu i temperaturami ogumienia. Nie ma jednej rzeczy, która poszła nie tak, jak powinna. To była mieszanka wielu czynników. Właście dlatego jestem podekscytowany i ciekawy tym, jak poradzimy sobie teraz. Widzimy, że kierunek w jakim poszliśmy jest właściwy i stanowi możliwie najlepszy kompromis. W tym sezonie mamy 21 wyścigów i chcemy zapewnić, że na każdym torze będziemy dysponować mocnym pakietem, tak pod względem podwozia jak i silnika.

Są jednak zespoły będące w cieniu, ale prezentujące bardzo wysoki poziom konkurencyjności na charakterystycznych obiektach: są zespoły radzące sobie niesamowicie dobrze w Singapurze, gdzie wymagany jest duży docisk, ale mające duże problemy na torze takim, jak Monza. Później można wskazywać słabe strony i mówić, że silnik nie był wystarczająco dobry. Jeśli twój bolid wlecze się po torze i jest pochylony niemal do pionu, to nie możesz oczekiwać, że będzie mocny na prostych. Chodzi o znalezienie złotego środka. Zobaczymy, czy uda nam się to w Singapurze - zakończył.

KOMENTARZE

8
al_bundy_tm
21.09.2016 10:53
@GerardPierwszy raz sie z Toba zgadzam, mnie to przyszlo od razu wtedy na mysl. (Mam nadzieje, ze nie ostatni hehe pozdro!) Po pierwsze - do tej pory nie rozumiem jak nie ukarali za tamten numer Hamiltona. Po drugie - tak jak Angulo podkreslil - jednorazowy. Uklad mogl pojsc, faktycznie wilk syty i owca cala. Inna sprawa, ze to wszystko moglo wynikac z faktu, ze tym razem FIA dopilnowalo cisnien w oponach Mercedesa, a oni potrzebowali czasu, zeby sie nauczyc z nimi wspolpracowac. Podobnie jak w sezonie ... kiedy to co wyscig wygrywal inny kierowca. Do czasu, jak sie okazalo, ze zespoly zongluja oponami i zakladaja prawe opony na lewa strone i odwrotnie. Po wydawalo sie "niewytlumaczalnych" eksplozjach opon na Silverstone, Pirrelii wymogla na FIA tego pilnowanie i sezon sie skonczyl... Sebastian Vettel wgral rekordowa ilosc GP pod rzad, bo po takiej zmianie tylko Red Bull ogarnal temat. A pro po Singapuru - fakt tor ma "ciekawa" historie, dlatego dla mnie Mistrzem Swiata 2008 zawsze bedzie Felipe Massa, taki MEGA wal poszedl, a wyniki nigdy nie zostaly zweryfikowane.
Angulo
13.09.2016 07:40
Ta teoria wcale nie jest taka głupia jak sie wydaje, bo ja nie przypominam sobie tak jednorazowego spadku formy. Nie przy takiej różnicy w osiągach.
Gerard
13.09.2016 06:06
@ekwador15 Porównanie z Malezją chybione, gdyż tam Mercedes generalnie był szybszy od Ferrari, trochę pecha się pojawiło i przegrali strategicznie. Natomiast w Singapurze, gdyby nie ogromna przepaść w osiągach pomiędzy duetem Ferrari - Red Bull, a resztą stawki, to srebrne strzały z trudem walczyłyby o Q3 i punkty, co było czymś absolutnie niewytłumaczalnym w erze ich dominacji. Formuła 1 takiego wybiórczego galaktycznego spadku w osiągach tylko na jedno GP w całych swoich dziejach nie widziała. Do dalszej części Twojej wypowiedzi nie będę się odnosił, bo to są, podobnie zresztą jak w moim wcześniejszym komentarzu, tylko przypuszczenia na tę chwilę i słowo "na pewno" nie powinno się tu pojawiać. Na szczęście z weryfikacją sprawdzalności naszych prognoz nie będziemy musieli długo czekać.
ekwador15
13.09.2016 09:18
Co za piękna teoria w pierwszym komentarzu. Szkoda, że nie bierzesz pod uwagę, że Mercedes w sezonie 2015 przegrał przez opony także w Malezji, praktycznie podobne problemy. W tym roku w Singapurze napewno Mercedes nie zdominuje, może jedynie walczyc jak równy z równym czyli z Red Bullem i Ferrari. To tez obali Twoją teorię. Ta teoria Twoja podobna do tej ze sztuczną mgłą... ale każdy może napisać wszystko nie wiedząc jakie detale mogą wpłynąć na wynik z sporcie motorowym.
rno2
13.09.2016 05:14
Ostatni akapit to ewidentny pstryczek w nos Red Bulla. Niech się Mercedes zajmie swoim zespołem, a nie ocenia innych. Mam nadzieję, że RBR skopie im tyłki w Singapurze.
FuX08
12.09.2016 06:35
iceneon dobre to było :)))
iceneon
12.09.2016 05:09
Jednak komputery z dostępem do internetu w zakładach dla obłąkanych to nie jest dobry pomysł.
Gerard
12.09.2016 04:17
Słaba forma w zeszłym sezonu była dla nich ustalaną przy zielonym stoliku "karą" od FIA za niewłaściwe ciśnienie w oponach Hamiltona wyścig wcześniej na Monzy. Podejrzewam, że Brytyjczyk miał zostać zdyskwalifikowany z wyników GP Włoch, ale rządcy Mercedesa poszli i wybłagali, aby sędziowie zostawili sprawę bez interwencji, a w zamian Mercedes odpuści sobie GP Singapuru i choć na chwilę zrobi się ciekawiej w ten sposób. Wilk syty i owca cała. FIA się zgodziła, bo w sumie uświadomili sobie, że źle na tym nie wyjdą. Po pierwsze uniknęli niewyobrażalnego larum, jakie by się podniosło po dyskwalifikacji i zdawali sobie sprawę, że dzięki takiej decyzji GP Singapuru prawdopodobnie okaże się wyjątkowym weekendem z zaskakującymi wynikami, co pozytywnie odbije się na oglądalności w dalszej fazie sezonu. Mercedes za to nie dopuścił do bolesnego ciosu w marketing firmy i delikatnie zredukował straty, gdyż 12 pkt Hamiltona w Singapurze (tyle by zdobył, gdyby nie awaria), to i tak o wiele więcej niż 0 przy dyskwalifikacji na Monzie. Oni w Singapurze nawet z wyraźnie skręconą mocą silników (pewnie byśmy doznali szoku, gdyby wyszło na jaw, jak mocno została ta moc zredukowana) i tak mogli o niezłe punkty walczyć. Ciekawe ile jeszcze takich kantów się wydarzyło i nadal wydarza w F1, które to nie ujrzały i nie ujrzą światłą dziennego. Tam kanciarz na kanciarzu pewnie siedzi i żeby się w tym środowisku odnaleźć, trzeba umieć to i owo załatwić. Zobaczycie już w piątek, że dwa Mercedesy będą z przodu i długo, długo nic. Tak swoją drogą, to śmieszne że ponownie to właśnie tor w Singapurze był świadkiem oszustwa, jakieś fatum nad nim stoi. Ciekawe, czy kiedyś ktoś postanowi się rozpruć niczym słynny Nelson Piquet jr i będziemy czytać o kolejnej aferze, która zresztą była tak jak wtedy, tak i teraz grubymi nićmi szyta, ale czasami trzeba wziąć lupę i zobaczyć trochę więcej niż to z wierzchu, gołym okiem widać.