Red Bull nie zamierza wtrącać się w sprawy kierowców
Dietrich Mateschitz: "Powiem to jeszcze raz: nie mamy kierowcy numer jeden i numer dwa"
19.07.1021:06
2226wyświetlenia
Dietrich Mateschitz określił całą historię z nowym przednim skrzydłem Red Bull Racing na torze Silverstone jako
zbyt udramatycznionąi zadeklarował, że Mark Webber i Sebastian Vettel nadal mają równa szanse na zdobycie mistrzostwa w sezonie 2010.
Właściciel austriackiej firmy produkującej napoje energetyzujące powiedział też rodzimemu dziennikowi Kleine Zeitung, że 23-letni Vettel nie jest preferowanym przez zespół zdobywcą tegorocznego tytułu:
Powiem to jeszcze raz: nie mamy kierowcy numer jeden i numer dwa.
Obaj kierowcy mają samochody wykonane według dokładnie tej samej specyfikacji. Problem z przednim skrzydłem na Silverstone był pierwszym wyjątkiem. Oczywiście nie była to przyjemna sytuacja dla Marka, ale to był mały problem, który uległ powiększeniu. Nasz zarząd nie zachował się dyplomatycznie i prawdopodobnie postąpił niewłaściwie.
Zapytany o wypowiedź Webbera przez radio tuż po wyścigu
nieźle, jak na numer 2, 66-latek powiedział:
Było to niepotrzebne, ale z drugiej strony Mark nie zrobił nic złego. Nie zamkniemy im ust. Każdy może powiedzieć prawdę; to jedna z najbardziej cenionych wartości w Red Bullu. Nie ma frakcji w zespole, choć jest oczywiste, że po każdej stronie garażu myśli się przede wszystkim o swoim kierowcy. Mamy dwóch kierowców walczących o mistrzostwo świata. Właściwie to luksusowy problem, który wiele zespołów chciałoby mieć.
Mateschitz jest spokojny, jeśli chodzi o szanse Red Bulla na wygranie tegorocznych mistrzostw:
Jeśli zapytacie mnie dzisiaj, kto zostanie mistrzem, to odpowiem 'jeden z naszych kierowców'. Jednakże boksy nie mogą się w to mieszać, ponieważ wtedy zaczynają się tak naprawdę problemy. Dodał, że wyznaczenie kierowcy nr 1 byłoby sprzeczne z filozofią wyścigową:
Nasi kierowcy wiedzą, że najpierw muszą pokonać się nawzajem. Nie mam preferencji; jako mistrz każdy z naszych kierowców będzie dla mnie w równym stopniu wspaniały.
Na koniec austriacki miliarder przyznał, że umożliwienie kierowcom walki ze sobą do samego końca sezonu może się zemścić na zespole i spowodować, że tytuł trafi w ręce rywala.
Myślę, że jest to mało prawdopodobne, ale nie wykluczyłbym tego i gdyby nawet tak się stało, to mój Boże, w końcu mówimy o wyścigach. Wizerunek krwi, potu i łez nie wziął się przez przypadek- powiedział.
Źródło: Motorsport.com
KOMENTARZE