Przyszłość promocji Formuły 1 - rozmowa z Keithem Brucem
Prezes F1 Experiences podzielił się z nami bardzo ciekawymi przemyśleniami na temat promocji F1
23.03.1813:18
16858wyświetlenia
Przejęcie Formuły 1 przez korporację Liberty Media wywołało sporą rewolucję. Po wielu dekadach niepodzielnych rządów Berniego Ecclestone'a przyszedł czas na zmiany. Warto dodać - konieczne zmiany. Coraz więcej głosów mówiło, że F1 staje się sportem przestarzałym, nie nadążającym za obecnymi trendami, szczególnie na polu mediów cyfrowych.
Minął ponad rok od tego wydarzenia i przyszedł czas na konkretne czyny. Nawet pojawiły się już głosy, że Liberty Media dokonuje zmian nic nie znaczących, kosmetycznych. Ale sprawa nie jest tak prosta. W ostatnim roku konieczne było dokonanie gruntownych zmian na polu zarządzania sportem, powołać wielu ekspertów, którzy mieli niewiele czasu na dokonanie zmian. Jednak sezon 2018 jest tym, w którym zobaczymy pierwsze efekty działań nowych właścicieli.
Jednym z nich jest rozpoczęcie pełnego programu F1 Experiences, który opisywaliśmy niedawno. Przypomnijmy, F1 rusza z nową ofertą niesamowitych biletów, które pozwolą przeżyć niezwykłą przygodę nie tylko najbogatszym ludziom na świecie. W Polsce dystrybucją tych pakietów zajęła się firma BSS Group, a ofertę możecie zobaczyć tutaj: https://bss75.pl/f1-experiences/
Nam tymczasem udało się przeprowadzić niezwykle ciekawą rozmowę z prezesem tej inicjatywy - Keithem Brucem. Jednak Keith nie ogranicza się tylko do sprzedaży biletów. Wraz z Liberty Media prowadzi rozbudowaną współpracę, by jak najlepiej promować sport. Dzięki temu udało się poruszyć tematy nie tylko związane z produktem, który oferuje. Zapraszamy więc do lektury!
F1 Experiences to stosunkowo nowa usługa w Formule 1, czy mógłbyś opowiedzieć nam nieco szerzej o swoim produkcie?
Tak, F1 Experiences to nowa organizacja, która powstała w wyniku współpracy Formula One Management i QuintEvents latem 2017 roku, więc jest to stosunkowo świeży twór, ale uważam że jest mocnym wyrazem nowej strategii Liberty Media oraz Formuły 1. F1 Experiences to organizacja, która powstała by przybliżyć fanów i firmy do tego sportu, o wiele mocniej niż było to w przeszłości, poprzez niesamowite przeżycia, unikalne miejsca gościnne oraz program, który wykracza dalej niż zwykły bilet.
Ideą projektu jest wypełnienie znacznej luki na rynku, która powstała pomiędzy Paddock Clubem, a zwykłymi biletami na trybuny. Nie mieliśmy wcześniej żadnej struktury, która mogłaby zapełnić tę lukę. F1 Experiences to zdecydowanie nie jest firma organizująca pokoje gościnne, to firma, która sprzedaje unikalne przeżycia. Wiele z naszych ofert nie zawiera w ogóle lóż dla gości. Oferujemy świetne miejsca na trybunach, możliwość wejścia do padoku, zobaczenia z bliska samochodu bezpieczeństwa czy wizyty w centrum prasowym, by poznać co widzą kierowcy podczas wywiadów oraz jak wszystko działa za scenami. Jako pasjonat jest to coś, o czym po prostu marzysz.
Drugim naszym celem było zapewnienie, by ceny były dla ludzi osiągalne. Gdy popatrzy się na wcześniejsze pakiety za 10 tysięcy dolarów, to jest to oferta dla bardzo wąskiej klienteli. Być może dla 1 procenta ludzi na świecie. My chcemy stworzyć szeroką gamę produktów dla fanów i firm. Nasze usługi zaczynają się od 700 dolarów do około 1700 dolarów. Ale w tej cenie mamy 4 dni różnych przeżyć, o których opowiem za chwilę. Celem było również utrzymanie satysfakcji obecnych fanów, ale również zachęcenia do unikalnego poznania sportu przez nowych fanów.
Wszystko zrodziło się również po badaniach, które wykazały, że nawet osoby o najdroższych pakietach po prostu nudziły się w piątek i sobotę. Teraz chcemy im zapewnić interesujące aktywności.
To jedna część naszej aktywności, ale mamy też drugą - dla firm. Pomysł zrodził się między innymi z powodu ograniczeń, jakie nakładane są na różne branże, by nie wydawały niebotycznych pieniędzy na pokoje gościnne podczas imprez sportowych. Tutaj chcemy trafić na dwa rodzaje rynków. Do korporacji, które nie posiadają tych ograniczeń i chcielibyśmy zwiększyć wartość wcześniejszego Paddock Clubu, a z drugiej strony chcemy pozyskać również te branże, które posiadają ograniczenia. Są to między innymi branże finansowe czy farmaceutyczne. Ten produkt nazywa się Champions Club i startujemy z nim na 14 wyścigach. Będzie to oferta dla firm, jak również fanów, którzy chcą mieć po prostu wszystko.
Bardzo zaangażowani w powstanie Champions Club byli Sean Bratches i Chase Carrey, gdyż skupić w jednym miejscu prezesów firm i szefów z F1. Oczywiście takie osoby lubią całą otoczkę F1, ale ważny jest dla nich biznes i chodzi tutaj o pokazanie im, że mogą go prowadzić w takich warunkach, a mówimy tu o biznesach wartych miliardy dolarów. Dlatego będziemy tu mieli obecnych szefów F1 (wraz z Rossem Brawnem) a do tego szefów zespołów i firm związanych z F1. Taka inicjatywa nie miała miejsca wcześniej.
F1 jest w okresie zmian, wspomniałeś właśnie o przeprowadzonych badaniach, czego nie mieliśmy przecież w poprzedniej erze, czy mógłbyś nieco opowiedzieć jak teraz wygląda podejście do promocji sportu przez Liberty Media?
Oczywiście i prawdopodobnie najlepszym wyrazem tego jest to co wydarzyło się po przejęciu sportu. Oczywiście Pan Ecclestone rozbudował F1 do niebotycznych rozmiarów, stworzył coś niesamowitego. Ale Liberty Media chciało wprowadzić klimat prawdziwego biznesu i chciano, by ten projekt był prowadzony w bardziej zorganizowany sposób. Wyrazem tego było powołanie kierownictwa, które ma doświadczenie w globalnym sporcie, mediach oraz aspekcie technicznym. Dlatego też gdy popatrzymy na doświadczenie Seana Bratchesa, Chase'a Carry'ego oraz Rossa Brawna to właściwie widzimy to, co chciało nam przekazać Liberty Media.
Całość opisał bym jako bardziej zdyscyplinowane podejście. Nie mieliśmy wcześniej czegoś takiego jak badania, były jakieś dane ale głównie zbierane przez promotorów wyścigów. Dawniej wszystko było zdecentralizowane, promocję prowadzili lokalni nadawcy telewizyjni, czy promotorzy wyścigu. Zespoły miały pozyskiwać sponsorów i radzić sobie na swój sposób. F1 miało małą grupę swoich sponsorów, z jakiegoś powodu nie zbliżano się tutaj do poziomu, jakie był możliwy do osiągnięcia.
Stawiamy więc na transformację sportu w stronę cyfryzacji i pozyskania nowych fanów. Ponieważ na kilku rynkach baza kibiców jest naprawdę spora, ale w wielu krajach jest wiele do zrobienia na tym polu. Ja pochodzę z kraju, który jest najlepszym tego przykładem - USA. To niesamowite, ile możemy tu jeszcze osiągnąć.
W ciągu ostatniego roku powstała organizacja, która może od tego roku rozpocząć proces zmian, gdyż będzie to proces, a nie jeden moment. Powoli pojawiają się tego znaki, jak ostatnia kampania reklamowa, pierwsza w historii F1. Innymi przykładami jest start nowej platformy OTT, która pozwoli oglądać wyścigi w zupełnie nowy sposób. Mamy świetny produkt, samochody są niesamowite, kierowcy również, spektakl jest naprawdę dobry, musimy go tylko odpowiednio promować.
Posiadasz duże doświadczenie w promowaniu innych sportów jak Igrzyska Olimpijskie, Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej czy NFL. Czy mógłbyś porównać fanów tych sportów do tych, których zastałeś w Formule 1?
To dobre pytanie. Myślę, że widownia F1 w USA jest jeszcze relatywnie mała i zdecydowanie poniżej potencjału. Zaryzykowałbym jednak stwierdzenie, że fani NFL, czy najlepszych lig piłkarskich na świecie jak Premier League, La Liga, czy Bundesligi są dobrą bazą dla F1. Są to ludzie, którzy doceniają najwyższy poziom sportu na świecie. Doceniają najwyższy poziom wydarzeń. Amerykanie nie lubią oglądać średniaków, a F1 jest przecież najlepsza w sportach motorowych. Dlatego też ci ludzie oglądają NFL, bo mamy tam najlepszych graczy footballu, oglądają również Igrzyska Olimpijskie, bo widzimy tam najlepszych atletów na świecie. To wszystko koresponduje z Formułą 1.
Oczywiście kwestia sportów motorowych w USA jest skomplikowana, gdyż prym wiedzie NASCAR. Ale uważam, że nieco się to zmienia i stracili nieco fanów na rzecz F1. NASCAR nie kręci już tak fanów, jak kiedyś, Nowi fani bliżej mają do F1. I tutaj jest nasza misja, by sprowadzić nowych fanów na tor. Jeśli nam się to uda, nie musimy się martwić o to co będzie później, bo jestem przekonany, że zakochają się w tym sporcie. Mamy już tego efekty, ludzi którzy nie przypuszczali, że F1 będzie tak ekscytująca.
USA jest rynkiem, na którym Liberty będzie się skupiało, ale Europa również jest ważna, jak i inne kraje.
Tak więc Europa zostanie trzonem Formuły 1?
Tak uważam. Europa ma 10 wyścigów, a USA jeden, być może pojawi się drugi w następnym sezonie. Gdyby udało się mieć te dwa wyścigi, to byłby dobry start dla nas. Ale możemy też oferować F1 Experiences dla fanów z Ameryki. To naprawdę dobre pomysły na wakacje. Dwa tygodnie we Włoszech, a w tym wyścig na Monzy nie brzmią źle prawda?
W ostatnim GP USA Liberty spróbowało nieco innego podejścia do prezentacji kierowców i oprawy z tym związanej, jakie udało się zebrać komentarze w tej kwestii, odbiór był pozytywny?
Myślę, że chodziło o sprawdzenie czegoś nowego. Jeśli jest rynek, na którym możemy eksperymentować z czymś takim to zdecydowanie jest to USA. Chodziło o poprawienie rozrywki na torze. Myślę, że było to dobrym przykładem, jak może wyglądać prezentacja. Jeśli popatrzymy na Igrzyska Olimpijskie to również mają niezwykłe ceremonie otwarcia. Ale czy to przyjmie się na każdym wyścigu? Nie wiem, to zależy od promotorów.
Zmieńmy teraz temat na Polskę, nieco mniejszy rynek, jak go postrzegasz? Co można jeszcze u nas zrobić, by lepiej promować F1?
Myślę, że jesteście rynkiem wschodzącym. Mieszkają tu ludzie, którzy rozumieją ten sport, a do tego macie kierowcę. Postrzegam Polskę oraz kraje w tym regionie jako dużą szansę i okazję do rozwoju. Są tu fani, którzy wiedzą o tym sporcie naprawdę dużo. Może nieco ukryci albo uśpieni, ale możemy ich zaktywizować i spowodować, by powrócili do aktywnego kibicowania. Polska to kraj, który naprawdę docenia sport. Macie przecież reprezentację na Mistrzostwach Świata, a my nie, tak samo jak Holandia… W każdym razie jest tu duża sportowa kultura, ale również i motosportowa. Dodatkowo plusem waszego kraju jest to, że jesteście blisko wielu wyścigów. Na niektóre można nawet dojechać samochodem. Dlatego też pracujemy z BSS Group nad promocją F1 w tym regionie.
Myślisz, że Robert Kubica może w tym pomóc, pomimo posady kierowcy testowego?
Tak, ponieważ to, że został kierowcą testowym jest również niesamowicie ekscytujące. Ogólnie musiałem ostatnimi czasy przejść szybki kurs historii F1, bo z poprzednich czasów pamiętam tylko Schumachera i Marlboro. Ale patrząc na to co działo się w ostatnich latach, historia Roberta jest niesamowita. Drogą którą przeszedł, by powrócić jako kierowca jest niewiarygodna. Swoją drogą Robert pojawi się na naszych wydarzeniach, rozmawialiśmy już o tym z Williamsem. Kierowca z kraju zawsze pomaga w promocji. Mamy ten problem w USA. Nie będzie dla nas problemem wzrost popularności, ale nie będzie to eksplozja, dopóki nie znajdziemy młodego Mario Andrettiego. Tak samo jak Sirotkin pomoże wyścigowi w Rosji.
Wracając do F1 Experiences, czy wasza oferta jest ustalona na sztywno, czy przewidujecie jakieś zmiany w zależności od zebranych opinii?
Właśnie dlatego wystartowaliśmy w połowie zeszłego roku, by zebrać opinie, zobaczyć co się ludziom podoba, a co nieco mniej. Robiliśmy badania po każdym wyścigu. To co jest teraz, jest efektem tych 6 miesięcy zbierania opinii. Mamy dobrze przygotowaną ofertę, ale jeśli zobaczymy po pierwszych wyścigach, że coś nie do końca działa jak powinno, to dlatego mamy 21 wyścigów, by coś poprawić. Musimy być elastyczni.
Ciekawą historią jest pomysł, na który wpadliśmy w zeszłym roku. Wykorzystaliśmy platformę, która wozi kierowców na paradzie po całym torze, by w ten sam sposób przewieźć fanów. Chodziło o pokazanie z bliska toru, legendarnych zakrętów. Dawaliśmy tam również eksperta, który opowiadał o kolejnych partiach kółka. Okazało się to najbardziej pożądaną atrakcją ze wszystkich, które oferowaliśmy. Nawet osoby z Paddock Clubu mówiły «hej, my też chcemy się tak przejechać, nie chcemy tylko tu siedzieć».
Na koniec chcielibyśmy jeszcze zapytać, czy otwarcie padoku dla fanów jest obecnie możliwe? To dość tłoczne miejsce w weekend wyścigowy.
Monitorujemy to, ilu ludzi jesteśmy w stanie wpuścić do padoku. Oczywiście w niedzielę jest tam sporo osób, ale nie musimy wszystkich oprowadzać o 12:00 w niedzielę. To wręcz niemożliwe, bo wszyscy czekają wtedy na wyścig już na trybunach. Jednak w czwartek lub piątek jest tam jeszcze sporo miejsca i możemy to wykorzystać. Nasz projekt z jednej strony powstał bardzo szybko, gdyż jeszcze rok temu był ledwie pomysłem na kartce papieru, a teraz startujemy z pełnym sezonem, ale jest również przemyślany i długoterminowy, tak więc bierzemy takie kwestie pod uwagę.
Serdecznie dziękujemy za rozmowę!
Również dziękuję i do zobaczenia na torach!
KOMENTARZE