Newey: Nigdy nie doświadczyliśmy jeszcze takiej polityki i lobbowania
Brytyjczyk podkreśla, że Red Bull nie ulegnie presji rywali i utrzyma konkurencyjną formę.
09.08.2112:02
1559wyświetlenia
Szef departamentu technicznego Red Bulla - Adrian Newey przekonuje, że jego ekipa jeszcze nigdy wcześniej nie miała do czynienia z tak wysokim poziomem zakulisowej polityki i lobbowania przeciwko jej bolidowi.
W pierwszej połowie sezonu austriacka ekipa stoczyła zaciekłą walkę z Mercedesem. Podczas gdy Red Bull odniósł sześć zwycięstw, urzędujący mistrzowie świata stanęli na najwyższym stopniu podium cztery razy.
Sytuacja w tabelach diametralnie zmieniła się na przestrzeni dwóch ostatnich weekendów Grand Prix, w trakcie których Max Verstappen i Sergio Perez stracili mnóstwo punktów w wyniku incydentów z udziałem kierowców Mercedesa. Także poza torem toczyły się spory w zakresie legalności bolidu RB16B - w szczególności tylnego skrzydła.
Pod wieloma względami to, że znajdujemy się pod tak ścisłą kontrolą ze strony rywali, jest komplementem dla naszej ekipy. Doświadczaliśmy tego już zresztą wcześniej, ale nie pamiętam czasów, gdy mierzyliśmy się z aż takim poziomem zakulisowej polityki i lobbowania przeciwko naszej konstrukcji.
Jeśli spojrzysz wstecz, do lat 2010/20211, gdy eksperymentowaliśmy z aerolastyką, to byliśmy wtedy pod stałą kontrolą i dostosowywaliśmy się do każdych zmian w przepisach. Znajdowaliśmy się podobnej sytuacji także w okresie ostatnich pojedynków o mistrzostwa z Ferrari. Wtedy także mieliśmy do czynienia z różnymi sporami dotyczącymi elastyczności niektórych elementów nadwozia.
Niespecjalnie przepadam za porównaniami do wojny, ale w tym przypadku są one całkiem trafne. Aby poprawić swoją sytuację, swoją konkurencyjność, musisz przyjrzeć się dosłownie każdemu aspektowi. Taka już jest natura Formuły 1. To jeden z czynników, które sprawiają, że jest to tak stymulujące doświadczenie. Muszę jednak powiedzieć, że jego częstotliwość i intensywność, jest w tym roku bardzo wymowna.
Po GP Hiszpanii Red Bull znalazł się na celowniku Mercedesa w związku z elastycznym tylnym skrzydłem. Newey wyjaśnia teraz, że największym problemem jego ekipy nie była wcale utrata osiągów w związku z koniecznością wprowadzenia modyfikacji w tym obszarze, ale wydatki poniesione na rozwój poprawek.
Pod tym względem z całą pewnością nie byliśmy jedynym zespołem, który miał taki problem. Ale oczywiście, gdy Mercedes zaczął hałasować w tym temacie, nie martwili się o to, co robi Alfa Romeo. Interesowało ich wyłącznie to, czy my czerpiemy z tego jakieś zyski. W praktyce tak nie było. Musieliśmy jednak ponieść wydatki związane z wymianą części, co jak wiadomo nas zabolało.
Z drugiej strony jest to jednak wielkie świadectwo głębi naszego zespołu - tego, że jesteśmy w stanie reagować na zmiany. To doskonały dowód na to, że jeśli nasz zespół trafia nagle na świecznik, możemy wrócić do walki i nadal być tak samo konkurencyjni, jak wcześniej.