Felieton: I co dalej?

Dziś rano Ron Dennis obudził się zapewne w kiepskim humorze..
14.09.0710:26
Tomek Ważyński
9300wyświetlenia

Dziś rano Ron Dennis obudził się zapewne w kiepskim humorze. Bez punktów zdobytych w obecnym sezonie, z groźbą utraty 100 mln dolarów i wizją, że jego bolid na 2008 rok może nie zobaczyć światła dziennego. W złym humorze mógł też być Fernando Alonso, który po raz kolejny pokazał, że nie jest supergwiazdą. W zgoła innych nastrojach poranek witało kierownictwo Ferrari, które ma już zapewnione mistrzostwo konstruktorów. Kilku kierowców z innych zespołów chyba również odetchnęło, a Światowa Rada Sportów Motorowych zarobiła na ogrzewanie na zimę.

Im bliżej było do rozprawy, tym więcej ukazywało się przeróżnych informacji i komentarzy. Z niektórych można było wnioskować, że krystalicznie czysty i uczciwy światek F1, jest zaskoczony procederem szpiegowania, a cała sprawa może wręcz spowodować jego upadek. Jednak patrząc na historię tego sportu sprawy wyglądają trochę inaczej.

Szpiegowanie i "podglądactwo" istniało w różnej formie od lat: zawiedzeni pracownicy przekazywali rysunki i tajemnice zaciekłym wrogom, w alei serwisowej nie można się przepchnąć przez tłum fotoreporterów, którzy skwapliwie omiatają swoimi obiektywami bolidy ze wszystkich stron. Michael Schumacher wielokrotnie po wyścigach uważnie przyglądał się McLarenom (prawdopodobnie oceniając ich zawieszenia), Flavio Briatore oskarżał Williamsa, który w latach 1998-1999 używał silnika Supertec, o przekazanie informacji na jego temat do ich nowego dostawcy od 2000 roku - BMW. Na torach F1 jeździły co najmniej dwa "klony" innych bolidów (nie licząc Toyoty). Tak więc spory i podejrzenia o kopiowanie towarzyszą wyścigom już od dawna, ale jak do tej pory większość z nich była ignorowana i zbywana wzruszeniem ramionami. Wszyscy pocieszali się, że wykradzione informacje są już nieaktualne.

Obecna sprawa różni się od poprzednich tym, że nadano jej ogromny rozgłos. Piszę "nadano", ponieważ komuś widocznie zależało żeby wszyscy o niej usłyszeli. Przypomnę, że pod koniec kwietnia bieżącego roku zapadł wyrok skazujący dwóch byłych pracowników Ferrari, którzy pracowali w dziale aerodynamicznym Toyoty. Jednemu z nich udowodniono, że dane wykradzione poprzedniemu pracodawcy zostały użyte przy konstruowaniu samochodu Toyoty na 2003 rok (mówiło się już o tym głośno wcześniej, że Toyota TF103 jest zaskakująco podobna do Ferrari F2002). I co? I nic!!! Sprawa ciągnęła się od końca 2003 roku i FIA jakoś nie uznała za stosowne interweniować. Dlatego wróciły oskarżenia, że zespół Ferrari jest wspierany przez FIA lub też ktoś załatwia swoje prywatne porachunki z McLarenem. Tym bardziej, że podczas GP Węgier zespół McLarena został dotkliwie ukarany za wewnętrzny spór, który nie miał absolutnie żadnego znaczenia dla innych uczestników wyścigu. Z kolei Ferrari, które nie zatankowało odpowiednio bolidu Massy (wpływając tym samym na kolejność startową swoich zawodników) nie poniosło żadnego uszczerbku.

Uważnie obserwując wszystkie doniesienia z batalii w Paryżu można dostrzec powiązania współczesnego sportu z polityką. FIA powstała na początku ubiegłego wieku jako organizacja prywatna zajmująca się koordynowaniem międzynarodowych zawodów motorowych. Później zaczęła tworzyć przepisy, a z czasem, świadomie lub nie, powoli aczkolwiek skuteczne podporządkowywać sobie cały sport. Dzięki poparciu rządów i prawodawstwa w różnych krajach stała się monopolistą. Np. tytuł Mistrza Polski w wyścigach czy rajdach może nadawać Polski Związek Motorowy, który z kolei jest jedynym (prawnie) przedstawicielem naszego ubogiego rynku właśnie w FIA. Tak więc rządy różnych państw poprzez swoje prawo pozwalają aby prywatna organizacja zarządzała sportem motorowym na ich terenie.

Obecna rozprawa została ogłoszona po "uzyskaniu nowych dowodów" przez FIA. Pomijając wszystkie bezwartościowe "rewelacje" produkowane przez prasę, "nowe dowody" opierają się prawdopodobnie na korespondencji elektronicznej (e-maile), rozmowach telefonicznych (których treści nie udało się jednak odtworzyć) i SMS-ach. Dowody pochodzą zatem nie bezpośrednio od FIA, ale musiały być przekazane przez instytucje, które mają prawną możliwość szpiegowania obywateli (tu prawdopodobnie przez sąd/prokuraturę który prowadzi "cywilną" sprawę dotyczącą szpiegostwa przemysłowego). Tak więc organy państwowe przekazują informacje prywatnej organizacji. Zresztą takie działanie nie jest nowe. Podczas któregoś z wielkich wyścigów kolarskich rozpętała się wielka afera dopingowa, policja aresztowała lekarza jednej z drużyn odkrywając jednocześnie całą baterię nielegalnych "wspomagaczy". Jednak owe medykamenty nie były zabronione przez ustawodawstwo kraju gdzie były organizowane zawody, a jedynie przez federację kolarską, pod której patronatem rozgrywał się wyścig. Szprycowanie się np. sterydami jest (i powinno być) dobrowolnym wyborem każdego człowieka, a jeżeli złamiemy tym regulamin jakiejś prywatnej organizacji, to ma ona możliwość dochodzenia swoich praw w sądzie cywilnym. Używanie do tego celu państwowej policji jest chyba nadużyciem (które coraz częściej jest aprobowane).

Ponieważ werdykt został ogłoszony na podstawie dowodów, które nie zostały jeszcze ujawnione aktualna jest również jeszcze inna wersja wydarzeń. Alonso podpisując swój kontrakt z McLarenem w 2005 roku nie mógł przewidzieć, że zaczynając starty w nowej stajni natknie się na niespodziewaną przeszkodę na drodze po kolejne mistrzostwo w postaci lepszego (lub równego mu kierowcy). Juan Pablo Montoya i Pedro de la Rosa nie wydawali się groźni, jednak zamiast nich drugiego McLarena otrzymał Lewis Hamilton który już w trzecim wyścigu pokonał Mistrza. Alonso nie należy do kierowców o stalowych nerwach i wewnątrz McLarena zaczęły się niesnaski. Suma sumarum doszło do sytuacji, w której zaczęto już głośno mówić o urażonej dumie Fernando i chęci odejścia z zespołu. Sprawę komplikuje fakt, że kierowcę obowiązuje kontrakt na przyszły rok, ale ewentualna dyskwalifikacja McLarena mogła by pozwolić zerwać ten kontrakt bez dotkliwych sankcji. "Nowe dowody" to według niektórych źródeł głównie e-maile wymieniane przez kierowców McLarena. Cynk o istnieniu takiej korespondencji mógł pochodzić z sądu w Londynie lub od którejś z zamieszanych osób, a jedyną, która by na tym zyskała jest właśnie Fernando. Alonso, który nie jest "graczem zespołowym" chyba by się przed tym nie zawahał. Co prawda Ron Dennis oświadczył, że wszyscy jego kierowcy złożyli oświadczenie, jakoby żadne informacje z Ferrari nie zostały użyte w McLarenie, ale za to Max Mosley stwierdził, że nie ukarano kierowców, ponieważ dostarczyli oni dowodów w sprawie. Może kiedyś dowiemy się kto kłamie.

Z informacji które powoli napływają okazuje się, że pewne dane dotyczące Ferrari, wbrew wcześniejszym oświadczeniom, zostały jednak przekazane innym pracownikom McLarena, głównie w celu oprotestowania niezgodnych z przepisami rozwiązań stosowanych przez konkurentów. Chodzi m.in. o ruchomą podłogę i tylne skrzydło. Nadal nie ma jednak żadnych informacji, czy McLaren (nawet nieświadomie) wykorzystał w inny sposób dane z Ferrari.
Jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy media sugerowały możliwość wykluczenia McLarena z mistrzostw na dwa lata (2007-2008). Ciekawe kto podsunął im taki pomysł, ponieważ z artykułu 151c Międzynarodowego Kodeksu Sportowego nie można wysnuć takich wniosków. Sama rozprawa też nie zajęła dużo czasu, tak jakby pewne sprawy zostały już wcześniej przesądzone, ale mam nadzieję, że FIA uważnie rozważyła wszystkie dowody i argumenty, koncentrując się jedynie na tym co do niej należy: na ocenie czy informacje które wyciekły z Ferrari rzeczywiście posłużyły McLarenowi. Resztą, a więc szpiegostwem przemysłowym i oceną strat powinny zając się sądy cywilne, które na pewno rozstrzygną wszystkie inne aspekty całej sprawy. Tak na marginesie: na co Rada wyda tak niespotykanie olbrzymią grzywnę?

Obserwując całe zamieszanie zaimponowały mi dwie osoby. Po pierwsze Hamilton, który w odróżnieniu od swojego "partnera" z zespołu nie opuścił McLarena w ciężkiej chwili. Może to być znak, że rodzi się nam kolejny wielki kierowca pokroju Schumachera. Tego ostatniego niespecjalnie lubiłem ze względu na jego niesportowe zachowania, ale mowę mi odjęło kiedy po awarii silnika w GP Japonii (odbierającej mu szansę na ostatni tytuł w karierze) podreptał do boksu i podziękował wszystkim mechanikom. To mógł zrobić tylko ktoś nieprzeciętny. Klasę pokazał również Mario Theissen który stwierdził, że źle będzie się czuł w sytuacji, kiedy jego zespół zdobędzie drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów na podstawie werdyktu Światowej Rady Sportów Motorowych a nie walki na torze. Natomiast w Ferrari chodzą uszczęśliwieni i nikomu to nie przeszkadza...

Zobacz także:  Felieton: I co dalej? (ciąg dalszy)

KOMENTARZE

32
Bart2005
14.09.2007 10:32
TobaccoBoy---> troszkę się nie zrozumieliśmy ale masz rację. Generalnie wyrok moim zdaniem jest niesprawiedliwy. Skoro ukarali zespół odebraniem wszystkich punktów, to i kierowcy powinni mieć zabrane punkty. Alonso powinien teraz zapaść się pod ziemię ze wstydu. Wyszło jakim jest "wielkim sportowcem". Może teraz wszyscy którzy pluli na Schumachera i stawiali za przykład Alonso, tak po prostu przeproszą?? Mennefer---> takiej bzdury jak teraz napisałeś to nie czytałem: "W 1997 Schumi próbował wypchnąć z toru Villneueve'a aby zdobyć tytuł, i jakoś nikt z tego nie zrobił afery, a powinien, w końcu to potencjalne zagrożenie życia." Chciałem Ci tylko przypomnieć, że Schumacher został zdyskwalifikowany w sezonie 1997 i stracił w-ce mistrzostwo. Dodatkowo miał wziąć udział w akcji promującej bezpieczeństwo na drogach i nawet był w Polsce w 1998 roku w ramach tej akcji. Pomyśl zanim coś napiszesz albo idź na onet z takimi komentarzami.
plastus
14.09.2007 04:02
deZZemeber: moja wina. Duża nieuwaga z mojej strony i pochopność, dzięki za sprostowanie. Nie zmienia to faktu, że reszta pytań zadanych i własne poczucie lekkiego oburzenia werdyktem pozostają :)
Szakall
14.09.2007 03:34
"..McLarena został dotkliwie ukarany za wewnętrzny spór, który nie miał absolutnie żadnego znaczenia dla innych uczestników wyścigu. Z kolei Ferrari, które nie zatankowało odpowiednio bolidu Massy (wpływając tym samym na kolejność startową swoich zawodników) nie poniosło żadnego uszczerbku..." -> a niby dlaczego Ferrari mialo być ukarane jeśli to był błąd i dali ciala? Mclaren (Alonso) zagrał nie FAIR-PLAY. Ferrari nie przeszkadza to ze zdobyli tytuł mistrza świata konstruktorow 2007 ponieważ Mclaren to kopia F2007
akiro
14.09.2007 02:51
Czechoslowak Ferari właśnie wykazało że posiadana dokumentacja została w jakimś tam stopniu użyta przez MACa, stąd kara. Na pierwszym posiedzeniu FIA nie zostali ukarani, przybyło dowodów i wyrok zapadł. Ciach. W przeszłości takie rzeczy się zdarzały tylko bez dowodów ciężko cokolwiek zrobić prawda? I na przyszłość nauczka nikt teraz nie będzie takich papierków trzymał w domku :) Bo to że niektórzy mają takie dane jest pewne niestety.
rannt
14.09.2007 02:04
dla McLarena ta kara może mieć długoterminowe skutki - choćby w postaci odchodzących sponsorów. McLaren oficjalnie po wyroku FIA zaprzeczył, że użył cokolwiek z dokumnetacji Ferrari, a więc nie zaakceptował i podważył decyzję FIA - rzecz jasna nie ma się do kogo odwołać. Co znaczy to dla firmy Vodafone? Oznacza jedną z kiku możliwości: a) wspierają kradzież, oszustwo i nieuczciwą konkurencję oraz inneg tego typu wartości; b) podważają wiarygodność władz sportowych i stają się stroną w konflikcie, tak zagmatwanego, że nikt go nie zrozumie; c) wspiera takie wartości jak wypieranie się swojej winy, zaprzeczanie wprost wyrokom i własnej winie (bo jeśli nie to patrz podpunkt 'b'). W żadnym wypadku nie wygląda to na interesujące dla Vodafone - mimo to jestem pewien, że zostaną. Dlaczego? Bo mają podpisaną umowę?
tommykrk
14.09.2007 01:52
kibic - "W Ferrari zawsze taki ład i porządek aż tu nagle tajna dokumentacja sobie wychodzi na zewnątrz - i cisza. Winny McLaren? Może tak ale Ferrari powinno tę winę dźwigać razem z McLarenem." a nie dzwigają ?? Czym innym w takim razie jest pozostawienie pkt. w klasyfikacji kierowcow ??
Mennefer
14.09.2007 01:06
Nie wiem, czy nie powstał oto proceder, który pokazał iż wystarczy dobrze pokombinować i poszumieć, aby zdobyć tytuł, niekoniecznie na torze. Nie wierzę, że szpiegowanie czy przekazywanie danych wydarzyło się tylko ten jeden raz, i to akurat na niekorzyść tak "czystego" teamu jak Ferrari. W 1997 Schumi próbował wypchnąć z toru Villneueve'a aby zdobyć tytuł, i jakoś nikt z tego nie zrobił afery, a powinien, w końcu to potencjalne zagrożenie życia. Inną sprawą jest fakt, iż samo wykradzenie danych z Ferrari nie świadczy najlepiej o tym teamie i atmosferze w nim panującej. Ale cóż, jak się dwa lata nie zdobyło żadnego tytułu, to trzeba coś wymyśleć. I wymyślono, z pomocą "mateczki" FIA. Pogarda dla Ferrari, nic więcej. Dla mnie tytuł konstruktorów należy do McLarena.
rannt
14.09.2007 12:57
A teraz coś z zupełnie innej beczki: nie rozumiem, czemu nie odebrano punktów kierowcom, skoro wygrywali - zgodnie z werdyktem FIA - właśnie dlatego, że mieli nielegalny samochód. Biorąc werdykt poważnie, Massa i Raikkonen nie byli w stanie walczyć z Hamiltonem i Alonso, bo ci mieli nielegalnie szybszy samochód. Czemu FIA przyzna tytul mistrza świata kierowcy, jeżdżącemu samochodem, który wg FIA nie ma prawa jeździć (ok - konkretnie to zdobywać punktów). W tej sytuacji Raikkonen i Massa wg. FIA nie mają możliwości zdobyć tytułu mistrzowskiego i to FIA pozostawia jako sprawę 'normalną'. W uzasadnieniu napisali, że oszczędzają kierowców, ponieważ ci dostarczyli dowodów - bądź co bądź oznacza to promowanie donoszenia na własny zespół, co jest ergo - wtórnym niszczeniem ducha sportu przez FIA. Jeśli McLaren jest nielegalny, tzn że FIA akceptuje wyeliminowanie z walki wszystkich zawodników prócz dwóch.
Czechoslowak
14.09.2007 12:08
TobaccoBoy, dopóki Ferrari nie wykaże iż Stepney, który wykradł te dane, pracował na zlecenie McLarena, o żadnym szpiegostwie przemysłowym mowy być nie może!!!! McLaren (a konkretnie jeden z jego pracowników) znalazł się w posiadaniu dokumentów które wyciekły z Maranello, chyba w żadnym porządku prawnym nie jest to karalne. Pamiętasz sprawę kradzieży laptopa posła Grzesika? po kilku dniach okazało się że w posiadaniu twardego dysku tegoż laptopa znalazł się Jerzy Urban i co? i nic! nikt go o nic nie mógł oskarżyć, bowiem Urban udowodnił że nie ukradł dysku a znalazł się jedynie w jego posiadaniu. Poza tym jeszcze raz podkreślam- w posiadaniu tych danych znalazł się jeden z pracowników McLarena i wcale nie wiadomo co zrobił/zamierzał z nimi zrobić!
TobaccoBoy
14.09.2007 11:48
Bart2005, tyle, ze informacje Ferrari o oponach wynikają z DŁUGOLETNIEJ WSPÓŁPRACY Z BRIDGESTONE!!! Toż obecne opony są niemal takie same jak te z 2004 jakie używali czerwoni, wiec nie rozumiem ciebie. Jakim prawem Mak miał prawo przywłaszczać choćby te informacje z tej dokumentacji? Właśnie z tego powodu wielu pracowników Rona jak i sam zespół McLaren są oskarżeni o SZPIEGOSTWO PRZEMYSŁOWE i z tego powodu grzywny jakie nałoży na Woking sąd w UK i we Włoszech (prokuratorzy mówią o potężnym materiale dowodowym przeciw wielu wpływowym osobom w Maku oraz przeciw samemu zespołowi) i kary są główną zagwozdką Dennisa. Cała sprawa się rozchodzi, o to, iż skoro FIA powiedziała A, to niech dopowie B,a nie na raty coś próbuje zrobić. Skoro pomimo posiadania w większości poszlak jednak sędziowie orzekli karę dla McLarena, oznacza to, iż Ron i jego ludzie nie zbili tych "domniemywań".
melex
14.09.2007 11:36
bardzo rozsądnie napisany tekst... 1. co do powiązań państwo-firma prywatna: takie powiązania istnieją na świecie - zwróćcie uwagę, że prawa autorskie chronią głównie interesy amerykańskich koncernów medialnych, ale powstają organizacje i konwencje międzynarodowe w celu ich ochrony (WIPO - organizacja i traktaty...) 2. co do meritum: nie znamy szczegółów, więc możemy tylko spekulować, ale fakt, że zadowolenie Ferrari budzi niesmak... 3. co do ludzi: Theissen od zawsze, chyba, pokazuje klasę; wydaje mi się, że w tym względzie bardzo dobrze pasuje do Kubicy... Pozostałej trójce z McLarena nie wierzę: Dennis musi bronić firmy, Alonso już w Renault pokazał, że ma słabe nerwy i swoją frustrację przenosi na zespół, a Hamilton w kilku wypowiedziach dał zroumieć, że do końca będzie bronił McLarena (=jeśli trzeba, będzie kłamał...)
Maraz
14.09.2007 11:08
Chciałbym tylko wyjaśnić, że Tomek Ważyński właściwie nie należy do naszej redakcji, po prostu sporadycznie przysyła swoje teksty, a to co widzicie powyżej to jego pierwszy felieton, który dla nas napisał. Nie była to "praca zlecona" i jak kilka osób zauważyło, niewątpliwie felieton został napisany pod wpływem emocji. Jeśli ktoś z fanów Ferrari zechce napisać własny felieton o całej aferze, to też chętnie opublikujemy.
Bart2005
14.09.2007 11:08
Uważam, że ze wszystkich tu wypowiadających się osób jedynie Falarek ma rację. Gdyby zrobili to, co napisał Falarek to teraz Ferrari prawdopodobnie miałoby problemy a nie Mclaren, z resztą ja już jakiś czas temu o tym pisałem. Z tego faktu wysuwam swoją tezę, (którą również przedstawiłem wcześniej), że na 99% Mclaren skorzystał z dokumentacji Ferrari. TobaccoBoy---> wtrącę się do dyskusji. Ja nie jestem prawnikiem, więc napiszę Ci tylko z technicznego punktu widzenia. Wiedza o używanym ogumieniu konkurencji jak i ustawienie podwozia do tego ogumienia ma ogromne znaczenie, resztę dopowiedz sobie sam...
cubaa
14.09.2007 10:58
Felieton musi być tendencyjny, na tym to polega. Uważam tylko, że pojawił sie za wcześnie, więc dużo w nim emocji. Autor pewnie napisałby go ciut inaczej za kilka dni. Uwaga do zarządzających tą stroną. W przypadku tej sprawy warto byłoby, aby zamieścić felieton napisany również przez fana Ferrari. Poznalibyśmy wtedy także argumenty drugiej strony.
TobaccoBoy
14.09.2007 10:33
Czechoslowak, a czemu Mak miałby korzystać na wiedzy np.: o ogumieniu Bridgestone jaka miała ekipa Ferrari??? Znajdź mi prawne uzasadnienie wykorzystania takiej informacji.... Procesy poszlakowe mają to do siebie, iż w nich nie koniecznie musi obowiązywać domniemanie niewinności 9vide sytuacja z niedawnym skazaniem gościa, który zabił kochanka zony i opisał to w książce,a cały proces był oparty na poszlakach). Kierownictwo Maka po prostu nie potrafiło zbić tego co przyniosło Ferrari (czyli 25 kg dokumentacji dowodów przeciw Makowi) . Do tego w sądach brytyjskich i włoskich toczą się procesy przeciw Coughanowi i innym pracownikom Maka (tym, którzy wiedzieli o dokumentacji), a w UK i UE szpiegostwo przemysłowe jest surowo tępione i nie zdziwiłbym się jakby McLaren dostał drugie 100 mln $$ do zapłaty tym razem z powodu grzywny i nie wsadzono wielu pracowników maka za samą wiedzę o tej dokumentacji. 2008 Mak może rozpocząć uboższy o wiele więcej milionów $, wielu ważnych pracowników (którzy będą odsiadywać wyroki). To dopiero zagwozdka jaką ma Ron.
kibic
14.09.2007 10:10
W Ferrari zawsze taki ład i porządek aż tu nagle tajna dokumentacja sobie wychodzi na zewnątrz - i cisza. Winny McLaren? Może tak ale Ferrari powinno tę winę dźwigać razem z McLarenem. To oni byli winni tego że komuś opłacało się wyprowadzić dokumenty z firmy. Jeśli był kontakt pomiędzy inżynierami obu zespołów to informacje mogły płynąć w obydwu kierunkach i jeżeli dane zostały wykorzystane do budowy bolidu McLaren to dlaczego mogą jeździć dalej? Samo posiadanie wiedzy na temat konstrukcji konkurencyjnego auta jest w F1 powszechne i stare jak ten sport. Trzeba by zweryfikować wyniki wielu sezonów.
akiro
14.09.2007 10:07
no to niech wszyscy upublicznią swoje projekty. no proszę Cię Czechoslowak szpiegostwo przemysłowe jest karalne. W tej sprawie zapadnie jeszcze wyrok sądu.
Czechoslowak
14.09.2007 10:04
Uważam że takie działanie jest w porządku o ile jest w granicach prawa. Zauważ że na tym właśnie od tysiącleci opiera się rozwój naszej cywilizacji: na doskonaleniu cudzych pomysłów. Jeżeli inżynierowie Mclarena nawet przy pomocy materiałów z Włoch, których notabene nie wykradli, zbudowali coś lepszego od Ferrari, to chwała im za to! Co innego gdyby "na żywca" wykorzystali pomysły i rozwiązania z Maranello...
TobaccoBoy
14.09.2007 09:59
nawet jak na felieton, zbyt tendencyjny, nawet fani Maka muszą to przyznać. Do tego autor pisał tekst pod wpływem emocji omijając szerokim łukiem całą złożoność sytuacji. jak na taki serwis redakcja powinna wiedzieć, iż wielu czytelników nie obytych w meandrach tego sportu i złożonych związków na linii FIA-FA-FOM-zespoły-zawodnicy mogą wysnuć mylne wnioski. Takie rzeczy powinny ukazać się po kilku dniach (dopiero dziś zostanie pokazane uzasadnienie decyzji WMSC). PS: Autor jest (wnioskując z tekstu) zawziętym antyfanem Ferrari skoro wysnuwa takie wnioski (nawet w UK są bardziej powściągliwe wypowiedzi w tym temacie).
Falarek
14.09.2007 09:55
McLaren by uratował skórę jakby po otrzymaniu tych dokumentów niezwłocznie o tym poinformował. Wtedy sami by się oczyścili z wszelkich podejrzeń i taki krok na pewno wpłynął by na wizerunek zespołu jako grającego fair. A tak trzymanie tych materiałów może tylko sugerować że były do jakiś celów wykorzystywane.
akiro
14.09.2007 09:47
Z inżynierskiego punktu widzenia nie ma to znaczenia czy jest to czołg czy bolid. Posiadanie wiedzy przeciwnika pozwala ją rozwinąć. Szpiegostwo przemysłowe ma na celu kradzież materiałów nie po to żeby je kopiować ale po to żeby na ich podstawie zbudować coś lepszego, opuszczając jeden etap budowy. Tak jest na tym świecie i tyle. Jeśli uważasz że jest to w porządku Twoje prawo. Ja natomiast uważam że jest to k.....stwo za które zostali ukarani.
deZZember
14.09.2007 09:32
@plastus: nawet nie wiesz, jak bardzo sie mylisz! Piszesz: " zabrakło mu aspektu dla felietonu ważnego - obiektywizmu". Otóż felieton z definicji nie jest obiektywny! Za polską wikipedią: "felieton - krótki utwór dziennikarski (..) utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora. Charakterystyczne jest częste i sprawne "prześlizgiwanie" się po temacie".
Czechoslowak
14.09.2007 09:22
litości, bolidy F1 to nie czołgi!!!! zgadzam się że posiadając dokumentację techniczną czołgu konkurencji posiada się wiedzę jak ten czołg zniszczyć, ale jak powtarzam to nie są czołgi!!!! tuta niej liczy się grubość pancerza, tylko szybkość, niezawodności, aerodynamika, zawieszenie. Jeżeli McLaren faktycznie skorzystał na tej dokumentacji od Ferrari, to musi to być widoczne w konstrukcji określonych elementów bolidu!!!! jeśli nie jest, to oznacza że albo Mclaren nie wykorzystał tych danych, albo tak dalece je rozwinął, a to by po prostu oznaczało, że po pierwsze nie naruszył prawa patentowego (nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, ale wystarczy zmienić kilkadziesiąt procent danego obiektu, by mieć już do niego prawa), a po drugie ma lepszych konstruktorów od Ferrari...
plastus
14.09.2007 09:21
Cóż, felieton może i ukazuje złożoność sytuacji. Fakt jednak faktem, że zabrakło mu aspektu dla felietonu ważnego - obiektywizmu. Nawet jeśli tego obiektywizmu miałoby braknąć, to niech to będzie zrobione w bardziej zamaskowany sposób. Niestety, ale autor nie zostawia możliwości przemyśleń, a indoktrynuje czytelnika. Po pierwsze, odwołanie się do sprawy Toyoty, przynajmniej takiej jak tu przedstawiona, jest alogiczne. Sam przecież autor pisze, że bolid 2003 Toyoty jest podobny do F2002. No wszystko niby fajnie i nie fair, ale teraz bolid Maca 2007 korzysta z rozwiązań Ferrari 2007. Czy dostrzegasz różnice, drogi autorze? Kolejna sprawa - zwracasz uwagę na jakąś gorszącą niesprawiedliwość i stronniczość władz sportów motorowych. Zdajesz jednak pomijać fakt, że kierowcy, w domyśle Alonso, dostarczyli dowody takie, które wystarczyły do usunięcia Mclarena z klasyfikacji kierowców. Być może mi się tylko zdaje, ale zabrane punkty to te same punkty, które wciąż widnieją na kontach kierowców. Ciekaw więc jestem, czy to jest sprawiedliwe? Jak dla mnie to dopiero jest dziwne. A nie inne rażące niesprawiedliwości z tekstu powyżej. Nie zmienia to faktu, że podsumowanie jest dobre. Pozdrawiam.
Ave
14.09.2007 09:18
Zalozenie, iz Fernando Alonso zdradzil McLarena (konstrukcja tresci wskazuje tozsamosc znaczen) jest zdecydowanym naduzyciem slowa pisanego jak i interpretacji rzeczczywistosci cechujacej sie analogiamii min. Ziobro. Heh.
akiro
14.09.2007 09:05
Złożoność i zawiłość sytuacji wygląda tak, że posiadając tylko dokumentację samochodu konkurencji, posiada się wiedzę jak ich pokonać. Niekoniecznie używając takich samych części. Ta wiedza mogła tylko, wyznaczyć i wyznaczyła kierunek rozwoju Mcalerena. Jak dla mnie powinni jeszcze wykluczyć kierowców. Czy można się cieszyć z mistrzostwa zdobytego na "kradzionym"Sprzęcie. Co do chłodności spojrzenia autora to proszę wybaczyć ale jest jakoś jedno biegunowa, i tendencyjna. Ale taki świat ilu ludzi tyle poglądów.
Pieczar
14.09.2007 09:00
Widać, że artykuł pisał fan Mclarena nie znoszący Ferrari. Zbyt tendencyjnie kolego.
Maraz
14.09.2007 08:55
Snake Plissken - autor przedstawił swój punkt widzenia na całą sprawę i wiadomo, że nie wszyscy zgodzą się z jego opinią. Ja np. nie jestem do końca przekonany, czy Fernando Alonso byłby zdolny do ujawnienia tej korespondencji żeby tylko uwolnić się z kontraktu, ale to pewnie wynika z tego, że darzę tego kierowcę sympatią nawet pomimo tego, że czasem powie coś niestosownego :) Ale to moja opinia i szanuję to, że inni mają inne zdanie.
w126
14.09.2007 08:53
Należy sie Ferrari jak cholera za podłoge i skrzydło ten tytuł
tommykrk
14.09.2007 08:51
z tym kolarstwem to przegiołeś, tam i owszem doping istniał prawie od zawsze, ale to nie znaczy, że "prywatna instytucja" jaką jest związek kolarski nie powinna interweniować, nie chciałbym w życiu oglądać sportu w którym wygrywa się dzięki oszustwie. A gdyby takie sprawy były rozpatrywane przez sądy cywilne, nie można by było np. odebrać mistrzostwa w wypadku dopingu. Prawo cywilne nie przewiduje takich kar, regulaminy tych "Twoich" "Prywatnych instytucji" przewidują i dzięki Bogu mogą one interweniować. W Twoim wywodzie widać stronniczość, gdyby nie to felieton byłby całkiem udany.
Czechoslowak
14.09.2007 08:50
Brawo- moje gratulacje! Świetny felieton, który ukazuje złożoność i zawiłość całej sytuacji. W zasadzie nic nie jest pewne, kibice F1 na całym świecie nie zostali o niczym poinformowani, szczególnie ironicznie brzmią w tym kontekście słowa Jeana Todta, który "cieszy się iż całą prawda ujrzała światło dzienne". Wszystko co "wiemy" zawdzięczamy niejasnym przeciekom które z lubością rozdmuchują media, oraz lakonicznym oświadczeniom FIA. Razi wręcz niekonsekwencja tej organizacji: w pierwszej "rozprawie" nie znaleziono żadnych dowodów świadczących przeciw McLarenowi, w drugiej nagle na podstawie poszlak nałożono na ten team bardzo dotkliwą karę. A przecież wystarczyło zatrudnić niezależnych ekspertów, wziąć pod lupę bolidy i dokumentacje techniczne Ferrari i McLarena i orzec czy brytyjsko-niemiecki bolid zawiera elementy pochodzące z Ferrari czy nie. Nie chce wpisywać się w obowiązujący teraz nurt snucia spiskowych teorii przeciw McLarenowi, ale także przeciw Ferrari, ale warto postawić jedno pytanie: A może sponsorom włoskiego teamu znudziło się już przegrywanie? wszakże byłby to 3 sezon z rzędu w którym Ferrari nie zdobyłoby absolutnie nic... może najbardziej hojny ze sponsorów w F1 - koncern Phillip Morris postawił sprawę na ostrzu noża? Póki co nic nie wiadomo i dopóki FIA nie przedstawi wyczerpujących dowodów n.t. winy McLarena, żadna, nawet najdziwniejsza teoria tłumacząca tegoroczne wydarzenia wokół świata F1 nie może być z góry odrzucona. jeszcze raz gratuluje autorowi chłodnego spojrzenia na cała sprawę!
Snake Plissken
14.09.2007 08:40
Bardzo tendencyjny felieton. Najbardziej podoba mi się ten fragment: "Tym bardziej, że podczas GP Węgier zespół McLarena został dotkliwie ukarany za wewnętrzny spór, który nie miał absolutnie żadnego znaczenia dla innych uczestników wyścigu. Z kolei Ferrari, które nie zatankowało odpowiednio bolidu Massy (wpływając tym samym na kolejność startową swoich zawodników) nie poniosło żadnego uszczerbku" - co to za bzdury ?? Wnioski wyciągasz pochopnie niczym Ziobro, nie znając jeszcze faktów. Moim zdaniem kara jest za niska w stosunku do czynu jakiego dopuścił się McLaren. I jeszcze jedno - nie jestem zadowolony, że Ferrari zdobędzie tytuł mistrza w ten sposób, ale powiem tak, jak wcześniej ktoś tu na forum - "jeżeli okazało się, że Ferrari pracowało na dwa zespoły w tym roku, to tytuł należy mu się jak cholera".