Powstanie Grupy Strategicznej zagrożeniem dla małych ekip?

Niektóre osoby ze świata F1 boją się, że nowe ciało decyzyjne może znacznie zmienić obraz sportu
21.10.1322:42
Paweł Zając
1852wyświetlenia

Czołowe postacie Formuły 1 uważają, że wprowadzenie Grupy Strategicznej, która ma decydować o przyszłości F1, może doprowadzić do manipulacji przy wprowadzaniu regulaminów oraz powrotu samochodów klienckich.

Pierwsze spotkanie nowej Grupy ma się odbyć w poniedziałek, jednak w padoku już pojawiły się obawy, że utworzenie jej zlikwidowało wcześniejsze bariery przed wprowadzeniem radykalnych zmian.

Obawy dotyczą głównie tego, że sześciu przedstawicieli FIA, sześciu przedstawicieli FOM oraz sześć ekip (Red Bull, Ferrari, Mclaren, Mercedes, Lotus i Williams) mogą przegłosować zmiany, które będą sprzeczne z interesem pozostałych zespołów.

Szefowa Saubera, Monisha Kaltenborn, uważa, że Grupa Strategiczna pozwoli FIA i FOM wprowadzać zmiany przy mniejszym niż dotychczas poparciu ze strony zespołów. Niebezpieczeństwo polega na tym, że taka reprezentacja może wprowadzić zmiany, którym będzie sprzeciwiać się pozostałe pięć ekip, jednak nie będą miały one nic do powiedzenia - powiedziała Kaltenborn w rozmowie z Autosportem.

Szef techniczny Williamsa, Pat Symonds, dodał, iż jego zdaniem wkład Technicznej i Sportowej Grupy Roboczej, które opierały się na personelu technicznym był korzystny dla F1, co może nie mieć teraz miejsca, gdyż szefowie ekip mają inne priorytety. Obawiam się tego, że Techniczna Grupa Robocza będzie wykorzystywana do debat technicznych, które będą wysnuwać konkluzje. Są one złożone z ludzi, którzy mają możliwość podejmowania decyzji, jednak nie są oderwani od tego, co się dzieje. Różnica może polegać na podejściu FIA do tych konkluzji. Obawiam się, że mogą być one traktowane wyrywkowo.

Force India, które nie znalazło się w Grupie Strategicznej, podniosło również głos, że jej działania mogą doprowadzić do wyniszczenia małych zespołów i powrotu samochodów kliencki. Podczas nadchodzącego spotkania dyskutowane mają być sprawy dostawców opon, testów, restrykcji kosztów oraz listy części, które mogą być odsprzedawane innym zespołom. Obecnie jest ona mocno limitowana, jednak zastępca szefa ekipy z Silverstone, Bob Fernley, obawia się, że rozluźnienie limitów mogłoby doprowadzić do sytuacji, kiedy duże zespoły będą zaopatrywać całą stawkę w gotowe samochody.

Można zapytać, co znajduje się w porządku obrad? - powiedział Brytyjczyk w rozmowie z magazynem Autosport. Mamy w stawce cztery zespoły, które są całkowicie chronione przed podwyżką kosztów, gdyż otrzymują dodatkowe pieniądze. Inne zaś same musza sobie radzić ze wszystkim. Pytanie dlaczego tak się dzieje? Może, aby wywrzeć wpływ na drogę, którą idzie F1. Nie można wprowadzić klienckich samochodów, bez usunięcia innych ekip z biznesu, a chyba zmierzamy w tym kierunku. Czy to dobrze? Nie wiem, jednak na pewno pozbawianie ekip prawa głosu i obciążanie ich kosztami jest sygnałem, że sprawy toczą się w tym kierunku. Przez ostatnie 18 miesięcy nie pojawiła się żadna inicjatywa, która nie wiązałaby się ze wzrostem kosztów. W przyszłym roku będziemy musieli wydać 20 milionów funtów więcej, a cztery zespoły nie tylko są przed tym chronione, ale jeszcze będą miały nadwyżkę.