Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Włoch

12.09.0400:00
Marek Roczniak
12435wyświetlenia
Zapowiadający się pozornie na niezbyt udany dla zespołu Ferrari domowy wyścig na włoskim torze Monza, w rzeczywistości okazał się być demonstracją wielkiej dominacji. Zaczęło się od dosyć ryzykownej decyzji o rozpoczęciu wyścigu na przejściowych oponach w przypadku Rubensa Barrichello. Ryzykownej, gdyż po niedawnych opadach deszczu nie było już ani śladu, a tuż przed startem tor był w wielu miejscach suchy. Oprócz Brazylijczyka na założenie przejściowych opon zdecydowali się jeszcze tylko dwaj kierowcy - David Coulthard i Felipe Massa, przy czym Coulthard po ukończeniu okrążenia rozgrzewającego zjechał do boksów po zwykłe opony rowkowane i stamtąd rozpoczął wyścig.

Barrichello dzięki przejściowym oponom nie miał kłopotów z przyczepnością na nie do końca wyschniętym torze i dzięki temu zdołał utrzymać się na prowadzeniu podczas startu, powiększając z każdym metrem przewagę nad Fernando Alonso, który jak na Renault przystało wystartował bardzo dobrze, wyprzedzając od razu Michaela Schumachera i Juana Pablo Montoyę. W chwilę później Schumacher wyprzedził Montoyę, ale zawdzięczał to ścięciu pierwszej szykany i było oczywiste, że wkrótce będzie musiał przepuścić Kolumbijczyka. Czyniąc to dał się również wyprzedzić Kimi Raikkonenowi i Takumie Sato, a zaraz przed drugą szykaną został zaatakowany przez drugiego kierowcę z zespołu B.A.R - Jensona Buttona. Na tym jednak nie koniec, gdyż podczas pokonywania tejże szykany Niemiec wpadł w poślizg po najechaniu na krawężnik, co kosztowało go spadek aż na 15 pozycję.

Po ukończeniu pierwszego okrążenia Barrichello miał już blisko siedem sekund przewagi, ale na kolejnym dorzucił do tego niewiele ponad sekundę, a na trzecim jego przewaga zaczęła topnieć. W tym momencie było już wiadomo, że tor jest zbyt suchy do jazdy na przejściowych oponach. Barrichello postanowił jednak wytrwać ile się da i dopiero po utracie prowadzenia pod koniec piątego okrążenia zjechał do boksów. Po powrocie na tor Brazylijczyk znalazł się aż na dziewiątej pozycji i czekało go teraz żmudne odrabianie strat, podobnie jak i Schumachera - Niemiec w tym momencie zajmował 12 pozycję. Na prowadzeniu znalazł się Alonso, a tuż za kierowcą Renault podążał Button, który w międzyczasie wyprzedził Sato, Raikkonena i Montoyę.

Po zakończeniu pierwszej rundy postojów, w trakcie której Button przeskoczył Alonso i objął prowadzenie, Barrichello znajdował się na czwartej pozycji i dosyć szybko doganiał Montoyę, dysponując ewidentnie szybszym bolidem. Jeszcze szybszy był Schumacher - Niemiec po 27 okrążeniach zajmował szóstą pozycję, ale jego strata do lidera wynosiła ponad 23 sekundy. Strata ta byłaby znacznie mniejsza, ale kierowca Ferrari dosyć długo nie mógł oprać się z wyprzedzeniem Marka Webbera i Giancarlo Fisichelli. Drugi postój Barrichello wypadł na 29 okrążeniu, przy czym był on na tyle krótki, iż należało się spodziewać jeszcze jednej wizyty w boksach podczas tego wyścigu. Po powrocie na tor Brazylijczyk znalazł się tuż za swoim partnerem na szóstej pozycji.

Od tego momentu rozpoczęła się szaleńcza jazda Rubinho, który ustanawiając kolejne najszybsze okrążenia zaczął w zastraszającym tempie zmniejszać dystans dzielący go do lidera. Po drugich i zarazem ostatnich postojach kierowców z czołówki, Barrichello powrócił w końcu na prowadzenie i teraz miał już do wykonania tylko jedno zadanie - zyskać wystarczającą przewagę do odbycia trzeciego postoju bez utraty pierwszej pozycji. Przed ostatnim zjazdem do boksów na 42 okrążeniu przewaga Brazylijczyka wynosiła ponad 22 sekundy i tyle akurat wystarczyło do utrzymania się na prowadzeniu. W międzyczasie Schumacher dopadł, a następnie wyprzedził wyraźnie wolniejszego Buttona i w ten sposób po wielu przejściach obaj kierowcy Ferrari znaleźli się w końcu na czołowych pozycjach.


Ostatecznie wyścig zakończył się podwójnym zwycięstwem włoskiej stajni i demonstracją ogromnej przewagi bolidów F2004 nad resztą stawki. Nawet ryzykowny start na przejściowych oponach w połączeniu z trzystopową strategią nie był w stanie powstrzymać Barrichello przed odniesieniem pierwszego zwycięstwa w tym sezonie, a już drugiego na torze Monza. Być może jest to również najbardziej zasłużone zwycięstwo w dotychczasowej karierze Brazylijczyka. Tymczasem Schumacher drugi raz z rzędu musiał zadowolić się drugą pozycją, ale jeśli weźmiemy spadek aż na 15 pozycję zaraz po starcie, to jest to i tak spore osiągnięcie. Można sobie wyobrazić, jak wielką przewagę obaj kierowcy Ferrari uzyskaliby nad resztą stawki w normalnych warunkach, gdyby oczywiście jechali do końca na maksimum własnych i auta możliwości, co najprawdopodobniej uczynili dzisiaj.

Na najniższym stopniu podium stanął Jenson Button, co w połączeniu z czwartą pozycją Takumy Sato zapewniło zespołowi B.A.R awans na drugą pozycję w klasyfikacji generalnej konstruktorów, na trzy wyścigi przed końcem sezonu. Zarówno Button, jak i Sato spisali się dzisiaj bardzo dobrze i chyba na więcej nie mogli liczyć, bo wygranie z Ferrari raczej nie wchodziło w grę. Najważniejsze jest to, że stajnia z Brackley pokonała dzisiaj swoich najbliższych rywali i jeśli uda jej się wywalczyć wicemistrzostwo, to będzie to wielki sukces.

Najbardziej zawiedziony być po dzisiejszym wyścigu może być z kolei zespół Renault. Fernando Alonso z pewnością mógł liczyć na czwartą pozycję i wystarczyłoby to do powstrzymania ekipy B.A.R od awansu w klasyfikacji konstruktorów. Niestety Hiszpan na 41 okrążeniu wpadł w poślizg podczas pokonywania drugiej szykany i musiał wycofać się z wyścigu, gdyż porządkowi nie chcieli mu pomóc w powrocie na tor. Tymczasem Jarno Trulli po kolejnym mizernym występie do mety dojechał dopiero na 10 pozycji. Ani śladu po doskonałej formie Włocha z pierwszej połowy sezonu...

Juan Pablo Montoya po bardzo dobrej postawie podczas kwalifikacji wyścig ukończył dopiero na piątej pozycji. Kolumbijczyk do drugiego postoju zajmował trzecią pozycję i był nawet nieco szybszy od Alonso i Buttona. Niestety nie było nam dane przekonać się, czy byłby w stanie nawiązać z którymś z nich walkę w końcówce wyścigu, gdyż na 36 okrążeniu zaczął mieć kłopoty ze skrzynią biegów. Kosztowało go to spadek na szóstą pozycję, ale dzięki problemom Alonso zdobył ostatecznie cztery punkty. W pierwszej ósemce znalazł się również drugi kierowca z zespołu Williams - Antonio Pizzonia, zastępujący po raz czwarty i chyba już ostatni Ralfa Schumachera. Dla Brazylijczyka był to dosyć pechowy wyścig, gdyż tu po starcie w zamieszaniu na drugiej szykanie w jego bolid uderzył z tyłu Olivier Panis, co skończyło się wycieczką poza tor. "Jungle Boy" zdołał jednak wyjechać ze żwirowiska i zabrał się do odrabiania strat. Co prawda dosyć ambitna próba wyprzedzenia Coultharda w końcówce wyścigu o mały włos nie skończyła się wyeliminowaniem z wyścigu obydwu kierowców, ale na szczęście bolidy przetrwały kolizję i Pizzonia dowiózł do mety dwa punkty.

Zespół McLaren w wyścigu o Grand Prix Włoch wywalczył zaledwie trzy punkty, będące zasługą Davida Coultharda. Decyzja o rozpoczęciu wyścigu na przejściowych oponach okazała się dosyć kosztowna, a w dodatku Szkot obrał jednostopową strategię i przez większą część wyścigu jechał z dużą ilością paliwa, co nie ułatwiało walki z innymi kierowcami. Udało mu się jednak wyjść cało z kolizji z Pizzonią i na mecie zameldował się jako piąty. Tymczasem Kimi Raikkonen jazdę zakończył już na 13 okrążeniu ze względu na wyciek wody, co doprowadziło do uszkodzenia silnika. Przed tym zdarzeniem Fin zajmował trzecią pozycję i prawdopodobnie miał szansę na walkę o podium. Niestety zawodność zwycięskiego w Belgii bolidu MP4-19B nadal stanowi problem.

Ostatni punkt wywalczył Giancarlo Fisichella, mając niespełna dwie sekundy straty do Pizzonii po ukończeniu wyścigu. Włoch był zadowolony z uzyskanego rezultatu, zwłaszcza biorąc pod uwagę odległą pozycję startową i sporą ilość paliwa w baku w początkowej fazie wyścigu. Drugi kierowca z zespołu Sauber - Felipe wystartował z kolei na przejściowych opony i po ich zmianie na piątym okrążeniu wylądował na końcu stawki. Później wpadł jeszcze na Nicka Heidfelda i musiał ponownie zjechać do boksów, tym razem po nowe przednie skrzydło. Ostatecznie Brazylijczyk finiszował dopiero na 12 pozycji.

Na 9 i 13 pozycji wyścig ukończyli kierowcy z zespołu Jaguar - Mark Webber i Christian Klien. Pomimo braku zdobyczy punktowej Australijczyk był zadowolony z przebiegu wyścigu, natomiast Klien mógłby liczyć na nieco lepszy rezultat, gdyby nie karny przejazd przez boksy za przekroczenie limitu prędkości podczas jednego z postojów. Z pozostałych kierowców do mety dzisiejszego wyścigu zdołali jeszcze dojechać Ricardo Zonta (Toyota), Nick Heidfeld (Jordan) i Zsolt Baumgartner (Minardi).

Jazdę najwcześniej zakończył partner Zonty - Olivier Panis, bo już na pierwszym okrążeniu po kolizji z Pizzonią. Następnie w boksach zapalił się bolid drugiego kierowcy z zespołu Minardi - Gianmarii Bruniego, co było następstwem wydostania się niewielkiej ilości paliwa. Ogień został na szczęście szybko ugaszony, ale Włoch musiał wycofać się wyścigu. Dla Giorgio Pantano domowy wyścig także okazał się niezbyt szczęśliwy, gdyż kierowca z zespołu Jordan popełnił błąd na szybkim zakręcie Parabolica i z dosyć dużą siłą uderzył w bandę. Na szczęście Włoch wyszedł z tej kraksy bez szwanku.