Leclerc: Brakuje mi wsparcia Julesa Bianchiego
"W przeszłości zawsze mogłem liczyć na jego dobre rady".
13.07.1612:02
1440wyświetlenia
Junior Akademii Kierowców Ferrari - Charles Leclerc przyznał, że brakuje mu wsparcia i porad od zmarłego w lipcu ubiegłego roku Julesa Bianchiego.
Bianchi - bliski przyjaciel Leclerca, sam był związany z Ferrari - zmarł dziewięć miesięcy po wypadku, do jakiego doszło podczas deszczowego GP Japonii 2014.
Po odejściu Francuza Leclerc zasilił szeregi programu rozwojowego kierowców stajni z Maranello, a w ubiegłym tygodniu zadebiutował na torze w trakcie weekendu GP, zaliczając trening z Haasem.
Odnosząc się do osoby Bianchiego, Monakijczyk powiedział:
Znałem go od kiedy byłem bardzo, bardzo młody. Był dla mnie oparciem, pomagał mi w wielu rzeczach związanych ze ściganiem.
Teraz, bez niego, jest mi ciężko, ponieważ zawsze mogłem liczyć na jego pomoc, a teraz już jej nie doświadczę. W przeszłości zawsze mogłem liczyć na jego dobre rady. Zachowuję w pamięci wszystkie jego komentarze i staram się nie popełniać błędów, na które zwracał mi uwagę.
Leclerc wierzy, że gdyby nie tragiczny incydent z Suzuki, Bianchi stałby się pierwszym wychowankiem Akademii, który otrzymałby szansę startów w Scuderii.
Jules był jednym z tych talentów, który trafiłyby do Ferrari, gdy nie stało się to, co się stało. Jestem jednak przekonany, że Akademia Kierowców wyda kogoś, kto trafi do czołowego zespołu.
KOMENTARZE