Perez: Zupełnie nie przejmuję się plotkami na swój temat

Spekuluje się, że dalsze losy Meksykanina w RBR zależą od formy Ricciardo w tym sezonie.
12.07.2313:59
Maciej Wróbel
1100wyświetlenia
Embed from Getty Images

Sergio Perez twierdzi, że zupełnie nie przejmuje się plotkami na temat swojej przyszłości w Formule 1, które wybrzmiały na nowo po powrocie Daniela Ricciardo do stawki.

Dwa dni po Grand Prix Wielkiej Brytanii zespół AlphaTauri potwierdził zakończenie współpracy z Nyckiem de Vriesem i zastąpienie go Danielem Ricciardo. Tym samym 28-letni Holender pożegnał się ze stajnią z Faenzy po zaledwie dziesięciu startach, w których nie zdobył on żadnego punktu.

Pojawienie się Ricciardo z powrotem w "rodzinie Red Bulla" tuż po zakończeniu jego nieudanej przygody z McLarenem od początku było źródłem spekulacji na temat ewentualnego zastąpienia Sergio Pereza w głównym zespole Red Bulla w niedalekiej przyszłości.

W tym sezonie Meksykanin notuje bardzo nieudaną serię w kwalifikacjach - po raz czwarty i ostatni 33-latek zdołał zakwalifikować się do Q3 na początku maja w Miami. Częściej od kierowcy Red Bulla w finałowej części czasówki meldowali się choćby Nico Hulkenberg, Lance Stroll czy Oscar Piastri.

Zdecydowanie lepiej Perez wypada w wyścigach, podczas których jest w stanie sięgać po punkty, a w Austrii po starcie z piętnastego pola zdołał wywalczyć nawet najniższy stopień podium. Jego strata w mistrzostwach do Maksa Verstappena od wyścigu w Baku wzrosła jednak z sześciu do aż 99 punktów.

Sam zainteresowany przyznaje jednak, że nie ma zamiaru przejmować się zbytnio doniesieniami łączącymi Daniela Ricciardo z jego posadą. Jeśli mam być szczery, to zupełnie się tym nie przejmuję - stwierdził Perez. Jestem obecny w Formule 1 od trzynastu lat i widziałem już wszystko. Nie przejmuję się tym wszystkim. Jestem skupiony przede wszystkim na swoim sezonie, na swojej jeździe i upewnieniu się, że nadal mnie to cieszy.

Meksykanin przekonuje, że wciąż cieszy się wsparciem ze strony Christiana Hornera i Helmuta Marko, podkreślając też, że wraz z zespołem walczy z trudnościami, jakie spotykają go w kwalifikacjach. Mam pełne wsparcie ze strony Helmuta i Christiana. Cały zespół jest za mną i wiedzą, co potrafię. Znają mój potencjał i stoją za mną murem.

Wydaje mi się, że w kwalifikacjach chodzi tylko o pewne szczegóły. Stałem się nieco bardziej wrażliwy na zachowanie samochodu w kilku ostatnich wyścigach, szczególnie w soboty, przy niewielkiej ilości paliwa. Jest to coś, nad czym zamierzam od jutra pracować w symulatorze wraz z zespołem.

Mamy kilka pomysłów, ale działamy w naprawdę wąskim oknie. Po prostu potrzebujemy mocnych sobót. Pozytywem jest jednak to, że mamy dobre tempo w niedziele - koniec końców, to wtedy przyznawane są punkty. Musimy jednak uporządkować resztę i upewnić się, że będziemy mieć czyste weekendy, ponieważ zdecydowanie dysponujemy dobrym tempem.

Chodzi tu o moją jazdę, moje podejście w soboty, jak podchodzimy do tego jako zespół - musimy to wszystko uporządkować.

Ostatnie sesje kwalifikacyjne, które mi nie wyszły, odbyły się w zmiennych warunkach, a wtedy do gry wchodzi wiele innych detali. Nie jestem szczególnie zaniepokojony, myślę, że pod względem tempa mamy dobre piątki. Musimy po prostu uporać się z problemami odnośnie kwalifikacji, a wtedy wszystko będzie w porządku.

Perez jest pewien, że już wkrótce będzie w stanie rozwiązać swoje problemy. Dokonujemy postępów i mamy dobre tempo w niedziele, ale kilka weekendów nie poszło po naszej myśli. Najważniejsze jest jednak to, jak skończymy w Abu Zabi. To wciąż długi sezon i wierzę, że jeszcze mogę wrócić na właściwe tory.

Choć w ostatnim wyścigu na Silverstone Meksykanin zdołał zyskać dziewięć miejsc względem pozycji startowej, to jednocześnie podkreśla on, że niedzielne zmagania nie należały do najłatwiejszych. Tak naprawdę nic nie grało w niedzielę. Miałem świetny start, a potem zostałem wypchnięty z toru przez Ocona i straciłem kilka pozycji. Odzyskanie ich nie było łatwe.

Za bardzo zużyłem opony na pierwszym stincie, a potem zjechaliśmy do boksów chyba trzy okrążenia przed samochodem bezpieczeństwa. To nie tak miało wyglądać. Ostatecznie daliśmy z siebie wszystko i zrobiliśmy chyba wszystko, co mogliśmy.

Naprawdę ciężko było wykonać jakiekolwiek postępy. Szczególnie na końcu, gdy każdy miał opony o niemal takim samym przebiegu. Szybkie zakręty były dodatkowym utrudnieniem - zakończył Perez.