Robert Kubica - Droga do powrotu (Część 2)

W kolejnej części przypominamy m.in. ponad dwuletnią przygodę z Fordem Fiestą WRC
31.12.1816:00
Mateusz Szymkiewicz
7400wyświetlenia
2014 - Cel na sezon zrealizowany pierwszego dnia

W połowie grudnia 2013 roku Robert zdecydował się podpisać kontrakt na starty dla M-Sportu, który udostępnił mu Forda Fiestę WRC na wszystkie trzynaście rajdów Mistrzostw Świata w sezonie 2014. Mimo to przygotowania do zmagań poprzedziły gorączkowe poszukiwania nowego pilota, które odbywały się podczas lokalnych włoskich imprez. Na prawym fotelu zamiast Michelle Ferrary ponownie znalazł się Jakub Gerber, lecz tuż przed pierwszą eliminacją WRC w Monte Carlo, Kubica podjął decyzję o starcie w Rally Janner z Maciejem Szczepaniakiem.

Występ Kubicy w Mistrzostwach Europy był jednym z najbardziej spektakularnych w jego przygodzie z rajdami. Polak dysponując Fordem Fiestą RRC toczył bardzo bliski pojedynek o wygraną z Wacławem Pechem w Mini. Przed ostatnim odcinkiem specjalnym Robert zajmował drugie miejsce w klasyfikacji ze stratą 11 sekund do liderującego Czecha. Na osiemnastym OS'ie załoga Kubica-Szczepaniak jechała na absolutnym limicie: słupki wyznaczające drogę odbijały się o trójkolorowej Fiesty, co w pewnym momencie doprowadziło do oderwania reflektora i skierowania go w stronę kierowcy. Oślepiony Robert szukając wyłącznika wypadł z trasy i tylko cudem uniknął kraksy. Mimo tej przygody, Polak wygrał OS z przewagą aż 23 sekund nad drugim Baumschlagerem oraz 31 nad piątym Pechem. W rezultacie Kubica zwyciężył w Rally Janner z zapasem prawie 20 sekund, a będący na mecie Marcus Gronholm nie mógł uwierzyć w popis Polaka. Z kolei kilka dni po imprezie zapadła decyzja o zatrzymaniu Macieja Szczepaniaka w roli pilota na cały sezon 2014.



Kubica przed startem sezonu w Rajdowych Mistrzostwach Świata wyznaczył sobie cel - wygranie odcinka specjalnego. Los to jednak niezły figlarz i Polak musiał myśleć o podniesieniu sobie poprzeczki już po dwóch pierwszych OS'ach Rajdu Monte Carlo. Kierowca Forda zwyciężył na pierwszym odcinku z przewagą 14,3 sekundy nad Bouffierem, natomiast podczas kolejnej próby był lepszy o 4,6 sekundy od Latvali w Volkswagenie. Mimo fantastycznego startu zmagań, kolejne OS'y nie układały się już tak gładko m.in. przez zły dobór opon. Ostatecznie Robert zakończył dalszą jazdę drugiego dnia na dziewiątym odcinku, gdy na dojeździe do prawego zakrętu wpadł w poślizg i zsunął się ze skarpy, wcześniej uderzając przodem o barierkę okalającą most. W lutym rywalizacja przeniosła się do Szwecji, gdzie Kubica po raz pierwszy w życiu wystartował na śniegu. W ramach przygotowań kierowca zdecydował się na testy z Marcusem Gronholmem, który z prawego fotela udzielał Robertowi wskazówek. Sam rajd był bardzo trudnym doświadczeniem, załoga Kubica-Szczepaniak głównie osiągała wyniki na granicy pierwszej i drugiej dziesiątki, lecz walkę o punkty uniemożliwiło trzykrotne „wciągnięcie” samochodu przez zaspy. W pamięci kibiców utkwiły incydenty Polaka z Madsem Ostbergiem, którego przyblokował na jednym z odcinków wracając na trasę po swojej przygodzie. Z kolei za drugim razem Norweg omal nie potrącił kibica pomagającego wypchnąć Fiestę ze śniegu. Reprezentant Citroena ironicznie skomentował tę sytuację, mówiąc, że miał bliskie zdarzenie z kierowcą Formuły 1. Ostatecznie po czterech dniach zmagań Kubica i Szczepaniak zajęli w klasyfikacji dopiero dwudzieste czwarte miejsce ze stratą ponad pół godziny do zwycięzcy.

W Meksyku, gdzie rozegrano pierwszy szutrowy rajd w sezonie, Robert prezentował konkurencyjne osiągi. Po dziewiątej próbie polski zawodnik plasował się na czwartym miejscu w klasyfikacji, lecz na samym początku kolejnego oesu uderzył prawym tylnym kołem o betonowy słup wyznaczający tor jazdy. Fiesta prowadzona przez Kubicę wywróciła się na dach i przystąpienie do finałowego odcinka tego dnia było niemożliwe, za co otrzymał karę czasową i spadł na dziewiątą pozycję. Następnego dnia pech nie opuścił kierowcy i na trzynastym OS'ie ponownie dachował, lecz tym razem uszkodzeniu uległa klatka bezpieczeństwa i konieczne było wycofanie samochodu.

Rajd Portugalii był potrzymaniem kiepskiej passy i Robert dwukrotnie był zaangażowany w incydenty. Na czwartym odcinku Kubica uderzył w konar drzewa, który zniszczył zawieszenie i uniemożliwił dalszą jazdę. Z kolei drugiego dnia kierowca wypadł z trasy po złej interpretacji notatek i w trakcie próby powrotu zniszczył sprzęgło. To oznaczało definitywny koniec jazdy.

Prawdziwym przełamaniem była piąta eliminacja Mistrzostw Świata - Rajd Argentyny. Zmagania w Ameryce Południowej były jednak bardzo wymagające dla Kubicy oraz jego prawej ręki, o czym mówił sam zawodnik. Ten odcinek był bardzo kręty i wąski, ale jestem z niego zadowolony i uważam, że stać mnie na poprawę. Prowadzenie samochodu jedną ręką nie jest tutaj najlepsze - powiedział Polak na mecie trzeciego OS'u, dodając po szóstym: Jadę własnym tempem, to najlepszy sposób. Ten odcinek był łatwiejszy dla moich ograniczeń. Sam rajd obył się bez większych przygód, a Kubica zdecydowaną większość odcinków ukończył w pierwszej dziesiątce. Dzięki temu w końcowej klasyfikacji znalazł się na szóstym miejscu, zdobywając pierwsze punkty w sezonie.

W połowie zadowolony Robert mógł być na Sardynii, gdzie ponownie znalazł się na pozycji premiowanej punktami - ósmej. Kierowca M-Sportu na odcinku testowym uzyskał najlepszy czas, natomiast do jedenastego OS'u plasował się na piątym miejscu w generalce. Niefortunnie na dwunastym przejeździe Kubica uderzył w kamień, który uszkodził zawieszenie Forda Fiesty. W rezultacie załoga Kubica-Szczepaniak spadła na dziewiątą pozycję, lecz do końca rajdu we Włoszech udało się zyskać jeszcze jedną lokatę.


Fot. Giuseppe Palozzi


Domowy Rajd Polski był bardzo pechowy dla Kubicy, który ukończył go dopiero na dwudziestym miejscu. Robert już na drugim odcinku specjalnym dachował tuż za wzniesieniem przez błąd podczas hamowania. Samochód pozostał jednak sprawny i kierowca kontynuował udział w zmaganiach. Na siódmym odcinku polska załoga musiała sprostać rozerwaniu jednej z opon, natomiast na OS17 Kubica dwukrotnie uderzył w kamienie, najpierw uszkadzając tylne zawieszenie, by po kilkuset metrach zderzyć się z przeszkodą czołowo. Co gorsza, rozgrzany olej zaczął kapać na rozgrzane tarcze hamulcowe, co doprowadziło do niegroźnego pożaru. Biało-czerwona Fiesta nie pojawiła się na mecie trzeciego dnia rajdu, natomiast czwartego wróciła na trasę w ramach systemu Rally2. Mimo odległej pozycji końcowej, należy podkreślić, że Robert prezentował bardzo konkurencyjne osiągi i m.in. dwukrotnie uzyskał trzeci czas na OS4 oraz OS10. W Finlandii szansę na dobry wynik przekreślił wypadek z piątego OS'u, gdy na skutek złego opisu trasy polska załoga znalazła się na poboczu i rolowała w powietrzu. Kubica oraz Szczepaniak wrócili do zmagań dopiero następnego dnia na pięćdziesiątym ósmym miejscu w klasyfikacji, poprawiając je do trzydziestej czwartej pozycji na mecie.

Kolejną eliminacją był Rajd Niemiec rozgrywany na asfalcie. Kubica po raz pierwszy od zmagań w Monte Carlo mógł dopisać do swojego dorobku zwycięstwa na OS'ach, dokładniej na siódmym oraz dwunastym. Szansę na kolejne punkty zaprzepaściła jednak awaria skrzyni biegów, która uziemiła Roberta tuż przed rozpoczęciem trzeciego dnia. Polak wycofał się będąc na dziesiątym miejscu w generalce. W Australii zawodnik M-Sportu uplasował się na dziewiątej pozycji dopisując dwa punkty. Po drodze nie obyło się jednak bez problemów i najpierw znów o sobie dała znać przekładnia, by na OS12 uszkodzeniu uległa lewa strona samochodu po wypadnięciu z drogi. Październikowe zmagania we Francji były gigantycznym rozczarowaniem dla polskich kibiców oraz samego Roberta. Zawodnik zmierzał po historyczny wynik w WRC, będąc przed ostatnim odcinkiem na czwartym miejscu w tabeli. Niestety na końcowych kilometrach rajdu Kubica wjechał do rowu i dachował, odpadając z rywalizacji. Na osłodę pozostało jednak OS'owe zwycięstwo z piętnastej próby, już piąte w tym sezonie.

Rajd Hiszpanii był kolejną utraconą szansą na dobry wynik przez awarię Fiesty WRC oraz incydent z jedenastego odcinka. Na początku drugiego dnia w samochodzie pojawiła się usterka mechanizmu różnicowego, przez co Kubica notował fatalne czasy i spadł z szóstego miejsca w klasyfikacji na dziewiąte. Z kolei podczas czwartej próby tego dnia Robert uderzył przednim kołem w przeszkodę na drodze, która zniszczyła wahacz, co było równoznaczne z przerwaniem jazdy. Załoga Kubica-Szczepaniak wróciła na trasę dopiero na czternastym OS'ie w systemie Rally2, a na mecie zmagań osiągnęła siedemnasty wynik. Ostatnia runda sezonu w Wielkiej Brytanii obyła się bez większych incydentów. Na śliskich walijskich drogach Kubica nie był jednak w stanie rywalizować o pierwszą dziesiątkę i w końcowych wynikach był jedenasty. W klasyfikacji Robert znalazł się na szesnastym miejscu gromadząc czternaście punktów.


Fot. Ramon Espina Fernand


Sezon 2014 był bardzo ciężkim doświadczeniem dla Kubicy. Mimo udanego początku, kolejne występy stały pod znakiem licznych incydentów Polaka, które odbijały się szerokim echem w mediach, a także były krytykowane przez kibiców. Robert podkreślał, że WRC traktuje jako część procesu powrotu do zdrowia, a także zdobywanie cennego doświadczenia. W związku z tym jego starty były pozbawione presji wyniku. Ponadto nie można zapominać, że dla kierowcy wychowanego na torze wyścigowym był to dopiero drugi sezon na nawierzchni szutrowej, a także wciąż początek na profesjonalnym poziomie w innej dyscyplinie. Kiedy spytałem go [Krzysztofa Hołowczyca] o jeden nowy oes, czy go zna, to on mówi, że na pamięć. Tyle razy go jechał. To jest dopiero komfort, inna bajka. Prawda jest taka, że jak jedziesz, to dokładnie widzisz i kojarzysz, że ten zakręt jest śliski, bo na przykład co roku jest śliski, a następny jest przyczepny, ale musisz uważać, bo dwa zakręty później znowu robi się ślisko. (...) No, ale do tego trzeba czasu, cierpliwości i też możliwości - powiedział Robert Kubica w rozmowie z Mikołajem Sokołem.

Inną trudnością były relacje z M-Sportem, które w trakcie trwania mistrzostw miały ulec załamaniu. Na pewnym etapie było jasne, że Kubica nie bierze pod uwagę pozostania w zespole na sezon 2015, przez co łączono go z powrotem do Citroena i pojedynczymi startami w WTCC, czy podpisaniem kontraktu z prywatnym PH Sport mającym obsługiwać model DS3 WRC. Ostateczny wybór Polaka był bardzo nietypowy - zdecydował się uruchomić własny zespół RK World Rally Team przy współpracy z włoskim A-Style. Do dyspozycji kierowcy pozostał Ford Fiesta WRC i Maciej Szczepaniak w roli pilota, opony zapewniło Pirelli, natomiast głównymi sponsorami ekipy byli Lotos oraz Grupa Azoty.

2015 - Trudna rzeczywistość

Tradycyjnie pierwszą rundą sezonu był Rajd Monte Carlo, który rozpoczął się dla Kubicy najgorzej jak tylko mógł. Na dojeździe do drugiego odcinka w samochodzie Polaka doszło do awarii alternatora, co oznaczało koniec jazdy tego dnia i karę doliczenia dziesięciu minut. Robert ze świadomością, że nie ma nic do stracenia, w pozostałej części imprezy jechał na absolutnym limicie, a nagrania z jego przejazdów podbijały internet. Drugiego dnia Kubica wygrał aż trzy odcinki specjalne, lecz stopniową poprawę w klasyfikacji wstrzymały wydarzenia z ostatniego OS8. Kierowca dwukrotnie wypadł z trasy, finalnie rozrywając oponę na dziesięć kilometrów przed metą. W sobotę jako pierwszy czekał na kierowców odcinek Lardier et Valcenca o długości prawie 52 kilometrów. Robert okazał się na nim bezkonkurencyjny i wygrał go z przewagą 33,4 sekundy nad drugim Meekiem. Finalnie załoga RK WRT ukończyła rajd na trzynastej pozycji w generalce. Jazda Polaka wywołała spore poruszenie w środowisku i tak wypowiadał się Colin Clark z WRC Radio: Moim zdaniem kierowcą Rajdu Monte Carlo jest Kubica. To szalenie wymagający rajd, a on prowadzi jak demon!

W Szwecji ponownie Robert musiał zmagać się z samochodem, który na ostatnich trzech odcinkach pierwszego dnia był pozbawiony napędu na tylną oś. Polak plasował się w czwartej dziesiątce, natomiast w klasyfikacji generalnej spadł na dwudzieste drugie miejsce. Drugiego dnia Kubica narzekał na słabe prowadzenie Fiesty WRC, która mocno ślizgała się na śniegu. Ponadto kierowca kilkakrotnie musiał ratować się po uderzeniu w zaspy, a do jego rezultatu doliczono pięć minut za zbyt wysoki poziom ładowania turbosprężarki. Pewnym pocieszeniem był OS17 o długości zaledwie 1,87 kilometra, na którym Robert okazał się najlepszy. Finalnie zawodnik ukończył rajd na czternastej lokacie. Zmagania w Meksyku były podtrzymaniem pechowej serii, gdy Kubica po trzech OS'ach był szósty w klasyfikacji, lecz na czwartej próbie uderzył w skarpę i uszkodził drążek kierowniczy. Zespół musiał wycofać samochód i powrót był możliwy trzeciego dnia w ramach Rally2. Po doliczeniu wszystkich kar, Kubica oraz Szczepaniak zajęli osiemnaste miejsce w Rajdzie Meksyku, ze stratą 56 minut do pierwszego Ogiera. Mimo to czternasty oes był bardzo wyjątkowy dla polskiej załogi, ponieważ udało jej się odnieść pierwszą wygraną na szutrze.



Mimo zapowiedzi, RK World Rally Team podjęło decyzję o rezygnacji z udziału w Rajdzie Argentyny. Oficjalnym powodem była chęć rozwoju oraz przeorganizowania ekipy przez Kubicę po trudnym starcie mistrzostw. W rzeczywistości polski kierowca zrezygnował ze współpracy z A-Style, decydując się od kolejnych zmagań w Portugalii na obsługę samochodu przez M-Sport. Nie jest tajemnicą, że Robert to bardzo wymagający człowiek wokół swojego najbliższego środowiska i częste awarie Fiesty, nieznajomość przepisów czy niedopilnowanie legalności rajdówki spotkały się z jego reakcją. Na trasach wokół Porto do rąk Kubicy trafił również Ford Fiesta WRC w najnowszej specyfikacji. To oznaczało, że rajd będzie dla Polaka jednym wielkim sprawdzianem, zarówno przez współpracę z nowymi ludźmi jak i otrzymanie innego samochodu. Mimo to jazda przebiegała w sposób bezproblemowy i załoga Kubica-Szczepaniak wywalczyła dziewiątą pozycję, dopisując do dorobku pierwsze punkty w sezonie. Na Sardynii szanse na dobre wynik przepadły na OS3, gdy Kubica uderzył bokiem samochodu o most i uszkodził zawieszenie, eliminując się z kolejnych sześciu odcinków. Polak wrócił do rywalizacji drugiego dnia ze stratą aż dwóch i pół godziny do liderującego Paddona w Hyundaiu, a stopniową poprawę uniemożliwiła usterka skrzyni biegów. Robert pojawił się jednak na mecie Rajdu Sardynii, uzyskując trzydziesty wynik.

Przed Rajdem Polski wiele spekulowano na temat przyszłości Roberta Kubicy, który rzekomo zaczął znów spoglądać w stronę wyścigów. Według hiszpańskiej gazety AS, kierowca odrzucił kilka ciekawych opcji powrotu na tor, natomiast jego pełnomocnik w Polsce - Marcin Czachorski, zdradził, że Kubica chce zadecydować o sezonie 2016 do końca sierpnia. Mamy pewne opcje na przyszły rok, którym musimy się przyjrzeć. Kilka z nich to bardzo interesujące możliwości powrotu na tor. Robert ma jednak rację, że decyzja musi zostać bardzo szybko podjęta - myślę, że gdzieś pod koniec sierpnia - mówił wówczas Czachorski. Sama rywalizacja na Mazurach była udana i Kubica oraz Szczepaniak rozpoczęli rajd od drugiego czasu. Na kolejnych próbach wyniki oscylowały od piątego do dziewiątego miejsca, co na koniec dało ósmą pozycję w klasyfikacji generalnej i cztery punkty. W Finlandii udział w zmaganiach zakończył się na ostatnim odcinku drugiego dnia, gdy Robert przy względnie niskiej prędkości uderzył w skarpę i dachował. Uszkodzenia Fiesty były jednak na tyle poważne, że zespół nie odbudował jej na resztę rajdu. Impreza w Niemczech była niepowodzeniem tak naprawdę jeszcze przed samym startem, gdy po odcinku testowym RK WRT musiało dokonać wymiany silnika, równoznacznej z karą doliczenia pięciu minut. Z kolei na trasie OS13 Kubica stracił sporo czasu po wjechaniu w winnicę, co wymagało usunięcia przedniej szyby. Sam rajd zawodnik ukończył na odległym trzydziestym piątym miejscu.



Robert wrócił do rywalizacji dopiero pięć tygodni później na Korsyce, rezygnując z wyjazdu na Rajd Australii. Zmagania we Francji rozpoczęły się dla załogi Kubica-Szczepaniak fantastycznie, wygrywając OS1 w deszczowych warunkach. Mimo to podczas pierwszej próby kolejnego dnia Robert dwukrotnie rozerwał oponę, co przy jednym zapasie w bagażniku oznaczało koniec jazdy. W niedzielę Polak powrócił w systemie Rally2 i na ostatnim przejeździe Power Stage uzyskał drugi czas, zdobywając dwa punkty. Z kolei na mecie wynik RK WRT pozwolił na zajęcie dwudziestej drugiej pozycji. Rajd Hiszpanii stał pod znakiem defektów samochodu, w którym najpierw posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów, natomiast finałowego dnia Robert nie mógł korzystać z hamulca ręcznego. Dla Polaka było to o tyle niefortunne, gdyż prezentował świetne osiągi i zwyciężył na OS3 oraz OS6, będąc także na dwóch etapach liderem zmagań. Punkty na mieszanej nawierzchni były jednak poza zasięgiem i załoga Kubica-Szczepaniak uplasowała się na jedenastym miejscu, ze stratą ponad trzech minut do kolejnego Kopecky'ego w Fabii R5. Ostatnią eliminacją w sezonie 2015 był Rajd Wielkiej Brytanii, w którym jak sam określił Robert, sukcesem było dojechanie do mety. Zawodna Fiesta również i tym razem przypomniała o sobie, najpierw przez awarię wydechu, a później wyciekiem oleju. Mimo to Kubica zdołał wywalczyć dziewiątą pozycję w generalce, dopisując kolejny punkt za trzeci rezultat na Power Stage. Na koniec sezonu Robert uplasował się w tabeli na dwunastym miejscu z dorobkiem jedenastu punktów, a swój występ na walijskich drogach i w całych mistrzostwach podsumował następująco: Było bardzo trudno. Jedynym pozytywnym akcentem jest to, że dojechaliśmy do mety. Chciałbym w przyszłym roku pojechać więcej rajdów, ponieważ czuję, że w tym sezonie mocno się poprawiłem. Oczywiście, moje wyniki nie były najlepsze, zwłaszcza w drugiej połowie mistrzostw, ale mieliśmy mnóstwo problemów technicznych. W naszej pozycji, czyli prywatnego zespołu, pokonanie chłopaków z fabrycznych ekip jest niemożliwe.

2016 - Pytania i odpowiedzi

Plany Roberta na sezon 2016 były jedną wielką zagadką. Kierowca nie ukrywał swojego rozczarowania Rajdowymi Mistrzostwami Świata, gdzie za kierownicą prywatnego samochodu był w stanie wygrywać pojedyncze odcinki, lecz na całym dystansie był bezbronny wobec reprezentantów Volkswagena, Citroena i Hyundaia. Kubica poszukiwał jednak interesujących opcji, ponieważ sam podkreślał, że zebrał w rajdach na tyle duże doświadczenie, iż szkoda byłoby to zmarnować. Było jednak pewne, że głowę Polaka zaprzątały myśli o powrocie na tor wyścigowy, a WRC miało pełnić funkcję odskoczni. Nie wiem tak dokładnie, co będę robił. Mam w mojej głowie pewne plany. Byłbym zaskoczony, gdybym przejechał cały sezon w WRC - tu będzie zmiana. Nie wiem, czy całkowicie zniknę z WRC, ale na pewno coś się pod tym względem zmieni. Zmieniłem trochę swoje myślenie. Trzy lata temu wróciłem po moim wypadku i szukałem nowego wyzwania, a rajdy były ogromnym wyzwaniem. Przyszły rok to czas, by pójść w coś innego, prawdopodobnie skończy się to robieniem nowych rzeczy, może też jakimiś rajdami - mówił Robert.

Środowisko nie zapominało również o Formule 1, która była odległą perspektywą. Kubica przyznał, że jego prawa ręka wciąż nie odzyskała na tyle dużej sprawności, by mógł podjąć się powrotu i wystąpić we wszystkich Grand Prix. Nadzieja nigdy nie umiera. Trzeba być realistą. Gdyby ktoś mi powiedział: «Robert, na początku sezonu jedziesz na Monzy», to jestem w stanie schudnąć te 10 kilogramów (...) i pojechałbym ten wyścig. Sądzę, że bym sobie nawet nieźle poradził, ale wiem, że pewnych wyścigów nie dałbym rady pojechać. (...) Znalazłem się w miejscu, w którym potrzebowałem nowych celów. Nowych, bo wiem już, że tamtych nie jestem w stanie osiągnąć i te nowe rajdowe mają mi zastąpić te, które na dziś niestety są poza zasięgiem - stwierdził Kubica w rozmowie z Mikołajem Sokołem.

Kwestię ułożenia programu w 2016 roku skomplikowała utrata wsparcia finansowego sponsorów. Robert zdecydował się tylko na jeden start w WRC podczas Rajdu Monte Carlo, gdzie z włoskim BRC wystawił Forda Fiestę w najwyższej specyfikacji. Dla Kubicy zimowa impreza dobiegła końca nim jeszcze na dobre się rozpoczęła. Po dwóch pierwszych odcinkach Polak pilotowany przez Macieja Szczepaniaka zajmował ósmą pozycję w klasyfikacji, natomiast kolejnego dnia na pierwszym porannym oesie wypadł z trasy na wolnym, oblodzonym zakręcie. Jego Fiesta uderzyła w drzewo i utknęła na skarpie, a kolejne przejeżdżające rajdówki uszkodziły jej tył i zepchnęły ją z pobocza. Po przewiezieniu samochodu do strefy serwisowej było jasne, że uszkodzenia są zbyt duże, by zażegnać je w ciągu regulaminowych trzech godzin. Jak się z czasem okazało, był to ostatni występ Roberta w Rajdowych Mistrzostwach Świata.



Po prawie dwóch miesiącach ciszy, Kubica ogłosił powrót na tor wyścigowy podczas Mugello 12h, w którym wystąpił w duecie ze swoim dawnym rywalem z rajdowych odcinków - Martinem Prokopem. Długodystansowe zmagania stały pod znakiem problemów z Mercedesem SLS GT3, które zaprzepaściły szansę na dobry wynik. W kwalifikacjach Kubica i Prokop uzyskali trzeci rezultat, lecz na początku wyścigu doszło do awarii zawieszenia, która zepchnęła załogę na pięćdziesiąte siódme miejsce. Po naprawie za odrabianie strat zabrał się Robert i na pewnym etapie był trzydziesty trzeci, lecz kolejna usterka Mercedesa oznaczała koniec jazdy. Od tamtej pory Kubica zawiesił swoją aktywność do lipca, gdy z Maciejem Szczepaniakiem przystąpił do włoskiego Rally Coppa Citta di Lucca za kierownicą Renault Clio S1600. Polska załoga ukończyła zmagania na trzecim miejscu.

Pod koniec września Kubica pojawił się gościnie podczas rundy Renault Sport Trophy na torze Spa-Francorchamps. Kierowca po wcześniejszych testach modelu R.S.01 zdecydował się utworzyć duet z Christophem Hamonem. W kwalifikacjach polsko-francuska załoga uzyskała siódmy wynik, natomiast do startu przystąpił Hamon. Po pierwszym okrążeniu jechał on na czwartym miejscu, a czterdzieści minut przed wywieszeniem flagi w szachownicę zdecydował się na zmianę z Robertem Kubicą. Polak wrócił na tor na szóstym miejscu i od samego początku naciskał na samochód numer #5. Zawodnik awansował na piątą lokatę dopiero na przedostatnim okrążeniu, a chwilę później był już czwarty po rozerwaniu opony przez załogę #9 zaangażowaną w kolizję ze Steijnem Schothorstem. Holender otrzymał za to karę doliczenia piętnastu sekund i Kubica z Hamonem awansowali na najniższy stopień podium. W niedzielę rozegrano sprint, w którym Polak pojechał już sam z trzeciego pola. Na pierwszym okrążeniu na podjeździe do Eau Rouge Robert przypuścił atak na drugą pozycję, lecz nie zdołał awansować. Na następnym kółku polski zawodnik był już bezradny wobec Kevina Korjusa, który po małym kontakcie w Les Combes zrzucił go na czwarte miejsce.



W trakcie weekendu w Belgii obecny był ówczesny szef Renault Sport F1 Team - Frederic Vasseur, który zdradził, że Kubica ma za sobą testy w symulatorze jego ekipy. Mamy dobrą współpracę z Robertem. Nie jest tajemnicą, że testował w naszym symulatorze F1 przed swoim powrotem - powiedział Francuz. Z kolei niedługo później Kubica przyznał, że jest praktycznie pewny powrotu na tor wyścigowy w pełnym wymiarze w sezonie 2017. Jest prawdopodobnie pewne na 90 procent, że w przyszłym roku będę jeździł po torze. Mam pewne oferty, ale chcę się upewnić, iż będę robił coś co chcę. Chciałbym wrócić na tor wyścigowy na wysokim oraz profesjonalnym poziomie. W tym samym czasie muszę jednak pamiętać o stronie fizycznej oraz moich ograniczeniach - mówił Polak.

W połowie listopada po zakończeniu sezonu Długodystansowych Mistrzostw Świata potwierdzono, że Kubica pojawi się na testach dla debiutantów na torze Sakhir w Bahrajnie. Robert otrzymał szansę od ekipy ByKolles, która jako jedyna spośród „prywaciarzy” w klasie LMP1 zdecydowała się wziąć udział w sesji. Colin [Kolles] zna Roberta już od lat, podobnie jak ja. Chciał wypróbować samochód LMP1, więc wyszło to dosyć spontanicznie - powiedział Boris Bermes, dyrektor zespołu ByKolles. Polak za kierownicą modelu CLM-AER P1/01 pokonał dwadzieścia siedem okrążeń, głównie na używanym ogumieniu. Mimo to w końcówce założono mu świeży komplet i osiągnął na nim rezultat 1:47,222, lepszy od wyników etatowych kierowców w trakcie weekendu wyścigowego.

Było ok jak na przejazd, w którym sprawdziłem czy mogę prowadzić ten pojazd. Nie czułem się w stu procentach komfortowo i jest jeszcze wiele do odkrycia. Uzyskałem czas 1:47,2 i uważam, że mogłem pojechać szybciej, więc jestem dosyć zadowolony. Jestem całkiem przekonany, że mogę wykonywać przejazdy w długodystansowych wyścigach i jest to bardzo ważne, że mogłem do dostrzec. Uważam, że mogę pokonywać dłuższe przejazdy i to nie tylko jeden. Jeżeli będę czuł się komfortowo w samochodzie, a także jeżeli będę mógł go prowadzić przy swoich ograniczeniach, to nie będę się obawiał. Nie jest tajemnicą, że ostatnie sześć miesięcy spędziłem na poszukiwaniach dobrego programu obejmującego starty na torach, ponieważ nie ma możliwości w rajdach - mówił Robert po zakończeniu testów w WEC.



Finalnie niezobowiązujący test przerodził się w kontrakt na starty w pełnym cyklu Długodystansowych Mistrzostw Świata w 2017 roku właśnie z ByKolles. Partnerem Polaka miał być Brytyjczyk - Oliver Webb. Dla wielu kibiców była to spora ulga, ponieważ Robert wracał do domu, do wyścigów. Jego decyzja o zaangażowaniu w drugą najbardziej prestiżową serię wyścigową po F1 była odczytywana jako chęć zbudowania pozycji w długodystansowych zmaganiach, gdzie obecne było Porsche oraz Toyota. Mimo to z pozoru poukładany program startów z dnia na dzień zamienił się w istny rollercoaster. Biegu wydarzeń z kolejnych miesięcy absolutnie nikt nie był w stanie przewidzieć...

Robert Kubica - Droga do powrotu (Część 1)

Robert Kubica - Droga do powrotu (Część 3)

KOMENTARZE

6
KORraN
01.01.2019 09:41
@Sar trek Dokładnie, a RK zostały jedynie opony z kolcami, które zdarł na dojazdówce.
Sar trek
01.01.2019 12:03
Bardzo fajny artykuł, dobrze wrócić miłych chwil, gdy Robert Kubica walczył na rajdowych odcinkach i mimo zazwyczaj nienajlepszych wyników na mecie prezentował naprawdę dobre osiągi budzące spore oczekiwania co do przyszłości w WRC. A ostatni odcinek Rajdu Janner, to jeden z najbardziej dramatycznych finiszy w motosporcie. Widząc 11 sekund straty byłem pewien, że Kubica już nie ma szans na zwycięstwo. Wtedy też było ciekawa kwestia doboru opon - kaźdy założył to, co mu zostało
iceneon
01.01.2019 12:55
Niemniej sam tekst klasa. Wielki szacun za to. Dzięki @Mahilda111 i czekamy na kolejną część.
Mahilda111
31.12.2018 05:55
Posiadam uprawnienia redaktorskie na Wikipedii i z punktu czysto technicznego byłaby to skomplikowana operacja, bo musiałbym zrobić milion odnośników do źródeł. Po drugie informacje na stronie Roberta na Wiki są dużo bardziej szczegółowe, tutaj jest luźny przegląd jego startów. Poza tym ten artykuł nie ma stylistyki encyklopedycznej i na starcie zostałby zdyskwalifikowany. Nie ma sensu o tym dalej dyskutować.
idylla
31.12.2018 05:47
@up Fajny pomysł, a sam artykuł pokazuje jak "słodko - gorzki" był okres startów RK w rajdach.
Sh3adow
31.12.2018 04:39
nie myśleliście wrzucić tego na polską stronę kubicy na wikipedii?