Montezemolo: Ferrari nie może się poddawać

"Sytuacja w mistrzostwach jest bardzo trudna, jednak nie chcę słyszeć nic o poddawaniu się"
02.07.1110:18
Igor Szmidt
1570wyświetlenia

Prezes Ferrari - Luca di Montezemolo powiedział, że nie chce słyszeć żadnych rozmów o porzuceniu walki o mistrzowski tytuł w tym roku, pomimo dużej straty do prowadzącego Red Bulla.

Włoski zespół nie wygrał jeszcze w tym sezonie wyścigu, podczas gdy drugie miejsce Fernando Alonso w Grand Prix Monako i w ostatnich zawodach w Walencji to do tej pory najlepszy rezultat dla Ferrari w tym roku.

Hiszpan traci jednak do lidera klasyfikacji Sebastiana Vettela aż 99 punktów, a sam zespół musiałby odrobić 166 punktów, aby dogonić Red Bulla w klasyfikacji konstruktorów. Pomimo tej straty di Montezemolo przyznał, że Ferrari wciąż musi naciskać w tym roku na zwycięstwo i zmniejszyć stratę do czołówki. W ciągu ostatnich kilku dni przedyskutowaliśmy tę sytuację ze Stefano Domenicalim i inżynierami - przyznał Włoch.

Pracujemy bardzo ciężko i w porównaniu do pierwszych wyścigów widzimy poprawę, co jest między innymi wynikiem obrania innego podejścia w rozwoju samochodu. Wiemy, że sytuacja w obydwu mistrzostwach jest bardzo trudna, jednak nie chcę słyszeć nic o poddawaniu się: musimy próbować kontynuować nasz postęp i walczyć o zwycięstwo podczas każdego wyścigu, co jest obowiązkiem dla Ferrari. Oczywiście zaczęliśmy już rozmawiać o bolidzie na rok 2012, co jest normalne podczas tego etapu sezonu. Wierzę w to, co robi Domenicali oraz jego zespół i jestem przekonany, że zobaczymy wyniki ich pracy.

Włoch przyznał również, że jest zadowolony z «show», jakiego dostarcza w tym roku Formuła 1 i pochwalił dostawcę opon - firmę Pirelli za ich wkład. Myślę, że był to pozytywny start sezonu Formuły 1. Muszę przyznać, że wyścigi są nieprzewidywalne i pełne wyprzedzeń interesujących publiczność, zarówno na torze, jak i przed telewizorami, aż do samego końca. To był jeden z celów, jaki ten sport sobie założył i moim zdaniem został on osiągnięty. Chciałbym również wykorzystać tę okazję i pogratulować Pirelli powrotu do Formuły 1. Właściwie nie jestem zaskoczony: świetnie z nimi współpracujemy i znamy ich od długiego czasu, ponieważ od długiego czasu dostarczają opon dla naszych super-szybkich samochodów drogowych.

Źródło: autosport.com

KOMENTARZE

4
Simi
02.07.2011 12:53
No właśnie. Dobrze, że Scuderia się nie poddaje i chce walczyć, ale mało prawdopodobne jest to, że przemogą Red Bulla. Tak jak pisałem pod innym newsem - MOŻE zmiana przepisów nieco spowolni Vettela i sprawi, że jego bolid kilka razy się zepsuje, ale obecnie ma już zbyt dużą przewagę, by przegrać. Niemniej jednak, chciałbym, aby Fernando i Lewis powygrywali jeszcze kilka wyścigów w tym sezonie.
jpslotus72
02.07.2011 12:36
[quote]wyścigi są nieprzewidywalne i pełne wyprzedzeń interesujących publiczność[/quote]Jeśli chodzi o "nieprzewidywalność", to nie dotyczy ona raczej (z niewielkimi wyjątkami) PP i P1 - a to sprawia, że reszta jest już "średnio ciekawa" (podobnie jak "wyprzedzanie" przy pomocy DRS)... A jeśli chodzi o postawę Ferrari (podobnie jak McLarena czy Mercedesa), to pozostaje im już raczej alternatywa: natychmiastowa kapitulacja (czyli przeniesienie środków na 2012), albo honorowa walka do końca, ze świadomością, że "wojna" jest z góry przegrana - obrońcy Westerplatte czy Termopil byli w takiej sytuacji, a wspominani są jako bohaterowie więksi od tych, którym w końcu ulegli [di Montezemolo pewnie nie słyszał o Westerplatte, więc specjalnie dla niego dodałem drugi przykład :) ]. Mimo zmiany regulacji w sprawie dmuchanego dyfuzora, nie sądzę, żeby pokonanie Czerwonych Byków było jeszcze w tym sezonie realnie możliwe (co najwyżej wygrają z trochę mniejszą przewagą niż obecna - ale i na to za bardzo bym nie liczył)..
Smola
02.07.2011 12:32
Otóż to Akkimie :) Nie sądziłem, że to napiszę, ale lepiej będzie dla Ferrari, gdy skoncentrują się na sezonie 2012. RBR to liga sama dla siebie, niestety :)
akkim
02.07.2011 08:51
Taki trochę manifest, aby podnieść ducha, choć może coś się rozjaśni jak już nie podmucha.