Ide, Montagny i ... kto teraz?
Aguri Suzuki broni Yuji Ide
22.05.0608:55
1177wyświetlenia
Franck Montagny jest niezwykle zadowolony z faktu, że w końcu w tym roku otrzymał od jednego z zespołów możliwość zaprezentowania się w wyścigu Grand Prix Formuły 1. Po niezbyt udanym debiucie na torze Nurburgring i niedawnej eliminacji w Hiszpanii, Francuz jest bardzo szczęśliwy, że będzie raz jeszcze mógł wystąpić za kierownicą samochodu zespołu Aguri-Honda w prestiżowej Grand Prix Monako - jednej z najsłynniejszych eliminacji w całym sporcie wyścigów samochodowych.
"Dobrze, że pomiędzy Hiszpanią i Monte Carlo była ta dziesięciodniowa przerwa. Miałem możliwość wypoczęcia, odwiedziłem też główną bazę zespołu, gdzie miałem możliwość obserwowania, jak cała ekipa przygotowuje się do tej eliminacji. Jestem niezwykle zadowolony, że będę mógł startować tutaj, to będzie mój pierwszy wyścig o Grand Prix Monako. Pragnę podziękować całemu zespołowi Super Aguri F1 z szefem Agurim Suzukim na czele za to, że zdecydowali mi się zaufać. To będzie z pewnością niezwykle trudny wyścig, ale liczę na dobry występ i z optymizmem patrzę na fakt, że teraz będę stanowił jego część" - powiedział Francuz.
To chyba będzie już jego ostatni występ w tym sezonie. Jest bardzo realne, że Aguri Suzuki powierzy drugi bolid SA05 już niedługo kolejnemu Japończykowi i będzie to najprawdopodobniej Sakon Yamamoto. To byłby już trzeci w tym sezonie partner dla Takumy Sato.
Według magazynu F1 Racing w przyszłym sezonie do zespołu, którym kieruje Aguri Suzuki, może dołączyć Anthony Davidson. Anglik jest od lat związany z Hondą i byłby sporym wzmocnieniem dla tego teamu.
Tymczasem sam Suzuki przyznał, że wystawienie Yuji Ide od razu do wyścigów nie było zbyt dobrym pomysłem, jako że kierowca ten przed rozpoczęciem sezonu miał bardzo małe doświadczenie w prowadzeniu bolidu Formuły 1. I choć Ide ścigał się już wiele lat w kilku seriach, a w rodzimej Formule Nippon jest swego rodzaju gwiazdą, to w Formule 1 nie pokazał się z dobrej strony. Jego debiut nastąpił zbyt wcześnie, a on sam - jak się okazało - miał spore trudności z przystosowaniem się do nowych warunków i otoczenia.
"To okazało się bardzo trudne dla niego. Całkowicie nie znał torów, na których startował. Przed wyścigiem w Bahrajnie przejechał zaledwie 200 kilometrów, a to na prawdę niewiele" - stwierdził Aguri Suzuki w wywiadzie dla miesięcznika F1 Racing.
Dużym utrudnieniem okazała się też bariera językowa. W przeciwieństwie do partnera Sato, Ide wcale nie posługuje się językiem angielskim. A to niezwykle utrudniało mu komunikację w zespole. W czasie wyścigów to Aguri Suzuki musiał tłumaczyć dialogi pomiędzy Ide i jego inżynierem samochodu. "W czasie treningów w piątek i sobotę pytałem go 'czego teraz potrzebujesz', a ponieważ jego doświadczenie w F1 było prawie żadne, musiałem wszystko samodzielnie tłumaczyć z japońskiego" - dodał Suzuki.
Po wyścigu w San Marino FIA cofnęła Ide superlicencję na starty w wyścigach Formuły 1 i wtedy zastąpił go Montagny. Bezpośrednim impulsem do tak drastycznego kroku stał się wypadek, do którego doprowadził Japończyk, a w którym uczestniczył też Christijan Albers. Mimo wszelkich problemów Ide nadal pozostaje członkiem zespołu i będzie kontynuował jazdy testowe.
Źródło: Crash.net, F1Racing.net, F1Editorial.com, ITV-F1.com, GP2006.com, AutoSport.com
KOMENTARZE