Wyścig obejrzałem, rymem opisałem: Malezja 2010
"Niespełna pięć księżyców teraz poczekałem, i znów się zaczęło o czwartej nad ranem"
04.04.1018:26
8310wyświetlenia
Malezja 04.04.2010
Niespełna pięć księżyców teraz poczekałem,
i znów się zaczęło o czwartej nad ranem.
Mogłoby tak zostać a pięknie by było,
aby zdrowie mieli i kasy starczyło.
Zbieg okoliczności, układ kalendarza,
niestety zbyt rzadko w Formule się zdarza,
żeby wyścig po wyścigu weekend zdominował.
Po piątku sobota i qual wystartował.
„Lany poniedziałek” w Malezji, zaczęli w sobotę
demolując zespołom piątkową robotę,
kto był sprytny, pomyślał i pokombinował
na spokojnie do Q3 swe miejsce zachował.
A plejada Mistrzów, Demonów ścigania
nie tylko wodnego doczekała lania.
Przegięli z czekaniem, bo „Wicherek” słaby
i po pierwszej części był koniec zabawy.
"Kanadyjski manewr" Kubek tu powtórzył
czym chłopców Vijay'a przeokropnie wkurzył,
więc następnym razem tak się ustawili,
że „najszerszy bolid” obydwaj stworzyli.
Sesja znakomita, znów dzięki deszczowi
powoduje, że skóra na mym ciele mrowi.
To prowadzi do myśli: „ by nudno nie było,
potrzeba by co wyścig trochę pomoczyło”.
Dzień Świąt Wielkanocnych do tego ściganie,
czy można wymyślić jakieś lepsze danie?
I jeszcze dziś miesiąc ma swe „imieniny”,
dziewiąta, więc włączam i sprawdzam Ich miny.
Tu za stołem Rodzina, różne smakołyki,
a w TV już studio i z quala wyniki.
Na szczęście mnie znają, Wiedzą doskonale,
jestem z Nimi ciałem, ale duchem wcale.
No, sucho niestety - powstała obawa
czy się nie powtórzy z Bahrajnu zabawa,
a tu nim na starcie się poustawiali
„Senior” de la Rosę już z toru spychali.
Stanęli na swych polach, wilgotno, upalnie,
oby ciut polało - oj byłoby fajnie.
Chłopcy od Hornera szczelny szyk stworzyli
przed gapiami, konkurencję swój TYŁ zasłonili.
Ryk i „cyrk” już ruszył, Kubek o dwa w górę
ni Fin ni Niemiec dostał od Vettela burę,
był drugi kilka sekund, ale już po ptakach
trochę szkoda mi Tego „Dziewczyno-chłopaka”.
Mistrzowie z końca stawki ruszyli do boju,
by odrobić straty z quala głupotę zespołu.
Trochę zamieszania w pierwszych okrążeniach,
niestety na czele niewiele się zmienia.
Jechali, jechali, jechali, jechali,
jechali, jechali, jechali, jechali,
jechali, jechali, jechali, jechali,
- Ktoś mnie w żebra szturchnął, bo znowu polali.
/ Oops: „Ustawa z dnia 26 października 1982 roku. o wychowaniu w trzeźwości” /
Z tych goniących, Lewis najwięcej pokazał
póki miał opony pędził aż przesadzał,
gumy się skończyły gdy dopadł Sutila
i tak już dokończył, zgasła Jego chwila.
W tej pogoni o miejsce nowy „styl” przedstawił
„Pijanego Mistrza” na torze odstawił,
znów sędziowie łaskawi palcem pogrozili,
zamiast Go ukarać naganą skarcili.
Obie Ferki średnio, apetyt był większy
szok z kwalifikacji Ich szansę pomniejszył,
a gdy już zaczęli tempo odzyskiwać
Fredek puścił „bąka” i zaczął się zwijać.
Jak się okazało, Fredek i tak błysną
bo z awarią sprzęgła ile mógł to cisnął,
dziwne dźwięki wydawał na dohamowaniach
jechał aż zajeździł "czerwonego drania".
Mistrz Suchumi bez szczęścia, "śrubka" dała ciała
próba by być lepszym znów się nie udała,
nie może jak na razie upokorzyć Nica
i pewnie z tego faktu zły humor wynika.
Vettel, Webber, Rosberg, tak się ułożyli
i w tej kolejności wyścig zakończyli.
Sześćdziesiątym wyścigiem Robert się zaznaczył
i czwartą pozycję w Malezji wyhaczył.
Potem podium śmieszne, Webbera „zniemczyli”
bo też taką flagę nad Nim wywiesili,
Nico owszem Niemiec a miał Australię
„flagowi” z wyścigu spisali się marnie.
Za kilka manewrów można by pochwalić
bo, mimo iż sucho to się pościgali,
ale mimo wszystko - a chyba mam rację,
zamieniłbym ten wyścig na kwalifikację.
Tak, chyba deszcz tylko będzie nam pomocny
aby dużo większych doświadczać emocji.
Z trzech jak dotąd GP edycji odbytych
tą stawiam na „drugim” - za qual należyty.
P.S..
Red Bull nadal kryje tajemnicę swoją
twierdząc, że kontroli FIA się nie boją
i póki oficjalnie nikt nie protestuje,
pędzą tą „enigmą” - jak się nie zepsuje.
KOMENTARZE