Wywiad z Sergio Perezem

Kierowca Saubera opowiada o odczuciach płynących z pięciu pierwszych wyścigów F1.
26.05.1112:34
Nataniel Piórkowski
1104wyświetlenia

Ten pan nie czuje się „bohaterem w swoim domu” i jest pewny, że któregoś dnia będzie w stanie walczyć o zdobycie mistrzostwa świata Formuły 1. Dla Sergio Pereza - jednego z tegorocznych debiutantów, Grand Prix Monako ma specyficzny klimat i wiążą się z nim niesamowite wspomnienia po tym, jak rok temu wygrał w Monte Carlo wyścig serii GP2.

Meksykanin nie zamierza jednak spoczywać na laurach i cieszyć się samą otoczką grand prix. W końcu kierowcy wyścigowego nie nasyci sam blichtr, łodzie oraz urodziwe grid girls. Reprezentant zespołu Sauber ciągle chce doskonalić swoje umiejętności tak, aby w pewnym momencie swej kariery zwieńczyć ją autografem na mistrzowskim trofeum Formuły 1.

Pomimo, że w otwierającym sezon wyścigu o Grand Prix Australii zdobyłeś swoje pierwsze punkty, to jednak zostały ci one odebrane ze względu na naruszenie regulaminu technicznego. W miniony weekend w Hiszpanii odzyskałeś w końcu ułamek punktów, którymi cieszyłeś się kilka godzin w Melbourne. Jakie to uczucie?
Cóż, oczywiście miałem już w głowie punkty za GP Australii - sześć punktów, które zdobyłem w swoim debiucie. Muszę powiedzieć, że w kolejnych wyścigach było tempo, moja prędkość była na swoim miejscu i byłem wystarczająco dobry, aby zdobywać punkty, ale z jakiegoś powodu nie udawało mi się tego dokonać. Byłem więc bardzo szczęśliwy i był to dla mnie bardzo satysfakcjonujący moment.

Teraz, kiedy spojrzysz na klasyfikację kierowców, nie ma już zera obok twego nazwiska. Jakie to uczucie?
Oczywiście wspaniałym było pozbycie się zera obok mojego nazwiska - nie mam co do tego wątpliwości. Oczywiście będę się starał, aby w każdym wyścigu zwiększać tę liczbę.

Dla kierowcy - debiutanta, pierwszy sezon ma kluczowe znaczenie. Sauber wypadł dosyć słabo w ubiegłym roku. Czy obawiasz się, że to samo może przydarzyć się także w tym sezonie?
Zawsze masz takie obawy, bo reputacja debiutanta jest bardzo nietrwała. Jestem więc bardzo usatysfakcjonowany, że zespół robi wszystko niezwykle dobrze w porównaniu do ubiegłego roku. Jestem zadowolony z pracy, jaką do tej pory wykonałem z zespołem. Bardzo mnie wspierają. Peter (Sauber) i Monisha (Kaltenborn) zainwestowali wiele czasu w moje «wychowanie». Nawet wtedy, gdy wyniki nie były takie jak powinny, zawsze omijała mnie pewna presja, więc jest to bardzo ważne, aby w końcu zacząć się odpłacać dobrymi miejscami.


Sauber zajmuje teraz szóstą pozycję w klasyfikacji konstruktorów. To jakaś ulga?
To wielka ulga i niesamowitym jest oglądać ten ogromny krok naprzód, jaki dokonał zespół, zwłaszcza biorąc pod uwagę mój debiutancki sezon i to, o czym właśnie rozmawiamy - kruchość reputacji debiutanta. Oczywiście jesteśmy dopiero na początku sezonu i jest jeszcze wiele do zrobienia, więc musimy utrzymać nasze osiągi, ale obrany kierunek jest prawidłowy i nie zatrzymamy się na tym - chcemy zdecydowanie czegoś więcej.

Jaki przebiegł twój wyścig w Barcelonie, wiedząc że miałeś okazję uzyskać fantastyczny wynik?
To się stało jasne w późnej fazie wyścigu. Mieliśmy dobrą strategię i wiedziałem, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to powinniśmy osiągnąć dobry rezultat, ale gdy jest tak wiele postojów to zawsze jest szansa, że coś pójdzie nie tak. Właściwie to w pewnym momencie byłem na ósmej pozycji, ale chwilę później pojawił się Nick (Heidfeld) na nowych oponach i nie mogłem nic zrobić, aby zdołać się obronić, ale ogólnie jestem zadowolony z tego, jak poszedł mi wyścig w Barcelonie.

Gdzie - po pięciu wyścigach za nami - postawiłbyś się w porównaniu do innych kierowców?
Oczywiście wierzę, że pewnego dnia mój talent rozwinie się na tyle, aby zdobyć mistrzostwo świata. Myślę, że mogę to wszystko osiągnąć dzięki mojej pewności siebie, ale oczywiście muszę to udowodnić. Jak można mówić o tym, że chce się tam dojść? Rozmawianie o tym jest nie na miejscu.

Prócz pierwszego wyścigu sezonu w Australii, gdzie punkty zostały wam odebrane, Sauber punktował w każdym wyścigu…
Zawsze wiedzieliśmy, że mieliśmy wystarczające tempo. Czasami mieliśmy pecha związanego z awarią, czasem popełniłem błędy - jak to miało miejsce w Chinach, pomimo tego, że prędkość była naprawdę niezła. Jak dotąd jest to dobry sezon i nie mogę doczekać się wykonania dobrej pracy tu, w Monako. To bardzo wyjątkowy tor, na którym kierowca ma znacznie więcej do powiedzenia, niż na jakimkolwiek innym obiekcie.

Co znaczy dla ciebie Monako? Jakie masz doświadczenia ze swoich wyścigów, w których tutaj wystąpiłeś? Czy masz jakąś osobistą historię związaną z tym torem?
Mój najbardziej niezwykły moment był tutaj w zeszłym roku, kiedy wygrałem w wyścigu GP2. Tryumfowanie tutaj jest zawsze czymś specjalnym i na pewno daje pozytywny zastrzyk dla twojej kariery. Teraz - kiedy wiem, jak się tu wygrywa - nie dzieli mnie duża odległość, by marzyć o tym, że pewnego dnia, będę dominował tu w wyścigu Formuły 1.


Więc ubiegłoroczne zwycięstwo dało ci wiatr w żagle?
Na pewno mam taką nadzieję.

Pięć wyścigów za pasem, jakie to uczucie wiedzieć, że spełniają się twoje marzenia?
To świetne uczucie. Ciężko pracowałem, aby się tu dostać, więc cieszę się każdą minutą mojego życia na padoku Formuły 1. Na pewno będę teraz próbował zrobić wszystko, aby przenieść się na czoło stawki.

Co masz na myśli mówiąc: „pracujemy bardzo ciężko”?
Zawsze analizuję siebie i uwierz mi - jestem swoim największym krytykiem. Zawsze poszukuję obszarów, które mogę poprawić - tak samo w samochodzie, jak i poza nim. Od strony kierowcy, moim celem jest poprawa komunikacji z inżynierami. Nie chodzi tu tylko o rozmowę w języku technicznym, ale także o niemal wzajemne czytanie sobie z umysłów. Poza samochodem, chcę doskonalić swoje umiejętności w kwestii komunikowania się z mediami z różnych zakątków świata.

Jesteś więc pewnie bohaterem w Meksyku?
(śmiech) Prawdopodobnie potrzebuję czegoś więcej niż dwa punkty, aby być bohaterem w Meksyku, ale otrzymuję trochę bardzo pozytywnego wsparcia od mojego ojczystego kraju!

Źródło: formula1.com