Domenicali nie zgadza się z Hamiltonem w sprawie zwrotów za bilety

Szef F1 dementuje sugestie o tym, iż za 2 okrążeniami za SC kryły się implikacje komercyjne.
29.08.2122:30
Nataniel Piórkowski
2537wyświetlenia


Dyrektor generalny Formuły 1 - Stefano Domenicali, nie zgadza się z wezwaniami Lewisa Hamiltona do wypłacenia kibicom rekompensaty za bilety zakupione na niedzielny wyścig, który Brytyjczyk określił mianem farsy.

Fani zgromadzeni na Spa-Francorchamps nie ujrzeli ani jednego okrążenia wyścigowego F1 a zaledwie cztery powolne kółka spędzone za samochodem bezpieczeństwa. Pokonane one zostały głównie po to, aby za rywalizację mogły zostać przyznane połówki regulaminowych punktów.

Hamilton już po wyścigu zasugerował, że kibice, którzy zakupili bilety na niedzielne widowisko, powinni otrzymać zwrot poniesionych kosztów. Później odniósł się także do sprawy we wpisie umieszczonym w mediach społecznościowych.

Dzisiejszy dzień był farsą i jedynymi osobami, które mogą czuć się przegrane, są fani, którzy zapłacili spore pieniądze, aby oglądać nasze ściganie. Oczywiście nic nie można poradzić na pogodę, ale mamy zaawansowany sprzęt, który mówi nam co dzieje się dookoła. Było wiadomo, że aura nie zamierza odpuścić.

Zostaliśmy wysłani na tor tylko z jednego powodu. Dwa okrążenia za samochodem bezpieczeństwa, bez możliwości zyskania lub utraty pozycji lub zapewnienia fanom rozrywki, to nie ściganie. Powinniśmy spisać to na straty, nie narażać kierowców na ryzyko i co najważniejsze, zwrócić pieniądze fanom, którzy są sercem naszego sportu.

Zapytany o to, czy popiera wezwania Hamiltona do dokonania zwrotu za bilety na wyścig, Domenicali odparł: Nie, nie popieram.

Włoch dodał jednak, że promotor może we własnym zakresie zaoferować pewną formę rekompensaty osobom, które zakupiły wejściówki na główne wydarzenie Grand Prix Belgii. Możesz zapłacić za bilet a później jest jak jest. Koniec końców z całą pewnością organizator, wspólnie z nami, rozważy otoczenie uwagą, maksymalną uwagą fanów. Nie mam co do tego wątpliwości.

Domenicali zaznaczył, że Formuła 1 nie dążyła za wszelką cenę do tego, aby dzięki pokonaniu regulaminowych dwóch okrążeń, zmagania w Belgii mogły zostać oficjalnie zakwalifikowane jako wyścig, co z kolei miałoby wpływ na kwestie komercyjne.

Nie, tak nie było. Gdy słyszę głosy, że za tym wszystkim kryły się jakieś dyskusje na tematy komercyjne, to jest to całkowita nieprawda. Kiedy rozmawiamy o wyścigach, mamy do czynienia z określoną odpowiedzialnością. To jasny i klarowny proces. Te rzeczy w ogóle nie są ze sobą połączone.

Dopytywany o to, czy Formuła 1 otrzymałaby od organizatora GP Belgii pełną opłatę licencyjną bez niedzielnego wyścigu, Włoch zaznaczył: Zdecydowanie. Dlatego właśnie powiedziałem, że łączenie tego co się stało z jakimikolwiek skutkami komercyjnymi jest czymś niewłaściwym.