Leclerc nie czuje frustracji względem strategów Ferrari
Monakijczyk podkreśla, że bardziej niepokoją go rosnące straty do Red Bulla.
28.08.2218:22
2986wyświetlenia
Charles Leclerc podkreśla, iż nie czuje frustracji względem strategów Ferrari po nieudanym występie w Grand Prix Belgii.
Pod koniec zawodów Leclerc piastował pewną, piątą pozycję. Chcąc zdobyć bonusowy punkt Scuderia wezwała Monakijczyka na dodatkowy postój, podczas którego otrzymał on do swojego bolidu nowy komplet miękkich opon.
Problemy Leclerca zaczęły się tuż po opuszczeniu alei serwisowej - trzeci kierowca mistrzostw świata został wyprzedzony przez Fernando Alonso już przed szykaną Les Combes. Chociaż na ostatnim kółku 24-latkowi udało się odzyskać piątą pozycję, osiągnięty przez niego wynik był o 0,6s gorszy od najszybszego okrążenia zwycięzcy - Maxa Verstappena.
Nie był to jednak ostatni zawód Leclerca - tuż po wyścigu sędziowie nałożyli na niego 5-sekundową karę czasową za złamanie ograniczenia prędkości w alei serwisowej. Ostatecznie kierowca Scuderii zakończył wyścig na szóstej lokacie.
Leclerc zaprzeczył, jakoby był sfrustrowany decyzjami Ferrari i wziął na siebie pełną odpowiedzialność za błąd, który pozbawił go piątej pozycji.
To nie ma żadnego związku z zespołem. Bardziej frustruje mnie strata względem Red Bulla. Musimy nad tym popracować.
Byli w ten weekend na zupełnie innym poziomie. Udało im się chyba coś znaleźć przed tym weekendem i trochę nas to martwi- dodał, podkreślając, że po GP Belgi mistrzostwa stały się dla Ferrari
ekstremalnie skomplikowane.
Póki co nie za bardzo to rozumiemy. Byli nieziemsko szybcy na prostych. Wygląda to tak, jakby ich bolid w ogóle nie generował docisku, ale później wjeżdżają w zakręt i są równie szybcy jak inni, albo nawet szybcy. To dla nas lekki powód do zmartwień.
Podczas transmisji realizator emitował fragmenty rozmów pomiędzy Leclerkiem a jego inżynierem, podczas których regularnie padały pytania o opcje strategiczne. Po wyścigu kierowca bolidu numer 16 bagatelizował jednak tę kwestię.
Zawsze to robimy. Tym razem komunikacja była trochę bardziej przejrzysta, bo znajdowaliśmy się na ziemi niczyjej i nikt z nami nie walczył. Mieliśmy więc możliwość, aby szerzej przedyskutować tę kwestię.