Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Europy
30.05.0400:00
9256wyświetlenia
Po niepowodzeniach w wyścigu o Grand Prix Monako Michael Schumacher powrócił dzisiaj do całkowitej dominacji w tegorocznych mistrzostwach świata Formuły 1, odnosząc druzgocące zwycięstwo na torze Nurburgring. Jest to już szósty triumf Niemca w tym sezonie, a czwarty na tym właśnie obiekcie, czyli w miejscu położonym najbliżej jego rodzinnej miejscowości - Kerpen. Jak można się było spodziewać, kierowca Ferrari wystartował z nieco mniejszą ilością paliwa w baku w stosunku do swoich rywali, ale umożliwiło mu to wypracowanie olbrzymiej, ponad 17-sekundowej przewagi przed zjazdem do boksów, czyli na przestrzeni zaledwie ośmiu okrążeń. Co prawda po pierwszym postoju znalazł się na siódmej pozycji, ale kiedy w końcu powrócił na prowadzenie, jego przewaga nad kolejnym kierowcą nadal była dosyć znaczna. W dalszej części wyścigu starszy z braci Schumacherów nie dał już sobie nawet na chwilę odebrać prowadzenia i w najlepszy z możliwych sposobów uczcił śmierć szefa koncernu Fiat - Umberto Agnelliego. Rubens Barrichello także spisał się dzisiaj bardzo dobrze, zapewniając włoskiej stajni czwarte podwójne zwycięstwo w tym sezonie. Brazylijczyk podobnie jak w wyścigu o Grand Prix Hiszpanii zdecydował się na jeden postój mniej w stosunku do swoich rywali i chociaż na kwalifikacjach był dopiero siódmy, to jednak strategia ta przyniosła oczekiwany efekt. Ze względu na żałobę po Agnellim obaj kierowcy Ferrari na podium zrezygnowali z nazbyt ostentacyjnego celebrowania zwycięstwa, wliczając w to nie polewanie się szampanem.
Na najniższym stopniu podium stanął Jenson Button, co jest doskonałym prezentem dla Hondy w 40 rocznicę startów w Formule 1. Była to kolejna bardzo dojrzała postawa Brytyjczyka, który może nie jechał zbyt widowiskowo, ale za to skutecznie, a to się najbardziej liczy. Widowiskowość starał się tymczasem nadrobić drugi kierowca z zespołu B.A.R - Takuma Sato. Japończyk podobnie jak i jego partner na starcie stracił jedno miejsce, ale już po pierwszej rundzie postojów był z powrotem drugi. W dodatku był w stanie utrzymać tempo jazdy narzucone przez Michaela Schumachera i tylko ze względu na odmienną strategię stracił później drugą pozycję na rzecz Barrichello. Sato nie należy jednak do kierowców, którzy się zbyt łatwo poddają i tuż po ostatnim postoju w boksach dosyć ambitnie zaatakował Brazylijczyka. Skończyło się to niestety niewielką kolizją na pierwszym zakręcie i Japończyk musiał zjechać do boksów po nowy przedni spojler, co kosztowało go spadek na piątą pozycję. Ostatecznie nie miało to większego znaczenia, gdyż w chwilę później zamontowany w bolidzie Sato silnik Hondy uległ awarii w taki sam sposób jak podczas wyścigu o Grand Prix Monako. Wygląda na to, że kierowca ten będzie musiał jeszcze trochę zaczekać na pierwsze podium w karierze, gdyż jak dotąd nie ma szczęścia ani do niezawodności, ani do brawurowej jazdy. Tak czy inaczej Japończyk ponownie zapewnił nam sporą dawkę emocji.
Kierowcy Renault - Jarno Trulli i Fernando Alonso musieli dzisiaj uznać wyższość zarówno Ferrari, jak i Buttona, gdyż wyścig o Grand Prix Europy ukończyli kolejno na czwartej i piątej pozycji, mając znaczną stratę do kierowcy z zespołu B.A.R. Początek wyścigu był dosyć pechowy dla Trullego, który podczas zaciętej walki na pierwszych zakrętach z Sato o drugą pozycję przypadkowo wcisnął na kierownicy przycisk ograniczający prędkość bolidu do limitu obowiązującego w boksach i w efekcie spadł aż na siódmą pozycję. W dodatku po pierwszym postoju w boksach utknął za jadącym tylko na dwa stopy Giancarlo Fisichellą i stracił przez to na tyle dużo czasu, iż nie miał już szans na nawiązanie walki z Buttonem. Biorąc pod uwagę start z trzeciej pozycji uzyskany przez Włocha rezultat nie jest aż taki zły, ale po zwycięstwie w Monako oczekiwania były z pewnością nieco większe. Więcej szczęścia na starcie miał Alonso, gdyż korzystając z walki pomiędzy Sato i Trullim awansował na trzecią pozycję. Hiszpan utknął jednak za dosyć wolnym Kimi Raikkonenem i nie dość, że jego strata do Schumachera szybko urosła do gigantycznych rozmiarów, to jeszcze po odbyciu pierwszego postoju musiał oglądać tylny spojler jadącego na dwa stopy bolidu Jordan, za którego kierownicą siedział Nick Heidfeld. Bynajmniej nie był to koniec kłopotów Alonso, gdyż na 14 okrążenie popełnił dosyć poważny błąd, za co według niego odpowiedzialne było dosyć niejasne zachowanie układu kierowniczego R24. Tak czy inaczej Hiszpan znalazł się wówczas tuż za swoim partnerem i tak już zostało do końca. Gdyby nie awaria silnika w bolidzie Sato, francuska stajnia zdobyłaby dzisiaj mniej punktów od zespołu B.A.R.
Giancarlo Fisichella już drugi raz w tym sezonie popisał się fenomenalną jazdą po starcie z końca stawki. Kierowca z zespołu Sauber obrał dosyć konserwatywną strategię dwóch postojów w boksach, która podobnie jak w przypadku Barrichello zdziałała wręcz cuda. Dzięki temu Włoch na mecie zameldował się szósty i powiększył swój dorobek punktowy do pięciu punktów, co zapewniło mu awans do pierwszej dziesiątki w klasyfikacji generalnej kierowców. Drugi reprezentant szwajcarskiej stajni - Felipe Massa także jechał na dwa stopy, jednak ze względu na problemy ze startem i wynikającą z tego stratę nie zdołał przebić się do punktowanej ósemki, kończąc wyścig na dziewiątej pozycji. Peter Sauber nie ma jednak powodów do narzekań, gdyż trzeci raz z rzędu jeden z jego kierowców zdobył punkty i w tej chwili stajnia ta ma już wyraźną przewagę nad zespołem McLaren w klasyfikacji konstruktorów. Skoro już wspomniałem o stajni z Woking, to wyścig na torze Nurburgring okazał się dla niej katastrofą, podobnie zresztą jak i poprzednia Grand Prix. Początek wyścigu był bardzo obiecujący, gdyż Kimi Raikkonen awansował na drugą pozycję i chociaż był wyraźnie wolniejszy od jadących tuż za nim kierowców, to jednak z pewnością miał szansę na zarobek punktowy. Niestety, kolejna awaria silnika zaledwie po dziewięciu okrążeniach i jedyne co Fin mógł w tej sytuacji zrobić, to złapać się obiema rękami za głowę. Z kolei David Coulthard ze względu na start z ostatniej pozycji obrał strategię dwóch postojów w boksach i dzięki temu dobrnął aż do siódmej pozycji. Był to jednak daremny wysiłek, gdyż zamontowany po kwalifikacjach w jego bolidzie świeży silnik wytrzymał tylko 25 okrążeń. Tym samym Mercedes poniósł totalną klęskę na własnym podwórku już drugi rok z rzędu.
Na siódmej pozycji wyścig o Grand Prix Europy ukończył Mark Webber. Dla Australijczyka jest to zaledwie drugi zarobek punktowy w tym sezonie, będący podobnie jak w przypadku Fisichelli zasługą tylko dwóch postojów w boksach. Podobną strategię obrał także drugi kierowca z zespołu Jaguar - Christian Klien. Austriak pomimo wyższej od Webbera pozycji startowej na mecie był jednak dopiero dwunasty, za co w głównej mierze odpowiedzialny jest prawdopodobnie brak doświadczenia. Tym niemniej kierowca ten popisał się kolejny raz swoją walecznością, tocząc przez kilka zakrętów zacięty i zarazem bardzo widowiskowy pojedynek z Juanem Pablo Montoyą, który co prawda przegrał, ale jak to się mówi, miał swoje pięć minut w tym wyścigu. Tymczasem dla zespołu Williams tegoroczny wyścig na torze Nurburgring to w zasadzie jedna wielka porażka. Wszystko rozstrzygnęło się już na starcie, podczas kolizji pomiędzy Montoyą i Ralfem Schumacherem. Kolumbijczyk podczas ostrego hamowania przed pierwszym zakrętem zaczepił o bolid młodszego z braci Schumacherów, który z kolei wpadł na Cristiano da Mattę i ze względu na uszkodzenia musiał wycofać się z wyścigu. Montoya tymczasem zjechał do boksów po nowy przedni spojler, a przez resztę wyścigu starał się odrobić ogromną stratą i tylko dzięki problemom Sato ostatecznie wywalczył jeden punkcik, co raczej nie poprawiło specjalnie humoru szefostwu stajni z Grove. Po wyścigu Kolumbijczyk tłumaczył się, że częściową winę za doprowadzenie do kolizji z partnerem ponosi Olivier Panis. Francuz przyznał, że podczas startu postąpił dosyć ryzykownie i w tej sytuacji można chyba uznać, iż był to po prostu niefortunny incydent tuż po starcie, o który bardzo łatwo przy tak ostrym pierwszym zakręcie.
Kierowcy z zespołu Jordan - Nick Heidfeld i Giorgio Pantano finiszowali odpowiednio na 10 i 13 pozycji. Heidfeld na ostatnich okrążeniach ostro naciskał Massę i stwierdził, że gdyby wyścig był dłuższy o jedno okrążenie, to być może udałoby się mu nawet wyprzedzić Brazylijczyka. Mimo to Niemiec i tak był zadowolony z postawy podczas dzisiejszego wyścigu, gdyż niewiele zabrakło do punktowanej pozycji, a bolid EJ14 był zarówno szybki, jak i niezawodny. Tymczasem Pantano pod koniec wyścigu miał poważne problemy ze skrzynią biegów i w dodatku został ukarany przejazdem przez strefę boksów za przekroczenie limitu prędkości podczas jednego z postojów. W tej sytuacji trudno było spodziewać się lepszego rezultatu. Jedenasty na mecie był Olivier Panis i jak łatwo można się domyślić, Francuz raczej nie był zadowolony z tego, że został pokonany przez jednego z kierowców zespołu Jordan. Jeszcze mniej szczęścia miał drugi kierowca Toyoty - Cristiano da Matta, który jazdę zakończył już na pierwszym okrążeniu po kolizji z Ralfem Schumacherem. Na ostatnich pozycjach tegoroczny wyścig o Grand Prix Europy ukończyli kierowcy z zespołu Minardi - Gianmaria Bruni i Zsolt Baumgartner, mając po trzy okrążenia straty do lidera.