Hamilton: To była w stu procentach moja wina

38-latek bierze na siebie odpowiedzialność za kolizję z zespołowym partnerem.
08.10.2321:57
Maciej Wróbel
1800wyświetlenia
Embed from Getty Images

Lewis Hamilton wziął na siebie winę za kolizję z George'em Russellem, do której doszło już w pierwszym zakręcie wyścigu o Grand Prix Kataru.

Siedmiokrotny mistrz świata do dzisiejszych zmagań przystępował z trzeciego pola, wyposażony w miękkie ogumienie. Kierowca Mercedesa dobrze wystartował, zrównując się na dojeździe do pierwszego zakrętu z zespołowym kolegą - George'em Russellem.

Wówczas Hamilton podjął próbę minięcia Russella po zewnętrznej pierwszego zakrętu, co jednak skończyło się kolizją obu kierowców stajni z Brackley. W jej wyniku ten pierwszy wycofał się natychmiast, podczas gdy Russell spadł na koniec stawki, by jednak w dalszej części wyścigu powrócić do walki o punkty i ostatecznie finiszować na czwartym miejscu.

Początkowo 38-latek utrzymywał, że został skasowany przez zespołowego kolegę, jednak podczas rozmów z mediami przyznał, że po obejrzeniu powtórek wziął winę na siebie za ten incydent. Obejrzałem powtórkę i to była w stu procentach moja wina. Biorę za to pełną odpowiedzialność. Przepraszam zespół i George'a - powiedział Hamilton.

Bardzo przepraszam zespół, mieliśmy dzisiaj świetną okazję na zdobycie wielu punktów. To była chwila, z początku nie do końca zrozumiałem, co się stało. Poczułem po prostu uderzenie z tyłu, ale nie wydaje mi się, by George miał dokąd uciec.

To po prostu jedna z tych niefortunnych sytuacji, ale biorę za nią odpowiedzialność. Każdy niezwykle ciężko pracuje, więc to bardzo rozczarowujące kończyć z takim rezultatem - dodaje Hamilton.

Russell przyznał z kolei, że nie ma żalu do zespołowego partnera o to, co się wydarzyło. Oczywiście byłem sfrustrowany, ponieważ to była wielka, niewykorzystana okazja dla nas obu. Mamy jeden cel, jakim jest ukończenie mistrzostw konstruktorów na drugim miejscu.

Odbyliśmy dziś rano wiele dyskusji na temat tego, jak będziemy współpracować. Nie walczymy ze sobą. Toczymy walkę z Ferrari. Szcżęśliwie to my zdobyliśmy więcej punktów w ten weekend.

Jeśli chodzi o mnie i o Lewisa, to jest w porządku. Darzymy się wielkim szacunkiem, żaden z nas nie zrobił niczego specjalnie - zakończył 25-latek.