Hamilton krytykuje McLarena za niepodejmowanie ryzyka

As McLarena twierdzi, że agresywniejsze mapowanie silnika mogło zwiększyć ich szanse
28.06.1110:13
Karol Zając
3038wyświetlenia

Lewis Hamilton opuścił Walencję niezadowolony z faktu, że McLaren nie podjął większego ryzyka z rozwojem swego tegorocznego bolidu.

MP4-26, najbliższy przeciwnik Red Bulla, zmagał się na ulicach Walencji, pozostawiając Jensona Buttona błagającego o parę naprawdę dobrych poprawek na wyścig w Silverstone i dalsze.

Musimy podjąć więcej ryzyka - powiedział mistrz świata z 2008 roku. Wiem o paru nadchodzących usprawnieniach, ale potrzebujemy ich więcej. Dochodząc do niemal 100 punktowej straty do lidera mistrzostw świata - Sebastiana Vettela, Hamilton i kierowca Ferrari - Fernando Alonso spisali w niedzielę na straty ich szanse na tytuł w tym roku.

Hamilton zabrzmiał krytycznie w stosunku do szefów McLarena: Oni nie chcieli podjąć ryzyka ze względów bezpieczeństwa - cytowane są słowa 26-latka przez The Telegraph. Pytaniem jest, czy ukończylibyśmy wyścig, gdybyśmy powzięli większe ryzyko, ale w końcu właśnie o to chodzi w ryzykowaniu. Mieliśmy kolejne kilka dziesiątych do dyspozycji, co mogłoby być znaczące i pomogłoby nam w oszczędzaniu opon.

Brytyjczyk przyznał, że ryzykowne komponenty wykluczone przez jego szefów były związane z dmuchaniem spalin: Nalegałem, jak tylko mogłem (by je mieć) - podkreślił. Jednakże szef zespołu Martin Whitmarsh wydawał się zrzucać winę na zupełnie coś innego, tłumacząc kiepskie popołudnie dla jego kierowców: To było ciężkie popołudnie dla naszych chłopaków co było konsekwencją startów, które nie były optymalne. Następnie za bardzo przegrzewaliśmy opony.

Źródło: onestopstrategy.com

KOMENTARZE

18
marcosss
28.06.2011 07:19
hm, tak myślałem, nowe przepisy związane z zakazem przeinstalowywania ustawień na niedzielę najbardziej dotknęło McLarena i prawdopodobnie ograniczenie spalania jeszcze bardziej pogłębi ich kryzys. Natomiast paradoksalnie, co mnie cieszy niezmiernie najbardziej na tych zmianach zyska RBR :) i Prezio Todt znowu dostanie pstryczka w nos :) Ciekawe co wymyślą później, zostanie im już chyba tylko zakazie startów seba, ze względu na zbyt duże osiągi :)
NEO86
28.06.2011 06:32
@jpslotus72 Hamilton zachowuje się czasem jak rozkapryszone dziecko, które na ulicy, przed wystawą sklepu robi histeryczną scenę swoim rodzicom, bo nie może dostać wymarzonej zabawki (tupie nogami i drze się w niebogłosy). Po zdobyciu tytułu mistrzowskiego Lewsi miał nadzieję, że to on będzie "rządził" w F1 przez następne lata (i to była jego wymarzona zabawka), a tu się okazuje, że pojawił się inny "chłopak", który sprzątnął mu to marzenie sprzed nosa... Hehhe tak samo pomyślałem :)
BlindWolf
28.06.2011 03:56
Na miejscu szefa zespołu wolę Hamiltona na 4 miejscu i punkty niż zero ,gdyby nie dojechał . Jeszcze się sezon nie skończył i teraz jest walka o mamonę dla konstruktorów . To akurat Lewis ma w głębokim poważaniu .
fibon
28.06.2011 03:04
[quote]"We need to take some risks," said the 2009 world champion.[/quote] Ten drugi paragraf to wypowiedź Buttona, nie Hamiltona. W oryginale jest o mistrzu z 2009 roku, a przetłumaczono na 2008 rok.
IceMan11
28.06.2011 03:00
@Lolkoski - gdyby jego zespół zaryzykował to Lewis na początku sezonu widziałby spoilery Saubera. Gdyby nie to, że nie zaryzykowali i skopiowali dmuchany dyfuzor od RBR to ja nie wiem ile pkt teraz zgromadziłby Hamilton :)
Lolkoski
28.06.2011 01:20
Nie po raz pierwszy - i pewnie nie ostatni - Lewis w ten sposób się wypowiada odnośnie zespołu, a zespół chyba już trochę się do tego przyzwyczaił. W każdym razie czy to wada czy zaleta trudno stwierdzić, bo z jednej strony nie powinien krytykować zespołu bo dzięki niemu znalazł się w F1 i odniósł wiele sukcesów, a z drugiej strony może próbuje chłopaków bardziej zmotywować - jakby nie było jest jednym z najlepszych kierowców i chce zdobyć WDC
Aeromis
28.06.2011 12:29
Wiadomość z 27.06, godziny 10:01, więc czasu na ochłonięcie miał sporo. Wygląda to jakby mu grunt spod nóg uciekał, bo 4 miejsce w klasyfikacji + zbliżający się do niego Alonso to same złe wieści. A może głównie o tego Alonso mu poszło?
jpslotus72
28.06.2011 11:35
@mlechowicz W tej sprawie są "dwie szkoły" - jednym podoba się, że Lewis "wali prosto z mostu", inni woleliby, żeby nie tyle na torze, ile przed mikrofonami "dwa razy pomyślał"... Podkreślałem kilka razy, że nie chodzi mi o "ugrzeczniony", bezbarwny PR - tylko o trochę więcej dojrzałości i liczenia się z konsekwencjami. Nikt w F1 nie jest "samotnym wilkiem" - każdy jest częścią zespołu i powinien grać zespołowo, a kto tego nie robi, "ten sam sobie szkodzi". Można pewne rzeczy powiedzieć, nie ukrywając ich czy nie "zagłaskując", ale trzeba też liczyć się z interesem (a tym samym wizerunkiem) własnej stajni. Hamilton zachowuje się czasem jak rozkapryszone dziecko, które na ulicy, przed wystawą sklepu robi histeryczną scenę swoim rodzicom, bo nie może dostać wymarzonej zabawki (tupie nogami i drze się w niebogłosy). Po zdobyciu tytułu mistrzowskiego Lewis miał nadzieję, że to on będzie "rządził" w F1 przez następne lata (i to była jego wymarzona zabawka), a tu się okazuje, że pojawił się inny "chłopak", który sprzątnął mu to marzenie sprzed nosa... Jasne, ze każdy chce wygrywać i przegrana - a tym bardziej brak możliwości podjęcia równorzędnej walki - rodzi frustrację, rzecz w tym, jak dany kierowca sobie z tym rozczarowaniem radzi - jedni w tej kwestii noszą już długie nogawki, inni wciąż nie wyrośli z krótkich spodenek. Ja opowiadam się za tą "szkołą", dla której publiczne mówienie o swoich szefach: "Nalegałem, jak tylko mogłem [ale] oni nie chcieli podjąć ryzyka" nie jest "odwagą", tylko bezmyślnością... Już dzielenie swojego zespołu na "ja" i "oni" jest niepotrzebnym psuciem atmosfery - przecież bez "nich" i Lewis niczego w najbliższej przyszłości nie osiągnie. Niektórzy "wiedzą, co mówią", a inni "mówią, co wiedzą" - ja wolę tych pierwszych (i to wcale nie jest słodki PR). Ale, oczywiście, można mieć w tej sprawie inne zdanie - i wiem że wielu (może nawet większość) ocenia to inaczej niż ja.
Arya
28.06.2011 11:26
A ja tam nie uważam takich wypowiedzi za plus. Krytykowanie swojego zespołu otwarcie to dla mnie kiepski przejaw bycia "nie-PR-owym". Kimi na przykład nie był nigdy specjalnie PR-owy, nie szczerzył zębów w fałszywych uśmiechach, nie przymilał się dziennikarzom, ale na swój zespół nie nagadywał, choć okazji nie brakowało. Choćby po takiej Malezji 2009, kiedy już było widać, że auto dość słabe, stratedzy jak zwykle zabłysnęli, zakładając full wety na suchy tor, a w dodatku KERS się zepsuł, nie poszedł żalić do dziennikarzy, tylko kulturalnie do lodówki po loda i colę ;) Albo Monaco 2006 i jacht po awarii ;] @jpslotus72 No właśnie to tym bardziej zwraca uwagę, kierowcy zawsze mówią nie "ja", nie "oni", ale "my", a Lewis się tak alienuje...
Maly-boy
28.06.2011 10:56
Lewis w 2009 też płakał ,że bolid niekonkurencyjny ,więc nic nowego
AleQ
28.06.2011 10:37
Brak sukcesów = frustracja. Nie dziwię się wogóle LH. Niejaki Alonso również prawie był mistrzem w zeszłym roku po kilku latach posuchy, a że przegrał z Pietrowem , to jego frustracja była wręcz ogromna. Cóż , trzeba się wziąć do pracy , aby były jeszcze lepsze wyniki.
IceMan11
28.06.2011 10:20
@mlechowicz - oczywiście, że to jest wada. Żaden kierowca na takim poziomie nie może dać się ponieść emocjom bo to zawsze źle wpływa na zawodnika i jego formę. Lewis za często jest sfrustrowany i tyle. Już nie tacy jak on jeździli dłużej bez większych sukcesów.
MaxKapsel
28.06.2011 10:17
2 akapit - "...pozostawiając Jensona Buttona błagającego..." - ehem, to czyja to jest w końcu wypowiedź, Lewisa czy Jensona? ;)
mlechowicz
28.06.2011 09:52
@jpslotus72 wada? to chyba jego zaleta :)
damian27
28.06.2011 09:45
Nie chcę nic mówić, ale Lewis sam sobie jest winien wielu stracinych punktów w tym sezonie.
mizoo
28.06.2011 09:43
Nie jestem fanem Lewisa, ale ma u mnie kilka plusow. Pierwszy to jazda, tak jak przystalo na prawdziwego "fightera". Drugi to troche mniej PR'u, w porownaniu do innych, nudnych, kierowcow oraz nierobienie dobrej miny do zlej gry. Wole takich kierowcow niz piekne buzki pelne falszywego usmiechu, ktore odreagowuja emocje na worku treningowym w motor-homie.
rno2
28.06.2011 09:17
Frustracja Lewisa wynika z tego, że chociażby się ze.rał w samochodzie to i tak Vettel na mecie będzie szybszy i widzi, że juz 3 sezon z rzędu ucieka mu szansa na mistrzostwo. Teraz skoro nie mają nic do stracenie to pewnie wolałby podejmować większe ryzyko - albo zwycięstwo albo awaria. Szef McLarena myśli nieco chłodniej - dla niego jeśli mistrzostwo nie jest możłiwe do zdobycia, to chce wicemistrozstwa i wie, że w przypadku częstszych awarii jego samochodów, wicemistrzostwo to zgarnie Ferrari...
jpslotus72
28.06.2011 08:57
Wadą Lewisa jest to, że łatwo daje upust frustracji - na torze i poza nim. Zwykle wynikają z tego same kłopoty - dla niego i dla innych. Przepraszając Massę po Monako sam przyznał, że dał się ponieść frustracji z powodu źle się układającego weekendu (kwalifikacje i wyścig) - no więc "odreagował". Prawdę mówiąc, Hamilton zadziwił mnie pozytywnie po Montrealu, kiedy zniósł tak spokojnie sprawę kolizji z Jensonem. Teraz jednak znowu odreagowuje - i nie chodzi o to, na ile słuszne są jego zarzuty, tylko że "brudy pierze się we własnym domu". Nie oczekuję hipokryzji i uczesanego PR - ale takie wypowiedzi na pewno nie sprzyjają atmosferze w teamie (która w przypadku McLarena była do tej pory bardzo pozytywna). Umiejętność poradzenia sobie z frustracją jest kwestią dojrzałości - kierowcy i po prostu człowieka. Już kiedyś "radziłem" Lewisowi, żeby powiesił sobie w garażu worek do boksowania i wychodził do dziennikarzy dopiero po kilku rundach... W swoim czasie Alonso okazywał podobne objawy - jeszcze te gesty pod adresem Pietrowa po ubiegłorocznym Abu Zabi były tego przykładem (ale też jego frustracja po tym wyścigu była skrajna). Zdaje się jednak, że Fernando potrafi już dojrzalej podejść do takich sytuacji. Lewis ma tu jeszcze kilka lekcji do przerobienia. Jeszcze raz powtarzam - nie chodzi o wymuszoną "grzeczność" przed kamerami i mikrofonami, ale takie sprawy można przekazać inaczej - np. powiedzieć, że można było podjąć większe ryzyko w ustawieniach, bez oskarżeń pod adresem szefów (właściwie zarzucił im tchórzostwo) i dystansowania się od nich. "Oni nie chcieli podjąć ryzyka" - a przecież on i oni są jednym zespołem (poza tym to oni mu płacą). Chyba, że to wszystko należy przyjmować w kontekście tajemniczych "randek" Lewisa z szefami konkurencyjnych stajni...