Wywiad z Sebastianem Vettelem
„Mało co nie zadziałało tak jak trzeba. Nie chciałbym jednak mówić, że był to łatwy wyścig”
09.05.1118:18
2588wyświetlenia
To był kolejny wielki sukces „Super Seba” Vettela w Turcji. Mistrz świata nie chce, by nazywano go tak, jednak nawet on musi przyznać, że „super” to właściwe słowo, by opisać jego wyścig.
Niemiec uważa, że za wcześnie jeszcze, by myśleć o drugim tytule. Kieruje się on natomiast wskazówką swego ojca, by realizować wszystko krok po kroku - ta rada w zeszłym sezonie zawiozła go na pierwsze miejsce w klasyfikacji kierowców.
Sebastian, oglądając twój wyścig nasuwa się tylko jedno pytanie - czy jest w ogóle coś, co dziś nie poszło zgodnie z planem?
Mało co nie zadziałało tak jak trzeba. Nie chciałbym jednak mówić, że był to łatwy wyścig - szczególnie jego początkowy etap, gdzie jedziesz w nieznane, nie wiedząc czego się spodziewać po oponach. Pierwszy przejazd jest z reguły najtrudniejszy, bo przed startem możesz zakładać co i jak będzie działało, a potem się mocno rozczarować. My byliśmy jednak bardzo blisko naszych założeń. Później dokonaliśmy lekkiej korekty przedniego skrzydła, dzięki czemu jazda stała się bardziej płynna, a ja świetnie czułem bolid. To siłą rzeczy pomagało utrzymać dystans pomiędzy mną a resztą stawki. Naprawdę nic nie mogło pójść dziś lepiej, biorąc pod uwagę piątkowe problemy i wynikający z nich brak jazdy na torze.
Powróćmy do tego wypadku. W jakiej mierze zwycięstwo zawdzięczasz swojej niesamowitej ekipie i ich chęciom pracy na dwie zmiany?
To ogromna zasługa i to nie tylko mojej ekipy, ale i mechaników całego zespołu, ponieważ gdyby tylko moi mechanicy pracowali przy samochodzie, to prawdopodobnie nie mógłbym pojawić się w sobotę na torze. Ludzie z zewnątrz wydają się myśleć, że trwa tutaj rywalizacja pomiędzy ekipą Marka a moją, ale tak naprawdę nie jest. Jeżeli jest taka konieczność, wszyscy pracują razem. W takich sytuacjach widzisz, że Formuła 1 jest sportem zespołowym - nawet jeśli tylko jeden kierowca jest na podium. Dzisiaj jednak było nas dwóch, z Markiem na drugiej pozycji, więc był to jeden z tych perfekcyjnych dni dla zespołu.
Dzisiaj ty i Mark byliście blisko na podium, ale rok temu byliście blisko na torze - zbyt blisko. Czy okrążenie numer 40 przypominało ci się w trakcie wyścigu? Okrążenie, które niemal zrujnowało twoje mistrzostwa?
Cóż, przez pewien czas Fernando był za mną - i nagle w moim lusterku w oddali pojawił się Mark. To był moment, gdy naprawdę przypomniał mi się ubiegły rok, ale dzięki Bogu dziś byliśmy oddzieleni od siebie o 9 sekund! (śmiech)
Fernando Alonso, twój największy zeszłoroczny rywal, po kiepskim starcie sezonu wygląda na powracającego do walki. Jak duże znaczenie ma to dla ciebie?
To jedynie pokazuje, że nigdy nie powinieneś nikogo lekceważyć - byłoby to zbyt nieostrożne. W piątek i sobotę byliśmy zaskoczeni tym, jak szybki jest Mercedes, a dziś tą niespodzianką był Alonso. W każdej chwili wszystko może się zmienić i musisz być cały czas czujny, podtrzymując swoje postępy przez cały rok. Oczywiście w tej chwili może to wydawać się z moich ust nieco dziwne, bo cztery pierwsze wyścigi wyszły nam bardzo dobrze, ale to co działo się za nami - raz McLaren wydawał się najbardziej zawziętym przeciwnikiem, później Mercedes i Ferrari - to pokazuje, że wszystko się zmienia i należy być w ciągłym pogotowiu, by nie zostać zaskoczonym przez któryś z tych trzech zespołów.
Po zdobyciu 93 ze 100 możliwych punktów, pytania o obronę twojego tytułu są często nieuniknione. Czy myślisz trochę o tym?
Oczywiście, miło jest być na czele, ale nie możemy spojrzeć w przyszłość, więc musimy wykorzystywać każdą okazję, wyścig po wyścigu i osiągnąć możliwie najwięcej. Wtedy zobaczymy, gdzie ostatecznie się znajdziemy.
Zmierzamy teraz do Barcelony. Czy zobaczymy tam ciąg dalszy „Vettel fest”?
Z całą pewnością dam z siebie wszystko - zawsze na pełnym gazie!
Źródło: formula1.com
KOMENTARZE