Nici z Grand Prix Meksyku?
09.02.0500:00
934wyświetlenia
Pod koniec października 2004 roku Meksyk ogłosił zawarcie pięcioletniej umowy z administracją Formuły 1 na organizację Grand Prix Meksyku od 2006 do 2010 roku. Pod budowę toru zaprojektowanego oczywiście przez Hermanna Tilke wybrano miejscowość Mantarraya, położoną 15 minut drogi od głównego skupiska hoteli w Cancunie.
Oprócz samego toru na 940-akrowej działce miały także powstać hala wystawowa, pole golfowe, kort tenisowy, a nawet kasyno. Jednym słowem miała to być wielka inwestycja szacowana na 200 milionów USD, mająca podreperować turystykę w regionie Cancuny, która uległa znacznemu zmniejszeniu po atakach terrorystycznych na World Trade Center z 11 września 2001 roku.
Projekt zyskał poparcie zarówno władz stanu Quintana Roo, jak i federalnego ministerstwa turystyki Meksyku, jednak ostateczną zgodę na budowę, która powinna była rozpocząć się już w styczniu, miały wydać lokalne władze. Pojawił się jednak spór o to, czy wyznaczony teren powinien być przeznaczony pod budowę toru wyścigowego.
Chodzi oczywiście o sprawy związane z ochroną środowiska i choć niewątpliwie jest to dosyć istotna kwestia, to jednak biorąc pod uwagę nienajlepszą sytuację ekonomiczną w tym regionie, wstrzymywanie inwestycji mającej zapewnić spory dochód dla całego regionu nie wydaje się być najlepszym pomysłem.
Dopóki lokalne władze nie wydadzą zgody, budowa toru nie będzie mogła być rozpoczęta, a czasu nie ma zbyt wiele, gdyż inauguracyjny wyścig ma się odbyć już w przyszłym roku. W tej sytuacji nie ma pewności, czy Grand Prix Meksyku rzeczywiście powróci do kalendarza wyścigów Formuły 1 po 14-letniej przerwie.
Wystarczy przypomnieć, że kwestia ochrony środowiska stanęła także na przeszkodzie zakrojonej na szeroką skalę modernizacji austriackiego toru A1-Ring. A co mają powiedzieć fani F1 w krajach, w których samo zebranie odpowiednich funduszy na budowę toru wyścigowego z prawdziwego zdarzenia graniczy z cudem?
Źródło: GrandPrix.com
Oprócz samego toru na 940-akrowej działce miały także powstać hala wystawowa, pole golfowe, kort tenisowy, a nawet kasyno. Jednym słowem miała to być wielka inwestycja szacowana na 200 milionów USD, mająca podreperować turystykę w regionie Cancuny, która uległa znacznemu zmniejszeniu po atakach terrorystycznych na World Trade Center z 11 września 2001 roku.
Projekt zyskał poparcie zarówno władz stanu Quintana Roo, jak i federalnego ministerstwa turystyki Meksyku, jednak ostateczną zgodę na budowę, która powinna była rozpocząć się już w styczniu, miały wydać lokalne władze. Pojawił się jednak spór o to, czy wyznaczony teren powinien być przeznaczony pod budowę toru wyścigowego.
Chodzi oczywiście o sprawy związane z ochroną środowiska i choć niewątpliwie jest to dosyć istotna kwestia, to jednak biorąc pod uwagę nienajlepszą sytuację ekonomiczną w tym regionie, wstrzymywanie inwestycji mającej zapewnić spory dochód dla całego regionu nie wydaje się być najlepszym pomysłem.
Dopóki lokalne władze nie wydadzą zgody, budowa toru nie będzie mogła być rozpoczęta, a czasu nie ma zbyt wiele, gdyż inauguracyjny wyścig ma się odbyć już w przyszłym roku. W tej sytuacji nie ma pewności, czy Grand Prix Meksyku rzeczywiście powróci do kalendarza wyścigów Formuły 1 po 14-letniej przerwie.
Wystarczy przypomnieć, że kwestia ochrony środowiska stanęła także na przeszkodzie zakrojonej na szeroką skalę modernizacji austriackiego toru A1-Ring. A co mają powiedzieć fani F1 w krajach, w których samo zebranie odpowiednich funduszy na budowę toru wyścigowego z prawdziwego zdarzenia graniczy z cudem?
Źródło: GrandPrix.com