Podsumowanie sezonu 2004: Przegląd wyścigów część 3
16.11.0400:00
2478wyświetlenia
W pierwszej połowie sezonu 2004 Alonso spisywał się wyraźnie słabiej od swojego partnera - Trullego i to nie tylko podczas kwalifikacji. Kiedy jednak przyszła pora na domowy wyścig dla ekipy Renault - Grand Prix Francji, role odmieniły się i to właśnie Hiszpan uzyskał wyższą pozycję startową. Było to jednocześnie pierwsze pole position dla Alonso w tym sezonie, a drugie dla francuskiej stajni. Trulli pojechał wolniej o ponad 0.3 sekundy i czekał go start z piątej pozycji, co biorąc pod uwagę rewelacyjne starty bolidów Renault także dawało szansę na podium. Na drugiej pozycji zakwalifikował się Michael Schumacher, który był oczywiście głównym faworytem do zwycięstwa, a tuż za Niemcem uplasował się Coulthard, demonstrując potencjał MP4-19B już podczas oficjalnego debiutu. Raikkonen także uzyskałby dobry czas, gdyby nie kilka błędów, przez które czekał go start z dziewiątej pozycji. Jeszcze słabiej wypadł Barrichello, ale było to następstwem problemów technicznych podczas pierwszej sesji kwalifikacyjnej. Ekipa B.A.R tym razem musiała uznać wyższość Renault - Button i Sato zakwalifikowali się odpowiednio na czwartej i siódmej pozycji. Montoya po kraksie podczas mokrych piątkowych treningów uzyskał szósty czas, natomiast wyznaczony na zastępstwo Ralfa Schumachera kierowca testowy Williamsa - Marc Gene wywalczył ósmą pozycję startową.
Alonso w wyścigu na prowadzeniu zdołał utrzymać się aż do drugiej rundy postojów. Ekipa Ferrari przeczuwała, że może mieć trudności z pokonaniem Hiszpana przy założonej wcześniej trzystopowej strategii, tak więc postanowiła zaryzykować odbycie aż czterech stopów. Michael Schumacher narzucił szaleńcze tempo jazdy i dzięki mniejszej ilości paliwa, zabranej podczas drugiego postoju, awansował na pierwszą pozycję. Potem już tylko na kilka okrążeń stracił prowadzenie w trakcie trzeciej rundy postojów, a gdy przyszedł czas na czwartą wizytę w boksach, losy zwycięstwa były już przesądzone. Tym samym Schumacher kolejny raz okazał się niepokonany, ale Alonso także mógł być zadowolony z uzyskania najlepszego rezultatu w tym sezonie. Tymczasem Trulli nie mniej udany wyścig zakończył oddaniem najniższego stopnia podium Barrichello dosłownie kilkaset metrów przed metą i to w zasadzie bez walki, gdyż nie spodziewał się już ataku ze strony jadącego tuż za nim Brazylijczyka. Nie spodobało się to bardzo władzom Renault, bo chociaż finiszując na czwartej pozycji Trulli zdobył tylko o jeden punkt mniej, to jednak oddanie podium i to w domowym wyścigu nie wyglądało najlepiej. Wydaje się, że właśnie to zdarzenie mogło mieć spory wpływ na decyzję o nie przedłużeniu kontraktu z Włochem poza rok 2004. Póki co francuska stajnia mogła się mimo wszystko cieszyć z powiększenia przewagi nad B.A.R i to aż o dziewięć punktów, gdyż Button wyścig ukończył na piątej pozycji, natomiast Sato z walki wyeliminowała kolejna awaria silnika. Coulthard po starcie z trzeciej pozycji na mecie zameldował się dopiero jako szósty kierowca, ale była to głównie zasługa nienajlepszego startu, tak więc debiut MP4-19B wypadł nienajgorzej. Raikkonen linię mety przekroczył tuż za swoim partnerem, a ostatni punkt po niezbyt widowiskowej jeździe (wyłączając efektowny poślizg) zdobył Montoya. Tymczasem Gene musiał zadowolić się zaledwie 10 pozycją, ale zespół Williams postanowił dać mu jeszcze jedną szansę w następnym wyścigu.
Kwalifikacje do wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii potwierdziły tylko, jak dużym krokiem na przód była poprawiona wersja McLarena MP4-19. Dla Raikkonena było to pierwsze pole position w sezonie 2004 i najlepsza okazja do uzyskania przyzwoitego rezultatu w wyścigu. Potencjału nowego bolidu nie zdołał jednak wykorzystać Coulthard, kwalifikując się zaledwie na siódmej pozycji ze stratą blisko sekundy do swojego partnera. Barrichello i Michael Schumacher zakwalifikowali się na drugiej i czwartej pozycji, a o kolejności zadecydowała odmienna strategia postojów na wyścig (Schumacher tylko dwukrotnie zamierzał odwiedzać boksy). Pomiędzy kierowcami Ferrari znalazł się Button, natomiast Sato uplasował się dopiero pod koniec pierwszej dziesiątki. Na piątej i szóstej pozycji zakwalifikowali się Trulli i Alonso, przy czym Hiszpana ze względu na wymianę silnika czekał start z 16 pozycji. Najsłabiej podczas kwalifikacji na torze Silverstone wypadli tymczasem kierowcy Williamsa - do pierwszej dziesiątki załapał się tylko Montoya, natomiast Gene od zdobywcy pole position okazał się wolniejszy aż o ponad dwie sekundy. Nie wróżyło to zbyt udanego wyścigu.
Wyścig nie przyniósł zbyt wielu niespodzianek. Michael Schumacher już po pierwszej rundzie postojów znalazł się na prowadzeniu i choć pomogli mu w tym trochę kierowcy Minardi, opóźniając nieco Raikkonena, to jednak było mało prawdopodobne, aby ktoś tego dnia był w stanie pokonać Niemca, zwłaszcza biorąc pod uwagę tylko dwa postoje w boksach. Co prawda Raikkonen miał na koniec niewielką stratę, ale była to zasługa neutralizacji wyścigu, będącej następstwem wypadku Trullego. Fin był oczywiście nieco zawiedziony, że nie udało mu się wygrać, ale było to dla niego pierwsze podium w 2004 roku i nadzieja na znacznie bardziej udaną drugą połowę sezonu. Barrichello drugi raz z rzędu stanął na najniższym stopniu podium, choć po pierwszej rundzie postojów był dopiero czwarty. Brazylijczyk swój drugi postój odbył jednak później od Buttona, który ostatecznie musiał zadowolić się pięcioma punktami. Zespół B.A.R liczył na nieco lepszy rezultat w domowym wyścigu, ale i tak zdołał zmniejszyć stratę do Renault w klasyfikacji konstruktorów, gdyż francuska stajnia nie zdobyła tym razem ani jednego punktu. Alonso finiszował zaledwie na 10 pozycji, a na niewiele lepszy rezultat mógł liczyć Trulli, gdyby oczywiście nie doszło do będącej następstwem awarii zawieszenia spektakularnej kraksy. Strategia dwóch postojów także i w przypadku Sato okazała się nienajlepszym rozwiązaniem - Japończyk nie zdołał się nawet załapać do pierwszej dziesiątki. Montoya po czterech z rzędu niezbyt udanych wyścigach tym razem na mecie zameldował się jako piąty kierowca. Tymczasem Gene także i na torze Silverstone nie zdołał pokazać się ze zbyt dobrej strony i już w następnym wyścigu zastąpił go drugi kierowca testowy Williamsa - Antonio Pizzonia. Na pozostałych pozycjach punktowanych finiszowali Fisichella, Coulthard i Webber. Na szczególną uwagę zasługiwała tylko postawa Fisichelli, który pomimo startu z końca stawki ze względu na wymianę silnika, zdołał pokonać po jednym kierowcy z trzech czołowych zespołów.
O ile Michael Schumacher w dotychczasowych wyścigach odgrywał dominującą rolę, o tyle w kwalifikacjach dosyć często ulegał swoim rywalom. Nie dotyczyło to jednak wyścigów w ojczystym kraju, które Niemiec obowiązkowo musiał rozpoczynać z pole position. Jego najbliższym rywalem podczas kwalifikacji do Grand Prix Niemiec okazał się być Montoya. Kolumbijczyk po niezbyt udanych występach we Francji i Wielkiej Brytanii, na torze Hockenheim uzyskał całkiem przyzwoity czas, pokazując tym samym, że w posiadającym niekonwencjonalny nos Williamsie FW26 tkwi jeszcze jakiś potencjał. Tymczasem Pizzonia, wyznaczony na drugiego zastępcę Ralfa Schumachera, zakwalifikował się dopiero na 11 pozycji, ale za to w pierwszej sesji kwalifikacyjnej był drugi i przynajmniej tym sprawił miłą niespodziankę. Tuż za Montoyą uplasował się Button, przy czym Brytyjczyka ze względu na wymianę silnika (nie tylko Sato miał z tym problemy) czekał start z 13 pozycji. W tej sytuacji z drugiego i trzeciego rzędu wystartować mieli kierowcy z zespołów McLaren i Renault, a z kolejnego rzędu Barrichello i Sato.
Michael Schumacher wygrał bez większych problemów drugi po Grand Prix Europy wyścig w ojczystym kraju, powiększając swoją już i tak ogromną przewagę w klasyfikacji generalnej nad najbliższym kierowcą do 36 punktów. Niekwestionowaną gwiazdą wyścigu na torze Hockenheim był jednak Button, który pomimo startu spoza pierwszej dziesiątki, na mecie zameldował się jako drugi kierowca, mając niewiele ponad osiem sekund straty. Brytyjczyk stoczył nie lada batalię z Alonso, który pomimo problemów z przyczepnością (pod jego bolidem utkwił jakiś fragment innego auta) dosyć długo odpierał jego ataki. Z kolei Button ze względu na problemy z mocowaniem kasku musiał go na prostych przytrzymywać jedną ręką, tak więc obaj kierowcy musieli zmagać się ze swoimi problemami i jednocześnie toczyć zaciętą walkę. W końcu tuż po ostatnim postoju kierowca B.A.R zdołał znaleźć sposób na pokonanie Hiszpana i po raz drugi w tym sezonie stanął na środkowym stopniu podium. Można tylko przypuszczać, że gdyby nie niska pozycja startowa, miałby zapewne realną szansę na odniesienie pierwszego zwycięstwa w karierze. Alonso także mógł być zadowolony z trzeciej wizyty na podium w tym sezonie, a tymczasem Trulli, który dzień przed wyścigiem ogłosił rozstanie z Renault z końcem sezonu 2004, finiszował dopiero na 11 pozycji. Włoch miał również problemy z przyczepnością, ale w jego przypadku konieczna była wymiana przedniego skrzydła, które w jakiś sposób zostało uszkodzone. Nieco lepiej wypadł partner Buttona - Sato, plasując się na ósmej pozycji. Japończyk zdobyłby najprawdopodobniej więcej punktów, gdyby nie efektowny poślizg, ale tak czy inaczej ekipa B.A.R znów zbliżyła się do Renault w klasyfikacji konstruktorów. Z kierowców McLarena do mety dojechał tylko Coulthard (P4), natomiast mający szansę na stoczenie kolejnej ciekawej walki z Schumacherem Raikkonen z wyścigu odpadł po awarii tylnego skrzydła na 14 okrążeniu. Punkty zdobyli jednak obydwaj kierowcy Williamsa - Montoya i Pizzonia, finiszując odpowiednio na piątej i siódmej pozycji. Biorąc pod uwagę wysoką pozycję startową dla Montoi był to średnio udany wyścig, natomiast Pizzonia mógł być jak najbardziej zadowolony ze swego debiutu w barwach stajni z Grove i pierwszych punktów w karierze. Tuż przed Brazylijczykiem na mecie zameldował się jego były partner - Webber. Na koniec warto wspomnieć o totalnej porażce Barrichello, który po kolizji na pierwszym okrążeniu mógł najwyżej liczyć na dziewiątą pozycję, gdyby na koniec nie pękła mu jedna z opon.
Przed wyścigiem o Grand Prix Węgier pojawiła się sensacyjna wiadomość o przejściu Buttona do zespołu Williams w końcem sezonu 2004. Jak wiadomo ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale wówczas afera "Button-gate" była w centrum zainteresowania i wszyscy zastanawiali się, czy odbije się to na rezultatach ekipy B.A.R. Na Hungaroringu wszystko wydawało się być w porządku, jako że Sato i Button na kwalifikacjach wywalczyli drugi rząd startowy, ulegając tylko kierowcom Ferrari. Włoska stajnia szykowała się do przypieczętowania szóstego z rzędu tytułu najlepszego konstruktora bolidów F1 i patrząc na rezultat kwalifikacji należało sądzić, iż jest to tylko formalność. Piąty czas uzyskał Alonso, a tuż za nim znaleźli się Pizzonia i Montoya. Zastępca Ralfa Schumachera już za drugim podejściem zdołał pokonać podczas kwalifikacji regularnego kierowcę Williamsa i był to wyczyn godny podziwu. Ponadto w pierwszej dziesiątce zakwalifikowali się Fisichella, Trulli i Raikkonen. Tor Hungaroring okazał się niezbyt przychylny dla bolidu MP4-19B i zespół McLaren znów czekała ciężka przeprawa w wyścigu. Tymczasem w barwach Toyoty, korzystającej także z poprawionej wersji "B" swojego auta od pewnego czasu, na Węgrzech zadebiutował kierowca testowy japońskiej stajni - Ricardo Zonta. Zastąpił on da Mattę, który przez władze Toyoty został wysłany na przymusowy urlop.
Wyścig został całkowicie zdominowany przez ekipę Ferrari, która odnosząc siódme podwójne zwycięstwo w tym sezonie, zapewniła sobie kolejny tytuł najlepszego konstruktora w F1. Michael Schumacher także był na najlepszej drodze do siódmego tytułu mistrzowskiego, mając wygrane wszystkie dotychczasowe wyścigi oprócz Grand Prix Monako. Na najniższym stopniu podium drugi raz z rzędu stanął Alonso, pokonując już na starcie obydwu kierowców B.A.R, którzy w wyścigu spisali się wyraźnie gorzej niż podczas kwalifikacji, finiszując kolejno na piątej i szóstej pozycji. Mimo to stajnia z Brackley znów odrobiła jeden punkt do Renault, gdyż Trullego z walki wyeliminowała awaria silnika, gdy jechał na ostatniej punktowanej pozycji. Zarówno Buttona, jak i Sato na Węgrzech zdołał również pokonać Montoya, który za kierownicą wyposażonego po raz pierwszy w tradycyjny nos bolidu FW26 już na starcie przebił się na czwartą pozycję, nie oddając jej do końca wyścigu. Z kolei Pizzonia ze względu na nienajlepszy start na mecie ponownie był tylko siódmy, ale była to i tak znacznie lepsza postawa w porównaniu do dwóch występów pierwszego zastępcy Ralfa Schumachera - Gene, któremu ani raz nie udało się zdobyć punktu. Na ostatniej punktowanej pozycji finiszował Fisichella, a tymczasem jak można się było spodziewać po kwalifikacjach, zespół McLaren wyścigu na Węgrzech nie zaliczył do zbyt udanych. Coulthard linię mety przekroczył jak dziewiąty, natomiast Raikkonena drugi raz z rzędu z walki wyeliminowały problemy techniczne. Jak widać MP4-19B odziedziczył po swoim poprzedniku nienajlepszą wytrzymałość, głównie za sprawą silnika.
Na pięć wyścigów przed końcem sezonu Michael Schumacher potrzebował już tylko dwóch punktów więcej od Barrichello do przypieczętowania piątego z rzędu tytułu mistrza. W tej sytuacji do rozstrzygnięcia pozostawała już tylko kwestia wicemistrzostwa, gdyż Button miał jeszcze niewielką szansę na doścignięcie Barrichello. W klasyfikacji konstruktorów sytuacja przedstawiała się podobnie - tutaj walkę toczyły już w zasadzie tylko zespoły Renault i B.A.R o drugą pozycję. Ewentualnie McLaren miał jeszcze szansę na dogonienie Williamsa, chociaż biorąc pod uwagę rezultat ostatnich dwóch wyścigów wydawało się to niezbyt prawdopodobne. Tymczasem nikt nie miał już chyba wątpliwości, że sezon 2004 podobnie jak i 2002 należy całkowicie do Ferrari.
Alonso w wyścigu na prowadzeniu zdołał utrzymać się aż do drugiej rundy postojów. Ekipa Ferrari przeczuwała, że może mieć trudności z pokonaniem Hiszpana przy założonej wcześniej trzystopowej strategii, tak więc postanowiła zaryzykować odbycie aż czterech stopów. Michael Schumacher narzucił szaleńcze tempo jazdy i dzięki mniejszej ilości paliwa, zabranej podczas drugiego postoju, awansował na pierwszą pozycję. Potem już tylko na kilka okrążeń stracił prowadzenie w trakcie trzeciej rundy postojów, a gdy przyszedł czas na czwartą wizytę w boksach, losy zwycięstwa były już przesądzone. Tym samym Schumacher kolejny raz okazał się niepokonany, ale Alonso także mógł być zadowolony z uzyskania najlepszego rezultatu w tym sezonie. Tymczasem Trulli nie mniej udany wyścig zakończył oddaniem najniższego stopnia podium Barrichello dosłownie kilkaset metrów przed metą i to w zasadzie bez walki, gdyż nie spodziewał się już ataku ze strony jadącego tuż za nim Brazylijczyka. Nie spodobało się to bardzo władzom Renault, bo chociaż finiszując na czwartej pozycji Trulli zdobył tylko o jeden punkt mniej, to jednak oddanie podium i to w domowym wyścigu nie wyglądało najlepiej. Wydaje się, że właśnie to zdarzenie mogło mieć spory wpływ na decyzję o nie przedłużeniu kontraktu z Włochem poza rok 2004. Póki co francuska stajnia mogła się mimo wszystko cieszyć z powiększenia przewagi nad B.A.R i to aż o dziewięć punktów, gdyż Button wyścig ukończył na piątej pozycji, natomiast Sato z walki wyeliminowała kolejna awaria silnika. Coulthard po starcie z trzeciej pozycji na mecie zameldował się dopiero jako szósty kierowca, ale była to głównie zasługa nienajlepszego startu, tak więc debiut MP4-19B wypadł nienajgorzej. Raikkonen linię mety przekroczył tuż za swoim partnerem, a ostatni punkt po niezbyt widowiskowej jeździe (wyłączając efektowny poślizg) zdobył Montoya. Tymczasem Gene musiał zadowolić się zaledwie 10 pozycją, ale zespół Williams postanowił dać mu jeszcze jedną szansę w następnym wyścigu.
Kwalifikacje do wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii potwierdziły tylko, jak dużym krokiem na przód była poprawiona wersja McLarena MP4-19. Dla Raikkonena było to pierwsze pole position w sezonie 2004 i najlepsza okazja do uzyskania przyzwoitego rezultatu w wyścigu. Potencjału nowego bolidu nie zdołał jednak wykorzystać Coulthard, kwalifikując się zaledwie na siódmej pozycji ze stratą blisko sekundy do swojego partnera. Barrichello i Michael Schumacher zakwalifikowali się na drugiej i czwartej pozycji, a o kolejności zadecydowała odmienna strategia postojów na wyścig (Schumacher tylko dwukrotnie zamierzał odwiedzać boksy). Pomiędzy kierowcami Ferrari znalazł się Button, natomiast Sato uplasował się dopiero pod koniec pierwszej dziesiątki. Na piątej i szóstej pozycji zakwalifikowali się Trulli i Alonso, przy czym Hiszpana ze względu na wymianę silnika czekał start z 16 pozycji. Najsłabiej podczas kwalifikacji na torze Silverstone wypadli tymczasem kierowcy Williamsa - do pierwszej dziesiątki załapał się tylko Montoya, natomiast Gene od zdobywcy pole position okazał się wolniejszy aż o ponad dwie sekundy. Nie wróżyło to zbyt udanego wyścigu.
Wyścig nie przyniósł zbyt wielu niespodzianek. Michael Schumacher już po pierwszej rundzie postojów znalazł się na prowadzeniu i choć pomogli mu w tym trochę kierowcy Minardi, opóźniając nieco Raikkonena, to jednak było mało prawdopodobne, aby ktoś tego dnia był w stanie pokonać Niemca, zwłaszcza biorąc pod uwagę tylko dwa postoje w boksach. Co prawda Raikkonen miał na koniec niewielką stratę, ale była to zasługa neutralizacji wyścigu, będącej następstwem wypadku Trullego. Fin był oczywiście nieco zawiedziony, że nie udało mu się wygrać, ale było to dla niego pierwsze podium w 2004 roku i nadzieja na znacznie bardziej udaną drugą połowę sezonu. Barrichello drugi raz z rzędu stanął na najniższym stopniu podium, choć po pierwszej rundzie postojów był dopiero czwarty. Brazylijczyk swój drugi postój odbył jednak później od Buttona, który ostatecznie musiał zadowolić się pięcioma punktami. Zespół B.A.R liczył na nieco lepszy rezultat w domowym wyścigu, ale i tak zdołał zmniejszyć stratę do Renault w klasyfikacji konstruktorów, gdyż francuska stajnia nie zdobyła tym razem ani jednego punktu. Alonso finiszował zaledwie na 10 pozycji, a na niewiele lepszy rezultat mógł liczyć Trulli, gdyby oczywiście nie doszło do będącej następstwem awarii zawieszenia spektakularnej kraksy. Strategia dwóch postojów także i w przypadku Sato okazała się nienajlepszym rozwiązaniem - Japończyk nie zdołał się nawet załapać do pierwszej dziesiątki. Montoya po czterech z rzędu niezbyt udanych wyścigach tym razem na mecie zameldował się jako piąty kierowca. Tymczasem Gene także i na torze Silverstone nie zdołał pokazać się ze zbyt dobrej strony i już w następnym wyścigu zastąpił go drugi kierowca testowy Williamsa - Antonio Pizzonia. Na pozostałych pozycjach punktowanych finiszowali Fisichella, Coulthard i Webber. Na szczególną uwagę zasługiwała tylko postawa Fisichelli, który pomimo startu z końca stawki ze względu na wymianę silnika, zdołał pokonać po jednym kierowcy z trzech czołowych zespołów.
O ile Michael Schumacher w dotychczasowych wyścigach odgrywał dominującą rolę, o tyle w kwalifikacjach dosyć często ulegał swoim rywalom. Nie dotyczyło to jednak wyścigów w ojczystym kraju, które Niemiec obowiązkowo musiał rozpoczynać z pole position. Jego najbliższym rywalem podczas kwalifikacji do Grand Prix Niemiec okazał się być Montoya. Kolumbijczyk po niezbyt udanych występach we Francji i Wielkiej Brytanii, na torze Hockenheim uzyskał całkiem przyzwoity czas, pokazując tym samym, że w posiadającym niekonwencjonalny nos Williamsie FW26 tkwi jeszcze jakiś potencjał. Tymczasem Pizzonia, wyznaczony na drugiego zastępcę Ralfa Schumachera, zakwalifikował się dopiero na 11 pozycji, ale za to w pierwszej sesji kwalifikacyjnej był drugi i przynajmniej tym sprawił miłą niespodziankę. Tuż za Montoyą uplasował się Button, przy czym Brytyjczyka ze względu na wymianę silnika (nie tylko Sato miał z tym problemy) czekał start z 13 pozycji. W tej sytuacji z drugiego i trzeciego rzędu wystartować mieli kierowcy z zespołów McLaren i Renault, a z kolejnego rzędu Barrichello i Sato.
Michael Schumacher wygrał bez większych problemów drugi po Grand Prix Europy wyścig w ojczystym kraju, powiększając swoją już i tak ogromną przewagę w klasyfikacji generalnej nad najbliższym kierowcą do 36 punktów. Niekwestionowaną gwiazdą wyścigu na torze Hockenheim był jednak Button, który pomimo startu spoza pierwszej dziesiątki, na mecie zameldował się jako drugi kierowca, mając niewiele ponad osiem sekund straty. Brytyjczyk stoczył nie lada batalię z Alonso, który pomimo problemów z przyczepnością (pod jego bolidem utkwił jakiś fragment innego auta) dosyć długo odpierał jego ataki. Z kolei Button ze względu na problemy z mocowaniem kasku musiał go na prostych przytrzymywać jedną ręką, tak więc obaj kierowcy musieli zmagać się ze swoimi problemami i jednocześnie toczyć zaciętą walkę. W końcu tuż po ostatnim postoju kierowca B.A.R zdołał znaleźć sposób na pokonanie Hiszpana i po raz drugi w tym sezonie stanął na środkowym stopniu podium. Można tylko przypuszczać, że gdyby nie niska pozycja startowa, miałby zapewne realną szansę na odniesienie pierwszego zwycięstwa w karierze. Alonso także mógł być zadowolony z trzeciej wizyty na podium w tym sezonie, a tymczasem Trulli, który dzień przed wyścigiem ogłosił rozstanie z Renault z końcem sezonu 2004, finiszował dopiero na 11 pozycji. Włoch miał również problemy z przyczepnością, ale w jego przypadku konieczna była wymiana przedniego skrzydła, które w jakiś sposób zostało uszkodzone. Nieco lepiej wypadł partner Buttona - Sato, plasując się na ósmej pozycji. Japończyk zdobyłby najprawdopodobniej więcej punktów, gdyby nie efektowny poślizg, ale tak czy inaczej ekipa B.A.R znów zbliżyła się do Renault w klasyfikacji konstruktorów. Z kierowców McLarena do mety dojechał tylko Coulthard (P4), natomiast mający szansę na stoczenie kolejnej ciekawej walki z Schumacherem Raikkonen z wyścigu odpadł po awarii tylnego skrzydła na 14 okrążeniu. Punkty zdobyli jednak obydwaj kierowcy Williamsa - Montoya i Pizzonia, finiszując odpowiednio na piątej i siódmej pozycji. Biorąc pod uwagę wysoką pozycję startową dla Montoi był to średnio udany wyścig, natomiast Pizzonia mógł być jak najbardziej zadowolony ze swego debiutu w barwach stajni z Grove i pierwszych punktów w karierze. Tuż przed Brazylijczykiem na mecie zameldował się jego były partner - Webber. Na koniec warto wspomnieć o totalnej porażce Barrichello, który po kolizji na pierwszym okrążeniu mógł najwyżej liczyć na dziewiątą pozycję, gdyby na koniec nie pękła mu jedna z opon.
Przed wyścigiem o Grand Prix Węgier pojawiła się sensacyjna wiadomość o przejściu Buttona do zespołu Williams w końcem sezonu 2004. Jak wiadomo ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale wówczas afera "Button-gate" była w centrum zainteresowania i wszyscy zastanawiali się, czy odbije się to na rezultatach ekipy B.A.R. Na Hungaroringu wszystko wydawało się być w porządku, jako że Sato i Button na kwalifikacjach wywalczyli drugi rząd startowy, ulegając tylko kierowcom Ferrari. Włoska stajnia szykowała się do przypieczętowania szóstego z rzędu tytułu najlepszego konstruktora bolidów F1 i patrząc na rezultat kwalifikacji należało sądzić, iż jest to tylko formalność. Piąty czas uzyskał Alonso, a tuż za nim znaleźli się Pizzonia i Montoya. Zastępca Ralfa Schumachera już za drugim podejściem zdołał pokonać podczas kwalifikacji regularnego kierowcę Williamsa i był to wyczyn godny podziwu. Ponadto w pierwszej dziesiątce zakwalifikowali się Fisichella, Trulli i Raikkonen. Tor Hungaroring okazał się niezbyt przychylny dla bolidu MP4-19B i zespół McLaren znów czekała ciężka przeprawa w wyścigu. Tymczasem w barwach Toyoty, korzystającej także z poprawionej wersji "B" swojego auta od pewnego czasu, na Węgrzech zadebiutował kierowca testowy japońskiej stajni - Ricardo Zonta. Zastąpił on da Mattę, który przez władze Toyoty został wysłany na przymusowy urlop.
Wyścig został całkowicie zdominowany przez ekipę Ferrari, która odnosząc siódme podwójne zwycięstwo w tym sezonie, zapewniła sobie kolejny tytuł najlepszego konstruktora w F1. Michael Schumacher także był na najlepszej drodze do siódmego tytułu mistrzowskiego, mając wygrane wszystkie dotychczasowe wyścigi oprócz Grand Prix Monako. Na najniższym stopniu podium drugi raz z rzędu stanął Alonso, pokonując już na starcie obydwu kierowców B.A.R, którzy w wyścigu spisali się wyraźnie gorzej niż podczas kwalifikacji, finiszując kolejno na piątej i szóstej pozycji. Mimo to stajnia z Brackley znów odrobiła jeden punkt do Renault, gdyż Trullego z walki wyeliminowała awaria silnika, gdy jechał na ostatniej punktowanej pozycji. Zarówno Buttona, jak i Sato na Węgrzech zdołał również pokonać Montoya, który za kierownicą wyposażonego po raz pierwszy w tradycyjny nos bolidu FW26 już na starcie przebił się na czwartą pozycję, nie oddając jej do końca wyścigu. Z kolei Pizzonia ze względu na nienajlepszy start na mecie ponownie był tylko siódmy, ale była to i tak znacznie lepsza postawa w porównaniu do dwóch występów pierwszego zastępcy Ralfa Schumachera - Gene, któremu ani raz nie udało się zdobyć punktu. Na ostatniej punktowanej pozycji finiszował Fisichella, a tymczasem jak można się było spodziewać po kwalifikacjach, zespół McLaren wyścigu na Węgrzech nie zaliczył do zbyt udanych. Coulthard linię mety przekroczył jak dziewiąty, natomiast Raikkonena drugi raz z rzędu z walki wyeliminowały problemy techniczne. Jak widać MP4-19B odziedziczył po swoim poprzedniku nienajlepszą wytrzymałość, głównie za sprawą silnika.
Na pięć wyścigów przed końcem sezonu Michael Schumacher potrzebował już tylko dwóch punktów więcej od Barrichello do przypieczętowania piątego z rzędu tytułu mistrza. W tej sytuacji do rozstrzygnięcia pozostawała już tylko kwestia wicemistrzostwa, gdyż Button miał jeszcze niewielką szansę na doścignięcie Barrichello. W klasyfikacji konstruktorów sytuacja przedstawiała się podobnie - tutaj walkę toczyły już w zasadzie tylko zespoły Renault i B.A.R o drugą pozycję. Ewentualnie McLaren miał jeszcze szansę na dogonienie Williamsa, chociaż biorąc pod uwagę rezultat ostatnich dwóch wyścigów wydawało się to niezbyt prawdopodobne. Tymczasem nikt nie miał już chyba wątpliwości, że sezon 2004 podobnie jak i 2002 należy całkowicie do Ferrari.