Dwunasta rocznica wypadku Senny

W dniu dzisiejszym obchodzimy 12. rocznicę odejścia Ayrtona Senny - wielkiego Mistrza Formuły 1
01.05.0617:34
Witold Szwarnowski
13930wyświetlenia

W dniu dzisiejszym obchodzimy 12. rocznicę odejścia Ayrtona Senny - wielkiego Mistrza Formuły 1. Senna był 41-krotnym triumfatorem Grand Prix i do dnia dzisiejszego jeden rekord Mistrza Świata z lat 1988, 1990 i 1991 nie został pobity - ilość zwycięstw w Grand Prix Monako.

Nie tylko Formuła 1 była dla Senny miejscem walki o prym. Ayrton zwyciężył także (a może przede wszystkim) we własnym życiu - zwyciężył w walce ze swoimi słabościami, w wyścigu do doskonałości. Właśnie życiowa filozofia i czerpanie radości z przekraczania wytyczonych celów - według wielu - przyniosła Sennie chwałę i (wciąż ogromną) popularność.

Na całym świecie nadal są setki tysięcy fanów Senny i wciąż liczba ta wzrasta. "Nigdy nie urodzi się kierowca, który nie będzie głęboko poruszony tą straszną wiadomością" - powiedział po wypadku Nigel Mansell.

Natomiast krajan Senny - Emerson Fittipaldi - tak wyraził ból po stracie wielkiego rodaka: "Świat stracił najlepszego sportowca w historii sportów motorowych, a ja straciłem wspaniałego przyjaciela. Wyścigi Grand Prix bez Ayrtona nigdy już nie będą takie same".

Inny przyjaciel Senny - szanowany przez wszystkich Sid Watkins - tak wspomina Ayrtona w swej książce "Życie na krawędzi - tryumf i tragedia w Formule 1":


"Zazwyczaj nie miewam złych przeczuć, lecz o wschodzie słońca poczułem dziwny lęk. Tej niedzieli roku 1994 nie cieszyłem się jakoś, że zaczyna się wyścig Formuły 1 o Grand Prix San Marino. Poprzedniego dnia w czasie sesji kwalifikacyjnej zginął austriacki kierowca Roland Ratzenberger. Na odprawie uczciliśmy jego pamięć minutą ciszy. Rozejrzałem się wtedy po twarzach obecnych na Sali. Mężczyźni dość dzielnie się trzymali - za wyjątkiem jednego. Płakał mój bliski przyjaciel - Ayrton Senna. [...]

Jestem neurochirurgiem, wyścigi samochodowe to moja pasja. Przez wiele lat łączyłem te odmienne zainteresowania [...] Od dnia, w którym poznałem Sennę, a było to na torze Kyalami w roku 1984, darzyłem go ogromnym szacunkiem. Choć był to dopiero jego drugi start w zawodach Formuły 1, a i samochód miał swoje humory - ten młody Brazylijczyk zdołał zająć wysoko punktowane miejsce. Po wyścigu przyszedł do punktu medycznego, skarżył się na zdrętwiały kark i ramiona. Robił sporo zamieszania, więc mu powiedziałem, że od tego się nie umiera. Od razu się uspokoił i nawet trochę porozmawialiśmy. [...] Pod koniec sezonu 1984 roku Senna miał o wiele poważniejsze problemy ze zdrowiem - porażenie nerwu twarzowego. Jedna stronę twarzy całkiem mu sparaliżowało, nie mógł zamknąć oka i opadał mu kącik ust. Przyjechał do mnie do Londynu, aby się leczyć. Zastosowałem sterydy, po których bardzo szybko doszedł do zdrowia i wyszedł ze szpitala. W ten sposób rozpoczynała się nasza 10-letnia, bliska znajomość. [...]

Ayrton, którego znałem i który wręcz stał się członkiem mojej rodziny, był zawsze w głębi serca prawdziwym dżentelmenem. Pamiętam, jak wpadł na chwilę do mnie, do przychodni. Był akurat spory tłok, więc poproszono go, by usiadł w poczekalni. Była też tam moja pacjentka, Pani Patel - przemiła starsza pani na wózku inwalidzkim. Właśnie wywołano jej nazwisko. "Czy mogę Pani pomóc?" - zaproponował Senna i z uśmiechem na twarzy wprowadził wózek do mego gabinetu. [...] Kiedyś Ayrton specjalnie przyjechał do Anglii, by spełnić prośbę Matthewa, mojego starszego pasierba. Przyszedł do jego szkoły na spotkanie z uczniami i nauczycielami. Przez 40 minut cierpliwie odpowiadał na różne pytania. A pytano go o wszystko - od religii,, jaką wyznaje przez wyścigi po marzenia. Był wspaniałym mówcą. Tego samego dnia na przyjęciu w domu wicedyrektora szkoły długo rozmawiał z biskupem Truro, który także uczestniczył w szkolnym spotkaniu. W niedzielę biskup rozpoczął kazanie od dość dziwnego zwierzenia. Stwierdził, że spotkał człowieka, który przewyższa go kaznodziejską siłą słowa i ducha: Ayrtona Sennę"
.

Jeździł bardzo szybko. Zawsze. "Pewnego razu polecieliśmy jego samolotem do Bolonii. Wynająłem tam auto i z uprzejmością zaproponowałem, by to on prowadził. I poprowadził. Trafiliśmy na korek - dwa pasy jezdni były zajęte przez samochody czekające na zmianę świateł. Ayrton Senna bez wahania wjechał między nie, na trzeciego. Po obydwu stronach niemal ocieraliśmy się o auta. Siedziałem zdrętwiały z przerażenia. Tak mocno ściskałem zęby, że gdy dojechaliśmy do hotelu, bolały mnie mięśnie szczęki".

Ostatni start

"Wyścig o Grand Prix San Marino odbywał się w niedzielę 1 maja, na torze Imola. Senna był w najwyższej formie i w sobotę zakwalifikował się na pierwszej pozycji startowej. Podczas tej sesji kwalifikacyjnej zginął Ratzenberger. Mój przyjaciel nigdy wcześniej nie zetknął się ze śmiercią na torze wyścigowym. Przez 12 lat w zawodach F1 nie zdarzył się śmiertelny wypadek. Ten pierwszy całkiem rozbił Sennę. Załamał się i płakał na moim ramieniu. Już od wielu lat byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Jeździliśmy razem na ryby nasze rodziny też się lubiły, spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Zaproponowałem płaczącemu przyjacielowi:

- Ayrton, może byś wycofał się jutro z wyścigu? Właściwie dlaczego w ogóle się ścigasz? Co jeszcze musisz udowodnić? Trzy razy byłeś mistrzem świata - jesteś bez wątpienia najszybszym kierowcą. Rzuć tor i jedźmy na ryby! Początkowo milczał, po czym spojrzał mi głęboko w oczy:

- Sid, nie mogę odejść. Ja po prostu muszę jeździć!

Następnego dnia sprawdziłem (wszystko) [...] Tej niedzieli pogoda była piękna. Kierowcy odbyli rundę honorową. Senna prowadził. Potem rozbłysło zielone światło - wystartowali. Nagle wszędzie zaczęły powiewać żółte flagi, gdyż doszło do kolizji (...) Wraki blokowały start, więc na torze musiał pojawić się samochód techniczny i prowadził procesję maszyn powoli wokół przeszkody. W tym czasie oczyszczono tor. W końcu bolidy znów stanęły na starcie. Senna od razu wyszedł na prowadzenie. Schumacher jechał tuż za nim. Obaj zaczęli drugie okrążenie z prędkością błyskawicy. W tym momencie ogarnęło mnie straszne przeczucie - zaraz wydarzy się okropny wypadek. Ledwie to pomyślałem, pokazały się czerwone flagi. Nie wiem dlaczego, ale wiedziałem, że to Senna. Dobiegłem do wraku, mój przyjaciel leżał bezwładnie w swoim samochodzie. Był już przy nim lekarz z ambulansu. Trzymał go za głowę. W pośpiechu przecięliśmy pasek pod brodą. Zdjęliśmy kask. Oczy zamknięte, nieprzytomny, lecz miał spokojny, pogodny wyraz twarzy. Podniosłem powieki. Z wyglądu gałek ocznych od razu zorientowałem się, że odniósł rozległe obrażenia mózgu. Ostrożne wyciągnęliśmy ciało z samochodu i położyliśmy na ziemi. Wtedy usłyszałem westchnienie. Czułem, jak w tym momencie ulatuje z niego dusza. Dotarła druga karetka. Podłączyliśmy kroplówki. Wciąż wyczuwałem puls. (Jednak) [...] wiedziałem, że nie wyjdzie z tego. [...]

Często myślę o moim przyjacielu. Szczególnie jedno wspomnienie jest bardzo wyraźne. W marcu 1993 roku przed treningiem do Grand Prix Brazylii, Senna zaprosił mnie do siebie na farmę. Wieczorem nadciągnęła burza. Odcięło prąd i telefon. Gdy Ayrton usłyszał, że muszę zadzwonić do domu, chętnie i szybko zawiózł mnie zalanymi drogami do najbliższego miasteczka - oddalonego o 60 kilometrów. Znaleźliśmy automat telefoniczny, próbowaliśmy się dodzwonić, ale bez skutku. W pobliżu bawiły się dzieci. Obok pracował mechanik, który znał Sennę i zaproponował skorzystanie ze swojego telefonu. Poszedłem zadzwonić. Gdy wróciłem, wokół Ayrtona zgromadził się już spory tłumek. Nigdy nie zapomnę widoku Senny, gdy tak stał w otoczeniu podnieconych dzieci, cierpliwie rozdając kolejne autografy w świetle samotnej latarni"
.

Źródło: Sid Watkins - "Życie na krawędzi - tryumf i tragedia w Formule 1", Senna.prv.pl

KOMENTARZE

32
dejacek
12.05.2006 08:30
trafiłem na coś co mnie bardzo poruszyło http://www.metacafe.com/watch/83758/last_lap_aerton_serner/
guśka
08.05.2006 12:25
Jestem fanką Ayrtona od bardzo dawna (podkreślam jestem a nie byłam). Chciałabym polecić wszystkim do przejrzenia: http://www.youtube.com/results?search=Senna. Moim zdaniem tam można znaleźć odpowiedź na pytanie co Senna właściwie zrobił i dlaczego do dziś jest w sercach wielu ludzi. Rzeczywiście zgadzam się z tym, że wspomnienia Sida Watkinsa są wyidealizowane i, że nie wymienił on żadnego z niezwykłych dokonań Senny, co więcej czytając ten artykuł zniechęciłam się do całej książki i pewnie jej nie kupię i nigdy nie przeczytam. Z drugiej strony rozumiem, że Sid Watkins, będąc prawdziwym przyjacielem Senny, pisze o nim w ten sposób. Senna rzeczywiście był tylko człowiekiem, nie bogiem. Dla mnie jednak, już na zawsze, pozostanie człowiekiem niezwykłym - nie dlatego, że był mistrzem świata, nie dlatego, że przez wiele lat nie było innego kierowcy, który pobił jego rekordy, także nie dlatego, że pomógł kobiecie na wózku wejść do lekarza - ale z bardzo prostego powodu - był najlepszy w tym co robił, zdeterminowany w drodze do celu, pokonywał wszelkie trudności i nieustannie, do samego końca dążył do perfekcji, której nigdy nie osiągnął. Senny już nie ma. Nie ma też sensu zastanawianie się co jeszcze mógł osiągnąć. 01.05.1994 roku życie postawiło kropkę w księdze jego osiągnięć, dlatego ja skupiłam się jedynie na analizie tego co naprawdę dokonał i przyznam się, że za każdym razem, gdy przekopuję się przez morze informacji o Nim odkrywam coś nowego, co sprawia, że widzę go w innym świetle i mój szacunek do niego wzrasta. Ps. Miałam okazję oglądać wiele wyścigów z udziałem Senny (byłam wtedy dzieckiem i niezbyt wiele z nich pamiętam) i bynajmniej nie czuję się z tego powodu bardziej uprawniona do uważania go za swojego idola, niż osoba która nigdy ich nie widziała, lub obejrzała wiele lat później. Co więcej bardzo szanuję takie osoby, które uwierzyły "na słowo" w legendę Senny i poszukując jej uzasadnienia - nieopatrznie pokochały.
McMarcin
05.05.2006 07:50
Ayrton Senna był nie tylko wyśmienitym kierowcą. Był także niesamowitym człowiekiem poza torem - bardzo religijnym i nie obojętnym na krzywdę ludzką (założył fundację). Dodatkowo był w pewnym sensie liderem wśród innych zawodników - walczył o zwiększenie bezpieczeństwa wyścigów F1. Co prawda nie posiadał takich wyników jak Fangio (5 tytułów) czy Prost (4 tytuły), jednak zginął w momencie, kiedy miał przed sobą z pewnością jeszcze kilka sezonów. Był w znakomitej formie. Pewnie gdyby nie zginął, Michaelowi Schumacherowi nie byłoby łatwo wywalczyć tylu mistrzostw. Senna wygrywał w znakomity sposób, fantastycznie jeździł w deszczu. Najlepiej pamiętam Jego wyścig w 1992 r., na torze w Monaco - fantastycznie blokował Mansella, który prowadził szybszego Williamsa. Senna z trudem rozstawał się z McLarenem. Jednak w 1994 r. był w Williamsie - najlepszym zespole początku lat 90-tych. Podejrzewam, że gdyby nie ten wypadek, Senna zdobyłby jeszcze tytuły w 1994 i 1995 r. Później pewnie powróciłby do McLarena. Tak się jednak nie stało. Tym, którzy nigdy nie widzieli Ayrtona na torze powiem - żałujcie - to był wielki zawodnik. Nie ma obecnie drugiego takiego kierowcy w F1 i już pewnie nie będzie.
SPIDER
04.05.2006 09:02
Trochę późno ale mnie nie było. Witek nawet trafnie przedstawił wspomnienia Sida Watkins'a, który był jego wielkim przyjacielem. Gdy było GP San Marino 1994 miałem 5 lat. Nie wiem - jakoś pamiętam z TV jak mówili o jego śmiercii i pokazywali jego wypadek. Przez kilka lat (do niedawna) miałem pred oczami taką mgłę - nie pamiętałem tego tak dokładnie, dopóki nie zdobyłem filmów o Sennie, o jego karierze, śmierci itd. oraz pamiętnego GP San Marino 1994 (Barrichello, Ratzenberger, Letho i Lamy na starcie i na koniec Senna - bardzo smutny i pechowy race). Wtedy zobaczyłem jakim on był człowiekiem, i bardzo żałuję, iż nie ma człowieka na jego miarę. On próbował wygrać - jak już wspomniane z artykule - z własnymi słabościami, chciał wygrać w życiu a nie za kierownicą. Barco szanuję tego człowieka, mimo tego, że nie ma go już wśród nas.
Sławek56
03.05.2006 06:16
Kiedy oglądałem ten wyścig (oczywiście w tv) miałem bardzo podobne odczucie jak autor książki. Kiedy samochody stały na linii startu i kręcili się tam mechanicy, realizator bardzo często pokazywał w zbliżeniu Sennę. Ten facet miał strach w oczach! Nie wiedziałem, że tak bardzo" rozbiła" Go śmierć Ratzenbergera. Wg oficjalnej wersji przyczyną wypadku było pęknięcie kolumny kierownicy. Ale na torze nie ma śladów hamowania jego samochodu. Mam na kasetach VHS cały sezon (16 wyścigów) i raz na 2-3 lata staram się to obejrzeć. Śmierć Senny wyidealizowała Go. Ale napewno zaliczyć Go należy do najwybitniejszch postaci F1 takich jak: Fangio, G. Hill, J. Clark, J. Rindt, N. Lauda, A. Prost czy obecnie M. Schumacher. Jazda Ich wszystkich to wirtuozeria, maestria. I dlatego to właśnie Oni zostawali mistrzami świata. Serdecznie pozdrawiam wszystkich fanów F1.
gregoff
02.05.2006 08:49
Był to świetny kierowca, cudowny człowiek i moj idol. Nie chcę tu z nikim iść na wojnę, ale na pewno jest w nim coś odróżniające go od innych. Poczytajcie np: mój art o nim (to tylko jest mała cząstka o nim) albo posłuchajcie ludzi którzy z nim się ścigali (chociażby to co mówił Berger o nim)
leo
02.05.2006 07:21
Pussik masz moje poparcie, nie ktorzy uwazaja Senne chyba za Boga. To byl normalny czlowiek, kierowca, ktory zdobyl trzy tytuly mistrza, chwala mu za to. Ludzie skonczmy z ta przesada, zycie toczy sie dalej
Witek
02.05.2006 07:05
No comment!
Pussik
02.05.2006 06:46
Lol, a co on własciwie zrobił i skąd o tym wiecie? Bo ja tu czytam w tym artykule o czynnosciach typowo ludzkich (fakt, że są chamy na świecie, którzy nie mają za grosz kultury), które sa pospolite wśród dżentelmenów czy dam, a o nich sie nie mówi. W przypadku Senny zacyzna się wywyższać byle błachostki. Przykład: "Pamiętam, jak wpadł na chwilę do mnie, do przychodni. Był akurat spory tłok, więc poproszono go, by usiadł w poczekalni. Była też tam moja pacjentka, Pani Patel – przemiła starsza pani na wózku inwalidzkim. Właśnie wywołano jej nazwisko. "Czy mogę Pani pomóc?" – zaproponował Senna i z uśmiechem na twarzy wprowadził wózek do mego gabinetu." Przecież to jest śmieszne. Ciekawe czy jest tu ktoś, kto by tak nie postąpił? Czy takie zachowanie świadczy o jego wielkości? Wydaje mi się, że nie. To po co w takim razie je wymieniać? Jak już mamy mówić o jego niepowtarzalnym charakterze to przypiszmy do artykułu jakieś niepowtarzalne zachowania, których ja nie znam. Komentarze jak poniżej wymienie, są smieszne lub dziwne: "Zazwyczaj nie miewam złych przeczuć, lecz o wschodzie słońca poczułem dziwny lęk." "W niedzielę biskup rozpoczął kazanie od dość dziwnego zwierzenia. Stwierdził, że spotkał człowieka, który przewyższa go kaznodziejską siłą słowa i ducha: Ayrtona Sennę” "Trafiliśmy na korek – dwa pasy jezdni były zajęte przez samochody czekające na zmianę świateł. Ayrton Senna bez wahania wjechał między nie, na trzeciego. Po obydwu stronach niemal ocieraliśmy się o auta."
Witek
02.05.2006 05:00
Uważam, że Ayrton Senna dał ludziom więcej, niż niektórzy laureaci Nobla. Swym życiem udowodnił ludziom, że można osiągnąć wszystko- że można przekraczać własne granice, walczyć z własnymi słabościami i wadami. Pokazał wszystkim, czym jest siła charakteru. Nie jest sztuką powiedzieć "Fear is exciting", sztuką jest realizacja tej sentencji. Ayrton był tylko człowiekiem i aż człowiekiem!!!
MMM
02.05.2006 04:56
w 94 roku to ja miałem 9 lat i nie bardzo oglądałem F1 ale wszyscy mówią ze był wielkim kierowcą , szacunek!
MadKaras...psycho fan MS
02.05.2006 02:37
pomijam fakt ze wiekszosc, ktorzy tu pisza o nim tak pieknie nie widziala go nawet w TV podczas wyscigu...pokoj jego duszy
Pussik
02.05.2006 02:21
Nie przesadzacie w tym artykule? :| Może nominujmy go do pokojowej akademii nobla lub na przyszłego papieża. Mit o Sennie przerósł go pięciokrotnie. Pozatym, po fakcie wszyscy mówią "rankiem tego dnia wiedziałem, że coś się stanie - czułem to po kościach" "wiedziałem, ze to on" ... jak w srefie 51.
McLuke
02.05.2006 09:47
Ayrton zawsze będziemy o Tobie pamiętac...
Metalpablo
02.05.2006 09:42
Ayrton Senna[*] i Roland Ratzenberger[*]
Iza
02.05.2006 08:38
Piękny artykuł;( [']['][']
Pirx
01.05.2006 10:56
Ayrton Senna ''AS" [*]
falconf1
01.05.2006 10:00
[*]
Witek
01.05.2006 09:22
Ayrton wygrał swój najważniejszy wyścig- zwyciężył w życiu!!! Adieu!!!
odiss
01.05.2006 08:59
Ayrton, nigdy Cię nie zapomnimy....
kuba_new
01.05.2006 07:48
TA TAK TO BYL DEBESCIAK
rafaello85
01.05.2006 07:23
No tak, to już dziś kolejna rocznica śmierci... Szkoda, że Go zabrakło.
marcin760
01.05.2006 06:45
[*]
Dick
01.05.2006 06:03
A ja sobie troszke popłakałem choć widziałem tylko nagrania z udziałem Senny ,ale to był jest w naszej pamięci kierowca którego nieda się określić...SŁOWAMI !!!
Maximus
01.05.2006 05:59
[*]
buran
01.05.2006 05:17
[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]
dzik
01.05.2006 05:17
Brak słów... [*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]
Psychol
01.05.2006 05:07
(*)
Pieczar
01.05.2006 05:06
[*]
KIU
01.05.2006 04:59
[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]:(
Szakall
01.05.2006 04:36
[`]
dzordz90
01.05.2006 04:12
teraz można tylko zmienić końcówke tych słów fittipaldiego: "Wyścigi Grand Prix bez Ayrtona nigdy już nie były takie same”. A.S. był najlepszym kierowcą w historii, ciekawe czy gdyby nie odszedł M.S. miałby 7 czy 5 tytułów? niestety nigdy sie tego nie dowiemy...Ayrton pamiętamy cie...[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]