Mosley zaprzecza autokratycznemu charakterowi własnych rządów

Były szef FIA opisuje, jak wyglądały jego rządy w świetle problemów Formuły 1
13.12.0913:14
Fagaldo
1580wyświetlenia

Były prezydent FIA - Max Mosley przyznał, że niemożność wykluczenia McLarena z zawodów Formuły 1 po słynnej aferze szpiegowskiej dowodzi, że jego rządy nie miały charakteru autokratycznego lub dyktatury.

Jak pisze Mosley na łamach Sunday Telegraph, zarówno w sprawie wspomnianej afery szpiegowskiej, jak i przy tegorocznym sporze między FOTA i FIA kierował się tylko i wyłącznie dobrem sportu. Brytyjczyk wyjaśnia, że starał się o wykluczenie McLarena z rywalizacji w sezonie 2007 i 2008, jednak został przegłosowany przez resztę zgromadzonych.

Uzbrojony w całą intelektualną własność swojego największego rywala, nie wspominając już o przepływie informacji od ich szpiega w Ferrari - Nigela Stepneya, McLaren miał ogromną, choć uzyskaną w niedozwolony sposób przewagę - pisze Mosley. Takie zachowanie wymaga kary, a najwłaściwszą ze wszystkich byłoby wykluczenie ich z rywalizacji. Trzeba było jeszcze przemyśleć rok 2008. Byli w posiadaniu tych informacji w okresie od kwietnia do lipca, kiedy to przeprowadzane są najważniejsze prace nad samochodem. Wspólna wiedza McLarena i Ferrari mogła przynieść im wielki pożytek w trakcie prac nad bolidem na sezon 2008.

Najbezpieczniejszą opcją byłoby więc niedopuszczenie ich do startów w obu sezonach. Trzeba było jednak pomyśleć o sytuacji, która spotkałaby ponad tysiąc pracowników McLarena w czasie ich osiemnastomiesięcznego urlopu. Kara ta zniszczyłaby też piękną walkę o mistrzostwo między Lewisem Hamiltonem a Kimim Raikkonenem. Popierałem wykluczenie. Rozumiałem konsekwencje, jednak kierowałem się maksymą 'trudne sprawy tworzą ciężkie prawo'. Jednakże przegłosowano mnie (co odpiera zarzuty o dyktaturę), a rada zamiast tego wyznaczyła ogromną karę pieniężną (100 milionów dolarów).

Mosley czuje, że krytyka, z którą spotkał się po ogłoszeniu kary dla McLarena, jak i wnikliwość gazet w jego prywatne życie, popsuły jego autorytet przed wejściem w okres niepewności dla F1 w obliczu światowego kryzysu gospodarczego. Kiedy w przeciągu kolejnego roku Formuła 1 stanęła w obliczu poważnego problemu, byłem w mniej komfortowej sytuacji, by móc się z nim zmierzyć. Cała sytuacja ulegała tylko pogorszeniu przez plotki na temat mojego prywatnego życia, pomimo otrzymania wielkiego mandatu zaufania od FIA i wygranej sprawy przeciwko odpowiadającej za to wszystko gazecie.

Przekonanie Mosleya, że wprowadzenie nowych zespołów w miejsce producentów, jak i redukcja kosztów to najlepsza metoda dla F1, by przetrwać kryzys ekonomiczny, wplątało go w spór z FOTA i doprowadziło do pogróżek o podziale w sporcie. Zapobiegło temu nowe porozumienie o ograniczaniu zasobów, które zostało wprowadzone zamiast ograniczenia budżetów. Nie robienie nic i tkwienie w nadziei, że będzie dobrze bardzo rzadko jest najlepszą metodą, by stawić czoła zagrożeniom. Plułem sobie w brodę, bo byliśmy prawdopodobnie jedną z niewielu dyscyplin sportowych, która przewidziała zagrożenia na rok 2008 i podjęła przeciw nim działania - nie dokończyliśmy jednak naszej pracy.

Nadszedł czas, by to zrobić. Wiedzieliśmy, że jeśli się spóźnimy, będzie za późno dla każdego z nowych zespołów na zbudowanie przyszłorocznych konstrukcji. Pokazaliśmy światu nowy regulamin w połowie marca. W obliczu braku dalszych rozmów z FOTA i przedyskutowaniu sytuacji na dwóch spotkaniach WMSC, opublikowaliśmy bardziej szczegółowe zasady 29 kwietnia. FOTA powiedziała światu, że była to dyktatura. Ich słowa cytowano jako przykład moich 'autokratycznych' rządów. Bez wątpienia chcieli, byśmy nie podjęli kroków, a oni pozostaliby na uprzywilejowanej pozycji jako jedyne zespoły Formuły 1.

Patrząc jednak z punktu widzenia FIA naszym obowiązkiem było dopilnować, żeby w stawce pojawiły się wszystkie zespoły, a przez wzgląd na niechęć FOTA do redukcji kosztów i ich niemożność do zagwarantowania dalszych startów w F1, trudno jest stwierdzić, co jeszcze mogliśmy zrobić w tej sprawie. Mosley zdecydował się nie ubiegać o reelekcję jesienią tego roku i zastąpiony został na stanowisku szefa FIA przez Jeana Todta.

Źródło: Autosport.com

KOMENTARZE

6
Luby.T
13.12.2009 07:13
@A.S. Świetny komentarz. Można by było jeszcze wspomnieć o erotyczno-faszystowskich fascynacjach ,,Dziadka", ale chyba to temat na inny portal.
A.S.
13.12.2009 04:35
Kochany, stary Maksiu, tyle dobrego zrobił dla tego sportu...:( Nigel Stepney – szpiegiem McLarena w Ferrari? - ciekawa teoria Mosleya. A może było to tak. Cała afera została zorganizowana pod egidą szefa FIA, który „szczególną sympatią” darzył szefa McLarena Rona Dennisa i zrobiłby wszystko by zniszczyć znienawidzonego rywala. Miał Maksiu jednak jeszcze wiele innych „wybitnych osiągnięć”: -Rok po objęciu przezeń władzy w FIA, w wyniku wprowadzonych pochopnie zmian regulaminowych, śmiertelnemu wypadkowi uległo dwóch kierowców Ayrton Senna i Roland Ratzenberger (pierwsze śmiertelne wypadki w F1 od 12 lat). -Na mocy tajnych porozumień (których szczegółów niestety nie znamy) bo przypadkowo ujrzeliśmy tylko rąbek tajemnicy, ekipa Ferrari od dekady była traktowana w F1 na specjalnych warunkach. Na pewno wiemy o kwestiach finansowych, ale sprawa jest rozwojowa, (diabli wiedzą co jeszcze dostawali, może specjalne warunki techniczne, dające im przewagę nad rywalami?) Pewnie jeszcze długo nie ujrzymy szczegółów tej bodaj największej afery w dziejach F1, której szybko ukręcono łeb. -Dzięki Panu Maksiowi i forsowaniu przez niego nie do końca przemyślanych regulaminów mało nie doszło do rozpadu Formuły 1. W tym punkcie można też dodać, że za czasów jego panowania z tego sportu odeszło wiele wspaniałych, historycznych ekip, a w zamian dostaliśmy zespoły fabryczne, których „głębokie zaangażowanie” w rozwój tego sportu obserwujemy dziś kolejnymi decyzjami o nagłym odejściu. Cóż, inne wybitne osiągnięcia Mksa jeszcze pewnie nie raz odbiją się czkawką nie tylko Formule 1.
sneer
13.12.2009 03:28
Cóż, Max ma rację w 100% :)
YAHoO
13.12.2009 12:44
Brytyjczyk wyjaśnia, że starał się o wykluczenie McLarena z rywalizacji w sezonie 2007 i 2008, jednak został przegłosowany przez resztę zgromadzonych. ... Ale dalej część uparcie twierdzi, że kara dla McLarena była b.wysoka i czują się pokrzywdzeni :D
Yurek
13.12.2009 12:34
A ja widzę, ale nie o to chodzi. Autokratyczne, nieautokratyczne, wiem tyle, że gdyby nie Mosley, to po 1994 jeszcze kilku kierowców F1 zginęłoby w wypadkach na torze. Jaki był, taki był, ale dla bezpieczeństwa zrobił nieocenioną pracę.
Lukas
13.12.2009 12:22
W autokracji nie widzę nic złego. Z tym Panem chodziło o treść a nie formę rządów...